Harry ponownie spojrzał na swój plan zajęć, marszcząc się i zastanawiając dlaczego dziś nie może być piątek. W piątek właśnie rocznik Pottera miał mieć blok eliksirów ze Snape'em, którego gryfon, jako jedyny męski członek swojego domu, nie mógł się doczekać.
Nikt nie lubił poniedziałków, ale Harry dziś nienawidził ich znacznie bardziej niż ktokolwiek inny w Hogwarcie. Z prostej przyczyny, był zbyt daleko od piątku. Zrezygnował z lunchu i właśnie kierował się na trzecie piętro, na zajęcia do Tonks, gdy natknął się na grupkę czwartorocznych Krukonek. Dziewczyny najwyraźniej również postanowiły urwać się z posiłku, a teraz szły z naprzeciwka i szczebiotały radośnie, patrząc na Pottera.
- Cześć Harry! - powiedziały chórem cztery dziewczyny i zachichotały zarumienione.
- Eee... Cześć - odpowiedział, zastanawiając się, czy je w ogóle zna.
- Co robisz w sobotę? - zapytała rudowłosa dziewczyna, zatrzymując się, gdy się zrównali.
- Słucham? - zapytał zaskoczony, patrząc na piękną dziewczynę.
- Pytałam, co robisz w sobotę - powtórzyła z zalotnym uśmiechem, a jej koleżanki znów zachichotały. Harry stwierdził, że nie lubi chichoczących nastolatek i nie ma dla nich czasu. Zdecydowanie wolał posępnych, siejących grozę Mistrzów Eliksirów.
- Wybacz, ale czy my się znamy? - zapytał trochę wrogo.
- Ty mnie nie, ale ja ciebie znam, bardzo dobrze - powiedziała, podchodząc do chłopaka jeszcze bliżej, jakby chciała go dotknąć.
- Ciekawe skąd? Z Proroka codziennego, czy z tygodnika Czarownica - zapytał z lekką drwiną, a dziewczyna opuściła wzrok. Tak naprawdę nie chciał jej zawstydzić, ani sprawić jej przykrości, chciał, żeby zostawiła go w spokoju - Wybacz, po prostu jestem w związku, już od dłuższego czasu - Krukonka cofnęła się o krok, jak oparzona słysząc taką rewelację - Jestem bardzo szczęśliwy i naprawdę zależy mi na tej osobie. Nie chciałbym jej stracić. Proszę, nie mówcie nikomu... - powiedział szczerze, a dziewczyna westchnęła tylko z rozmarzeniem - Mam nadzieje, że się nie gniewasz... Nie chce zabierać ci czasu, wyglądasz na fajną dziewczynę i na pewno znajdziesz sobie kogoś lepszego niż ja - powiedział już w typowy dla siebie sposób.
- Ale jakby, co to daj mi znać Harry - uśmiechnęła się i puściła mu oczko. Trochę zaskoczył go fakt, że nie dociekali, kim jest ta "osoba", ale to tym lepiej dla niego. Chłopak skinął głową i odwrócił się, aby odejść, a w tym momencie z w bocznym korytarzu mignęła mu czarna szata. Potter pożegnał się szybko i pośpieszył w tamtą stronę. Kiedy wbiegł w przejście, nie było w nim nikogo, Gryfon skarcił się w myślach za popadanie w paranoję i ruszył w stronę sali OPCM.
***
Severus Snape zamknął za sobą drzwi swoich kwater z lekkim uśmiechem na twarzy. Kiedy opuszczał Wielką Salę, próbując uspokoić się, gdyż Potter znów ominął posiłek, nie przypuszczał, że usłyszy takie wyznanie Gryfona. Oparł się o drewno plecami, rozpamiętując rozmowę, którą przed chwilą usłyszał. Harry Potter, ten piękny młodzieniec był szczęśliwy i wciąż uważał, że jest w związku ze swoim podłym nauczycielem. Może jednak nie wszystko stracone?
***
Wszyscy byli podekscytowani, bo wiadomość o tym, że będzie ich uczył prawdziwy metamorfomag i do tego auror zelektryzowała całą szkołę, rozchodząc się lotem błyskawicy między uczniami. Nie, żeby Moody nim nie był, ale z drugiej strony to nie Alastor ich uczył na czwartym roku. Miał jeszcze sporo czasu, bo reszta uczniów dopiero zaczynała jeść, więc chłopak usiadł pod klasą, oparł głowę o ścianę i pozwolił myślom płynąć w wiadomym kierunku. Severus.
Mistrz Eliksirów nadal był blady i niewyspany, ale pojawił się niespóźniony na śniadaniu, ku radości Gryfona. Potter nawet widział, że coś naprawdę jadł, nie tak jak na uczcie powitalnej, bawił się jedynie widelcem. Hermiona z kolei pilnowała jego, niczym Cerber wejścia do piekieł, by i on miał pełny talerz, ale nie mogła go zmusić do włożenia czegokolwiek do ust. Harry starał się dyskretnie obserwować Mistrza Eliksirów, który zawzięcie tłumaczył coś Tonks. Widząc, jak energicznie zachowuje się jego kochanek, Potter rozluźnił się nieco i sam coś zjadł.
***
Usłyszał odgłos spadającego krzesła i przesuwania ławek uderzających o ścianę. Wstał i zapukał do drzwi, zastanawiając się, co za hipogryf tam walczy. Kiedy nie usłyszał odpowiedzi, uchylił drzwi i zobaczył Nimphodorę Tonks, która starała się zdemolować klasę.
- Tonks? - wszedł zaskoczony do klasy, zamykając za sobą drzwi.
- Hej, Harry - przywitała się, a jej włosy zmieniły się z czarnego na fioletowy.
- Nie pasuje ci - kobieta popatrzyła skonsternowana na chłopaka. - Czarny - wyjaśnił z rozbawieniem - To raczej firmowy kolor Snape'a - mrugnął, wskazując jej czarne spodnie i bluzę. Otrzymał w odpowiedzi nerwowy uśmiech. A ona opadła na krzesło za biurkiem - Co jest? - podszedł bliżej, by oprzeć się o biurko.
- Nie nadaje się do tego! - powiedziała, ukrywając twarz w dłoniach.
- Do czego? Do przestawiania mebli? To na pewno, klasa wygląda, jak pobojowisko - zadrwił, unosząc prawy kącik ust w delikatnie ironicznym uśmieszku.
- Za dużo czasu spędzasz ze Snape'em. Mówisz jak on - Harry posmutniał i westchnął ciężko.
- Czego się boisz? - zapytał poważnym tonem głosu. Zbyt poważnym, aby należał do nastolatka. Kobieta podniosła głowę i spojrzała na pochylającego się nad nią Pottera - Jesteś aurorem z doświadczeniem. Stawiałaś czoło sługom Czarnego Pana, masz męża wilkołaka, ciotkę Bellatrix, jesteś członkiem Zakonu, a boisz się garstki nastolatków? -Potter prychnął.
- Ale Profesor Tonks? - wzdrygnęła się na dźwięk tych słów.
- Zobacz, jak to dumnie brzmi! - wyszczerzył się chłopak - Jeśli nie chcesz, to chyba nie musimy cię tak tytułować - powiedział po chwili zastanowienia - Nie martw się, to pierwsza twoja lekcja? - kiwnęła głową, potwierdzając - Czyli Puchoni i Gryfoni - uśmiechnął się tym swoim czarującym młodzieńczym uśmiechem - Zobaczysz to bułka z masłem - położył jej dłońmi ramieniu, chcąc ją pocieszyć - Co planujesz? - wskoczył na biurko i pomachał nogami.
- Najpierw chce zobaczyć, co umiecie, czyli pojedynki, a potem zostaniecie dobrani w pary. W ten sposób nauczycie się polegać na towarzyszach broni. Jeden ochrania, drugi atakuje - chłopak zamyślił się na chwilę nad pomysłem kobiety.
- A czy to nas nie rozleniwi? - zapytał w końcu, a gdy napotkał niezrozumiałe spojrzenie, doprecyzował - No wiesz, oduczy pilnowania się, bo zawsze będzie ktoś, kto nas ochroni - powiedział, ale nie umiał dokładnie wyjaśnić, o co mu chodzi jednak Tonks zrozumiała - Sama wiesz najlepiej... Stała czujność! - krzyknął, naśladując Moody'ego. Kobieta roześmiała się serdecznie na wspomnienie słów swojego zmarłego mentora.
- Spokojnie, będziecie musieli być nawet bardziej czujni, gdyż odpowiadacie za życie drugiego człowieka - powaga w jej głosie wydała się młodzieńcowi dziwna. Pasowała do słów, które wypowiadała, ale nie do kobiety.
- Uff... To dobrze, że tym razem nie mamy zajęć ze ślizgonami. Bo nie byłoby mowy o parach - uśmiechnął się z ulgą.
- Ty jesteś z Gryfondoru, a Severus ze Slytherinu. I jesteście parą - jej wzrok lekko karcił młodego mężczyznę. Nie rozumiała tej rywalizacji między domowej, choć oczywiście w niej uczestniczyła. Bez względu na poglądy, każdy prędzej, czy później zostawał wciągnięty w wewnętrzne walki w Hogwarcie.
- My jesteśmy wyjątkiem potwierdzającym regułę! - powiedział z udawanym uśmiechem, czując niesamowitą trwogę na myśl o mężczyźnie. Nie wiedział, czy wciąż stanowią ten wyjątek, czy już stracił wszystko - Będzie dobrze, zobaczysz. Tylko nie przestawiaj już mebli - puścił jej oczko, zeskoczył z biurka i zaczął przesuwać stoły i krzesła - Dora, bądź tylko sobą, a na pewno skradniesz serca wszystkim - uśmiechnął się, na moment odwracając wzrok od przelatującego krzesła.
- No nie jestem przekonana - powiedziała, wstając, by otworzyć drzwi sali - Już czas...
- Weź wdech, pierś do przodu, a głowa do góry! Jesteś Dora Lupin! - powiedział uroczyście. Kobieta się uśmiechnęła, a Potter spoważniał - Tych których nie oczarujesz, zlikwidujemy - kobieta parsknęła śmiechem i pchnęła drzwi do sali, by wpuścić czekających uczniów.
- Zapraszam wszystkich! - krzyknęła i podeszła do biurka, by na nim usiąść.
Harry przeszedł na środek i skinieniem ręki wolał resztę, by ustawiali się obok niego. Hermiona przepchnęła się koło przyjaciela w tłumie uczniów.
Zdecydowanie było ich wielu, wszyscy zapisali się na OPCM w nadziei, że nowy nauczyciel nauczy ich, jak się bronić.
Kiedy szmery powoli umilkły, kobieta wzięła głęboki oddech i skrzyżowały palce obu rąk, po czym wyprostowała ramiona i dało się słyszeć trzask stawów.
- Nazywam się Nimphodora - lekkie skrzywienie na dźwięk swojego imienia - Lupin, z domu Tonks. Wszyscy pewnie znacie mojego męża Remusa Lupina, uczył was obrony - zawiesiła na chwilkę głos i przebiegła wzrokiem po uczniach - Gdy byliście na trzecim roku? - odpowiedziały jej entuzjastyczne skinienia głową - Jeśli wam to przeszkadza, to musicie sobie z tym poradzić. Jednak zapewniam, że ja nie choruję na likantropię. Możecie spotkać czasem w zamku Remusa, ale tylko podczas dni niebędących w pobliżu pełni. Jeśli wam to nie pasuje, nadal musicie sobie radzić sami - mówiła spokojnym, ale stanowczym głosem. Harry zastanawiał się, czy nie zaczęli jakiegoś rodzaju treningu, podobało mu się to - Będziecie zwracać się do mnie panieńskim nazwiskiem, czyli Tonks. Żadnego profesor ani Nimphodoro. Tonks. Tak zwracali się też do mnie koledzy w pracy. Jestem autorem w pełni wyszkolonym i chce was nauczyć paru przydatnych rzeczy. Po pierwszym semestrze przedmiot ten przejmie Severus Snape - po sali przebiegł cichy jęk, a Harry drgnął zaskoczony - Profesor jest niesamowicie doświadczonym i utalentowanym czarodziejem, więc proszę się nie martwić, będzie ciekawie. Nie toleruje żadnych samowolek, ani nieposłuszeństwa. Nie lubię odbierać punktów, ale jeśli mnie do tego zmusicie, to się nie zawaham. Postarajmy się, aby te zajęcia poza ciężką pracą, dawały nam wszystkim sporo frajdy. Czy są jakieś pytania? - rozejrzała się po zgromadzonych, a rękę podniósł jeden z Puchonów.
- Pani... - zaczął, ale kobieta mu przerwała stanowczo.
- Tonks.
- Tonks, nie mamy nic do profesora Lupina. Był naprawdę świetny, a profesor Snape postąpił podle - powiedział, a po sali dało się słyszeć pomruk aprobaty.
- Dziękuje - uśmiechnęła się lekko - Severus potrafi być dupkiem... - zaczęła, ale zaraz się opamiętała, widząc jak Hermiona zakrywa usta dłonią przestraszona - Ale ma też swoje łagodniejsze i przyjemne oblicze - kiedy to dodała, uczniowie wyrazili nieme powątpiewanie - Czy coś jeszcze? - rękę podniósł Semus.
- Słyszeliśmy, że jesteś metamorfomagiem. Pokażesz nam? - Tonks uśmiechnęła się i zmieniła swój nos tak, by wyglądał jak ten należący do Severusa. Uczniowie byli zachwyceni, śmiali się i wiwatowali.
- Dobrze, dość pytań. Słyszałam, że stworzyliście w zeszłym roku Gwardię Dumbledora i Harry uczył was obrony i walki. Chciałabym was sprawdzić. Odbierzcie się w pary i zaczniemy walki. Potem gdy ocenię wasz poziom, chciałabym dobrać was w pary pod względem umiejętności ofensywno - defensywnych, tak aby każda osoba z pary była lepsza w innym rodzaju czarów i tak będziecie ćwiczyć, aż nie uznam, że już wystarczy. Teraz dość moich popisów czas na was. Zaczynajmy więc! - klasnęła w dłonie i zeskoczyła z biurka, by podejść do młodzieży.
Kiedy cały blok dobiegł końca, Dora poprosiła, aby Harry został chwilę w sali. Kiedy wszyscy wyszli, a drzwi się zamknęły, obeszła biurko i usiadła na blacie, wskazując Gryfonowi miejsce obok.
- I jak było? - zapytała ciekawa.
- Super! - wyszczerzył się - Myśle, że moglibyśmy popracować trochę nad wspólnymi tarczami, skoro mamy pracować w parach. To wymaga dopasowania się do towarzysza i wyczucia jego magii, ale wyczuła też na tę przeciwnika.
- Dobry pomysł. Wplotę to w program nauczania. Harry przepraszam - powiedziała nagle, a chłopak popatrzył pytająco - Za Severusa. Nie chciałam nazywać go dupkiem i w ogóle. Po prostu wolałam od razu uciąć wszelkie plotki na temat likantropii. Wyszło jak zawsze - powiedziała lekko przygnębiona.
- Snape jest strasznym dupkiem - powiedział z psotnym uśmiechem Potter, a Tonks popatrzyła zaskoczona - Za to Severus potrafi być ujmujący, czuły, delikatny, troskliwy...
- Dobra, dobra! - powiedziała szybko, przerywając potok słów młodzieńca - Zrozumiałam. Nie niszcz mi obrazu naszego wrednego Mistrza Eliksirów. Choć kolacja poważnie nadszarpnęła jego wizerunek w moich oczach - zaśmiała się lekko - Czyli wszystko ok?
- Wszystko ok - powiedział, zeskakując z biurka.
- Wiesz, że ciągle przysyła mi ten napój na nudności? - powiedziała, nie patrząc na Harry'ego.
- Naprawdę? - zatrzymał się zszokowany. Kobieta jedynie kiwnęła głową, wciąż patrząc gdzieś w dal.
- Harry... Przepraszam, że nie zaprosiliśmy was obu na ślub... Remus ma potworne wyrzuty - ciche westchnienie wyrwało się z jej ust.
- Spokojnie, rozumiem. Też bym się bał reakcji Zakonu, a bez Severusa bym nie przyszedł. Zresztą, to byłoby i tak zbyt niebezpieczne. No wiesz, Pan Gadzia Morda - uśmiechnął się blado, ale kobieta nie odpowiedziała tym samym.
- Co się dzieje między wami? - zapytała cicho - Wiem, że coś się stało na spotkaniu, ale... Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz - dodała szybko po chwili.
- To zbyt osobiste - powiedział cicho, bawiąc się rękawem szaty.
- Rozumiem. Wiesz, czemu tak szybko wzięliśmy ślub? - zapytała nagle, patrząc na chłopaka.
- Tedy? - zdobył się na psotny uśmiech. Nie umiał już inaczej myśleć o tym dziecku, jak tylko Ted.
- Nie. Bałam się, że Remus się rozmyśli. Bałam się, że nas zostawi - powiedziała zawstydzona swoimi myślami.
- Ale on cię kocha! - zaprotestował ostro Gryfon.
- A Severus ciebie - powiedziała pewnie - Nigdy nie widziałam go takim... otwartym - Harry uśmiechnął się smutno, a w sercu go zakłuło na myśl, że te czasy minęły bezpowrotnie - Jestem tu. Pamiętaj o tym - powiedziała powoli Dora.
- Dziękuje - wyszeptał.
- Nie masz jakichś zajęć? - zapytała po chwili rozbawiona.
- Teraz transmutacja, muszę iść, bo Minerva urwie mi głowę za spóźnienie! - krzyknął przerażony Potter - Weszła w tryb NAUCZANIE - zaśmiał się i pożegnawszy się z aurorem, pobiegł na następne zajęcia.
CZYTASZ
Moje miejsce
FanfictionUWAGA: BETA: Arancia85- narazie do 60 rozdziału poprawki trwają. Po śmierci Syriusza Harry jest załamany. Uważa, że wszytko stracił. Na dodatek Dumbledore każe mu zostać w Hogwarcie. Nie było by to złe gdyby nie fakt, że zostaje oddany pod opiekę Sn...