- Herbaty Severusie? - Zapytał łagodnie dyrektor. Wskazując fotele przed kominkiem i dwie parujące filiżanki.
- Okłamałeś mnie - wycedził Snape przez zęby.
- Rozumiem, że przechodzimy od razu do konkretów - westchnął Dumbledore - Łatwiej nam się będzie rozmawiało przy herbacie, siedząc - powiedział stanowczo mężczyzna - A odpowiadając na twój zarzut Severusie... Nie, nie okłamałem. Powiedziałem Ci półprawdę.
- Jesteś w tym niepodzielnym mistrzem - sarknął Mistrz Eliksirów. Staruszek usiadł w fotelu i wskazał ręka na miejsce naprzeciw.
- Dursleyowie naprawdę nie chcą chłopca ze względu na wydarzenia z dementorem. A to, że ja nie nalegałem na to, aby go przyjęli to inna kwestia - Młodszy mężczyzna zajął miejsce w drugim fotelu, a Fawkes momentalnie przyleciał na podłokietnik i schylił się po pieszczotę. Ślizgon delikatnie przeczesał jego pióra.
- Co się dzieje z chłopakiem? - Albus popatrzył smutno na towarzysza.
- Nie mam pojęcia drogi chłopcze. Tom otworzył jakąś furtkę w jego umyśle, która daje mu dostęp do przeogromnej mocy. Pamiętasz, kiedy wróciliśmy z ministerstwa po śmierci Syriusza, a ja miałem „sprzeczkę" z Harrym? - młodszy czarodziej kiwnął głową - Tylko szybka interwencja Fawkesa uchroniła mnie przed spłonięciem żywcem. Jego ogień jest inny, magiczny. Severusie zwykle Aquamenti nie radzi sobie z nim. To Harry sam musi go ugasić. Sądzę, że ty już o tym wiesz, prawda? Czujesz to? Miałeś już styczność z jego umiejętnościami - Dumbledore wskazał na prawą rękę Mistrza Eliksirów.
- Tak na wszystkie twoje pytania - odpowiedział beznamiętnie - To dlatego, ja mam z nim pracować... Powinieneś mnie ostrzec. Zanim się zorientowałem, co się dzieje, różdżka wtopiła mi się w dłoń. Dzięki Bogu udało mi się, ujarzmić ogień, zanim sięgnął koszuli. A to nie wszystko i o tym wiesz... - Powiedział spokojnie młodszy czarodziej.
- Z jednej strony to prawda, że twoja odporność na ogień predysponuje cię do opieki nad chłopcem, ale z drugiej tylko ty możesz go trenować. Tylko ty znasz sposób walki Voldemorta i jego sług, od podszewki - Snape lekko się uśmiechnął.
- Zabawne on stwierdził to samo. Kto go lepiej przygotuje do walki z Czarnym Lordem, niż jego były Śmierciożerca - upił łyk herbaty.
- Będziesz go trenował?- zapytał ze słyszalnym napięciem w głosie starszy.
- Dałem mu ultimatum. Ma dwa miesiące, aby mnie przekonać, że to nie jest strata czasu, ale myślę, że tak. Jest zdolny. Niepoukładany i nie systematyczny, ale zdolny. Albusie, jeśli się zdecyduje, nie wolno ci się wtrącać w nic, co postanowię. Będzie pod moją całkowitą kuratelą, rozumiemy się? - Dyrektor powoli przytaknął.
- Severusie? - zapytał smutno dyrektor - Nie skrzywdzisz go?
- Nie zrobię nic, czego by sam nie chciał - Oczy starszego mężczyzny rozszerzyły się w szoku.
- Harry wiec jest... - zaczął.
- Tak, Albusie zasugerowałem ci to chwile wcześniej. Jest i odpowiada na moją obecność jak ja na jego. Będę z tym walczył tak długo, jak dam radę. Nie jestem potworem, a on jest dzieckiem - Snape zapatrzył się w ogień.
- On nie jest już dzieckiem, a ty nie jesteś potworem. Powiesz mu? - Dumbledore zapytał łagodnie.
- Nie masz nic przeciwko? - teraz to Snape był w szoku.
- Z przeznaczeniem nie mogę walczyć, a regulamin szkoły nie zabrania takich związków, o ile nie ma przeciwwskazań wiekowych. Harry za chwilę kończy siedemnaście lat wiec... - Snape posłał mężczyźnie ostre spojrzenie, aby powstrzymać Dyrektora przed skończeniem myśli.
- Dobrze, napisze do Are, niech sprawdzi w księgach, czy jest jakaś wzmianka o kimś takim jak Potter, ale myślę, że będzie potrzebować więcej informacji. Czy wiesz coś jeszcze Albusie?
- Fawkes go lubi. Mają jakaś zaskakująca nić porozumienia - odpowiedział spokojnie siwobrody.
- Będę go obserwować. Jeśli coś zauważę, dam ci znać - ciemna postać podniosła się z fotela.
- Może zostaniesz jeszcze trochę. Napijemy się Ognistej, chciałbym z tobą jeszcze trochę porozmawiać. Wiesz, jak lubię nasze utarczki słowne - Iskierki zagościły znów w tych niebieskich oczach. Mistrz Eliksirów skinął głową i usiadł z powrotem.
- Może partyjka szachów, Albusie? Dawno nie dałeś mi wygrać - powiedział ciepło Ślizgon.
- Nigdy nie dawałem ci forów. Za kogo mnie uważasz drogi chłopcze? - zapytał z udawanym oburzeniem.
- Za przebiegłego manipulatora - złośliwy uśmieszek wypłynął na wargi Snape'a. Dumbledore uśmiechnął się psotnie. Na stoliku między nimi pojawiła się plansza – Czarne jak zawsze Albusie? Ta nasza przewrotność... - powiedział Severus, przesuwając pierwszą figurę.
- Lubię ją. Tom się nie odzywał? To dziwne sądząc, jak musi być zły po fiasku w ministerstwie - powiedział dyrektor, wykonując swój ruch i przywołując dwie szklanki bursztynowego trunku.
- Również uważam, że jest za spokojnie. Coś się szykuje, zbyt długo nie zwoływał zebrania - Snape upił łyk ze swojej szklanki.
- Jeżeli pójdziesz, bądź ostrożny. Proszę... - powiedział cicho staruszek.
- Jeżeli? Oczywiście, że pójdę. Nie mamy wyjścia, musimy wiedzieć, co planuje. Mam świstoklik zawsze przy sobie Albusie - Wyjął spod koszuli wisiorek z wężem. Chciał upić kolejny łyk ze szklanki, ale ta wypadła mu z ręki. Syknął z bólu i spojrzał na dyrektora, który przywołał dla niego pelerynę i maskę.- Videte quid optes Dumbledore - Po tych słowach dotknął mrocznego znaku i rozpłynął się w czarnym dymie, który uleciał przez okno.
- Masz racje Severusie, musimy uważać, czego sobie życzymy...- upił łyk ze szklanki i zapatrzył się w ogień. To będzie długa noc, ale będzie czekał, dopóki jeden z jego chłopców znów bezpiecznie nie wróci do domu.
Po zmaterializowaniu się Snape z zaskoczeniem stwierdził, że jest w swoim rodzinnym domu na Spnner's End. Wszedł cicho do salonu i w ulubionym fotelu swojego ojca zobaczył rozpartego Voldemorta. Na oparciu siedziała Bella i bawiła się różdżką. Mistrz Eliksirów ukląkł przed okrutną postacią i pochylił nisko głowę.
- Mój Panie... Jakiż to zaszczyt dla mojego skromnego domu...
- Gdzie byłeś Severusie? Czekam tu na ciebie już drugi dzień, a wiesz, że nie lubię czekać. Crucio! - wskazał nonszalancko na klęczącego przed nim mężczyznę, który upadł na podłogę, czując rozdzierający ból. Lestrange zaczęła się histerycznie śmiać i skakać wkoło cierpiącego Severusa. Voldemort przerwał zaklęcie - Zawsze podziwiałem twoją umiejętność cichego cierpienia. Gdzie byłeś Severusie? - Snape podniósł się, ciężko dysząc. Lord skinął ręką, aby położył głowę na jego kolanach, kiedy mężczyzna to zrobił, zaczął gładzić jego policzek zimnym palcem.
- W Hogwarcie mój Panie. Dumbledore wpadł w popłoch, po twoim ponownym pojawieniu się. Chciał zatrzymać całą kadrę, ale ludzie już mu nie ufają, jak kiedyś, mój Panie - mówił zmęczonym bólem głosem.
- Rozumiem... Czy mój drogi Harry też tam jest?
- Tak, mój Panie. Starzec trzyma go przy sobie - długie palce Voldemorta zaczęły błądzić w długich włosach Snape'a.
- Kto sprawuje piecze nad chłopakiem?
- Filius Flitwick - odparł chłodno.
- Dlaczego nie powiadomiłeś mnie wcześniej?
- Dumbledore potrzebował eliksirów uspokajających i koniecznie chciał być przy procesie ich warzenia. Nie opuszczał mnie na krok. Teraz są już gotowe i starzec w końcu śpi - skłamał gładko.
- Dobrze, mój sługo... Stary manipulator stał się paranoikiem - Lord uśmiechnął się złośliwie- Mam dla ciebie zadanie. Tylko ty, ze wszystkich moich sług masz dostęp do największej biblioteki Wielkiej Brytanii. Znajdź wszystkie możliwe informacje na temat Decoctum unitatis.
- Czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć? Czy osoby, które mają go zażyć są uczulone na jakiś składnik? - zapytał miękkim głosem.
- Nie interesuj się tak Snape, bo kociej mordy dostaniesz zdrajco! - syknęła czarownica, wbijając różdżkę w kark profesora.
- Bella... Co ci mówiłem na temat krzywdzenia naszych przyjaciół? Bo Severus jest naszym przyjacielem, prawda? - Tom brutalnie podniósł za włosy głowę Mistrza Eliksirów i przytrzymał, odsłaniając gardło. Snape spiął się, ale nie odwrócił wzroku - Bo jeśli okaże się inaczej... - przejechał ostrym paznokciem po bladej skórze, rozcinając ją - Zrobię wszystko, aby w końcu usłyszeć twój krzyk Severusie... Będziesz błagał, abym cię zabił... - Zebrał krew, która pojawiła się na ciele mężczyzny na palec, po czym lubieżnie go oblizał.
- Mój Panie... - zaczął czarnowłosy, ale Voldemort mu przerwał machnięciem ręki. Puścił jego włosy z żelaznego uścisku i głowa opadła ponownie na kolana Lorda. Wężowaty wznowił głaskanie.
- Na razie chcę, żebyś odnalazł recepturę. Albo choć wskazówki, jak ją uważać. Tyle musisz wiedzieć.
- Oczywiście, mój Panie niezwłocznie zabieram się do pracy - powiedział uroczyście, podnosząc się z kolan.
- Nie tak szybko Severusie... Kara za twoje milczenie w sprawie chłopca i jego pobytu w Hogwarcie cię nie ominie - Snape przygotował się na kolejne Crucio. Widząc to Voldemort się zaśmiał - Och nie kochany... to nie będzie tak proste. Nasza kochana Bella czuje się ostatnio bardzo osamotniona i ty dotrzymasz jej towarzystwa - Snape spojrzał na Lorda, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. W środku jednak skręcał się cały z obrzydzenia.
- Oczywiście mój Panie - odparł sucho.
- Wiem, że preferujesz mężczyzn i dlatego będzie to dla ciebie tak bolesny sprawdzian lojalności... Teraz idź i poczekaj na nią w sypialni twoich rodziców - Mężczyzna drgnął. Miał zbezcześcić w ten sposób pamięć swoich rodziców... Zacisnął szczękę, ale skinął posłusznie głową i ruszył w stronę schodów prowadzących na górę. Bellatrix usiadła ponownie na oparciu fotela, a Voldemort pogłaskał jej policzek. Kobieta wtuliła się w jego dłoń - Idź Bella i baw się dobrze. Zapewniam cię, że może Severus Snape wydaje się zimnym człowiekiem, ale jest gorącym kochankiem. Jego usta potrafią niesamowite rzeczy, a te piękne, długie, smukłe palce dają nieziemską rozkosz... - Bella otworzyła oczy z niemym pytaniem - Tak Bellatrix, zanim zostałem odesłany przez dziecko Potterów, spędzałem bardzo intymne chwile z naszym Mistrzem Eliksirów. To były wspaniałe chwile... Mam sentyment do Severusa, może dlatego wciąż jeszcze żyje. Nawet nasz piękny Lucjusz nie dorównuje mu umiejętnościami i finezją. Idź moja najwierniejsza i czerp z jego ciała pełnymi garściami. Niech zrobi wszystko, na co masz ochotę. Niech cię zaspokoi, w każdy możliwy sposób. Zasłużyłaś - Odprawił kobietę machnięciem ręki. Został sam w pomieszczeniu, uśmiechając się na wspomnienie chętnych ust Mistrza Eliksirów, jego spragnionych dłoni. Już niedługo Severusie... Już niedługo.
Harry siedział na łóżku zasypanym artykułami o niekontrolowanym użyciu magii i jej przejawach. Zaraz po kolacji udał się do biblioteki, aby znaleźć konkretne materiały i księgi. Musiał dowiedzieć się, jak powstrzymać to, co się z nim działo.
Po paru godzinach bezowocnej pracy postanowił zabrać się za polecenie profesora. Westchnął i położył na brzuchu, starając się skupić na tekście w książce, ale ciągle czuł ciepły oddech profesora na swoich ustach. Tak niewiele brakowało, a skosztowałby tych cienkich, szyderczych warg. Zmusił się do spojrzenia na książkę i tekst.
- Zacznijmy od początku, z miejsca, z którego wzięła się oklumencja - zaczął czytać na głos - Z łacińskiego occludo – „zamknąć" oraz mens – „umysł", „serce", „dusza", „wspomnienia", czyli zamykanie umysłu na penetrację z zewnątrz. Sztuka ta to oportunista do Legilimencji zdolności polegającej na penetracji umysłu drugiej osoby. Wydobyciu z niego informacji, uczuć i wspomnień. Za pomocą tej sztuki można modyfikować wspomnienia i sterować poczynaniami ofiary. Gryfon westchnął sfrustrowany. Jak można zamknąć serce, kiedy ono wyrywa się z piersi? Co się z nim dzieje?
Gdyby ktoś powiedział mu na początku roku szkolnego, że będzie marzył o ustach Severusa Snape'a, posłałby go do madame Pomfrey, żeby zbadała mu głowę. Jakim człowiekiem się stał? Dopiero co zginął Syriusz, a on chce całować jego największego szkolnego wroga! Dotyk dłoni profesora nadal mrowił, pamiętał jak wspaniała i delikatna była jego magia... Harry potrząsnął głową, Snape był dorosłym mężczyzna, co taki smarkacz jak on mógłby mu dać? Zakładając oczywiście, że mężczyzna preferuje tę samą płeć. Przecież jeśli Ślizgon się dowie, to na pewno wyśmieje chłopaka... A on tego nie przeżyje. Musi to jakiś ukryć, panować nad trawiącym go pożądaniem. Harry wrócił do tekstu, przeczytał jeszcze parę stron i zasnął.
Było już przed trzecią w nocy, gdy Severus pojawił się u Dumbledora. Staruszek siedział w tym samym fotelu, w którym zostawił go Mistrz Eliksirów.
- Wszystko w porządku kochany chłopcze?- Podszedł do mężczyzny i położył mu dłoń na ramieniu. Snape skrzywił się lekko, bo dyrektor trafił akurat w miejsce, gdzie Bella mocno wbiła się zębami.
- Nic mi nie jest - odparł chłodno.
- Przecież widzę Severusie, że krzywisz się z bólu - Staruszek obrzucił mężczyznę badawczym spojrzeniem, w poszukiwaniu ran lub innych urazów.
- Powiedziałem, że nic mi nie jest Albusie. Tylko jedno Crucio - Dumbledore patrzył na niego z wyrazem zwątpienia w oczach – Dobrze. Za to, że nie powiedziałem mu o Potterze, jego pobycie w Hogwarcie i nie kontaktowałem się z nim, kazał mi zaspokoić Bellatrix - Siwobrody wciągnął powietrze w płuca ze świstem.
- Och, Severusie...
- Nie chce o tym rozmawiać – warknął - Wystarczy, że musiałem to robić z tą walniętą suką. Czarny Pan chce wszelkich informacji na temat decoctum unitatis - Albus znów wciągnął powietrze z zaskoczeniem - Nie wiem, po co mu Wywar jedności, ale to nie wróży nic dobrego. Na razie tyle wiem. Wybacz Albusie, ale jestem wykończony i chce iść spać.
- Rozumiem mój drogi, porozmawiam o tym jutro. Idź odpocznij - Snape zostawił atrybuty Śmierciożercy na fotelu i skierował się w stronę drzwi. Jego koszula nosiła delikatne ślady krwi. Niebieskie oczy odprowadziły smutno młodszego czarodzieja.
Snape po wejściu do komnat zobaczył światło wychodzące spod drzwi pokoju Pottera. Chciał je zignorować i iść wziąć prysznic, ale cichy głosik w jego głowie nie pozwalał mu. Bo co jeśli coś się działo? Podszedł do drzwi i nasłuchiwał, a chwile później cicho zapukał. Nic. Ostrożnie otworzył drzwi i wszedł do środka. Harry spał na łóżku z książką o oklumencji pod głową wszędzie porozrzucane były czarodziejski gazety. Severus przywołał koc i okrył delikatnie gryfona. Nie mógł się powstrzymać i dotknął ciepłego zarumienionego policzka w delikatnej pieszczocie. Skierował się do drzwi i zgasił światło cichym nox.
Harry obudził się, czując delikatny dotyk, ale nie dał nic po sobie poznać. Podniósł się, jak tylko drzwi się zamknęły. Podszedł do nich i cicho otworzył akurat w momencie, kiedy mężczyzna odwrócony tyłem zdjął koszule. Oczy Harry'ego rozszerzyły się w szoku na widok pleców Mistrza Eliksirów. Były poranione paznokciami, nosiły ślady zębów, ewidentny dowód pasji i pożądania. Harry przełknął ból w klatce piersiowej, Snape miał kogoś. Był u tej osoby dzisiejszej nocy i uprawiał seks. Ta myśl bolała i łzy zapiekły go w oczy. Zamknął cichutko drzwi żaby zaraz potem się po nich zsunąć i usiąść na podłodze. Schował twarz w dłoniach. Boże, jaki był głupi! Wydawało mu się, że profesor poczuł te samo przyciąganie zwłaszcza po sposobie, w jaki się nad nim nachylał, po tym jak go przed chwilą dotknął. To, że cały dzień był miły dla Harry'ego nic nie znaczył przecież. Sam mu powiedział, że muszą jakoś funkcjonować i się nie pozabijać. Łzy ciekły mu po policzkach. Położył się na łóżku i przykrył kocem. Nie chciał tego, ale już było za późno, już poczuł, zapragnął. Snape się nie dowie, nigdy się nie dowie, że Harry Potter coś do niego czuje. Z tym postanowieniem zapadł w niespokojny sen.
CZYTASZ
Moje miejsce
FanfictionUWAGA: BETA: Arancia85- narazie do 60 rozdziału poprawki trwają. Po śmierci Syriusza Harry jest załamany. Uważa, że wszytko stracił. Na dodatek Dumbledore każe mu zostać w Hogwarcie. Nie było by to złe gdyby nie fakt, że zostaje oddany pod opiekę Sn...