Zamach?

2.7K 198 22
                                    

Hej, standardowo uprzedzam... Nie wiem kiedy będzie następny ponieważ znów idziemy do szpitala. Dziękuje, że to czytacie. Jeszcze bardziej, że gwiazdkujecie a najbardziej dziękuje za komentarze. To wszystko naprawdę dużo dla mnie znaczy. Trzymajcie za nas kciuki! Pozdrawiam!

Dormitorium Gryffindoru było pogrążone w całkowitej ciemności, cisza przerywana była jedynie przez spokojne, ciche chrapanie młodych mężczyzn. Harry nie mógł zasnąć, najpierw musiał przytulać swoją „dziewczynę" a następnie gęsto tłumaczyć się ze swojej nieobecności. Dumbledore wymyślił, że Petunia miała ciężki wypadek i wezwała swojego siostrzeńca aby zjawił się przy jej łożu śmierci. Choć Harry nienawidził swojej ciotki i wuja postanowił jednak, w łaskawości swojej, jej nie uśmiercać. Nie znosił kłamać, nie wstydził sie swojego wyboru ale rozumiał, że należało chronić Severusa przed opinią publiczną, która mogła nie być entuzjastycznie nastawiona do myśli, iż ich wybraniec sypia z byłym Śmierciożercą. Potter pomyślał, że jeśli uda mu się przeżyć spotkanie z Voldemortem to poprosi partnera by opuścili magiczny świat. Kochał magię, uwielbiał jej używać, doceniał możliwości jakie dawała ale nie chciał już być Chłopcem Który Przeżył, chciał być po prostu Harry'm. Chciał iść tam gdzie nikt go nie zna albo przynajmniej nie będzie spotykał się z potępieniem będąc z osobą, którą kochał i wybrał do dzielenia reszty swoich dni. Po raz kolejny uświadomił sobie jak bardzo nie lubi kłamać, nie chciał udawać chłopaka Hermiony choć bardzo ją lubił, nawet kochał, ale jedynie jak siostrę. Przez Ro wszystko ciagle miał wrażenie, że ją tym krzywdzi. Przez ich mistyfikacje dziewczyna nie mogła sie związać z nikim innym, ułożyć sobie życia. Miał przez to straszne poczucie winy, czasem zastanawiał się jak mógł na siebie patrzeć w lustrze. Z drugiej jednak strony kiedy był z Severusem był taki szczęśliwy, jak jeszcze nigdy w życiu. I może był samolubny ale za nic nie chciał się tego szczęścia wyrzec ani narazić ukochanego. Jego przyjaciółka twierdziła, że jej to nie przeszkadza a nawet tak jest lepiej, bo żaden chłopak nie będzie jej odciągał od nauki poza tym żaden nie jest godny jej uwagi. Wiedział, że to nie jest prawda. Coś było na rzeczy ale ona nie chciała mu się zwierzyć, wszystko zachowywała dla siebie, co strasznie go bolało. Zapytana bezpośrednio o jej relacje z Draco lekko się spieszyła ale szybko zaprzeczyła jakoby miało ich łączyć coś poza wpólnym projektem dla Severusa. Harry jednak widział jak powoli i ostrożnie zbliżają się do siebie, w jaki sposób dziewczyna czasami się zapomina i chce go dotknąć a potem cofa rękę. To samo czasem robił blondyn, jakby ich dotyk mógł parzyć. Ich życie było skomplikowane. Kręcił się na posłaniu zastanawiając się czy Severus wrócił już od Are i co ustalił, wiedział jednak, że nie może się przenieść do mężczyzny. Jeśli którykolwiek z jego kolegów by się obudził to musiałby się gęsto tłumaczyć. Wiedział, że tym razem się nie wykpi, już i tak dostawał niemal co tydzień szlabany. Usiadł na łóżku z postanowieniem przejrzenia książki do transmutacji gdy nagle usłyszał za sobą odgłos jakby coś się właśnie paliło. Odwrócił się błyskawicznie by na poduszce zobaczyć kawałek pergaminu na którym była krótka notka napisana charakterystycznym eleganckim pismem jego kochanka. Jedno słowo napisane na tym małym pergaminie wywołało w chłopaku niesamowitą euforię, miał ochotę krzyczeć i skakać z radości. Włożył sobie pieść do ust i ugryzł aby nie krzyknąć a w drugiej trzymał wiadomość, którą powoli zaczynał palić. Wiedział, że nikt nie mógł jej zobaczyć, jego serce radośnie rwało się do kochanka a napis „piątek" znikał szybko trawiony przez ogień.

Poranek zaczął się źle, zaspał na swoje rutynowe ćwiczenia, oblał się gorącą herbatą podczas śniadania a na koniec wpadł spóźniony na zajęcia z OPCM i okazało się, że dziś prowadził je Snape. Ta ostatnia informacja była oczywiście satysfakcjonujaca aczkolwiek nie mógł tego po siebie pokazać. Przybrał na twarz minę obrażonego bachora nr 5 i zaklinał drzwi do sali.
- Panie Potter... Dziesięć punktów traci Gryffindor za pana spóźnienie.- powiedział odchodząc jak zwykle powiewając szatami. Hermiona szybko wyjaśniła mi, że Tonks słabo się poczuła dlatego to Mistrz Eliksirów prowadzi dziś zajęcia. Lekcja przebiegła w nienaturalnej ciszy jakby to były Eliksiry a nie Obrona, w tej klasie, na zajęciach z Dorą,  odwykli od takiego prowadzenia zajęć zwłaszcza, że Tonks pozwalała na swobodną dyskusje. Dziś przerabiali zaklęcia niszczące tarcze, Severus był bezlitosny dla każdego ucznia, który ośmielił się stanąć naprzeciw niego i starającego się utrzymać swoją obronę. Z sarkastycznym uśmieszkiem obracał różdżkę i wymierzał jeden, precyzyjny cios. Wszystkie tarcze rozpadały się jak zamki z piasku pod tym zaklęciem Mistrza Eliksirów. Harry stanął przed swoim kochankiem z wyzywającym wyrazem twarzy, zastanawiając się jakiej tarczy powinien użyć przeciwko mężczyźnie. Cały czas analizował sytuacje poprzedników starając się wymyślić sposób aby nie dać się tak szybko pokonać. Ostatecznie zdecydował się na własne zaklęcie, to, które ocaliło Hogwart przed spaleniem gdy poplecznicy Czarnego Pana skrzywdzili jego kochanka. Nabrał powietrza w płuca i wiedząc, że jego poprzednicy wypowiadali słowa na głos on użył magii nie werbalnej. Przed Severusem pojawiła się ściana wody, zwarta i twarda niczym lód. Mężczyzna zaskoczony opuścił różdżkę, niczym zahipnotyzowany wyciągnął dłoń by dotknąć zapory, poczuć specyfikę jej magii. Po klasie przebiegł szmer szeptów niczym wiatr, przywołując go do rzeczywistości. Zacisnął dłonie i uśmiechnął się wrednie rzucając niewerbalne, bezróżdżkowe z zaklęcie Sccendam Igni. Gryfon poczuł jak uderza w jego tarczę silny płomień. Harry był naprawdę ciekawy czy kochanek byłby w stanie przebić się przez jego zaporę, skoro nawet wzburzona moc Feniksa tego nie zrobiła ale wiedział, że musi odpuścić. Bardzo powoli zaczął zmniejszać napór własnej mocy pozwalając zniszczyć swoją tarczę. Kiedy ostatecznie jego zapora rozpadła się w klasie zapanował harmider, jego koledzy zaczęli wiwatować na cześć Gryfona.
- Cisza!- warknął Snape obracając się w stronę klasy łopocząc szatą niczym skrzydłami. Twarz Mistrza Eliksirów była jak maska wyrażająca jedynie pogardę.- Ciekawe jak Pan Potter poradzi siebie z mocą...- nie dokończył ponieważ do klasy wpadł przerażony Krukon z piątego roku.- Miligan minus pięć punktów...- zaczął ale chłopak znów nie dał mu szans dokończyć.
- Profesorze, dyrektor...- dyszał chłopak- Zemdlał, jest w Skrzydle Szpitalnym! Pani Pomfrey pana wzywa! Profesor McGonnagal podejrzewa, że został otruty!- wykrzyczał przerażony Krukon a w klasie podniósł się gwar.
- CISZA!- ryknął Snape a jego twarz straciła jakikolwiek wyraz i kolor, pozostając teraz chłodną, bladą beznamiętną fasadą.- Potter!- Harry drgnął na dźwięk ostrego tonu.- Z tego co pamietam potrafisz całkiem nieźle prowadzić zajęcia.- Ta uwaga wywołała ponowny szmer wśród uczniów a Gryfon poczuł dreszcz przebiegający po jego ciele. Był zbyt otępiały informacją o dyrektorze by zrobić cokolwiek poza skinieniem głową.- Minus dwadzieścia punktów od obu domów.- powiedział chłodno Snape a uczniowie od razu zamilkli.- Zaraz przyślę wam pana Filtcha, Potter kontynuuj zajęcia o tarczach, strona 459.- spojrzał w przerażone, zielone oczy, chciał aby chłopak oprzytomniał.- Jeśli ktoś się sprzeciwia lub choćby pomyśli o czymś nie zgodnym z regulaminem...- nie dokończy zdania zostawiajac pole do popisu ich wyobraźni po czym wyszedł. Gryfoni popatrzyli po sobie w przerażeniu a Puchoni usiedli do książek. Nikt nie chciał zadzierać z Mistrzem Eliksirów, nikt przy zdrowych zmysłach. Harry stał na środku sali, otrząsnął się i wziął książkę do ręki. Powoli objaśniał kolegom na czym polegało zaklęcie, którego używał Snape. Działało trochę na zasadzie wynajdowania słabych punktów w tarczy, jeśli znalazło więcej niż trzy łączyło je, co powodowało wyrwę i bariera upadała. Porównywał to do efektu domina, starając sie uzmysłowić uczniom jak ważna była koncentracja mocy przy tworzeniu tarcz. Sam Potter potrafił wytworzyć wiele rodzajów barier dzięki wakacyjnym nauką z Severusem, Filiusem, Are i Io. Czasem nawet bawił się łącząc i splatając ze sobą techniki a odkąd miał dostęp do pełnej mocy Feniksa wychodziło mu to coraz lepiej. Zajęcia pod okiem woźnego nie były pasjonujące czy zabawne ale dotrwali do końca, bez większego uszczerbku na zdrowiu. Mistrz Eliksirów nie wrócił już do sali ani nie pojawił się na obiedzie, tak samo zresztą jak Minerva. Wszyscy byli niespokojni a młodsze roczniki wyglądały jakby miały popaść w panikę. Po obiedzie Hermiona  zatrzymała go w Wielkiej Sali z pytaniem wypisanym na twarzy.
- Nic nie wiem.- powiedział napiętym głosem.- Jeszcze się nie odezwał.- westchnął.- Mógłbym...
- Nie, nie możesz się tam przenieść.- szarpnęła go za rękaw szaty by usiedli na ławie.- A co jeśli ktoś z Ministerstwa tam jest? Dumbledore to nie byle pierwszy, lepszy nauczyciel. Minister napewno już wie, że coś się stało.- Harry znów poczuł się jak imbecyl. Zastanawiał się co zrobić gdy nagle wpadła mu pewna myśl do głowy, wstał gwałtownie z miejsca ale dziewczyna znów go powstrzymała.- Gdzie idziesz?
- Do Pokoju Życzeń. Zapytam jedyną osobę, która może mi udzielić jakichś informacji.- powiedział poważnie podnosząc sie ponownie. Dziewczyna skinęła głową a potem nastawiła sie czekając na pocałunek. Ponieważ w sali było jeszcze sporo ludzi Potter nachylił sie i musnął wargi przyjaciółki, ale ta uniosła się lekko i uchwyciła je pogłębiając pocałunek. Kiedy się oderwali od siebie wybiegł z Wielkiej Sali zastanawiając się czy istnieje szansa, że Feniks dyrektora odpowie na jego wezwanie.

Moje miejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz