Mój głos rozsądku

3.8K 294 7
                                    

Gryfon zamknął drzwi swojego pokoju i zaczął rzucać poduszkami na łóżku. Wiedział, że wszystko, co dobre w jego życiu, kończy się szybko. Nie myślał jednak, że aż tak szybko straci Mistrza Eliksirów. Z drugiej jednak strony czego się spodziewał? Przecież Voldemort skatował mężczyznę przez niego i odebrał mu to, co Snape kochał najbardziej — eliksiry. Harry zsunął się z na kolana i ukrył twarz w dłoniach. Co teraz będzie? Czy wrócą do dawnych stosunków? Jak to zniesie? Severus obiecał, że go nie zostawi... Obiecał! Uderzył pięścią w posłanie i coś na nie spadło. Podniósł wzrok i zobaczył zdjęcie w prostej złotej ramce, to był prezent od Hermiony. Dostał je od niej na urodziny w tym roku, razem z książką, kompendium wiedzy z Eliksirów.
Hermiona napisała mu w liście, że skoro zagiął parol na Mistrza, to nie może być z nich całkowitą nogą. Chłopak uśmiechnął się do zdjęcia, które przedstawiało dziewczynę w wiosennej sukience, obejmującą go ciasno ramionami, całującej w policzek i śmiejącej się chwilę później do aparatu. On sam miał na sobie ciemnofioletową koszulę, podkreślająca zieleń jego oczu. Prezent od dziewczyny na święta. Uśmiechał się nieśmiało, gdy dziewczyna go całowała. Pamiętał, kiedy zrobił je Colin, siedzieli wtedy na błoniach na kocu sami, bo Ron miał wtedy szlaban.
Harry przyznał się dziewczynie, że jest gejem i podoba mu się Snape, a ona w zamian zażartowała, że ona też, ale jej podoba się Ron.
Gryfon westchnął, tak bardzo za nią tęsknił... Ona zawsze wiedziała, co powiedzieć, aby go pocieszyć i zmotywować. Chciał ją zobaczyć i przytulić. Ogień buzował w nim, domagając się wypuszczenia na zewnątrz i wtedy to znów się stało. Stanął w słupie płomieni, a chwilę później był w innym pokoju. Na łóżku leżała dziewczyna o bujnych lokach i orzechowych oczach, czytająca książkę.
- Harry! - wykrzyknęła, zeskakując z łóżka i obejmując chłopaka mocno — Co ty tu robisz?! Jak się tu znalazłeś? - pytała rozgorączkowana, oglądając go z każdej strony, czy jest cały.
- Hermiona spokojnie... - powiedział z lekkim uśmiechem — O Boże... - nagle na jego twarzy odmalowało się przerażenie — Nie powinno mnie tu być! Przeze mnie grozi wam niebezpieczeństwo... Jeśli Voldemort się dowie... Ale ja musiałem cię zobaczyć i tak intensywnie myślałem o tobie, że uaktywniła się moja moc — chciał się wyrwać, ale ona znów przyciągnęła go do uścisku.
- Spokojnie Harry... Domu pilnuje Zakon. Nic nam nie będzie, a teraz mów co się stało. I jaka uaktywniona moc cię tu przeniosła? – rozkazała, sadzając go na łóżku – Masz czerwone oczy, płakałeś? - dotknęła jego policzka delikatnie — To przez NIEGO, prawda? Powiedział ci coś?- zaczęła oskarżycielsko — Chłopak pochylił głowę, by ukryć smutek — Ech... No dobrze, opowiedz mi wszystko od początku, proszę. Jak się tu znalazłeś? - Gryfon opowiedział jej wszystko o ćwiczeniach, legendzie, mocy, jaką ma i oklumencji. Dziewczyna była zachwycona, że jej przyjaciel opanował tę trudną sztukę. Cieszyła się, że tak potoczyły się też sprawy ze Snape'em.
- Ale nie uważasz, że to dziwne? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Nie rozumiem Harry, co ma być dziwne? - zapytała, kładąc się na boku koło Gryfona.
- Ta cała sprawa z feniksem, smokiem i w ogóle... - potargał czarną czuprynę.
- Mhm, już wiem, o co profesorowi chodziło z tym słownikiem... - zaśmiała się. Gryfon obrzucił ją obrażonym spojrzeniem.
- Jakby Ron był bardziej... - zaczął pod nosem.
- Elokwentny? - zapytała ze śmiechem — Ron jest... On woli bardziej doznania fizyczne, niż rozmowy — zamyśliła się dziewczyna i zaczerwieniła.
- Hermiono Jane Granger! Czy wy coś... No wiesz... Zaliczyliście jakąś bazę? - Dziewczyna wywróciła oczami z irytacją.
- Ile ty masz lat, żeby się tak wysławiać? Chcesz być z dorosłym mężczyzną, a używasz słownictwa rodem z podstawówki — odgryzła się.
- Nie zmieniaj tematu...
- Och! No dobrze... - poddała się i zaczerwieniła – Pocałunek, ale tylko jeden – zachichotała — I to dość słaby... - dodała z rumieńcem.
- To nie to? - zapytał chłopak, a dziewczyna przytaknęła.
- A ty i profesor? – zapytała, zmieniając temat. Chłopak przewrócił się na plecy i spojrzał rozmarzony w sufit.
- To zdecydowanie TO... - powiedział z westchnieniem. Hermiona zakryła usta rękoma i wskoczyła na przyjaciela.
- Haroldzie Jamsie Potter! – krzyknęła – Czy ty i profesor... „zaliczyliście jakąś bazę"? – zapytała, przedrzeźniając chłopaka.
- Nic ci nie powiem, bo się ze mnie nabijasz — wystawił język. Dziewczyna zaczęła go łaskotać — No dobrze, już dobrze! - krzyknął, śmiejąc się i podskoczył, uważając, by nie zrzucić dziewczyny -Poddaję się! Opowiem! - dziewczyna zeszła z przyjaciela i położyła, opierając głowę na jego piersi. Chłopak westchnął i opowiedział jej wszystko. O grocie, o tym, jak Snape wrócił od Voldemorta i jak go potraktował, a on uciekł do niej.
- Wybrałeś sobie trudnego i doświadczonego przez życie mężczyznę do kochania — powiedziała poważnie dziewczyna.
- Hermiono, ja go nie wybrałem. To los mi go wybrał, przeznaczenie — opadł zrezygnowany na łóżko. Po chwili usłyszał, jak dziewczyna cicho się śmieje — Dzięki, moje życie to czarna komedia.
- Ale z ciebie głupek — powiedziała rozbawiona, patrząc na przyjaciela z politowaniem — A myślisz, że jak ludzie się odnajdują i zakochują? - Harry patrzył na nią zdziwiony — Nie zakochujemy się racjonalnie, to nie głowa wybiera nam partnera, byłoby łatwiej oczywiście. Spójrz na mnie i Rona niby idealna para. Znamy się jak łyse konie, nasze rodziny się lubią. Mama Rona byłaby idealną teściową, a jednak zabrakło między nami iskry. Wiesz, co się wtedy mówi? - Spojrzała na niego błyszczącymi od uśmiechu oczami - „Ktoś inny jest ci pisany". Rozumiesz?
- Znów zachowuje się jak głupek? - spojrzał smutno.
- Moja babcia mówiła mi kiedyś „Co komu przeznaczone, to na drodze rozstawione".
- Taa definitywnie jestem głupkiem — Hermiona potargała jego włosy pieszczotliwie.
- Och Harry... Nie powinieneś też był uciekać, to bardzo nieodpowiedzialne – powiedziała, siadając obok przyjaciela — Rozumiem, że cię zranił, ale ty zrozum go. Został skatowany prawie na śmierć. Jego narzędzie pracy, jego ręce są niesprawne. Zawalił mu się świat. Do tego przez pewien czas, będzie całkowicie zależny od kogoś, bo dłonie wymagają rehabilitacji. Pamiętaj, że profesor to bardzo dumny człowiek. Daj mu czas bądź przy nim. Przecież go kochasz, prawda? - chłopak przytaknął.
- Jak to jest, że zawsze wiesz co zrobić i powiedzieć? - zapytał, patrząc w jej brązowe oczy.
- Jestem kobietą i Panną – Wiem – To – Wszystko! – zadrwiła - Cieszę się, że znalazłeś rodzinę – powiedziała ciepło – powinieneś wracać — spoważniała.
- Wiem. Dziękuje Hermiono — pocałował ją w policzek.
- Umiesz to robić świadomie? - zapytała zaciekawiona.
- Co? Całować cię? - zadrwił, a ona przewróciła oczami – Tak — poddał się ze śmiechem — Babcia mnie nauczyła — wyszczerzył się chłopak, wstając — choć myślałem, że tylko w miejsca, które znam.
- Najwyraźniej twoja magia Feniksa się rozwija. Myślę, że jeśli się przyłożysz, będziesz mógł przenosić więcej osób i na dalsze odległości — potarła w zamyśleniu podbródek. Harry uśmiechnął się na ten widok, bo oznaczał on, że Hermiona Jane Granger obmyśla plan.
- Dziękuje, że jesteś — zniknął w słupie ognia.
W tym czasie Madame Pomfrey poinformowała mężczyzn, że chłopak zniknął z pokoju. Severus chciał natychmiast iść go szukać, ale dyrektor zatrzymał chorego stanowczo w kwaterach.
- Może być w szklarni. Pod Magnolią albo wodospadem – powiedział, poddając się i opadając na łóżko.
- Znajdziemy go Severusie, spokojnie. Mam parę sztuczek w zanadrzu — wyjął różdżkę i nakreślił nią duży prostokąt. – Creomap – rzucił zaklęcie i ujrzeli mapę Hogwartu i przynależących do niego terenów. Znów machnął różdżka i wypowiedział zaklęcie. — Ostende mihi Harry Potter — obaj patrzyli na mapę, ale nic się nie wydarzyło. Snape wciągnął powietrze ze świstem, a starzec spoważniał — Zawiadomię Zakon Feniksa, że Harry opuścił teren zamku.
- Chce iść do jego pokoju — powiedział chłodno Mistrz Eliksirów.
- Severusie, powinieneś leżeć — zaczął łagodnie Dumbledore.
- Jeśli ty mi nie pomożesz, to sam pójdę. A jeśli nie dam rady, to się doczołgam — powiedział chłodno, a w środku coś zaciskało się w jego piersi. Wiedział, że to jego wina. Zranił chłopaka, bo bał się, że jeśli Gryfon się dowie, co się wydarzyło, poczuje do niego wstręt. A może bardziej nie był w stanie znieść poczucia winy chłopaka i jego litości? To było nieważne. Potter zniknął i nikt nie wiedział, gdzie jest. A jeśli wpadł w ręce Czarnego Pana?
Albus przeniósł go ostrożnie na łóżko Gryfona, uprzednio poprawiając posłanie. Snape usiadł, opierając się plecami o ścianę, chciał mieć widok na pokój. Zobaczył leżące na narzucie zdjęcie Harry'ego i Hermiony. Kiedy na nie spojrzał, chłopak uśmiechnął się niepewnie, na co Mistrz Eliksirów odpowiedział tym samym.
Siedział w ciszy, lustrując pomieszczenie. Tyle razy tu był, ale dopiero teraz zauważył, że chłopak ma w nim nienaganny porządek. Wszystkie rzeczy były pochowane i poukładane. Nawet on, jako nastolatek nie miał takiego porządku. Siedział w ciszy i modlił się, by chłopakowi nic się nie stało, by wrócił.
W pokoju nagle podniosła się temperatura i pojawił się płomień, ukazując Gryfona stojącego tyłem. Profesor odetchnął z ulgą, na widok tych sterczących włosów.
- Gdzie byłeś? - warknął. Na co chłopak natychmiast odwrócił się, całkowicie zaskoczony.
- Severus? - zapytał zmieszany — Co robisz w moim pokoju?
- Zadałem ci pytanie. Gdzie byłeś!? – wysyczał, nie wiedział, czy to złość, czy strach przez niego przemawia. Chłopak podszedł i podniósł zdjęcie, przyglądając się mu.
- U niej — prosta odpowiedź rozwścieczyła Snape'a.
- Ty głupi dzieciaku! - krzyknął. Wiesz, jakie to niebezpieczne?!
- Dom Hermiony chroni Zakon — odpowiedział spokojnie — A ja potrzebowałem kogoś, kto mnie nigdy nie zawiódł i nie odtrącił.
- Ty sentymentalny smarkaczu — warknął mężczyzna — Cały zamek cię szuka! Ty... Bezczelny, nieodpowiedzialny — Harry poczuł, jak temperatura w pokoju niebezpiecznie się podnosi i tym razem to nie był on. Snape dosłownie kipiał ze złości — dzieciaku! Masz pojęcie, jak to się mogło skończyć? Gdyby cię znalazł... - Mistrz Eliksirów dyszał ciężko — Gdyby cię złapał, zginąłbyś!
- Tak, bo ty masz monopol na śmierć — chłopak warknął. Severus podniósł się z łóżka z trudem i zaczął podchodzić do Pottera. Jego twarz była bledsza, niż kiedy był nieprzytomny. Trząsł się lekko, a powietrze falowało niebezpiecznie gorącem.
Harry był pewien, że zaraz go uderzy, ale stał twardo w miejscu. Mężczyzna ledwo trzymając się na nogach, stanął przed chłopakiem, a tamten wstrzymał powietrze i zamknął oczy, czekając na cios.
Tymczasem Mistrz Eliksirów objął delikatnie jego ramiona swoimi, przyciągając do siebie. Odchylił dłonie, tak by ich nie urazić. Mężczyzna zacieśnił uścisk przedramion, wciągając w nozdrza zapach chłopaka. Gryfon był tak zszokowany, że nie był w stanie się poruszyć.
- Nigdy więcej tego nie rób... - wyszeptał we włosy młodzieńca — Nigdy więcej tak nie znikaj... Myślałem, że umrę, gdy Albus oznajmił, że nie ma cię na terenie szkoły — jego głos był wypełniony strachem i bólem.
- Przepraszam, ja... - zaczął Potter, obejmując starszego czarodzieja.
- Wiem, Harry wiem... Obiecaj, że to się nie powtórzy — zażądał.
- Obiecuję... - wyszeptał, wtulając się w mężczyznę.

Creo map- łac. Stwórz mape
ostende mihi- łac. Wskaż mi

Moje miejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz