Jak nie kartką to murem

5.4K 332 18
                                    

Gdy Harry zapadł w sen, Severus wyplątał się z jego ramion i wyszedł z pokoju. Nalał sobie Ognistej i usiadł na dywanie przed kominkiem.
Czuł, że usta ma spuchnięte, ale nie pamiętał, kiedy czuł się tak... szczęśliwy? Tak, to było chyba to słowo. Dotknął opuszkami palców swoich obolałych warg i lekko się uśmiechnął. Tak, ale to było wczoraj. Wczoraj całował i był całowany tak żarliwie i delikatnie zarazem. Upił łyk płynu i zakołysał nim w szklance.
Tak... taki kolor miały oczy Harry'ego, nim go pocałował. Myślę, że nie o takiej miłości myślał stary manipulator, gdy nas tu zamykał. Tak, ale to wszystko było wczoraj, wczoraj był Severusem, dziś znów będzie Snapem.
Muszą wrócić do swojej rutyny, do wyzwisk, obelg do nienawiści... Wtedy to poczuł, delikatny dotyk czyjejś jaźni na jego własną. Uśmiechnął się i opuścił osłony, pozwalając na mentalne połączenie.
- Mae govannen Il Istima.*
- Mae govannen Dovahkiin — usłyszał w swojej głowie głos starszej kobiety — Będę się posługiwać językiem, którego teraz używasz, będzie ci łatwiej. Dawno się nie odzywałeś Taninie — powiedziała karcąco kobieta.
- Ty również Are — odpowiedział łagodnie Snape — Dawno nikt mnie nie nazywał tym imieniem. Czy wszystko w porządku na wyspie? Czy zastaję cię w dobrym zdrowiu? - zapytał uprzejmie.
- To twoje prawdziwe imię, nigdy go nie zapominaj — Upomniała delikatnie staruszka — Na wyspie panuje pokój. Twoja kuzynka sprawuje mądre i sprawiedliwe rządy. Mądrze wybrałeś zastępcę. Dla mnie niestety czas nie jest łaskawy i ja muszę wybrać następcę.
- Powiedz mi, czy znalazłaś coś o moim problemie? - zapytał łagodnie. Usłyszał śmiech kobiety w głowie.
- Oczywiście, jak zawsze szybko przechodzisz do konkretów — powiedziała rozbawiona — Potrzebuje więcej informacji. Powiedz mi coś o chłopcu. Kiedy się urodził? Czy były jeszcze jakieś inne oznaki jego ognistej mocy?
- Harry urodził się 31 lipca 1980 roku. Ta moc zaczęła objawiać się niedawno, jakiś miesiąc temu, po tym, jak Czarny Pan go opętał. Chłopak rozumie mowę feniksa, ptak jakby wyczuwał jego ataki. Kiedy Potter miał go dziś, Fawkes mnie znalazł i zabrał do niego. Wygląda to trochę, jak atak paniki, bo udało mi się go uspokoić zwykłymi technikami oddechowymi. To chyba wszystko — zaschło w ustach, wiec upił spory łyk ognistej.
- Czy jest z kimś w związku? - zapytała spokojnie.
- A jakie to ma znaczenie? - zapytał chłodno.
- Wszystko ma znaczenie Taninie — starała się brzmieć spokojnie, ale Snape wyczuł nutkę rozdrażnienia.
- Nic mi o tym nie wiadomo, żeby był w związku, ale... - westchnął, poddając się i tak będzie musiał to przyznać — On i ja... pocałował mnie. Are, ja czuję, jak ogień w nim wzywa moją krew. Nie panuje nad sobą przy tym chłopaku — opróżnił szklankę i napełnił ja ponownie.
- To interesujące... - zamyśliła się na chwilę — Czy mogę go poznać? Chciałabym poczuć jego żar.
- Coś wiesz, prawda? Powiedz! - rozkazał.
- Nie jestem pewna Dovahkiin. Wydaje mi się, że twój przyjaciel — na po słowo mężczyzna lekko się skrzywił — jest ognistym stworzeniem, ale muszę jeszcze przestudiować księgi i skonfrontować to z wiedzą, którą mam od ciebie. Taninie, nie opuszczaj chłopaka. Tylko ty możesz uspokoić jego ogień. Chciałabym cię odwiedzić za dwa tygodnie od dziś. Poproś Albusa o zgodę, jego też chętnie zobaczę.
- Jakim stworzeniem może być?
- Nie będę uprzedzać faktów. Za dwa tygodnie wszystkiego się dowiesz. Wyślij ptaka lub nawiąż kontakt mentalny. Cuio mae Dovahkiin.*
- Cuio mae Il Istima.
***
Harry obudził się i smutno spojrzał na puste miejsce obok siebie. Choć wiedział, że jak się obudzi, to mężczyzny nie będzie, ale i tak poczuł ukłucie zawodu. Usiadł na łóżku i dotknął swoich ust.
- Wczoraj... - lekko się uśmiechał i poszedł do łazienki.
Wszedł do ciemnego salonu. Trochę się zdziwił, że jeszcze nie ma stołu przygotowanego do śniadania.
Mijając kanapę, zauważył czarny kształt kątem oka. Obrócił się w tamtą stronę i zerknął przez oparcie, na kanapie spał Mistrz Eliksirów. Severus spał na boku, lekko skulony, z ramieniem pod głową. Wyglądał tak spokojnie i bezbronnie.
Harry uśmiechnął się ciepło. Przywołał koc i okrył nim delikatnie Ślizgona, dusząc w zarodku chęć odgarnięcia niesfornego kosmyka z twarzy profesora. To było wczoraj. Wczoraj był Harry i Severus, ale nastał nowy dzień i znów jest Potter i Snape. Westchnął ciężko i poszedł do swojego pokoju. Wyjął książkę do oklumencji i czytał dalej. Wynikało z niej, że jest kilka metod radzenia sobie z penetracją z zewnątrz. Pierwsza, którą preferował Mistrz Eliksirów, czyli metoda czystej kartki, bądź czystego umysłu była najskuteczniejsza. Niestety Harry nie potrafił tego zrobić. Nie był ślizgonem, nie umiał trzymać swoich emocji na wodzy. Jego twarz zawsze była, jak otwarta księga, a serce leżało na dłoni. Drugi sposób to mur. Należało zbudować mentalny mur ze wspomnień, które mogły ujrzeć światło dzienne, chowając za nim te bardziej osobiste. Tego właśnie sposobu postanowił spróbować chłopak. Cały ranek wybierał wspomnienia, z których tkał sieć, aby ukryć to, co wydarzyło się wczoraj wieczorem. To on pocałował mężczyznę, sprowokował całe zajście, więc był odpowiedzialny teraz za jego życie. Jeśli Voldemort zobaczy, jak Severus odwzajemnia pocałunek, zapłaci za to życiem, a Harry nie chciał go stracić. Nie, teraz gdy okazało się, że jest szansa, iż mężczyzna też tego chce, chce właśnie Harry'ego.

Severus obudził się lekko oszołomiony. Dawno nie nawiązywał tak długich i na taką odległość rozmów mentalnych.
Pomimo tego, że Are przejęła większą część ciężaru połączenia, on czuł się wyczerpany. Do tego to, co zrobił wczoraj z Harrym... Zerwał się z kanapy i rzucił tempu — jedenasta. Warknął zły i wtedy zauważył koc.
Chłopak musiał go okryć, gdy wyszedł na śniadanie. Postanowił pójść najpierw do łazienki, wziąć prysznic, a dopiero potem iść do chłopaka.
Wykapany, ubrany, stanął przed drzwiami pokoju chłopaka. Przed tymi drzwiami, o które się wczoraj opierali... Odgonił myśli, zapukał delikatnie i wszedł. Gryfon siedział po turecku na łóżku, z książką na kolanach, oczy miał zamknięte. Kiedy je otworzył i uśmiechnął się szczerze, pod Severusem prawie ugięły się nogi. Nikt, nigdy nie uśmiechał się w ten sposób, na jego widok. Był to pełen uczucia ciepły, szczery, ale nieśmiały uśmiech.
- Witam, profesorze — spokój i pokora w głosie chłopaka zaskoczyły go.
- Potter — powiedział ostrożnie.
- Dobrze pan spał? Nie chciałem budzić...
- By wykorzystać okazję, by się poobijać? Nie minie cię lekcja legilimencji, pomimo mojej... niedyspozycji. Nie licz na to – powiedział, starając się włożyć w słowa tyle chłodu, ile zdołał.
- Nie śmiałbym- odpowiedział z uśmiechem młodzieniec.
- Czym zaśmiecasz swój umysł? Quidditch przez wieki? - zapytał z drwiną. Harry pokręcił głową przecząco, podnosząc książkę do góry i ukazując tytuł. Snape nie zdołał ukryć zaskoczenia. Pytająco uniósł brew — Skąd ten zapał?
- Pojawiły się pewne wydarzenia, które bardzo chce ukryć przed naszym... znajomym — zarumienił się lekko. Profesor skinął głową.
- Wnioski? - Mistrz Eliksirów odsunął sobie krzesło, siadając naprzeciw Pottera. Harry energicznie pokiwał głową, aż zsunęły mu się okulary. Odruchowo posunął je jednym palcem na miejsce.
- Oczywiście — zakomunikował uroczyście — Metoda czystej kartki w moim przypadku jest do kitu — profesor posłał mu ostre spojrzenie — Przepraszam, nie zdaje egzaminu. Zbyt zatwardziały ze mnie Gryfon, nie panuje nad emocjami — Snape prychnął cicho — nie żebym się nie starał, ale po prostu nie umiem. Jeszcze. Chcę spróbować drugiej metody. Cały ranek wybierałem wspomnienia i stawiałem z nich mur. Może nie jest on jeszcze tak szczelny, jak powinien i przypomina bardziej sieć, ale chciałbym go przetestować — Severus wyjął różdżkę — Po śniadaniu, profesorze — dodał szybko chłopak — Umieram z głodu, a nie chciałem jeść bez pana.

Posiłek minął im spokojnie, na zwykłych rozmowach o rzeczach przyziemnych. Nie było jednak między nimi ani napięcia, ani zgrzytów. Tak jakby wczorajszy wieczór oczyścił całkowicie atmosferę, a nie przysporzył więcej problemów. Snape, jak wcześniej usunął meble, machnięciem różdżki i stanął naprzeciwko Gryfona. Widać było, że chłopak się denerwuje.
- Gotowy? - zapytał twardo, a chłopak niepewnie przytaknął — Legilimens — powiedział spokojnie i wszedł do umysłu młodzieńca. Jak zawsze nie napotkał oporu, ale na wejściu zobaczył migocącą ścianę, która wyglądała jak rybacka sieć z małymi oczkami. Mieniła się różnobarwnie od wspomnień chłopaka, za nią widział inne, przesuwające się wspomnienia, ale nie był w stanie dostrzec, co konkretnie przedstawiają. Dotknął mentalnie zapory przed nim, ale ona, zamiast pęknąć, ugięła się lekko pod jego naporem. Postanowił nacisnąć mocniej, ale nadal nie ustąpiła. Chwycił jedną z nici i zobaczył wspomnienie, jak Hagrid przyszedł po Harry'ego, aby zabrać go do szkoły. Delikatnie wycofał się z umysłu Pottera i znalazł się znów w swoim salonie. Gryfon stał nadal pewnie na nogach, patrząc na niego.
- Udało mi się... - powiedział niepewnie.
- Nie osiadałbym na laurach, Potter — powiedział chłodno — zaatakuje cię jeszcze parę razy i zobaczymy, ile wytrzyma twoja sieć — Harry skinął głową. Snape atakował go raz za razem, przez dwie godziny, ale nie udało mu się przebić. Osłabił sieć chłopaka, ale nie był w stanie rozbić jej w pył — Nieźle, Potter — powiedział z uznaniem.- Kto by pomyślał, że pocałunek da ci tyle motywacji... Może powinienem zrobić to wcześniej? - zadrwił. Gryfon w odpowiedzi wystawił mu język, a potem uśmiechnął się. Był szczęśliwy, ale wykończony i marzył już o obiedzie...

* Mae govannen Il Istima- witaj wielka wiedząca.
* Cuio mae- żyj dobrze

Moje miejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz