Kochani jak zawsze dziękuje i proszę o komentarze. Przepraszam, że nie odpisuje ale jest Meksyk. Mam nadzieje, że wam się spodoba.
Wszystko co dobre kiedyś musi dobiec końca. Tak samo niestety było z sielanką jaka trwała w Hogwarcie miedzy Potterem a Snape'm. Właśnie zbliżał się dwudziestu grudnia, był to bardzo nerwowy okres dla wszystkich gdyż za trzy dni Harry i Severus mieli przenieść się na Tolnaur by oficjalnie się pokazać. Mistrz Eliksirów zrobił się mrukliwy i złośliwy nawet dla swojego małżonka, wszystko wyprowadzało go z równowagi a zwłaszcza gdy nie wiedział gdzie jest młody Gryfon.
- Stałeś się strasznie zaborczy.- zarzuciła mu Ellen siedząc w jego ulubionym fotelu.- Nie żebyś wcześniej nie był, ale teraz... przechodzisz sam siebie.
- Za to Ty jesteś nieostrożna.- odgryzł się mężczyzna.- Ktoś może cię zobaczyć w tej postaci i zaczną się plotki.
- Myślisz, że mnie to obchodzi?- zaśmiała się.- Jak wyjdę przez drzwi to dostaniesz buziaka na korytarzu pełnym uczniów.- zaśmiała się zacierając ręce.
- Czasem się zastanawiam czy nie masz jakiegoś rozdwojenia jaźni.- powiedział z przekąsem a ona uniosła brew w niemym zapytaniu.- Jak to możliwe, że jesteś tą samą osobą co Minerva McGonnagall?
- Severusie, nie mogę ciągle być spięta. Ja też potrzebuję wytchnienia.- wytłumaczyła pobłażliwie.-Poza tym, w tym ciele czuje się ciągle młoda.- widząc sceptyczną minę towarzysza przewróciła oczami.- Przecież wiesz, że tylko żartuję. Tylko przy was dwóch mogę być taka.- wskazała dłonią swoją elficką postać.
- Wybacz mi tą nieuprzejmość.- powiedział sztywno, przecież sam jest ciagle zmuszany do udawania, wiedział co ona czuje. Kobieta machnęła ręką lekceważąco.
- Wiem, że sie denerwujesz. Pamietam co powiedział Ci Harry z przyszłości a Wasz wyjazd stwarza idealną okazje do ataku. Jednak pamiętaj, że Io i Are czuwają nad bezpieczeństwem Harry'ego.- uśmiechnęła sie uspokajająco.- Kogo Albus wyznaczył wam do ochrony.
- Nikogo.- kobieta spojrzała na Snape'a przerażona.
- Jak to?!- czysty szok odmalował się na jej pięknej elfickiej twarzy. Przez chwile Snape'owi wydawało się, że widzi jak drżą jej dłonie.
- Jak myślisz co zdziała jeden czy dwóch członków Zakonu przeciw zastępowi Śmierciożerców?- zaśmiał się gorzko.- Zginą zanim zdążą podnieść różdżkę.
- Ale...
- Na Tolnaur mam całą armie do obrony.- powiedział twardo.- Nie potrzebuje pałętających się pod nogami nieudaczników. Jeśli coś się będzie działo Zakaon ma świstokliki.
- Severusie...- popatrzył na nią ostro.- Rozumiem Twój punkt widzenia.- skapitulowała ostatecznie.- Będę w pogotowiu.- mężczyzna skinął z wdzięcznością głową nie wiedząc co mógłby na to powiedzieć.
- Dziękuje.- odpowiedział ostatecznie.Harry wpadł do sypialni trzaskając drzwiami. Severus siedział na łóżku pochylony z łokciami opartymi o kolana.
- Przesadziłeś!- krzyknął Potter stając w nogach łóżka.- Dean tylko ze mną rozmawiał a Ty dałeś mu szlaban!
- Miałem swoje powody.- powiedział beznamiętnie Snape.
- Jasne, zawsze je masz.- warknął Gryfon.
- Chce zostać sam.- syknął profesor. Potter nabrał powietrza w płuca aby się uspokoić wiedział, że tym sposobem do niczego nie dojdą. Spojrzał na męża i nagle uderzyło go jak żałośnie wygląda. Wydawał się szczuplejszy, jego dłonie niezdrowo białe lekko drżały zwisając z kolan. Głowa pochylona a włosy już zaczynały się przetłuszczać po całym dniu pracy. Dopiero teraz do niego dotarło, że jego małżonek nie przebrał się z nauczycielskich szat. Mistrz Eliksirów zawsze czekał na niego odświeżony i przebrany, siadali razem gdy Potter wracał z wieży i cieszyli się sobą albo spędzali czas w laboratorium.
- Severus?- zapytał zdenerwowany. Mężczyzna nie odezwał się, tylko miarowy oddech i lekko drżące dłonie świadczyły, że ma do czynienia z żywą ostotą. Harry nie lubił tego robić, uważał to za pogwałcenie prywatności ale wiedział, że Snape inaczej nic mu nie powie. Musiał odwołać się do ich więzi, sięgnął swoim płomieniem w stronę męża i wtedy zalała go nieprzenikniona fala strachu. Kiedy paraliż minął a on wycofał się z połączenia dopadł do kolan Mistrza Eliksirów i ukląkł przed nim. Czarne oczy zamknęły się z bólem a następnie mężczyzna przełknął cieżko, grymas przebiegł przez jego Twarz i chciał wstać, uciec ale kochanek mu nie pozwolił trzymając się mocno jego kolan. Młodzieniec uchwycił smukłe, niepewne palce i splótł ze swoimi powstrzymując je przed drżeniem, ten ruch spowodował, że mężczyzna zacisnął oczy w bólu, jakby ten dotyk go parzył.- Co się stało?- zapytał łagodnie Potter ściskając delikatnie ręce. Mężczyzna nie odpowiedział a jedynie potrząsnął głową dając znak, że nie jest gotów by mówić. Harry puścił jedna dłoń męża i dotknął jego policzka z czułością.- Hej?- uniósł się na kolanach tak, że ich nosy stykały się delikatnie muskając. Snape nabrał głęboko powietrza w płuca i zatrzymał je na chwilę starając się aby wraz z wydechem uszło całe przerażenie.- Jestem tu...- powiedział chłopak całując delikatnie wąskie usta, które były niesamowicie gorące.
- Wiem...- wyszeptał mężczyzna ochrypłym głosem. Wziął kolejny głęboki oddech i chwycił młodzieńca za ramiona aby go lekko odsunąć. Wstał i podszedł do na wpół spakowanej walizki. Jutro wyjeżdżają, jutro będzie musiał wrócić do świata z którego uciekł. Coraz większymi krokami zbliżał się też koniec roku, zgodnie z tym co mówił Feniks z przyszłości, moment w którym wszystko się zakończy. Severus nic nie mógł na to poradzić, że wraz z Harry'm i jego miłością do jego serca wkradł się także strach. Paniczny, ogromny i nieokiełznany strach o tego młodego mężczyznę, że go utraci bezpowrotnie a nie chciał życia bez tych zielonych oczu wpatrzonych w niego. Snape stał przy komodzie przebierając jakieś nieistotne rzeczy, które mógłby jeszcze dopakować. Potter podszedł do niego od tylu i objął go ramionami, wciąż był od niego niższy, mieścił sie idealnie pod brodą Mistrza Eliksirów. Przytulił policzek do ciemnego materiału szat, przesunął dłońmi po klatce piersiowej mężczyzny i wciągnął zapach kochanka. Czuł delikatne drżenie większego ciała gdy Ślizgon nabierał powietrza, ciemna głowa opadła do tylu a czarne oczy były zamknięte.
- Boję się.- to jedno zdanie uderzyło w Harry'ego niczym piorun. Poruszyło go bardziej niż pierwsze wyznanie miłości jakie usłyszał od swojego kochanka. To jedno zdanie wyraziło więcej niż tysiące innych, które wypowiadali każdego dnia ponieważ stanowiło przyznanie się do słabości. Potter odsunął się powoli i ostrożnie obrócił Ślizgona, tak by na niego patrzeć. Mężczyzna wciąż nie otworzył oczu jakby bojąc się widoku jaki zastanie, stał tak całkowicie odsłonięty i wrażliwy na zranienia, Gryfon nie mógł zrobić nic innego jak tylko przytulić go mocno do siebie. To była jego wina, to on to zrobił z tym dumnym, nieugiętym mężczyzną, który zawsze dzielnie stawiał czoła przeciwnościom, bez mrugnięcia okiem kłamał Voldemortowi a teraz drżał niczym liść na wietrze na myśl, że straci go, Harry'ego. Tak, wraz z nim Severus utraci coś więcej niż duszę, utraci serce, rozum i siebie. Dla Harry'ego to było zbyt dużo, mocno przycisnął do siebie ciało męża i głaskał go po plecach, nie miał pojęcia co miałby mu powiedzieć poza jakimś banałem wiec wolał się nie odzywać. Po pewnym czasie strach i panika zelżały i Severus chrząknął nieznacznie wiercąc się, próbując uwolnić z ciasnych objęć.
- Wybacz.- powiedział w końcu prostując się w ramionach młodzieńca. Czuł się niezmiernie głupio przez swój atak paniki i fakt, że jego świadkiem był chłopak. Nie mógł mu spojrzeć w oczy, wciąż wodził wzrokiem po pokoju uciekając przed zielonymi tęczówkami. W końcu poczuł delikatne opuszki palców na swoim podbródku, przekręciły jego twarz tak by była skierowana na wprost na młodzieńca ale jego oczy wciąż patrzyły w bok.
- Popatrz na mnie.- polecił chłopak.- Błagam...- dodał ciszej. Kiedy mężczyzna wykonał prośbę Potter lekko się uśmiechnął.- Ja też się boję.- przyznał.- Jestem wręcz przerażony wizją, że mogę Cię stracić, boje się, że będę musiał bez ciebie istnieć, żyć... Zwłaszcza, że to Ty skazałeś mnie na taki los. Skazałeś mnie na samotność bez Twojego światła i ciepła.- Snape miał już coś powiedzieć ale nie mógł wydobyć słowa. Objął tylko dłońmi twarz Harry'ego i patrzył w te dwa szmaragdy.- Wiem, że zrobisz wszystko bym przeżył. Znam Cię Severusie i wiem, że dopniesz swego ale ja nie chce żyć bez ciebie. Musisz mi obiecać, że będziesz mój. Przyrzeknij, że raz do roku na ognie Beltanu będziesz do mnie przychodził, że będziesz wtedy należał tylko do mnie. Inaczej moja egzystencja nie będzie miała sensu, moje życie pozbawione światła Twojej miłości zgaśnie. Przyrzeknij!- zażądał. Czarne oczy badały zielone, przeszukiwały teraz otwarty umysł chłopaka, który przysyłał mu wszystkie ich wspólne chwile, całą drogę jaką przeszli od pierwszego dnia gdy się zobaczyli aż do obecnej chwili. Ogrom uczuć i wspomnień był przytłaczający ale i kojący.
- Przyrzekam.- wyszeptał mężczyzna i wiedział, że nie może postąpić inaczej. Przyciągnął twarz męża do swojej, pocałował w najczulszy i najsubtelniejszych sposób jaki potrafił.- Przysięgam na wszystko, przysięgnę wszystko tylko żyj.- powiedział miedzy pocałunkami. Mgliście zrozumiał, że obaj maja łzy na policzkach a ich pocałunek jest od nich słony. To nie miało znaczenia, liczyło sie tylko to, że są teraz ze sobą może po raz ostatni w ten sposób i w tych ciałach. Kiedy wszystko sie skończyło a oni wciąż sie do siebie tulili już spokojniejsi Snape nabrał powietrza w płuca przypominając sobie o czymś.- Kolacja u Minervy.- powiedział załamanym głosem.
- Chyba tortura.- poprawił go Harry.
- Zwał jak zwał, mamy chwilę aby się przygotować.
CZYTASZ
Moje miejsce
FanfictionUWAGA: BETA: Arancia85- narazie do 60 rozdziału poprawki trwają. Po śmierci Syriusza Harry jest załamany. Uważa, że wszytko stracił. Na dodatek Dumbledore każe mu zostać w Hogwarcie. Nie było by to złe gdyby nie fakt, że zostaje oddany pod opiekę Sn...