Samhain

3.7K 208 30
                                    

Cześć kochani! Bardzo dziękuje Wam za wszystkie komentarze, gwiazdki i cierpliwość. Mam nadzieje, że nie macie mnie jeszcze bardzo dość bo jeszcze kawałeczek historii przed nami.

Przed nami Samhain

- Powinieneś iść do wieży Gryffindiru.- powiedział ciemnowłosy mężczyzna wychodząc z łazienki, wycierał wciąż mokre włosy ręcznikiem, ubrany  jedynie w czarne materiałowe spodnie. Chłopak widząc jak małe
- , nieposłuszne krople wody spływają po bladej klatce piersiowej przełknął ciężko ślinę, w końcu parę godzin temu oddał temu mężczyźnie całego siebie, kochał się z nim. Za sprawą tego dumnego człowieka przestał być niewinny ale w zamian usłyszał najcudowniejsze słowa na świecie, w końcu je usłyszał. Te dwa słowa wypowiedziane tym mrocznym, głębokim głosem, który przyprawiał dzieciaki o płacz a jego kiedyś wyniósł na szczyt rozkoszy. Harry pragnął by te dwa słodkie słowa wyryły się na zawsze w jego pamięci, sercu i duszy, by zostały z nim na zawsze. Uśmiechnął się lekko do kochanka wciąż siedząc na łóżku we wczorajszych ubraniach.
- Nie chce.- powiedział tak po prostu chłopak a Snape spojrzał na niego złowrogo.- Ty też tego nie chcesz, wiem o tym. I nie próbuj kłamać.- pogroził palcem a Snape prychnął ale nie odezwał się. Harry miał racje, Mistrz Eliksirów za nic w świecie nie chciał by młody Gryfon oddalał się od niego choćby na krok ale nie mógł się do tego przyznać. Bał się, że coś pójdzie nie tak podczas Samhain a ten strach napawał go odrazą bo przecież ufał Tari Amme i Filiusowi a przede wszystkim Harry'emu.- Dziś wieczorem...- zaczął Potter ale nie dokończył. Nie chciał tego mówić na głos bo co jeśli wypowiedzenie obawy ich obu spowoduje, że stanie się bardziej rzeczywista?
- Twoje Gryfoglupki bedą cię szukać.- usłyszał ostry ton w odpowiedzi. Lekko skrzywił się na chłód w postawie Ślizgona ale wiedział, że to jedynie nerwy. Potrząsnął głową odpędzające złość rodząca się w jego wnętrzu, nie dziś.
- Myślałem, że tylko mnie tak nazywasz...- nachmurzył się zielonooki młodzieniec.
- Wybacz, że rozwiewam Twoje złudzenia.- uśmiechnął się złośliwie Ślizgon.- Niestety jest to określenie stadne. Dotyczy każdego przedstawiciela Twojego domu.- kiedy zaczął szukac koszuli w szafie Harry zsunął się z łóżka i zaczął zakładać buty.
- Każdego?- zapytał z małym uśmiechem.- Hermiony? Minervy?
- To, że ktoś wykazuje się wiedzą książkową nie oznacza, że we wszystkich aspektach życia jest mądry. Spójrz tylko z kim przystaje panna Granger.- rzucił mu wredny uśmieszek na co chłopak wystawił mu język.- A Tari Amme nigdy nie miała na głowie Tiary Przydziału.- powiedział od niechcenia.
- No tak... Glejt Godryka.- wymamrotał pod nosem.
- Jak widzisz nie klasyfikuje się jako Gryfogłupek bo jestem pewien, że nie trafiła by do domu swojego kochanka.- dokończył ubieranie skarpetek i przeczesał mokre włosy palcami.- Dokąd się wybierasz?- zapytał chłodno.- Przed chwilą ustaliliśmy, że zostajesz tu.
- Ustaliliśmy?- zapytał ze śmiechem w głosie Harry.- Czyli przyznajesz, że chcesz mojej obecności.- Gryfon zachichotał odnosząc małe zwycięstwo a Snape zacisnął ze złości szczęki.- Idę po szlaban.- odparł po chwili widząc, że kochanek nie jest w nastroju. Severus zatrzymał się zakładając koszule, stał w rozpiętej a jego pierś była dobrze widoczna pomiędzy luźno puszczonym materiałem.
- Potter, jest sobota a w soboty nie dostaje się szlabanów. Nie wiem i nie chce wiedzieć co musiałbyś zrobić aby na taki zasłużyć.- powiedział jakby naprawdę rozmawiał z głupkiem.- Można co najwyżej nie iść do wioski. Myślałem, że miałeś tyle kar, że choć tego się nauczyłeś przez lata nauki...- Gryfon podszedł do niego i przesunął delikatnie dłońmi po nagiej skórze wywołując drobne iskierki podniecenia miedzy nimi.
- Zapomniałeś już jak mnie nazywałeś?- zapytał zahaczając o sutki paznokciami.
- Imbecyl?- uniósł czarną brew dostojnie. Harry uśmiechnął się kręcąc głową i złapał małą brodawkę miedzy palce i zaczął pocierać.- Bachor.- Potter zaśmiał się niskim śmiechem, brzmiał tak erotycznie, wręcz lubieżnie.
- Tak też nie. Nie możesz mnie już tak nazywać skoro wczorajszej nocy zrobiłeś ze mnie mężczyznę...- podniósł się na palcach by być bliżej twarzy kochanka.- Impertynencki- musną policzek- rozpuszczony- drugi policzek- egoistyczny- polizał dolną wargę Ślizgona i poczuł jak silne ręce obejmują go w pasie przyciągając bliżej do pocałunku-och i moje ulubione- powiedział Gryfon opierając dłonie na piersiach mężczyzny i odpychając się lekko by móc spojrzeć w czarne oczy- z pierwszych zajęć... znakomitość...- uśmiechnął się złośliwie a wtedy Snape pocałował go mocno i głęboko ścierając grymas z twarzy młodzieńca. W tym momencie profesor pomyślał, że nie pomylił się nawet odrobinkę na tych pierwszych pamiętnych zajęciach. Harry Potter był znakomitością samą w sobie i w każdym calu, jego zapach, smak, oddanie, upór i cierpliwość w stosunku do osoby Snape'a były idealne. Harry nie rezygnował z niego nawet gdy mężczyzna go odtrącił w okrutny sposób i był prawdziwym dupkiem. Pocałunek trwał dłużej niż Severus myślał, że może po tak intensywnej nocy. Po zaspokojeniu ciekawości i ekscytacji nie podejrzewał Pottera o taki entuzjazm. Ale ten miłe go zaskoczył, wciąż chętny by dotykać i być dotykanym. Kiedy się rozdzielili obaj dyszeli lekko, Potter patrzył w te dwa czarne tunele pochłaniające jego duszę jak zahipnotyzowany. Chwila trwała a cisza miedzy nimi była naelektryzowana pożądaniem i oczekiwaniem- Po raz pierwszy w życiu te wszystkie epitety, którymi mnie określiłeś zagrają na Twoją korzyść.- uśmiechnął się i pogładził świeżo ogolony policzek.- Kto odmówi rozpuszczonej i egoistycznej znakomitości, która zawsze musi dostać to czego chce.- kiedy Harry stał już w bezpiecznej odległości Snape odezwał się.
- Cóż za słownictwo panie Potter. Epitety?- uniósł brew.
- Może prócz nieziemskiej przyjemności podarowałeś mi w nocy coś jeszcze?- Snape parsknął.- Może cząstkę swej elokwencji? A może nawet inteligencji?- zadrwił chłopak.
- Przykro mi to mówić Harry, ale choćbym obdarował Cię całym nasieniem, jakie kiedykolwiek moje ciało zdolne będzie wyprodukować, to i tak wątpię aby podniosło to Twój iloraz inteligencji.
- Mimo to chętnie spróbuje.- uśmiechnął się łobuzersko i rozpłynął w płomieniach. Severus stał patrząc z delikatnym uśmiechem w miejsce gdzie przed chwilą stał chłopak. Potter był inny rozluźniony, swobodny odważniejszy ale z drugiej strony on też czuł się inaczej, bardziej kompletny. Jakby zwrócono mu jakąś dawno zagubioną cząstkę, jego magia się zmieniła była stabilna i jeszcze silniejsza. Jakby budziła się z letargu, wiedział, że to efekt tego co zaszło w nocy ich moce budziły się nawzajem. Spodziewał się jednak czegoś bardziej spektakularnego po samym akcie, wybuchu, jakichś znaków na ich ciałach czy fali mocy zalewającej ich rdzeń. Niestety nic takiego się nie stało ale i tak było wspaniale. Ich magia budziła się powoli, Pottera szybciej bo był młodszy i mniej  zaznajomiony z częścią swojej ognistej natury, w przeciwieństwie do niego Severus zawsze był świadomy tego kim jest i jaką mocą dysponuje. Gdyby nie to odrodzenie chłopaka pewnie nawet nie zauważyłby różnicy. Zastanawiało go co czuł Harry, on napewno widział różnice w swojej magii i rdzeniu.
Podczas nieobecności chłopaka odwiedził go Albus wyrażając swoją ogromną troskę o powodzenie misji ale i wiarę w umiejętności magicznych istot w nią zaangażowanych. Snape nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak. Dumbledor pomimo uśmiechu nie tryskał energią ani nie strzelał iskierkami z oczu. Zapytany o to powiedział, że jest przemęczony sprawami szkoły, Zakonu i przygotowaniami do wojny. Severus nie miał prawa tego negować, staruszek naprawdę miał sporo na głowie wiec postanowił puki co nie zaprzątać sobie tym głowy. Najbardziej zaskoczyło go to jak dyrektor mocno przytulił go przed opuszczeniem jego kwater.
- Powodzenia moje dziecko.- ucałował skroń mężczyzny po czym wyszedł zostawiajac zesztywniałego z zaskoczenia Mistrza Eliksirów. 

Moje miejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz