Wymuszone spotkanie

3.3K 229 21
                                    

Królowa Io bez wątpienia była piękną kobietą. Harry Potter był tego świadom. Był też świadom jej świeżego lekkiego zapachu, niczym wiosenna łąka, delikatnego dotyku jej włosów na swojej twarzy, kiedy ją muskały poruszane wiatrem.
Tak, Harry Potter był świadom tego wszystkiego, gdy siedział na kocu przed zamkiem, a u jego boku siedziała Io.
Wiedział też, że nie obchodzą go te wszystkie rzeczy, gdyż był już zakochany. Czuł subtelny napór umysłu na jego własny, wiedział, że kobieta stara się przejrzeć jego myśli, lecz bariera wytrzymała.
Może powinien być wściekły na dyrektora? To wszystko jego sprawka. Był trochę zdziwiony, gdy dziś po Oklumencji Dymbledore poinformował go, że zajęcia z Minervą odbędą się przed zamkiem, ale nie protestował, gdy tylko skończą. Szybko odnalazł rozłożony koc i przygotowany kosz piknikowy. 

- Wybacz nam ten podstęp, ale mój kuzyn nie chce, bym z tobą rozmawiała. Sam na sam - zaczęła spokojnie - Nie ufa mi w pewnych kwestiach - uśmiechnęła się słabo.

- Ciekawe dlaczego? - mruknął pod nosem. Kobieta westchnęła ciężko.

- To on kazał mi zająć należne jemu miejsce. Ja tylko wypełniam polecenia Dovahkiina, najlepiej jak potrafię - starała się pochwycić spojrzenie chłopaka, ale ten patrzył na swoje dłonie.

- Właśnie widzę - warknął.
- Harry... - chłopak spojrzał na nią zdziwiony - Mogę cię tak nazywać? - kiedy skinął, kontynuowała - Nie zrozum mnie źle, potrzebujemy jego pomocy, a on nam jej odmawia - smutek zasnuł jej piękną twarz - Zrobię wszystko, by obronić pobratymców, ale nie zrobię nic przeciw niemu. Wiem, co uczyniła mu moja rodzina, ale Harry... Nie jestem moim ojcem, ani bratem. Nie mogę odpowiadać za ich winy - wzrok Gryfona zmiękł. Rozumiał ją i to bardzo dobrze, przecież Severus przez lata obarczał go odpowiedzialnością za czyny Jamesa, ale z drugiej strony, mogła grać na jego uczuciach. Westchnął ciężko i spojrzał na ciemnowłosą kobietę łagodniejszym wzrokiem. Wybory... tak, wszystko sprowadza się do wyborów tak, jak kiedyś powiedział mu dyrektor.

- Czego ode mnie chcesz? - zapytał, a w jego głosie dało się słyszeć niepewność - Nie przekonam go... - zaczął smutno, ale przerwał mu dźwięczny śmiech. Brzmiał tak delikatnie i subtelnie, był tak samo piękny, jak Królowa.

- Och Harry... - uspokoiła się - Chciałam cię tylko poznać. Jesteś Enaqua, pan mojego ludu, winna ci jestem oddanie i szacunek - powiedziała z powagą - Tak samo, jak Taninowi. Jestem wierna tradycji, jest wszystkim, co mamy. Tolnaur jest częścią ciebie młody Harry, a ludzie na wyspie są twoją rodziną - Potter patrzył zdziwiony na kobietę obok, gdy się odezwał, jego głos był smutny.

- Ja... Nie wiem, co mam o tym myśleć - wyznał szczerze. Io westchnęła ze smutkiem, przyglądając się badawczo twarzy młodzieńca.

- Jesteś partnerem mojego kuzyna. Chciałabym wiedzieć, jaki jesteś, czy... - zawahała się przez chwile - Czy zasługujesz na niego - Gryfon spojrzał zaskoczony, a jej spojrzenie lekko stwardniało - To, że jesteś wcieleniem Wielkiego Feniksa, wcale nie oznacza, że jesteś dobry. Możesz być bezmyślny i okrutny, a Tanin wystarczająco dużo wycierpiał. Nie chcę, aby ktoś, komu zaufa, znów go zranił - chłopak czuł się lekko dotknięty tą uwagą, ale rozumiał kobietę, rozumiał jej troskę. Nie znała go i nic o nim nie wiedziała.

- Skoro tak się o niego troszczysz, dlaczego Severus nie chce, żebyśmy rozmawiali i poznali się lepiej? - podejrzliwość w jego głosie nie dała się ukryć. Kobieta uśmiechnęła się lekko.

- Właśnie dlatego.

- No tak... To dramat dla niego, że dwoje ludzi, którzy się o niego troszczą, zjednoczą siły, aby go powstrzymać przed jakąś samobójczą misją - uśmiechnął się słabo, a królowa odwzajemniła uśmiech.

- Kochasz go? - zapytała wprost. Potter zamyślił się, patrząc przed siebie.

- Ja... - postanowił zagrać w otwarte karty - Nie wiem. To jest świeże, tak bardzo nowe, ale dobre. Wcześniej nie pałaliśmy do siebie sympatią, a wręcz przeciwnie. Severus... - westchnął ze smutkiem na wspomnienie tych chwil - choć ja interesuję się nim od dłuższego czasu... On mnie nie nienawidził. On i mój ojciec... Nie ważne. Boże, dlaczego ja ci o tym wszystkim mówię?! Severus ma rację, jestem sentymentalnym idiotą - zganił się, a kobieta pokręciła głową z dezaprobatą.

- Nie jesteś - powiedziała poważnie - Jesteś młody i zagubiony. Co więc do niego czujesz?

- Zależy mi na nim - spojrzał w oczy kobiety, a ona widziała, że mówi prawdę - Bardzo, ale czy to jest miłość? Nie wiem. Myślę, że to będzie miłość. On na to zasługuje - odpowiedział pewnie.

-  Wydajesz się rozsądnym młodym mężczyzną - zaczęła, ale przerwało jej parsknięcie dochodzące zza ich pleców.

- Twoja intuicja cię zawodzi kuzynko - usłyszawszy aksamitny głos Severusa, Harry obrócił głowę, by zobaczyć go opartego ramieniem o drzewo. Skrzyżowane ręce lekko zaciskały się na łokciach - Rozsądek pana Pottera ogranicza się do ubrania płaszcza zimą, a i tego nie mogę być pewien - chłopak automatycznie posmutniał, słysząc przytyk ze strony kochanka. Myślał, że mają to za sobą, ale najwyraźniej się pomylił. Nagle zrobił się czerwony na twarzy, uświadamiając sobie, co musiał słyszeć Ślizgon.

- Taninie - przywitała się z powagą królowa, a Snape wzdrygnął się na tytuł - Nie miej mi za złe, chęci porozmawiania z nim. To interesujący młody człowiek.

- W istocie - odparł chłodno Snape - Równie interesujące poglądy przedstawia - Harry opuścił głowę w geście klęski. Już wiedział, że mężczyzna słyszał całą jego wypowiedź na temat tego, co ich łączy. Zastanawiał się tylko, czy Mistrz Eliksirów jest wściekły, czy rozczarowany tym, że Gryfon nie wie, co tak naprawdę czuje.

- To ja już pójdę - wybąkał, podnosząc się.

- Zostań, proszę - zatrzymała go kobieta, łapiąc delikatnie za przedramię.

- Lepiej, jeśli sobie pójdę - spojrzał niepewnie na Severusa, ale mężczyzna nie patrzył na niego - Are obiecała mi naukę tworzenia tarcz.

- Porozmawiamy jeszcze mam taką nadzieję - uśmiechnął się słabo na te słowa i skierował się w stronę zamku - Usiądź kuzynie - zwróciła się do ciemnej postaci, która odepchnęła się od drzewa i podeszła powoli. Kiedy usiadł naprzeciw niej, Io zamknęła oczy i wciągnęła ciepłe, letnie powietrze - Jest piękna letnia pogoda. To miejsce też jest piękne.

- Tak, Hogwart jest pięknym miejscem - zgodził się ostrożnym tonem - Do czego zmierzasz?

- To nie jest jednak twój dom, a ty nie nazywasz się Severus Snape. Twoi ludzie cię potrzebują... - otworzyła oczy i spojrzała na niego poważnie.

- Jestem tym, kim chce być - odpowiedział ostro - Nie jestem nic nikomu winien.

- Nie należysz tu, do tego świata i tych ludzi. Rezydujesz tu chwilowo, ale nie jesteś częścią tego miejsca - powiedziała twardo.

- Dość! - syknął - Nie będę tego słuchać. Jestem częścią kadry Hogwartu, mam tu swoje życie, dom.

- On też tu nie należy.

- Należy bardziej tu, niż do wyspy na której nigdy nie był. Zakończmy tę jałową dyskusję.

Siedzieli chwilę w napięciu, nie patrząc na siebie. Trawa pachniała rozżarzonym słońcem, a wiatr delikatnie poruszał liśćmi drzewa za nimi.

- To dobry chłopak - powiedziała cicho.

- Skoro tak mówisz.

- Jak na swój wiek bardzo dojrzały - popatrzyła na kuzyna i wyciągnęła dłoń, aby dotknąć ramienia odzianego w czerń - Proszę... - podniósł na nią wzrok - Przybądźcie na wyspę. Choć na jeden dzień, niech ludzie zobaczą, uwierzą i poczują nadzieję. Niech Harry ma szanse zobaczyć, skąd pochodzisz, skąd on pochodzi. Smoki... One...

- Io... - westchnął.

- Błagam... - powiedziała rozpaczliwie kobieta - Przyrzekam na moje życie, że nic wam nie zagrozi. Nie dopuszczę do tego. 

- Twój brat. Jeśli się dowie, a ktoś na pewno mu doniesie, będzie chciał zabrać go do Czarnego Pana - ręka kobiety opadła z rezygnacją - Jednak - przełknął ciężko grudę tworzącą się w jego gardle - Potter już się zgodził, a ja...-westchnął ciężko - Nie pozwolę mu iść samemu.

- Chcę, aby to była twoja decyzja. Musisz chcieć wrócić Dovahkiin - powiedziała poważnie - Musisz na nowo przyjąć swoje brzemię i moc która z niego płynie.

- Zastanowię się - odparł, wreszcie kapitulując. Zapatrzył się przed siebie, podziwiając przepiękną połać zielonej trawy przed sobą. Nagle jego przedramię przeszył palący, niczym ogień ból. Jęknął cicho, łapiąc się za bolące miejsce.

- Kuzynie?- zapytała delikatnie kobieta, dotykając ramienia kulącego się mężczyzny.

- Muszę iść - warknął.

- Obiecałeś Harry'emu...

- Nic nie obiecywałem - syknął - Muszę - kobieta patrzyła na niego przerażona, gdy przywoływał swój uniform.

- Będzie zły...

- Nie pierwszy i nie ostatni raz - prychnął - Zbyt wiele leży na szali, bym mógł nie iść - wstał i przywdział strój Śmierciożercy. Spojrzał na kuzynkę z góry, od kobiety emanował niepokój.

- Nie mogę ci na to pozwolić - powiedziała spokojnie królowa, wyciągając dłoń przed siebie, a na jej palcach pojawiło się skupienie mocy w postaci płomienia - Nie pozwolę ci się zabić - powiedziała stanowczo, ale nim zdążyła cokolwiek zrobić, Snape ruszył nadgarstkiem i zamknął własną dłoń. Kobieta w oszołomieniu patrzyła na swój gasnący płomień.

- Nigdy nie waż się używać mojej własnej mocy przeciw mnie - wywarczał.

Oszołomiona Io patrzyła na niego, nie mogąc wydusić choćby słowa. Myślała, że płomień jej kuzyna dawno zgasł i nie potrafi on już władać starożytną mocą. Jakże się pomyliła w tej kwestii.

- Ja jestem Dovahkiin, Smocze dziecię, prawowity władca Norenaurów, winna mi jesteś posłuszeństwo - jego głos był niski, kobieta z szacunkiem pochyliła głowę.

- Mój panie - chciał założyć maskę, ale zatrzymał się w pół ruchu.

- Powiadom Dumbledora - powiedział chłodno, po czym westchnął ciężko i dodał już łagodniej - Zajmij się, proszę Harrym. Nie powinien być sam - przyłożył maskę do twarzy i rozpłynął się w czarnej mgle.

Moje miejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz