Kiedy Harry usłyszał, że Are jest w zamku, prawie wybiegł z kwater Snape'a wlokąc go za sobą za rękę. Profesor czuł się trochę jak rodzic, który jest ciągnięty do sklepu przez swoje dziecko, któremu właśnie zostało obiecane, że kupią mu wymarzoną zabawkę.
- Przyznaj się, że nie chodzi ci o mnie tylko o nią, Potter - zadrwił. Gryfon w sekundzie odwrócił się do niego i przyszpilił do ściany lochu. Drwina nie schodziła jednak z twarzy mężczyzny, a oblicze młodzieńca stało się mroczne. Uniósł kącik ust i spojrzał na Mistrza Eliksirów dwuznacznym spojrzeniem - Co zamierzasz Gryfonku?
- Zamierzam pana wziąć w tym lochu... Na tym korytarzu... W tej chwili - powiedział cicho chłopak, przybliżając się do ust Ślizgona. Wyraz twarzy mężczyzny nie zmienił się, tylko oczy płonęły pożądaniem - Zamierzam udowodnić, jak bardzo chodzi mi o pana.- Pochylił się, by pocałować usta, ale zatrzymał się na centymetry przed nimi - Nigdy w to nie wątp. Nigdy nie wątp, że jesteś najważniejszy... - wyszeptał z uczuciem, a potem przeniósł te cudownie miękkie wargi na szyję profesora.
Snape sapnął jednocześnie z frustracji spowodowanej brakiem oczekiwanego pocałunku, a częściowo z rozkosznych doznań dochodzących z pieszczonego miejsca.
- Jaki pewny siebie... - zamruczał. Włożył nogę, między uda chłopaka, pocierając wrażliwy już organ. Oczy Ślizgona rozbłysły na to odkrycie i poczuł własny budzący się członek. Warknął, a w jego głosie zapłonęła żądza. Obrócił ich, zamieniając miejscami - Teraz, panie Potter, zobaczymy, kto kogo weźmie...v- polizał miejsce za uchem Harry'ego, po czym zaczął pieścić płatek. Dotknął nosem wrażliwej już skóry i przejechał nim lekko w dół, powodując drżenie mniejszego ciała.
- Czekają na nas - powiedział napiętym głosem młodzieniec.
- Poczekają - wymruczał aksamitnym ton Snape przy ustach kochanka. Harry rozchylił wargi, w oczekiwaniu na pocałunek, ale się nie doczekał. Severus chwycił jego pośladki i przesunął Gryfona lekko na udzie, pocierając jego erekcje. Młodzieniec jęknął z potrzeby i zadowolenia, na co mężczyzna uniósł kącik ust.
Czarne oczy nie opuszczały szmaragdowych, a Ślizgon nie przerywał tego cudownego kontaktu ich ciał, więc chłopak jęczał za każdym razem, gdy dłonie Snape'a przyciągały jego pośladki.
- Pocałuj mnie - zarządał Gryfon.
- Na przyjemności trzeba sobie zasłużyć, Potter - powiedział nisko aksamitnym głosem, wysyłając wibracje w głąb ciała chłopaka. Nagle przestał się poruszać, puścił chłopaka, zabierając nogę i podtrzymujące ręce. Potter prawie poleciał na podłogę, ale udało mu się w ostatniej chwili zapanować nad własnym ciałem - To cię nauczy, by nie drażnić Ślizgonów - powiedziawszy to, ruszył korytarzem.
- To znaczy, że mnie nie pocałujesz... - powiedział za odchodzącym profesorem.
- A zasłużył pan, panie Potter? - zapytał swym nauczycielskim tonem i ruszył przed siebie.
Harry wpadł do gabinetu dyrektora, jak tylko usłyszał słowo "proszę".
Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast swojej babci zobaczył piękna młodą kobietę. Wysoką, szczupłą postać w niesamowicie zdobionej płomieniami bordowej szacie, jej ciemne prawie czarne włosy lekkimi falami spływały na plecy. Cera piękna, nieskazitelna, niczym u porcelanowej lalki na której wyraźnie odznaczały się czarne bystre oczy okolone pięknymi naturalnie regulowanymi brwiami.
Potter stał i patrzył, nie mogąc oderwać wzroku od kobiety, która niewątpliwie należała do ludu ognia.
- Witaj Io - przywitał się Severus, mijając osłupiałego chłopaka.
- Taninie... - kobieta podeszła do Snape'a i objęła go, przytulając lekko - Czy raczej Severusie? - zapytała, uśmiechając się łagodnie i puszczając go.
- Dla ciebie? Jak wolisz - odpowiedział, nonszalancko machając dłonią.
- Udało ci się, Harry z tego, co widzę - rozległ się głos Il Istimy, na co chłopak się rozpromienił.
- Witaj babciu - przywitał się grzecznie z promiennym uśmiechem - Udało, ale bez drobnych wskazówek poniósłbym klęskę - spojrzał na dyrektora, który tylko uśmiechnął się delikatnie.
- Harry to Io - zaczęła kobieta, patrząc na parę za Gryfonem.
- Kuzynka Severusa - dokończył za nią Potter.
- Tak. Widzę, że już znasz tę mroczną historię - jej twarz nagle posmutniała - Ja...
- Wiem - powiedział twardo chłopak - Rozmawialiśmy o tym z Severusem i to nie ma wpływu na naszą relacje babciu - dodał z lekkim uśmiechem. Na ten gest na twarzy starszej kobiety odmalowała się ulga.
- W takim razie pozwól, że ci przedstawię Harry - wstała z fotela, podchodząc do kobiety i Snape'a - Io, Władczyni Tolnaur. Nosi ona tytuł Yol jud, czyli Królowej Ognia - kobieta skinęła mu głową prawie niezauważalnie - Io, to jest Harry Potter, Enaqua, Czarny feniks i partner Tanina - chłopak postarał się najlepiej, jak umiał skopiować ruch nowo poznanej osoby.
- Mae govannen Io- powiedział grzecznie chłopak. Wszyscy popatrzyli na niego zdziwieni, tylko Io zachowała neutralny wyraz twarzy.
- Mae govannen Enaqua - odpowiedziała spokojnie.
- O co chodzi? - zapytał chłopak, po czym przewrócił oczami - Czasem słucham tego, co się wkoło mnie dzieje - Severus podszedł do chłopaka i dotknął delikatnie jego twarzy. Potter patrzył zaskoczony tą czułością mężczyzny przy innych ludziach. Ślizgon opuścił dłoń, splatając swoje palce z palcami chłopaka i poprowadził ich w stronę fotela. Usiadł na nim i pociągnął za sobą Gryfona tak, że Harry usiadł na oparciu. Reszta zajęła pozostałe miejsca. Oczy dyrektora błyszczały szczęściem, a Io obserwowała bacznie młodszego mężczyznę i swojego kuzyna.
- Co skłoniło Yol jud do opuszczenia wyspy? - zapytał z lekkim uśmiechem Severus, gładząc wewnętrzna stronę dłoni chłopaka swoim kciukiem.
- Ares - odpowiedziała krótko kobieta. Na dźwięk tego imienia uśmiech Snape'a znikł, a twarz zmieniła się w zimną maskę.
- Twój brat jest dla mnie martwy - wycedził przez zęby Snape.
- Severusie powinieneś posłuchać swojej kuzynki - zasugerował cicho dyrektor, a Mistrz Eliksirów obrzucił go lodowatym spojrzeniem.
- Na Tolenaur dzieją się złe rzeczy Taninie - zaczęła Are - Smoki buntują się przed Io, a ludzie znikają.
- Znikają? - syknął Ślizgon.
- Tak, piętnastu ludzi - na to oświadczenie Harry poruszył się niespokojnie. Severus delikatnie uścisnął jego dłoń uspokajająco.
- Jakieś podejrzenia?- zapytał chłodno.
- Tak, Ares... - zaczęła Wiedząca, ale Snape przerwał jej, sycząc.
- Dość. Nie będę o nim słuchał.
- Będziesz - powiedziała ostro Io - Najprawdopodobniej mój brat przyłączył się do waszego Voldemorta - oświadczyła chłodno kobieta, a czarodzieje wciągnęli gwałtownie powietrze w szoku.
- Na jakiej podstawie to wnioskujesz? - zapytał chłodno Snape.
- Od dawna szuka sposobu, aby przejąć władze - Westchnęła Are - Jednak to ty jesteś prawowitym władcą i wyznaczyłeś Io na swojego przedstawiciela, ma więc związane ręce. Wie, że świat do którego uciekłeś, zmaga się z Voldemortem - jej głos był smutny - Aby obalić rządy twojej kuzynki, musi zabić ciebie. Zasięgnął języka wśród czarodziejów. Wie, że służysz Tomowi Riddle, reszta jest logiczna...
- Dlaczego nie zabije Io? - zapytał, przerywając wywód, patrząc wprost na kobietę.
- Bo jestem jego siostrą, krew z krwi i kość z kości. Jestem taka sama. Wiesz, że prawo zabrania bratobójstwa - powiedziała spokojnie Królowa.
- Jakoś twój ojciec sobie nie żałował - wysyczał cicho.
- Wiem, ale nie ma dowodów... - zaczęła spokojnie, a Snape machnął dłonią, aby przestała.
- Poza tym, gdyby zabił ciebie, nadal mógłbym wyznaczyć nowego następcę. Dziwne, że dopiero teraz na to wpadł - powiedział z drwiną Severus i się zamyślił. Po chwili jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu, a ręka objęła w talii Harry'ego, przyciągając bliżej tak, że prawie spadł z oparcia na kolana starszego czarodzieja - Czy on wie? - zapytał lodowatym tonem.
- Obawiam się, że tak i to przyspieszyło jego działania - powiedziała smutno Io.
- Więc Czarny Pan też - przełknął ciężko, zamykając oczy. Harry patrzył na niego, nie rozumiejąc, o czym jest mowa.
- Nie możesz do niego wracać Severusie - powiedział stanowczo Dumbledore - Jeśli wie, co łączy cię z chłopcem. I kim jesteś...
- Ktoś musi kontrolować sytuację - powiedział cicho Snape, spoglądając na chłopaka - Musi kontrolować przepływ informacji, mylić tropy poza tym eliksir... Muszę wrócić.
- Nie! - krzyknął Harry. Wstając gwałtownie i odwracając się do Snape'a - Dość już zrobiłeś.
- Harry... - zaczął z westchnieniem Snape.
- Nie pozwolę Ci - powiedział stanowczo chłopak. Mistrz Eliksirów spiął się, a jego twarz przybrała kamienny wyraz.
- TY mi nie POZWOLISZ? - wysyczał.
- Chłopcy spokojnie - upomniał ich Dumbledore, ale już było za późno.
- Tak - odpowiedział cicho chłopak - Nie pozwalam. Nie pozwalam ci iść do tego szaleńca - głos gryfona wibrował od emocji - Nie pozwalam ci się tak narażać. Nie pozwalam ci się zabić! - zielone oczy znów zmieniły kolor -Nie pozwalam, bo... -
- Dość - przerwał mu ostro Ślizgon - Nie mów czegoś, czego nie jesteś pewien - Snape patrzył w te piękne, płonące oczy - Prosze... - dodał ciszej.
- Chłopcy... - odezwał się znów dyrektor. Harry oddychał szybko, starając się uspokoić płomień.
- Wróćmy do meritum - powiedział Mistrz Eliksirów, przenosząc powoli wzrok z Pottera na Io - Co wiesz? - Gryfon obrócił się w stronę zgromadzonych, a oczy królowej na chwile rozbłysły zdumieniem.
- Ares zawsze knuł - mówiła zauroczona widokiem tęczówek chłopaka - ale zazwyczaj potrafiłyśmy przejrzeć jego intrygi i pokrzyżować plany - powiedziała spokojnie - Jednak miesiąc temu wyruszył na stały ląd pod pretekstem spotkania z hodowcami smoków. Podobno oni również mieli problem z dyscypliną u swoich osobników. Gdybym wiedziała... - powiedziała cicho Io - Gdybym wiedziała, co zamierza, zabroniłabym mu opuszczać wyspę. On ma szpiegów wszędzie, bo ludzie go popierają. Taninie znasz naszą tradycję - w jej głosie było słychać nutkę desperacji - To męski potomek rządzi - Snape nie odzywał się, patrzył beznamiętnie na kuzynkę.
- Ktoś musiał podsłuchać moją rozmowę z Io o Feniksie i mu donieść - wtrąciła się Are.
- Co zamierza?- zapytał w zamian.
- Nie mam pewności... - zaczęła Il Istima.
- Mów - warknął Severus.
- Istnieje rytuał, który pozwala przejąć płomień Norenaurów - powiedziała zmęczonym głosem starsza kobieta - Jeśli unicestwi odpowiednią liczbę istnień, jego płomień dorówna waszym. Dobrze wiesz, że ogień najlepiej zwalczyć ogniem - powiedziała smutnym głosem, patrząc na Gryfona.
- Poczekajcie - powiedział Harry, splatając dłonie na karku - czyli kuzyn Severusa sprzymierzył się z Voldemortem i razem zabijają wasz lud, aby przejąć moc? Bo ja, jako Feniks mam jej za dużo, aby zabił mnie z marszu, tak?
- Tak. W dużym skrócie tak to wygląda - odpowiedziała Io.
- Ale to bez sensu! - krzyknął Gryfon - Zamienił jednego pana na drugiego. Voldemort nie będzie się dzielił! Nawet jeśli zawarli umowę, to Tom jej nie uszanuje. Oszuka twojego brata, bo taka jest jego natura!
- Harry ma rację - powiedział sucho Severus. Zaskoczony chłopak popatrzył na mężczyznę zdziwiony, a Snape lekko się uśmiechnął do niego - Podejrzewam, że mój drogi kuzyn pozbywa się ludzi wiernych tobie, Io - Mężczyzna mówił spokojnie i chłodnym głosem - Myśli, że to zaspokoi apetyt Czarnego Pana, ale się myli - Snape westchnął - Znam Toma Roddle z każdej możliwej strony - rzucił niepewne spojrzenie Potterowi, ale tamten tylko kiwnął głową, by mówił dalej - Jego apetyt jest nienasycony. Kiedy raz posmakował już mocy Ognia, nie spocznie dopóki nie będzie miał jej całej. Ares jest głupcem - powiedział zimno - Zginie, kiedy przestanie być przydatny.
- Przybądź na Tolnaur - poprosiła łagodnie Io - Weź Feniksa i przybądźcie, niech ludzie was zobaczą i poczują ten ogrom mocy. Smoki się ugną, a ludzie znów uwierzą.
- Nie - warknął Ślizgon.
- Severusie... - zaczął łagodnie dyrektor.
- To moje ostateczne stanowisko - oznajmił chłodno Snape.
- Więc ja pojadę z wami na wyspę - powiedział cicho Harry. Oczy Severusa rozszerzyły się w zdumieniu. Zerwał się z fotela, łapiąc chłopaka za rękę i odwracając w swoją stronę jednym ruchem.
- Nie zgadzam się!- wywarczał.- Przypominam ci, nie możesz opuszczać zamku - powiedział już spokojniej - Dyrektor nawet nie zgodził się na podróż po twoją szkolną wyprawkę, a co dopiero na obcą wyspę - zakończył, patrząc wymownie na dyrektora.
- Jeśli Are i Io zapewnią mu należytą ochronę... - zaczął dyrektor.
- Nie waż się... - Syknął ostrzegającego Ślizgon, a jego oczy przyszpiliły staruszka do fotela - Nie masz pojęcia, co może się stać, jeśli się tam pojawisz - spojrzał na chłopaka twardym wzrokiem - Jeśli Ares się dowie. A dowie się, zapewniam to i Czarny Pan. Przyjdzie po ciebie i nic go nie powstrzyma.
- Twoja matka kochała wyspę i jej mieszkańców - zaczął delikatnie Gryfon.
- I jak to się dla niej skończyło? - do głosu mężczyzny wrócił stalowy chłód.
Patrzył na Pottera tymi czarnymi oczyma, jakby chciał go pochłonąć, ukryć przed całym światem. Zielone oczy rozbłysły determinacją i Snape już wiedział, że Harry Potter podjął decyzję i nawet wściekły Hipogryf go nie powstrzyma. Przełknął ciężko, zamykając oczy i starając się uspokoić.
- Zginiesz...
- Jeśli taka jest cena za ludzkie życie. Zapłacę ją - powiedział pewnie, a Mistrz Eliksirów wykrzywił twarz w brzydkim grymasie. Harry wiedział, że wszystko, co teraz robi i mówi jego kochanek, jest podszyte strachem. Strachem o niego, Harry'ego, bo ten zimny i sarkastyczny drań bał się, że straci chłopaka. Wpuścił Pottera do swojego życia, pozwolił sobie przywiązać się do niego, stać się bliskim, a ten mógł zniknąć, pozostawiając po sobie ogromną wyrwę w piersi Mistrza Eliksirów.
- Harry... - powiedział cichym, zbolałym i tak do niego niepodobnym głosem.
- Severusie... - położył dłonie na ramionach mężczyzny, delikatnie przesuwając je wzdłuż rak i ostatecznie chwytając go za dłonie - Obaj wiemy, że ten moment i tak nastąpi - Czarne oczy badały jego twarz w poszukiwaniu jakiejkolwiek oznaki wahania, ale Snape nic nie mógł znaleść - Voldemort przyjdzie po mnie, prędzej, czy później. Nie ma co z tym walczyć, muszę stanąć naprzeciw niego i wygrać - delikatnie ścisnął jego dłonie w swoich - Severusie, proszę...- przyciągnął jedna z bladych dłoni do policzka i wtulił się w nią - Proszę, bądź tam ze mną - pocałował delikatnie wnętrze tej cudownej dłoni, a mężczyzna zamknął z bólem oczy i przełknął.
- Niech tak będzie - powiedział napiętym głosem - Pojedziemy na Tolnaur.
- Taninie... Nawet nie wiesz, ile to dla nas znaczy - powiedziała łagodnie Wiedząca. Snape skrzywił się, a wyraz jego oczu stwardniał, kiedy spojrzał na obie kobiety.
- Dopóki nie uznam, że zapewniłyście mu dostatecznego poziomu bezpieczeństwa, noga Pottera nie przekroczy bram zamku - powiedział twardo.
- Oczywiście- odpowiedziały zgodnie.
- Myślę, że powinniśmy wezwać Filiusa i profesor McGonnagall - powiedział cicho Gryfon, a Snape przytaknął.
- A ja myślę, że nasi goście powinni coś zjeść po takiej podróży - Harry zaczerwienił się na słowa Dumbledora. Nie pomyślał, że kobiety mogą być głodne i zmęczone. W tym momencie oczy chłopaka rozszerzyły się, ze strachem złapał dłoń Mistrza Eliksirów, a mężczyzna popatrzył na niego lekko zaskoczony.
- Twój znak - głos chłopaka zdradzał przerażenie, choć starał się bardzo zapanować nad emocjami - Co będzie, jeśli nie odpowiesz na wezwanie?
- Nic - warknął mężczyzna.
- Jak to nic? - Harry patrzył w osłupieniu na kochanka - Chyba sobie żartujesz...
- Nie, Potter.- odpowiedział sztywno, prostując się i zabierając dłoń. Gryfon już wiedział, że mężczyzna kłamie, a skoro to robi, to musi mieć powód. Skinął głową na znak, że rozumie, ale jego mina mówiła Ślizgonowi, że to nie koniec tematu.
- Zapraszam na obiad! - zawołał wesoło dyrektor, chcąc odwrócić uwagę kobiet - Harry, Severusie nowy minister chce z wami porozmawiać - Potter zszokowany spojrzał na dyrektora. Chciał o coś zapytać, ale Dumbledore nie dał mu najmniejszych szans - Kiedy skończycie, dołączcie do nas.
Kiedy wyszli, Snape przeszedł przez gabinet i oparł się o biurko, stając tyłem do Pottera i opuszczając głowę, jakby w rezygnacji.
- Czego on może chcieć? - chłopak podszedł do kominka, zastanawiając się, jak się fiuka do najważniejszej osoby w państwie.
- Musisz mi na każdym kroku przypominać, jak młody, niedoświadczony i naiwny jesteś? - zapytał mężczyzna poirytowany głosem. Potter spojrzał na Mistrza Eliksirów, ale ten podniósł tylko głowę, nabierając głęboko powietrza.
- Nie rozumiem... - powiedział zdezorientowany. Najwyraźniej dyrektor postanowił dać im czas na przepracowanie tego, co się stało.
- Oczywiście, że nie - zaśmiał się gorzko Ślizgon - Jesteś dzieckiem, do tego Gryfonem.
- O co chodzi?- zapytał, podchodząc powoli do mężczyzny.
- Nie masz pojęcia, co zrobiłeś, prawda? - kiedy nie doczekał się odpowiedzi, kontynuował - Pokazałeś im, że jesteś impulsywnym, nierozsądnym i łatwowiernym nastolatkiem. Gotowym wskoczyć w ogień, nie bacząc na nic byleby ukoić kompleks bohatera - głos Snape'a był zmęczony, chłodny, a kiedy chłopak dalej nie odpowiadał, mówił dalej - Rzucasz się na ratunek ludziom, których nie znasz, chcesz jechać na wyspę, gdzie może dopaść cię Czarny Pan, aby zobaczył cię lud, z którym nic cię nie łączy.
- Ty jesteś z tego ludu...- powiedział pewnie.
- Ja wyrzekłem się tego miejsca i ludzi - warknął - Harry... zrozum, pokazałeś im, że łatwo tobą manipulować, wystarczy zagrać na twoich uczuciach i współczuciu.
- Ale twoja kuzynka...
- Potter, nie widziałem jej ponad dwadzieścia lat, nawet się ze sobą nie kontaktowaliśmy. Nagle pojawia się z informacją, że coś się dzieje na wyspie. Skąd masz pewność, że nie wspiera swojego brata i chce nas ściągnąć w pułapkę? Może tak naprawdę jest już znudzona ciągłymi intrygami i walką o przywództwo? Może widzi szansę uwolnienia się z tej chorej matni? - Gryfon poczuł, jak rumieniec zawstydzenia wypływa na jego twarz. Podszedł do mężczyzny tak, że miał go na wyciągnięcie ręki, ale nie odważył się go dotknąć.
- Ale Are...- wyszeptał ze ściśniętym gardłem.
- Jest stara - powiedział sucho - już raz dała się oszukać - odwrócił się i spojrzał na chłopaka. Młodzieniec wyglądał, jak chodzące nieszczęście. Snape westchnął ciężko i objął Pottera w pasie, przyciągając do siebie - Sto procent Gryfona.
- Widziały gały, co brały... - odciął się cicho, szepcząc w ubranie mężczyzny.
- Słyszałem - syknął - jaki pan pyskaty, Panie Potter - uśmiechnął się złośliwie.
- Mam dobrego nauczyciela... - podniósł głowę po pocałunek, ale mężczyzna się odsunął. Harry sapnął z frustracją.
- Kara, Potter - zadrwił.
- Postaram się bardziej nad sobą panować, przepraszam...
- Pomyśl czasem - powiedział chłodno, przyciągając chłopaka jeszcze bliżej - A teraz nie przejmuj się już tak - pogładził twarz Gryfona - Io... To, co o niej powiedziałem, nie jest prawdą. Kontaktujemy się regularnie.
- Okłamałeś mnie?! Dlaczego? - Harry próbował się uwolnić, ale Snape trzymał go bardzo mocno - Nawet nie wiesz, jak się przeraziłem, kiedy zrozumiałem... Och... - Nagle znieruchomiał i przywarł do mężczyzny - Przepraszam.
- Inaczej nie dotarłaby do ciebie lekcja - Snape potargał czule jego niesforne włosy.
- Twój znak... Co się stanie, gdy nie odpowiesz na wezwanie? - zapytał, gładząc przedramię.
- Nic - padła krótka i sucha odpowiedź. Gryfon odsunął się i spojrzał zły na Mistrza Eliksirów.
- Kłamiesz - powiedział buntowniczo.
- A co chciałbyś usłyszeć? - wycedził przez zaciśnięte zęby. Przeżyłem gorsze rzeczy, niż ból fizyczny.
- Może moja moc, by coś pomogła? Przecież ręce uleczyłem - powiedział z nadzieją.
- Spróbujemy - westchnął ciężko, opierając czoło o czoło Pottera.
- Severusie - zaczął, cicho szepcząc - wybaczysz mi, że jestem takim głupim Gryfonem? - odsunął głowę, aby spojrzeć w te czarne oczy.
- Widziały gały, co brały - zadrwił, przedrzeźniając wcześniejsze słowa młodzieńca - Myślę, że znajdę sposób, abyś odpokutował swoje lekkomyślne zachowanie - uśmiechnął się sugestywnie, po czym pocałował te cudowne usta.
- Wieczorem?- zapytał chłopak z nadzieją.
- Wieczorem - wymruczał i pochylił się znów po pocałunek.
Io- kuzynka Severusa
Yol jud- królowa ognia tytuł Io
Mae govannen- witaj
CZYTASZ
Moje miejsce
FanfictionUWAGA: BETA: Arancia85- narazie do 60 rozdziału poprawki trwają. Po śmierci Syriusza Harry jest załamany. Uważa, że wszytko stracił. Na dodatek Dumbledore każe mu zostać w Hogwarcie. Nie było by to złe gdyby nie fakt, że zostaje oddany pod opiekę Sn...