Tonks, Lupin i kolacja u Snape'a

3.1K 238 20
                                    

Harry'emu bardzo zależało na tym, aby ta kolacja wypadła dobrze. Cenił bardzo profesora Lupina, a ponieważ był on przyjacielem jego rodziców, chciał, aby związek z Severusem zyskał aprobatę wilkołaka.

Chłopak nie był durniem, wiedział, choć Severus zawsze twierdził inaczej, że jego nieżyjący ojciec i ojciec chrzestny prędzej zjedliby własne buty, niż pozwolili na związek Gryfona z Mistrzem Eliksirów, ale ich już nie było. Severus natomiast był bardzo żywy i namacalny. Zresztą Remus był teraz dla chłopaka rodziną i jeśli on by to akceptował, to Potter byłby szczęśliwy.

Hermiona odmówiła uczestnictwa w kolacji, wykręcając się chęcią gruntownego przestudiowania biblioteki Snape'a, o dziwo w swoim pokoju, twierdząc, że co ciekawsze pozycje pożyczy. Mistrz Eliksirów starał się wytłumaczyć kochankowi, że najprawdopodobniej jego przyjaciółka w tej sytuacji czuje się, jak piąte koło u wozu. Potter oczywiście buntował się przeciw takiemu stwierdzeniu, ale pomyślał, jakby on się czuł między dwoma parami. Tak, zdecydowanie jak piąte koło u wozu. Wybiegł z salonu z okrzykiem "Jestem imbecylem!" na co Snape odpowiedział pod nosem "Fakt niezaprzeczalny, który powtarzam od momentu gdy twoja stopa przestąpiła próg Hogwartu".

- Doprawdy Harry, nie rozumiem, dlaczego uparłeś się, aby sam gotować. Możemy poprosić skrzaty domowe o kolację dla czterech osób - powiedział chłodno mężczyzna, stojąc w wejściu do kuchni którą zaaranżował sobie chłopak "o zgrozo!" w jego laboratorium. Nie był tym faktem zachwycony, był wręcz wściekły, kiedy chłopak oznajmił mu, co zamierza robić w jego sanktuarium, ale patrząc teraz, jak Gryfon uwija się przy garnkach, był pewien, że dobrze zrobił, ulegając i nie robiąc awantury. W zasadzie był zdziwiony, że chłopak jest tak dokładny i zwinny w gastronomii, a tak niezdarny i nieuważny na jego zajęciach.

- Mówiłem ci, że to mnie uspokaja - rzucił mu chłopak znad zupy dyniowej.

- Wybacz. Nie wiedziałem, że odwiedzi nas dziś Królowa Angielska. Pozwól, że udam się do sypialni, aby wybrać odpowiedni strój, aby podjąć monarchinię - zakpił, za co w ramię trafiła go ścierka. Spojrzał na nią z pogardą, chwytając w dwa palce - Muszę przyznać, że jesteś w tym coraz lepszy.

- W czym? Gotowaniu, czy w rzucaniu w ciebie przedmiotami?- odwrócił się od mężczyzny w stronę miski z mięsem.

- Trafianiu - uśmiechnął się ironicznie. - Transmutacji - sprostował, gdy chłopak się zaczerwienił. "Mały zboczeniec! "Zaśmiał się w myślach - Myślałem, że będę musiał ci pomagać bezcześcić moje laboratorium... - powiedział, podchodząc do chłopaka, który właśnie nacierał mięso czerwoną, oleistą marynatą. Upuścił szmatkę koło Gryfona i objął go od tylu w pasie. Zaczął delikatnie całować jego szyje.

- C-co robisz? - zapytał, przechylając głowę na bok, by dać mężczyźnie lepszy dostęp.

- A jak ci się wydaje? - zapytał mrucząco i całując płatek ucha.

- Hermiona... - jęknął Potter, poruszając pośladkami, aby otrzeć się o lędźwie Mistrza Eliksirów.

- Nie to imię chciałem usłyszeć... W takiej sytuacji - zadrwił Snape, gryząc chłopaka w kark - Jest u siebie zamknięta, nie wyjdzie na pewno... - wysapał, wypychając biodra w kierunku mniejszego ciała, przenosząc zainteresowanie na inne rejony ciała, gryząc i ssąc płatek ucha - Jeseśmy zupełnie sami... - rozpiął górne guziki koszuli chłopaka i wsunął dłoń pod materiał. Zaczął bawić się brodawką, która stwardniała pod wpływem jego dotyku. Harry napierał na niego, wijąc się rozkosznie, wciąż trzymając ręce w misce z marynatą. Nagle z frustracją odsunął mięso, obrócił się do swojego profesora, zakładając mu ręce na ramiona, odchylając tak, by nie ubrudzić jego włosów i pocałował wąskie, gorące usta.
- Boże jak za tym tęskniłem - powiedział spragniony, gdy oderwał się od mężczyzny. Okulary na jego nosie przekrzywiły się i musiał je poprawić wierzchem dłoni - Jak ja wytrzymam rok szkolny?

- Myślę, że będziesz miał parę szlabanów - Severus przelotnie pocałował jego wargi - Może nie parę, a sporo... - ugryzienie miękkiej dolnej wargi - Bardzo dużo szlabanów - znów całowali się namiętnie.

Mężczyzna oderwał się od ust kochanka i szybkim ruchem obrócił go znów przodem do stołu. Gryfon poczuł erekcję wbijająca się w jego ciało i oparł się brudnymi dłońmi o blat, by naprzeć na starszego czarodzieja bardziej. Dłoń Ślizgona zawędrowała pod pasek spodni młodzieńca i wślizgnęła  się pod bokserki, dotykając wzwiedzionego członka. Chłopak jęknął, bo nie zauważył nawet kiedy mężczyzna rozpiął mu spodnie. Pewna dłoń owinęła się wokół jego penisa i już czuł, jak zaczyna się poruszać, gdy usłyszeli pukanie i skrzypnięcie drzwi wejściowych. Mistrz Eliksirów momentalnie puścił chłopaka i sięgnął po swoją różdżkę.

- Co do jasnej... - zasyczał, a młodzieniec zaczął wciągać spodnie.

- Taninie? Harry? Gdzie jesteście? - usłyszeli głos starszej kobiety. Przerażony chłopak chciał zapiać szybko koszulę, ale jego trzęsące się dłonie odmówiły posłuszeństwa i zostało kilka rozpiętych od góry guzików - Tu jesteście... - powiedziała radośnie Are, wchodząc do laboratorium. Kiedy spojrzała na płonące oczy wnuka i różowego na policzkach, z opuchniętymi czerwonymi ustami i rozchlastanej koszuli Harry'ego zmieszała się lekko - Chyba wam nie przeszkodziłam? - zapytała niewinnie.

- Tak - warknął Snape.

- Nie! - zaprzeczył szybko Potter. Are uśmiechnęła się ciepło do nich i podeszła do stołu.

- Och rozumiem... Harry zapnij spodnie - puściła oczko, a chłopak zrobił się czerwony, jak burak.

- Chcesz czegoś? - wysyczał Severus.

- Spędzić z wami chwilę. Harry przychodzi do mnie, ale ty...

- Dobrze wiesz, jak między nami jest - warknął.

- Wiem - powiedziała smutno - Może wam pomogę? - Mistrz Eliksirów zaklął pod nosem, gdy Gryfon poinstruował kobietę, co ma robić.

***

Za dziesięć siódma obaj siedzieli przebrani w salonie. Harry nerwowo dreptał w swojej granatowej koszuli i czarnych dżinsach, natomiast starszy mężczyzna postawił na patriotyczną zieleń.

- Dobrze wyglądasz - powiedzial cicho Gryfon. Mistrz Eliksirów uniósł w swój charakterystyczny sposób brew, a chłopak uśmiechnął się lekko.

- Ty też - powiedzial powoli mężczyzna - Nie jestem Malfoyem, pochlebstwami ze mną nic nie ugrasz - Potter przewrócił oczami zirytowany - Mów wprost.

- Psujesz zabawę. W ogóle nie pozwalasz się uwieść! - naburmuszył się Gryfon.

- Czy nie dostałeś już wystarczająco dużo dowodów potwierdzających fakt, że skutecznie mnie uwiodłeś?

- Chciałbym zrobić to jeszcze raz dla pewności - wymamrotał pod nosem.

- Och mogę dać ci dowód - powiedział, modulując głos w tak sugestywny sposób, że chłopak poczuł gorąco. Długi palec wskazujący błądził po szczęce chłopaka.

- Brzmi kusząco... - Potter nachylił się ku mężczyźnie.

- Istotnie... - już prawie ich usta  muskały się, gdy usłyszeli pukanie do drzwi.

Harry jęknął, wstając, nie zaznawszy pełni pieszczoty, a Severus podążył za nim. Była dziewiętnasta, co oznaczało, że za drzwiami stali Tonks i Lupin więc Mistrz Eliksirów wpuścił ich do środka. Harry nerwowo pocierał dłonie, nim nie rozsiedli się na kanapie, po czym zniknął, aby zaserwować potrawy. Mistrz Eliksirów, jak na dobrego gospodarza przystało, zadbał o to, aby goście mieli co pić.

- A Hermiona? - zapytał Lupin.

- Odmawia bycia piątym kołem u wozu - powiedział wprost Ślizgon.

- Rozumiem, że zamknęła się z książkami? - zaśmiała się Tonks, a Snape potwierdził skinieniem.

- Jak się czujesz Doro? - zapytał.

- Nie wiem, co za głupek nazwał to porannymi mdłościami - powiedziała oburzona kobieta - Ja mam je cały czas! Do tego huśtawki nastrojów, zmęczenie i rozdrażnienie...

- Czyli nic nowego - zakpił Ślizgon i napotkał wściekłe spojrzenie Pottera, który właśnie przyniósł sałatkę i stawiał ją na stół - Wybacz - powiedział pod nosem.

- Spoko Sevi! - roześmiała się kobieta, a czarnooki mężczyzna zgrzytnął zębami - Wszyscy wiemy jaki jesteś.

- Nie przeklnę cię tylko dlatego, że jesteś w ciąży - powiedział chłodno.

- Dzięki SEVERUSIE - zaśmiała się głośniej. Mężczyzna podał jej szklankę z dziwnie wyglądającym białym płynem, który pachniał cytryną i imbirem. - Co to? - zapytała, wąchając.

- To na twoje mdłości - kiedy różowo włosa kobieta nadal nie wzięła szklanki do ust, zirytowany warknął - Nie otruje twojego małego wilczka, w końcu jesteście rodziną Pottera - kobieta ostrożnie przytaknęła i upiła łyk bardzo powoli - Życzysz sobie skład? Choć wątpię, by powiedział ci cokolwiek...

- Skład nie, ale możesz zrobić mi tego więcej? - zapytała, opróżniwszy szklankę - Pomogło i chyba będę mogła nawet coś zjeść - Mistrz Eliksirów skinął głową - Severusie, a w łóżku też nazywasz Harry'ego po nazwisku? - zapytała z łobuzerskim błyskiem w oku.

- Doro! - oburzył się Remus.

- W łóżku nazywam go - zaczął z wrednym uśmieszkiem - napalonym ko...

- Severusie! - krzyknął czerwony, jak burak chłopak, stawiając z głośnym uderzeniem miskę z sałatką.

- Wybacz Harry, to ja go sprowokowałam - powiedziała, patrząc przepraszająco, a chłopak odetchnął i wskazał na zastawiony już stół. - Merlinie Harry! Zamówiłeś dla mnie frytki? Jak ja miałam na nie ochotę, ale Remus mi nie pozwala... - powiedziała, rzucając wilkołakowi oskarżycielskie spojrzenie.

- Od niego wiem, że masz na nie ochotę - zaśmiał się chłopak - spokojnie są całkowicie zdrowe i zrobione własnoręcznie przeze mnie.

- Umiesz gotować? - zapytała zaskoczona kobieta - Snape masz farta! Remus to nawet wodę na herbatę przypala - zaśmiała się cicho, a Remus rzucił jej dziwne spojrzenie.

- Myślę, że Severus umie gotować... -  powiedział cicho Lupin, a Potter spojrzał z pytaniem w oczach na mężczyznę.

- Nie pytałeś - uśmiechnął się wrednie, a kiedy chłopak już chciał coś powiedzieć, wszedł mu w słowo - Myśle, że będziesz miał okazję jeszcze się przekonać, jak gotuje.

- Te potrawy wyglądają fantastycznie! - zachwycił się Remus, siadając przy Tonks.

- Musiałabyś zobaczyć, co zrobił z moim laboratorium. Wątpię Doro, byś nazwała to fartem - posłał chłopakowi złośliwy uśmieszek.

Posiłek przebiegał dość spokojnie, nie licząc paru gaf Pottera i Tonks, ale nawet Severus musiał przyznać, że było nawet przyjemnie. Harry, co jakiś czas chwytał go za rękę, aby przekazać mu swoje wsparcie i wdzięczność zwłaszcza w momentach, gdy jego niedoświadczenie i nieokiełznany język kobiety stawiały go w niewygodnych sytuacjach.

Kiedy skończyli jeść, Tonks położyła się na kanapie, opierając o jej podłokietnik, aby widzieć mężczyzn stojących przy barku. Harry uparł się, że trochę posprząta, więc Severus stał z Remusem i przygotowywał drinki.

- Jak się trzymasz? - zapytał nagle wilkołak - Snape odpowiedział mu bladym uśmiechem - Tak właśnie myślałem - powiedział z szerokim uśmiechem, odbierając szklankę i dziękując mężczyźnie - Spokojnie zaraz zabiorę tego demona.

- Harry zostaje ze mną - zakpił Mistrz Eliksirów, a Remus uśmiechnął się szczerze.

- Jest z tobą szczęśliwy - powiedział zamyślony, patrząc na młodego Gryfona zbierającego talerze - Co zamierzacie?

- O co pytasz? O dzisiejsza noc? Mam zamiar się dobrze bawić... - uniósł prowokująco brew, a Lupin westchnął. Mistrz Eliksirów nie mógł sobie darować drażnienia mężczyzny.

- Pytam o rok szkolny.

- Nic, wszystko zostaje po staremu - warknął cicho.

- Jak to?! - zapytał mężczyzna, prawie ubolewając się trunkiem.

- A jak ty to sobie wyobrażasz, że będę paradował z uczniem za rękę i obściskiwał go na korytarzach? - irytacja wkradła się do głosu profesora.

- Fakt, nie pasujesz do takiego obrazka - chichot stłumił przez szklankę.

- Mam ci namalować takowy? - zapytał złośliwie.

- Nic się nie zmieniłeś stary draniu - zaśmiał się szczerze Remus.

- Poza tym nie wiem, co na to by powiedzieli rodzice - powiedział zrezygnowany. Jego zaczepki nie trafiały do ich gościa - To, że regulamin nie zabrania kontaktów z uczniami...

- Rozumiem - przerwał mu - Też wolałbym oszczędzić tego Harry'emu. Te wszystkie gazety... - wilkołak wzdrygnął się - To w końcu Chłopiec Który Przeżył.

- Hej! Co wy tam robicie? Umawiacie się na schadzkę? - zawołała kobieta z kanapy - Lupin westchnął, a Snape warknął.

Huncwot podszedł do kanapy i usiadł tak, by Dora opierała się o niego plecami. Gospodarze natomiast rozsiedli się w fotelach, mężczyźni sączyli ognistą, kobieta piła specyfik na nudności, a młodzieniec sok.

- Gdzie się nauczyłeś tak gotować? - zapytał zaciekawiony Huncwot.

- U wujostwa. Często gotowałem im posiłki - powiedział Gryfon, siląc się na uśmiech i beznamiętny ton. Remus chciał powiedzieć coś na ten temat, ale Ślizgon warknął wrogo.

- Zostaw ten temat Lupin. Inaczej ten jakże miły wieczór skończy się wyprawą na Privet Drive 4 i małą masakrą. A tak się składa, że dałem słowo, iż tego nie zrobię - powiedział lodowatym tonem. Wilkołak patrzył na niego zszokowany, gdy nagle poczuł drobną rękę na swoim rękawie.

- Zostaw to Remusie, proszę - powiedział cicho Harry, nachylając się ku niemu ze swojego fotela. Mężczyzna przytaknął, ale miał skonsternowany wyraz twarzy. Zapadła niezręczna cisza, której chłopak nie mógł znieść.

- Wiecie, czy to chłopiec, czy dziewczynka? - zapytał nagle, starając się zakończyć tę niezręczną sytuację.

- Harry to jeszcze za wcześnie - zaśmiał się Lupin - To dopiero początek ciąży.

- A ja już wiem, że to będzie chłopiec - powiedziała poważnie Tonks, a kiedy napotkała zdziwione spojrzenia trzech mężczyzn, dodała oburzona.- Jestem matką! Wiem kogo pod sercem noszę.

- No proszę... Prawdziwa z ciebie Kassandra - Remus nie mógł się powstrzymać i parsknął, za co zarobił kuksańca - A jakież to imię nadacie Wilczkowi? - zapytał, unosząc brew czarnowłosy mężczyzna.

- Ted, po moim ojcu - powiedziała pewnie, a Remus jej przytaknął.

- Severusie dlaczego mówisz o dziecku wilczek? Przecież likantropia nie jest dziedziczna, sam nas o tym uczyłeś - naburmuszył się młody Gryfon.

- Myślę, że to miało być pieszczotliwie określenie - powiedział dobrodusznie wilkołak, uśmiechając się ciepło do swojego rówieśnika. Snape odpowiedział mu lekkim uniesieniem kącików ust.

- To musi być niesamowite uczucie... Nosić dziecko, mieć świadomość, jak się rozwija i czekać na jego przyjście - powiedział nagle melancholijnym głosem zielonooki młodzieniec. Spojrzał na Severusa, który patrzył na niego bardzo dziwnym wzrokiem, jakby zbolałym. Posłał mu delikatny uśmiech, ale mężczyzna mu nie odpowiedział.

- To jaki jest nasz Severus? - zapytała kobieta, przerywając ciszę.

- Co? - zapytał elokwentnie Harry, zwracając uwagę ponownie na kobietę.

- No jaki jest? - poruszyła sugestywnie brwiami. Potter zarumienił się okropnie i spuścił wzrok - Założę się, że ta lodowa fasada kryje prawdziwą bestię.

- Nie wiedziałem, że możliwe jest upicie się lemoniadą - warknął Snape - Lupin się jednak nie spisuje? - zapytał ironicznie. Kobieta zachmurzyła się ale pojęła, że przesadziła.

- Wybacz młody - Gryfon uśmiechnął się blado do niej.

- No, czas na nas - powiedział Remus, powoli podnosząc się z kanapy - Było naprawdę miło - uśmiechnął się do byłego ucznia. Gospodarze wstali, odprowadzając ich do drzwi.

- Na pewno jeszcze to powtórzymy - powiedziała kobieta.

- Wprost nie mogę się doczekać - mruknął Ślizgon, ale przywołał butelkę z napojem dla kobiety.

Kiedy zostali sami, znów nastała cisza. Harry chciał zapytać, co się stało, ale mężczyzna zatrzymał go gestem ręki, nim choćby oddech wydobył się z jego ust.

- Nie teraz. Później - powiedział, zmierzając do laboratorium - Przyjdę do ciebie za jakiś czas.

- Severusie...

- Później.

***

Harry wiercił się na łóżku, nie mogąc znaleźć sobie pozycji. Ciągle analizował dzisiejszy wieczór i nagłą zmianę w twarzy Severusa. Nie mógł zrozumieć, co spowodowało ten ból w jego oczach, przecież było całkiem miło i sympatycznie pomimo kilku wpadek Tonks.

Żartowali, droczyli się i zjedli całkiem smaczną kolacje. Rozmawiali kulturalnie, Severus wyraził zainteresowanie dzieckiem Remusa... Dziecko. Ten zbolały wzrok pojawił się na wzmiankę o dziecku! Czy to oznaczało, że mężczyzna go chciał, ale uświadomił sobie, że będąc z Harrym, nigdy nie będzie go posiadał? Z rozmyślań wyrwało go ciche pukanie do drzwi, a chwilę później do środka wsunęła się ciemnowłosa postać z bandażem i fiolką eliksiru. Chłopak spiął się lekko, ale jego kochanek miał łagodny wyraz twarzy.

- Wybacz, Granger zasnęła w fotelu, musiałem przelewitować ją do jej pokoju - powiedział, podchodząc do łóżka Gryfon, bacznie go obserwując.

- Dziękuje - powiedział powoli - Po co ci to? - zapytał, wskazując na zawartość dłoni mężczyzny.

- Ufasz mi? - zapytał miękko ciemnooki Ślizgon, siadając na łóżku naprzeciw chłopca.

- Wiesz, że tak.

- Połóż się więc - Gryfon spojrzał niepewnie na kochanka, ale zrobił, o co ten go poprosił - Zakropię ci oczy, ten eliksir powinien wyleczyć twoją wadę wzroku - oczy młodzieńca rozszerzyły się w zaskoczeniu, a na jego twarzy odmalowała się nadzieja - Niestety wymaga, aby oczy nie były otwierane przez przynajmniej osiem godzin. Stąd bandaż - wyjaśnił, podnosząc rzeczony przedmiot w dłoni - Nasączę go też eliksirem, aby spotęgować jego działanie - delikatnie dotknął twarzy chłopaka, rozwierając i przytrzymując powieki, po czym wkropił eliksir - Unieś się lekko - powiedział i zaczął owijać jego oczy.

- Severusie... Ja... Czy ty...? - zaczął, ale nie umiał się znów wysłowić.

- Widziałem z jakim uczuciem mówiłeś o dziecku - zaczął cicho mężczyzna, nie przerywając czynności. Wydawało się, że tak mu jest łatwiej, gdy nie widzi oczu chłopaka. Harry natomiast bardzo żałował, że nie może zobaczyć jego twarzy - O oczekiwaniu, o uczuciach związanych z jego rozwojem - głos mężczyzny był smutny, ale spokojny. Kiedy skończył bandażować, nastała niezręczna chwila ciszy, w której żaden z nich się nie poruszył.

- Severusie...

- Mogę dać ci wszystko, co posiadam, Harry, ale nie dam ci dziecka - powiedział bardzo smutnym tonem, gładząc twarz Gryfona opuszkami palców - Jeśli chcesz mieć swoje dzieci, musisz poszukać sobie... kobiety - zakończył.

Młodzieniec schwycił te czułe palce delikatnie i podniósł się, by sięgnąć ust mężczyzny, ale nie wiedział, gdzie są. Zatrzymał się milimetry od nich, nawet o tym nie wiedząc i wyszeptał bardzo cicho, jakby bał się, że jeśli powie to głośno, coś złego się stanie.

- Chce ciebie... Tylko ciebie.

- Harry, zastanów się - czuł ciepło oddechu chłopaka na swoich ustach, ogień zaczął krążyć w jego żyłach.

- Chce tylko ciebie - powtórzył już pewnie i poczuł wąskie wargi, które przywarły do jego własnych.

Pocałunek był ciepły, delikatny, prawie słodki. Kiedy się rozdzielili, ich oddechy były nierówne, a chłopak opadł na poduszkę.

- Myślałem, że ty chcesz je mieć.

- Wystarczają mi te potwory w szkole - powiedział kwaśno, wylewając eliksir na bandaż w miejscu, gdzie były oczy.

- Zostaniesz ze mną? - zapytał chłopak, znów łapiąc go, ale tym razem za przedramię.

- Oczywiście - odparł, układając się obok Gryfona i zrzucając buty. Harry położył się na jego piersi, a mężczyzna objął go ciasno ramionami.

- Dlaczego teraz? - zapytał młodzieniec cicho.

- Słucham?

- Dlaczego teraz chcesz uleczyć moje oczy? - sprecyzował.

- Jest wiele powodów - powiedział rzeczowo - Brak okularów ułatwi ci życie, pomoże też podczas walki - chłopak poruszył głową na znak, że zrozumiał - ale tak naprawdę... - zaczął niepewnie - Chcę, żebyś mnie widział, gdy dopełnimy przeznaczenia, łącząc się i uaktywniając nasza uśpioną moc - Snape pomyślał, że dobrze, iż Potter nie może teraz zobaczyć jego twarzy. Niechybnie zszedłby na zawał.

Chłopak nabrał gwałtownie powietrza w płuca i przez chwile pomyślał, że Snape umarły straszną śmiercią w męczarniach, gdyby powiedział "gdy będziemy się kochać".

- Dobranoc - wymamrotał mężczyzna, całując czubek głowy Pottera, ale Harry był zbyt  pogrążony w swoich myślach, by odpowiedzieć.

Moje miejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz