Zrozum mój strach

3.9K 275 19
                                    

Harry wyszedł spod prysznica, włożył czarną piżamę i położył się na łóżku z „Kompendium wiedzy o eliksirach" od Hermiony.
Przygładził mokre włosy, otwierając książkę w zaznaczonym miejscu. Czytanie miało się nijak do jego prywatnych wykładów, jakie robił dla niego Mistrz Eliksirów, mimo wszystko, czytał ją regularnie, aby nadrobić choć trochę zaległości.

Był tak pochłonięty lekturą, że nie usłyszał otwieranych drzwi i tego, że ktoś podchodzi do jego łóżka. Swoją drogą postać ta była wyszkolonym szpiegiem i słynęła z tego, że podchodzi do uczniów bezszelestnie. Dopiero w momencie, gdy mężczyzna stanął przy nim, Harry zaskoczony oderwał się od lektury, która z łoskotem została rzucona na podłogę i zastąpiona przez różdżkę. Potter celował w Mistrza Eliksirów, który patrzył na niego bardzo dziwnym wzrokiem.

- Znalazłem to u siebie w salonie i pomyślałem, że chciałbyś wiedzieć, jakie masz oceny — skłamał gładko, kładąc kopertę obok Pottera, na co chłopak skinął powoli głową.

- Dziękuje — powiedział po dłuższej chwili i schował różdżkę pod poduszkę.

- Przepraszam — powiedział bardzo cicho Ślizgon. Harry myślał, że się przesłyszał, gdyby nie ten wyczekujący wyraz twarzy mężczyzny. To wyczekujące spojrzenie zdenerwowało Pottera najbardziej. Snape zrobił i powiedział to wszystko i teraz jedno słowo miało załatwić wszystko. Spojrzał na mężczyznę buntowniczo.

- Za coś konkretnego, czy za całokształt? - zapytał chłopak szybciej, niż zdążył zapanować nad językiem. Był zdenerwowany obecnością Snape'a w dormitorium, to był jego azyl — Bo jeśli za każdą konkretną rzecz, to raczej nie wyrobimy się do końca wakacji — powiedział chłodno, nie patrząc na mężczyznę.

Mistrz Eliksirów przestąpił z nogi na nogę niespokojnie, może jednak Minerwa nie miała racji. Harry nadal nie chciał go widzieć, ale nie da się sprowokować. Nie może, jest dorosły, a sarkazmem i złośliwościami może jedynie pogorszyć tę sytuację. Postanowił zaryzykować.

- Za to, co powiedziałem o tobie. Nie myślę tak — powiedział sztywno. Chłopak nadal nie patrzył na niego i bawił się kopertą — Pójdę już — odwrócił się do wyjścia.
Jeśli chłopak go nie zatrzyma, nie przyzna, że go chce i potrzebuje, to będzie oznaczało, że go stracił. Owszem był okrutny dla młodzieńca, odkąd się obudził, ale to wynikało z frustracji i jego niepewności. Nie chciał, aby Harry zniknął z jego życia. Coś boleśnie ścisnęło go w piersi niczym obręcz. Chłopak jak wąż okręcił się na łóżku, a bose stopy cicho uderzyły o podłogę. Mężczyzna poczuł, jak drobne ręce obejmują go w talii i zamykają się w mocnym uścisku.

- Czy to już koniec? - wyszeptał cicho w materiał koszuli Mistrza Eliksirów. Mężczyzna ani drgnął, a myśli kłębiły się w jego głowie.

- Koniec? - powtórzył ochrypłym głosem za Gryfonem.

- Wiem, że jestem głupim, impulsywnym nastolatkiem, a wyglądem nie dorastam do pięt Malfoy'om, ale to nie oznacza, że zależy mi mniej — szeptał cicho w plecy mężczyzny — Widziałem, widziałem go dziś, jak się o ciebie ocierał, jak na ciebie patrzył i chciałem umrzeć. Chciałem uwolnić ten płomień we mnie, aby mnie pochłonął. Nie mogę tak żyć, nie chcę, co rano zastanawiać się, czy znów nie będziesz chciał mnie odepchnąć, bo zbliżyliśmy się do siebie za bardzo. Nie dam rady przechodzić tego codziennie — Mężczyzna milczał, dając chłopakowi czas, aby powiedział wszystko, co chce — Zakochałem się w tobie — wyszeptał tak, że Snape'owi wydawało się, że się przesłyszał — Ta rozłąka powoduje u mnie taki ogromny ból, praktycznie fizyczny, a jeśli to wszystko ma tak wyglądać... To wolę spalić swoje serce, niż czuć cokolwiek.


- Cóż za dramatyzm — zadrwił odruchowo – Przepraszam, to mój mechanizm obronny – powiedział, wzdychając ciężko — Mogę żyć bez ciebie — powiedział cichym głosem, a chłopak spiął się — Nauczyłem się do perfekcji tłumić uczucia, ale jeśli miałbym widzieć cię każdego dnia i nie móc być z tobą... Wolałbym, aby Czarny Pan zakończył moje nędzne życie — Gryfon gwałtownie zabrał ręce, gdy usłyszał tytuł Voldemorta. Obraz zmaltretowanego profesora stanął mu przed oczami. Podszedł do łóżka i usiadł na nim.

- Będziemy wiec dla siebie udręką... – powiedział, wbijając palce w swoją czuprynę.

- Raczej zgubą — mężczyzna obrócił się, w stronę zajętego łóżka podszedł i usiadł koło młodzieńca. Ich uda otarły się o siebie i obu przeszedł dreszcz — Potter wiedziałeś, kim jestem. Ostrzegałem cię, a mimo to brnąłeś dalej. Nie umiem się zmienić i nigdy nie będę miłą osobą. Jednakże mogę pójść na pewne... ustępstwa — Nie patrzył na chłopaka, lecz w przestrzeń niewidzącym wzrokiem — Zapewne mogę starać się bardziej panować nad sobą, swoją zazdrością i powściągnąć temperament — chłopak podniósł głowę i spojrzał z uczuciem na mężczyznę.

- Chcę, abyś zrozumiał skąd we mnie tyle nieufności – powiedział, nie patrząc na Gryfona — Chcę, żebyś poznał wszystkie fakty, które spowodowały obecny stan.

- Opowiesz mi o swojej mamie? - zapytał cicho chłopak, na co mężczyzna skinął głową i wciągnął głęboko powietrze w płuca.

- Przyszedłem na świat w rodzinie, która władała ludem ognia od zarania dziejów. Naznaczona przez Wielkiego Feniksa, miała zapewnić spokój na Tolenaur. W naszej rodzinie od zawsze dążono do tego, by była przynajmniej dwójka potomków obu płci. Jedno przeznaczone dla wiedzy, na zawsze dziewicze, a drugie dla władzy. Are jako jedyna była Wielka Wiedzącą i jednocześnie władała wyspą. Kiedy była młoda, przetoczyła się przez nasze ziemie zaraza, sprowadzona przez czarodziei z lądu, zabierając całą jej rodzinę. Nasz lud zamknął się przez to na inne kultury. Miała dwójkę dzieci, starszą córkę Lith i młodszego syna Bazana. Dziewczynka przeznaczona była do roli Wiedzącej według tradycji, a syn miał spłodzić potomków. Kiedy mój wuj ożenił się z kobietą z ludu, moja matka udała się w podróż, aby poznać inne kultury. W tym czasie urodziła się Io moja kuzynka. Moja matka poznała mojego ojca Tobiasza Snape'a i zafascynowana została z nim. Kiedy zaszła w ciążę Are rozkazała jej wrócić na wyspę, ale bez Tobiasza. Jednak matka nie usłuchała i wrócili razem, co spowodowało ogólny sprzeciw. Wtedy żona mojego wuja była już w drugiej ciąży i lada chwila miała urodzić. W tym czasie mijało również tysiąc lat od narodzin ostatniego Smoczego dziecięcia, wszyscy myśleli, że urodzi się w ciele młodego księcia. Jak wiesz przybycie Dovahkiina, obwieszcza kometa, niestety przy narodzinach mojego kuzyna, Aresa, los zakpił z mojej rodziny. Kometa natomiast pojawiła się przy moich narodzinach, wyznaczając tym samym następcę tronu Tolenaur — jego głos był jednostajny i smutny — Moja matka sprzeniewierzyła się tradycji, zaszła w ciążę, a na dodatek to ona urodziła Tanina. Ja jako Dovahkiin odbierałem wykształcenie i byłem chowany na władcę, natomiast moi rodzice byli pogardzani. Ojciec błagał matkę, by opuścili wyspę, ale ona wiedziona miłością do swojego ludu i moim przeznaczeniem odmawiała. Io, Ares i ja dorastaliśmy w zamku. Z kuzynką łączyła mnie przyjaźń, natomiast kuzyn wciąż ze mną rywalizował. Bazan wmawiał mu, że tron mu się należy i będzie jego. A moja babcia — wymówił te słowa, krzywiąc się — nie zrobiła nic, aby to ukrócić. Była zła i urażona postępowaniem swojej córki, nawet z nią nie rozmawiała, odkąd się urodziłem. Mnie traktowała, jak wnuka i myślę, że nawet mnie kocha. Kiedy nadszedł dzień moich dziewiątych urodzin, udałem się do komnaty mojej matki. Taką mieliśmy tradycję — uśmiechnął się smutno na to wspomnienie — Najpierw nasze prywatne świętowanie, moje ulubione naleśniki, czytanie, spacery, a potem wieczorem oficjalna cześć. Kiedy wszedłem, by ich obudzić, matka leżała na zakrwawionym prześcieradle z poderżniętym gardłem, a ojciec nieprzytomny obok niej. To był najgorszy dzień mojego życia... Wiedziałem, że stoi za tym mój wuj, ale nie miałem na to dowodu. Mojego ojca pojmano, jako zabójcę, a matkę pochowano — Harry widział, jak twarz mężczyzny wykrzywia ból, ale nie odważył się go dotknąć — Pozostało mi tylko jedno, ratować ojca. O dziwo z pomocą przyszła mi Io. Jako władca zostałem wpuszczony do więźnia. Sam nie wiem jak, ale moja kuzynka ogłuszyła strażników — delikatny smutny uśmiech zagościł na szczupłej i zbolałej twarzy — i udało się nam uciec. Ukryliśmy się w lesie nad klifem. Ojciec chciał nas teleportować z wyspy, gdyż tam nie było już strefy antyalortacyjnej. Sprzeciwiłem się, powiedziałem, że chce porozmawiać z babcią ten ostatni raz — Przełknął ciężko -Wszedłem wtedy do sali tronowej, gdzie zebrali się wszyscy możni mojego ludu, aby uradzić, co dalej robić. Powiedziałem jej, że przysięgam na grób mojej matki, iż moja noga więcej nie postanie na Tolenaur. Wyrzekłem się też mocy ognia na zawsze i swojego dziedzictwa, wyznaczając Io na swoją następczynię — przerwał na chwilę, by nabrać powietrza i uspokoić się — Dołączyłem do mojego ojca i przenieśliśmy się w miejsce, gdzie poznałem Lily, tę historię już znasz. Ojciec i ja zawsze musieliśmy się ukrywać, bo on nadal dla naszego ludu był zbiegiem. Minerva zabrała mnie do Hogwartu, gdy skończyłem jedenaście lat. Tam byłem względnie bezpieczny, lecz nigdy nie zobaczyłem już ojca, gdyż tak było łatwiej zachować nas przy życiu. On w ukryciu, a ja w Hogwarcie. Pewnego dnia, kiedy byłem w twoim wieku, przyszedł do mnie Albus i oznajmił, że ojciec nie żyje — zadrżał lekko — Najprawdopodobniej znaleźli go mordercy wynajęci przez wuja. Teraz bez rodziny miałem być pod jego jurysdykcją. Chciał wymusić na mnie zmianę decyzji, aby to Ares mógł władać. Niestety nagle okazało się, że siedemnaście lat to wiek pełnoletniości na Tolenaur, więc nie miał nade mną już żadnej władzy. Podejrzewam, że Are maczała palce w tym palce — znów parsknął z drwiną. Musiała wraz z Io zmienić prawo, abym był wolny.

- To dlatego ze sobą rozmawiacie? - zapytał cicho.

- Błagała mnie o wybaczenie. Wydaje mi się, że chroniła nas, dopóki nie poszedłem do szkoły i zawsze wiedziała, gdzie jestem — westchnął ciężko — To mimo wszystko moja rodzina, ale nie umiem jej wybaczyć, że nie zrobiła nic. Teraz kontaktujemy się tylko w konkretnych sytuacjach. Nic nie zmieni tego, że jestem Taninem i prawowitym władcą wyspy.

- Tak, mi przykro — powiedział smutno chłopak — Nie miałem pojęcia... - Tak bardzo przepraszam — Głos mu się załamał.

- Harry to już było. Ja jestem dorosłym mężczyzną i chciałbym zostawić to za sobą – powiedział, prostując się – Chciałbym skupić się na tobie, na nas, na przyszłości — powiedział jakby nieśmiałym tonem. Chłopak popatrzył na niego tymi lśniącymi oczami, były tak piękne...

- Tak bardzo chciałbym cię dotknąć... - powiedział cicho Potter

Moje miejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz