Czuł niekośny ból głowy, niczym uderzenia młota o kamień, a na dodatek było mu sucho w ustach, niedobrze i bolał go każdy mięsień w ciele. Spróbował otworzyć oczy, ale jęknął tylko przeciągle, a chwile później poczuł, jak czyjeś ramie unosi go, a zimne szkło dotyka jego ust. Rozpoznał od razu smak eliksiru przeciwbólowego i otoczył go zapach ziół i migdałów. Severus, to musiał być on.
- Jak bardzo mam przerąbane? - zapytał słabym głosem, nie otwierając oczu. Po pierwsze bał się wściekłości na twarzy mężczyzny, a po drugie nadal mogło to grozić nudnościami.
- W skali od jeden do dziesięciu Potter? - Harry przełknął na lodowaty ton głosu kochanka. Sądząc po tym, że zwrócił się do niego po nazwisku to przerąbane miał napewno - Sto.
- Czyli to nie jest dobry moment, żeby znów zapytać, o czym myślisz, gdy się onanizujesz? - spróbował zażartować chłopak, ale szybko tego pożałował. Ktoś nagle zaczął się krztusić i zdecydowanie nie był to Severus.
- Nie, Potter - cedził przez zęby - Moment jest wręcz fatalny - chłopak mógł sobie wyobrazić, jak Snape jest biały ze złości. Zaryzykował i otworzył oczy, by zobaczyć, kto był światkiem jego gafy, ale nic bez okularów nie był w stanie dostrzec. Obraz się wyostrzył, gdy mężczyzna nasunął mu delikatnie okulary na nos. Twarz kochanka była pierwsza, która zobaczył. Severus miał idealnie obojętną minę, znów nałożył maskę. Poza nimi w pomieszczeniu była tylko jedna osoba, siedziała teraz na krześle po drugiej stronie łóżka i popijała coś z kubka.
- Witaj, babciu - powiedział zmieszany - Przepraszam.
- Och przestań - powiedział spokojnie- Myślisz, że ja nie byłam zakochana? I nie wiem, co robią zakochani ludzie? Przecież Tanin nie wziął się z powietrza - Potter niepewnie spojrzał na Mistrza Eliksirów i był pewien, że ten wzrok mógł zabić - No tak, przepraszam. Tanin się nie zakochuje. On nie zna takiego uczucia - zadrwiła, a chłopak był pewien, że Are zaraz padnie trupem - Tylko jeśli nie jesteś zakochany mój drogi, to dlaczego spędziłeś całą noc na krześle obok Harry'ego, trzymając go za rękę? - teraz chłopak był pewien, że Il Istima tego nie przeżyje. Spojrzał na Severusa i zobaczył, że wygląda na naprawdę zmęczonego, ale i wściekłego - Im dłużej się bronisz, tym gorzej będzie - uśmiechnęła się ciepło, ściskając lekko ramię młodzieńca, ale patrząc na wnuka.
- Lepiej dla ciebie, abyś wyszła - powiedział lodowato Snape.
- No tak, skończę jako składnik do jednego z twoich eliksirów, wnuku - Mistrz Eliksirów wzdrygnął się lekko na ostatnie słowo. Kobieta wstała i skierowała się w stronę drzwi - Odwiedzę cię niebawem Harry.
- Będę czekał - zapewnił słabym głosem chłopak. Po wyjściu kobiety przeniósł wzrok na kochanka, który ewidentnie wydawał się zły, a jednocześnie jakaś obawa czaiła się gdzieś w głębi tego mrocznego spojrzenia. Mierzyli się wzrokiem przez długą chwilę, aż w końcu młodzieniec jęknął cicho.
- Jak się czujesz?- zapytał Ślizgon, przykładając rękę do jego czoła, by sprawdzić temperaturę. Ta chłodna dłoń była kojąca na jego pulsującej bólem skroni. Ciche westchnienie ulgi wyrwało się z ust chłopaka - Boli cię? - Potter był zdziwiony, jak czuły może być ten mroczny głos. Podniósł rękę i chwycił dłoń Ślizgona, po czym przycisnął ja sobie do ust w czułym pocałunku.
- Głowa mi pulsuje i jest mi niedobrze. Jestem taki zmęczony... Muszę się zobaczyć z dyrektorem! - próbował usiąść, ale silna dłoń mężczyzny przytrzymała go w miejscu. Przypomniał sobie, co wydarzyło się podczas niszczenia pierścienia i musiał niezwłocznie poinformować Dumbledora.
- To efekt wyczerpania magicznego - powiedział rzeczowo mężczyzna - Leż dyrektor wzmacnia bariery wkoło zamku i jest teraz nieosiągalny - wstał, zabierając rękę z uścisku młodzieńca, który jęknął w proteście. Severus podszedł do komody na której stały eliksiry i zaczął wybierać odpowiednie buteleczki, Harry słyszał ich brzęk, gdy stawiał je na tackę. Kiedy wrócił, usiadł na łóżku, podciągając Gryfona tak, że opierał się o niego i zaczął aplikować mu eliksiry.
- Dziękuje - powiedział z ulgą chłopak, a jego głowa opadła na pierś Mistrza Eliksirów. Gryfon wciągnął w płuca zapach mężczyzny, uwielbiał go i trącił nosem wyczuwalną pod koszulą brodawkę.
- To ci nie pomoże - warknął Snape.
- Zawsze warto spróbować - chłopak spojrzał na Ślizgona spod pół przymkniętych powiek.
- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego zbliżyłeś się do tego przeklętego przedmiotu? - pierś Severusa zaczęła poruszać się szybciej, co oznaczało, że mężczyzna jest zdenerwowany. Młodzieniec to rozumiał, bezowocne całodniowe poszukiwania, potem całonocne czuwanie i martwienie się. Jego kochanek musiał być wyczerpany, choć on sam nie był w lepszym stanie mimo eliksirów.
- Wybacz mi, ale chyba znów jestem jedynym, który może to zrobić - powiedział cicho, próbował złapać mężczyznę za rękę.
- Bzdura! - warknął w odpowiedzi Mistrz Eliksirów, wstając, przez co chłopak upadł nagle na poduszki - Horkruks może zniszczyć każdy!
- Najwyraźniej Czarny Pan ma więcej wprawy w utrudnianiu wszystkim życia.
- To nie jest zabawne - syknął.
- Wiem, wciąż jestem imbecylem - powiedział lekceważąco chłopak. W tym momencie spojrzenie mężczyzny mogło zamrozić piekło, Gryfon był tego pewien.
- Nawet imbecyl ma instynkt samozachowawczy, w przeciwieństwie do ciebie! - skierował się w stronę wyjścia z sypialni - Skoro tak bardzo chcesz stracić życie, to proszę bardzo, ale nie każ mi na to patrzeć.
Był wściekły, znów dał się sprowokować, choć obiecał sobie spokojną rozmowę. Nie wiedział, co go tym razem sprowokowało i doprowadziło do kłótni.
- Severusie błagam...- usłyszał za sobą ciche wołanie, a gdy się odwrócił, młodzieniec stał chwiejnie przy łóżku, próbując zrobić krok w jego stronę.
- Głupi dzieciaku! - warknął i doskoczył do Pottera, który właśnie w tym momencie stracił resztki sił. Gdyby nie fakt, że Snape był szybki i chwycił go, to Harry osunąłby się na podłogę - Czego nie rozumiesz w stwierdzeniu, że jesteś wyczerpany? - wycedził, kładąc chłopaka z powrotem na łóżku - Mam cię przywiązać, żebyś się nie ruszał?
- Brzmi obiecująco... - wyszeptał półprzytomny Gryfon. Snape zaklął pod nosem, ale usiadł na łóżku obok kochanka. Zielone oczy Gryfona zmieniły się i stały się inne, zimne.
- Nie doczekanie twoje, Potter. Masz szlaban na wszystkie aktywności fizyczne - powiedział chłodno, starając się zachować spokój - Przyznaj się, robisz to specjalnie - patrzył z irytacją na zielonookiego czarodzieja, na którego ustach błąkał się blady uśmiech - Odstawiasz tą dramatyczna szopkę, aby uniknąć konsekwencji swojej głupoty.
- Przyłapałeś mnie. Wiem, że zawsze mnie złapiesz - powiedział, zamykając oczy.
- Jakiś ty przebiegły - zamruczał Snape do ucha kochanka.
- Taa - powiedział z ziewnięciem - To ta ślizgońska cześć mojej natury na to wpadła. A może to przebywanie z tobą? - uchylił jedną powiekę, by zobaczyć uniesioną pytająco brew Severusa - Nie mówiłem ci? - zapytał niewinnie - Tiara chciała mnie umieścić w Domu Węża - Mężczyzna pomimo zaniepokojenia, nie mógł powstrzymać prychnięcia.
- Chyba mole przeżarły na wylot tą stara czapkę - sarkazm, aż sączył się z jego wypowiedzi.
- Mhm... Masz racje, jak zawsze, a teraz kładź się obok mnie - rozkazał ostrym głosem, po czym przesunął się na łóżku, robiąc miejsce mężczyźnie. Mistrz Eliksirów opierał się chwilę, będąc w lekkim szoku na zachowanie chłopaka, a potem opadł obok na posłaniu, by stać się jego poduszką.
- Harry, czy wszystko w porządku? - zapytał po chwili milczenia. Potter był dziwny, na początku strzelił gafę i zachowywał się jak zawsze, ale to późniejsze... Ten spokój i opanowanie, a na końcu rozkaz nie pasowały do Harry'ego. Coś ciężkiego i złowrogiego zacisnęło swoje szpony na sercu Severusa, to zabolało w tak dziwny sposób... To był strach, strach o Harry'ego, bał się, że straci tego młodego mężczyznę. Niestety nie dostał odpowiedzi na swoje pytanie, gdyż młodzieniec zasnął. Musi koniecznie porozmawiać z Dumbledorem, bo co jeśli ten pierścień zrobił coś z Gryfonem? Odczekał, aż oddech Pottera się ustabilizuje, zdjął ostrożnie jego okulary i wysunął się spod niego. Ułożył tę nieokiełznaną czuprynę na poduszce i dotknął delikatnie policzka. Rzucił zaklęcia monitorujące i wyszedł do salonu, w którym czekała już Gryfonka.
- Harry? - zapytała zmartwiona.
- Śpi - zawahał się chwilę, po czym wezwał Zgredka i nakazał mu pilnować, aby Harry Potter nie opuszczał łóżka. Dziewczyna chciała o coś zapytać, ale obiecał, że wyjaśni jej wszystko po powrocie od dyrektora. Nie była zachwycona tym faktem, ale nie sprzeczała się, widząc jego napiętą twarz i zimne oczy.
Severus nie czuł się dobrze, z tym że okłamał chłopaka w sprawie Dumbledora, ale młodzieniec musiał załatać w łóżku. Tak naprawdę dyrektor nakładał zabezpieczenia codziennie o wczesnych godzinach porannych, gdy słońce zaczynało wstawać. W tym momencie na pewno był już w swoim gabinecie, popijając herbatę. Wrzucił więc garść proszku do kominka i wypowiedział lokalizacje. Tak, jak się spodziewał Albus, już na niego czekał z filiżanką Earl Greya w fotelu.
- Jak się ma nasz kochany chłopiec? - zapytał zatroskanym głosem, wskazując mężczyźnie mebel naprzeciw siebie i filiżankę mocnej herbaty.
- Interesuje cię to? - warknął Snape.
- Severusie... - zaczął dyrektor, ale ostre spojrzenie mężczyzny zatrzymało go.
- Obudził się, ale znów zasnął. Potrzebuje odpoczynku.
- To zrozumiałe... Jadłeś już śniadanie? - zapytał nagle, co wyprowadziło Mistrza Eliksirów w małą konsternację.
- Nie jestem głodny... - wywarczał przez zaciśnięte zęby - Jak ty możesz w ogóle jeść? - dyrektor popatrzył na niego skonsternowany. Mężczyzna tylko machnął na to ręką, gdyż Albus nie przywołał sobie jedzenia - Chciałeś mnie widzieć, więc mów.
- Kiedy Harry niszczył pierścień, stały się dwie bardzo ciekawe rzeczy... - zaczął.
- Poza tym, że wyczerpał się magicznie?- zapytał sarkastycznie mężczyzna. Zrobił to tylko dlatego, że był zdenerwowany, już zapomniał, jak to jest martwić się o kogoś. Jak to jest dbać i drżeć na myśl, że tej drugiej osobie może stać się krzywda. Nie był też pewien, czy jest gotowy na to, aby sobie przypomnieć, ale chyba było już za późno.
- Tak - smutek odbijał się w niebieskich oczach, a twarzy brakowało werwy - Harry zniszczył go za pomocą zaklęcia i miecza - widząc, że Ślizgon szykuje jakąś kąśliwą uwagę, dodał szybko - Użył języka, którego nie może znać.
- Co masz na myśli? - zapytał zszokowany Snape, starając się zachować maskę obojętności, choć miał świadomość, że na próżno Albus i Are przejrzeli go już dawno i przed nimi nie musiał udawać.
- Hayawi. Obaj wiemy, co to znaczy prawda? - spojrzał znad okularów połówek.
- Przepadnij w języku Norenaur - wyszeptał.
- Dokładnie, czy ty albo Are mówiliście przy nim w waszym ojczystym języku? - ton głosu był poważny, a niebieskie oczy go przewiercały. Snape w zamyśleniu postukał się w podbródek, po czym pokręcił przecząco głową - Tak myślałem. Czy zauważyłeś jakieś dziwne zachowanie po przebudzeniu chłopca?
- W zasadzie, tak - przyznał niechętnie, a zachęcony przez dyrektora opowiedział mu o tym, jak młodzieniec się do niego odzywał. Jakby był Ślizgonem - Co to może oznaczać Albusie?
- Nie mam pewności - zaczął.
- Nie igraj ze mną! - wysyczał młodszy mężczyzna - W każdej chwili mogę przestać być twoim pionkiem.
- Wiem, kochany chłopcze. Nie chciałem nic przed tobą zataić, lecz zaznaczyć, że nie jestem pewien swojej teorii - mówił uspokajającym, ale smutnym głosem. Czarnooki mężczyzna wyczuł, że siwobrody staruszek tym razem z nim nie pogrywa, jest szczery - Zaraz po tym, gdy pierścień został zniszczony, wydobyła się z niego czarna mgła i otoczyła Harry'ego. Usunąłem ją, najszybciej jak się dało, ale... - W tym momencie pojawił się Zgredek, przepraszając za najście i prosząc o niezwłoczne przybycie obu czarodziejów do sypialni, ponieważ Harry Potter domaga się ich obecności, w przeciwnym razie sam się u nich zjawi. Mężczyźni pospiesznie przenieśli się za pomocą sieci fiuu. Harry siedział na łóżku oparty o wezgłowie z zamkniętymi oczami. Kiedy tylko mężczyźni weszli, powiedział szybko.
- Widziałem go. Wiem, co jest następnym horkruksem!
- Spokojnie kochany chłopcze, uspokój się - dyrektor podszedł do łóżka i usiadł koło niego. Snape stał jak wryty przy kominku i patrzył, jak chłopak gorączkowo stara się przekonać Dumbledora.
- To czarka, złota czarka z borsukiem. Widziałem to w momencie, gdy niszczyłem pierścień - Potter mówił szybko, prawie panikując - Voldemort dał ją Bellatrix, by ją ukryła - łapał szybko oddech - Ona jest w domu Blacków - dyrektor spojrzał na niego z niedowierzaniem - Wiem, bo mu o tym powiedziała! - starał się opanować i przekonać starszych mężczyzn. Spojrzenie zielonych oczu było tak intensywne i zdesperowane, aż Mistrz Eliksirów nie mógł oderwać wzroku od chłopaka - Powiedziała, że pod latarnią najciemniej. Oni wiedzieli już wtedy o Zakonie. Wiedzieli, że Syriusz jest jego częścią i nie pomyśli, że coś ważnego dla Voldemorta może być ukryte w jego domu! - Dumbledore położył chłopcu rękę na ramieniu w uspokajającym geście.
- Wierzę ci Harry - uśmiechnął się ciepło, a chłopak z westchnieniem ulgi opadł na poduszki - Zajmę się tym, a ty odpoczywaj - Gryfon chciał już protestować, ale Albus uniósł dłoń, nakazując mu spokój - Odpoczywaj i zbieraj siły, by zniszczyć kolejnego Horkruksa. Jeśli będę miał jakiekolwiek problemy, przyjdę do ciebie, obiecuje - uspokojony chłopak skinął głową - Zajmę się tym niezwłocznie. Severusie, kominek w salonie jest podłączony do ogólnej sieci? - Snape skinął głową - Odprowadź mnie, proszę - starzec wstał z łóżka, a Mistrz Eliksirów otworzył drzwi i stanął tak, by go przepuścić.
- Severusie! - usłyszał zrozpaczone wołanie z łóżka. Kiedy się obrócił, zobaczył zarumienionego chłopaka i błagalne spojrzenie - Wrócisz za chwilę? - ponownie skinął głową i wyszedł za dyrektorem.
- Panno Granger - przywitał się uprzejmie Albus.
- Dyrektorze! - krzyknęła, wstając z kanapy.
- Nasz Harry się obudził, możesz dotrzymać mu towarzystwa przez chwilę? - zapytał znad okularów, a dziewczyna rozpromieniła się i szybko poszła do przyjaciela.
- Nie dokończyłeś - zauważył, odzywając się w końcu Mistrz Eliksirów.
- Wydaje mi się, że cześć duszy Toma po uwolnieniu z pierścienia chciała się połączyć z tą w naszym młodym Gryfonie.
- Co chcesz przez to powiedzieć? Myślisz, że stąd ta wizja? - pytał, gdy dyrektor wchodził do kominka.
- Nie wiem, Severusie. Naprawdę. Ale pocieszające jest to, że na razie Feniks wygrał z Voldemortem. Bądź przy nim - powiedział i wrzucił garść proszku do płomieni i zniknął po wypowiedzeniu nazwy kwatery głównej. Snape stał, rozważając słowa Albusa.
Czy to możliwe? Czy proces już się zaczął? Otworzył powoli drzwi do sypialni i spojrzał na nastolatków. Oczy Pottera znów lśniły w ten znajomy sposób, gdy na nim spoczęły.
- Choć do mnie Severusie - powiedział młodzieniec, otwierając ramiona i lekko się czerwieniąc na swoją śmiałość. Tak, teraz to był bez wątpienia jego Harry.
CZYTASZ
Moje miejsce
FanfictionUWAGA: BETA: Arancia85- narazie do 60 rozdziału poprawki trwają. Po śmierci Syriusza Harry jest załamany. Uważa, że wszytko stracił. Na dodatek Dumbledore każe mu zostać w Hogwarcie. Nie było by to złe gdyby nie fakt, że zostaje oddany pod opiekę Sn...