Harry przez ostatnie dwa tygodnie mógł poczuć w końcu jak to jest być zamężnym człowiekiem. Rano kiedy się budził pierwszą rzeczą jaką zazwyczaj widział były czarne tęczówki Snape'a, który patrzył na niego z lekkim błąkającym się na wargach uśmiechem. Wstawali, Gryfon szedł biegać a kiedy wracał szykowali się na zajęcia w radosnej, jak na Snape'a, atmosferze. Często się też przekomarzali. Zazwyczaj ich utarczki dotyczyły ubioru, Severus z dezaprobatą patrzył na niedoprasowane koszule swojego męża a Harry odgryzał mu się zawsze posiadaniem jednego i tego samego imege'u. Czas po lekcjach spędzali osobno, Potter z Gryfonami a Snape na szlabanach, zebraniach i w laboratorium ważąc eliksiry dla Poppy. Wieczory natomiast zawsze należały do nich, siadali na kanapie i jeśli akurat młodzieniec nie musiał się uczyć a Mistrz Eliksirów sprawdzać wypracowań to rozmawiali. Często grali w szachy albo czytali. Snape często drwił z Pottera, że te znaczki w książkach to litery a nie obrazki i ma nie udawać, że umie je rozszyfrować. Gryfon tylko wystawiał wtedy język i wracał do lektury. Oczywiście nie oszukujmy się, nie czytał traktatów naukowych lecz książki o Quidditchu albo przygodowe ale w końcu czytanie rozwija umysł a ostatecznie nie czytał wcale największych bzdur. Severus późnym wieczorem zawsze szedł do laboratorium by pracować nad eliksirami a Gryfon kładł samotnie spać, nie lubił tego ale poślubił jednego z najlepszych Mistrzów Eliksirów na świecie wiec musiał się z tym godzić. Często bywała u nich Hermiona, która z rozbawieniem przyglądała się ich małżeńskim kłótniom o błachostki jak na przykład niezakręconą pastę do zębów. Nie obyło się też bez poważnej kłótni o małą rzecz, która urosła do rangi Mont Everestu, po niej natomiast nastąpiły ciche dni. Choć w zasadzie wina leżała po stronie Severusa to i tak oberwało się Gryfonowi. Skąd niby Potter miał wiedzieć, że Mistrz Eliksirów postanowi postawić ważny eliksir uzdrawiający, nad którym pracował, akurat obok jego herbaty. Zaczytany chłopak trącił fiolkę a ta upadła i się rozbiła. Pech chciał, że reszta eliksiru została rozdysponowana już do Świetego Mungo a ta ostatnia porcja miała iść do Poppy. Jednak nie to było najgorsze ale słowa jakie padły we wściekłości. Wyprowadzony z równowagi Ślizgon zmieszał niezdatnego Gryfona z błotem, jak za dawnych szkolnych czasów. Harry przez to unikał męża mając poczucie, że go zawodzi. Pierwszej nocy spał w swoim pokoju w wieży i miał nadzieję, że mężczyzna nie znajdując go w swojej sypialni nieco ochłonął ale jedyne co uzyskał to jeszcze więcej złości.
- Zachowujesz się jak małe dziecko uciekające od problemów.- warknął chłodno Snape znikając w laboratorium.
Drugą noc spędził na kanapie, nie był pewny czy ma wstęp do sypialni. Mimo to Ślizgon nie wyszedł z laboratorium aż do momentu gdy chłopak nie opuścił ich kwater. Harry zaraz po zajęciach zjawił się w mieszkaniu z nadzieją, że będzie miał okazję z nim porozmawiać ale siedział sam, do późnej nocy w fotelu z książką do eliksirów, ponieważ rano Snape robił im test. Chłopak zasnął z podręcznikiem na kolanach i dopiero ten widok, choć nie wiedzieć dlaczego, rozczulił mężczyznę. Mistrzowi Eliksirów nie można było odmówić zapalczywości i temperamentu ale widok rozczochranego, śpiącego w niewygodnej pozycji męża go zmiękczył. Domyślił się, że młodzieniec czekał na niego aby porozmawiać, wyjaśnić a on, po raz kolejny, zachował się jak zimny, cyniczny i okrutny człowiek. Ukląkł koło fotela, pogłaskał delikatnie włosy chłopaka i nachylił się tak, że jego wargi niemal muskały ucho.
- Hej...- wyszeptał na próbę drażniąc małżowinę ciepłym, wydychanym powietrzem. Chłopak mruknął coś niezrozumiałe i przekręcił głowę tak, że ich czoła się stykały. Severus lekko skonsternowany chciał już odchylić go młodzieńca aby oparł się znów o fotel, po czym miał w planie przenieść go do łóżka w sypialni. Jednak chwile później zielone, zaspane oczy otworzyły się powoli wiec trwał w tej pozycji czekając na reakcję swojego męża.
- Hej...- powiedział w końcu chłopak a w zielonych oczach odmalowała się ulga.- Przepraszam...- zaczął ale mężczyzna pokręcił lekko głową i wstał by nie patrzeć w te smutne szmaragdy. Poczucie winy, że zmarnował tyle czasu, który mógł spędzić z Harry'm zamiast tego postanowił dać się ponieść bezsensownej złości, bolało go.
- To ja przepraszam.- odezwał się w końcu opierając dłoń o gzyms kominka.- Wybacz staremu, temperamentnemu, upartemu...
- Nie.- przerwał jego wyliczankę chłopak, wstał z fotela i podszedł do mężczyzny obejmując go w pasie rękoma. Jego ciepły od snu policzek opierał się o spięte sztywno plecy Mistrza Eliksirów.- Nie chce do tego wracać, chce o tym zapomnieć i cieszyć się czasem, który nam pozostał.
- Harry... Jestem takim strasznym głupcem.- powiedział obejmując swoją dłonią, dłoń męża i opuścił głowę czując fizyczny ból w klatce piersiowej. Potter zabrał swoją rękę po czym chwycił mężczyznę za ramiona i obrócił do siebie twarzą. Snape nie podniósł wzroku na męża, rzadko się tak czuł ale tym razem, gdy uświadomił sobie jak mało czasu zostało i, że on go marnował na głupie kłótnie, po prostu czuł się głupio.
- Proszę spójrz na mnie.- poprosił delikatnie chłopak. Mężczyzna nie uniósł głowy a jedynie oczy i zdziwiony stwierdził, że jego mąż się uśmiecha.- Długo czekałem aż do mnie przyjdziesz...- powiedział łagodnie.
- To co powiedziałem... Ja tak nie myśle.- Podniósł głowę ale nie spojrzał w oczy Pottera. Patrzył w sufit zbierając się w sobie aby po raz kolejny powiedzieć to paskudne słowo, ponownie.- Przepraszam. To było nie wybaczalne.
- Wybaczę upartemu, staremu głupcowi, o ile ty wybaczysz niezdarnemu, dziecinnemu imbecylowi.- powiedział z psotnymi iskierkami w oczach.- Niewybaczalne jest to, że mnie jeszcze nie pocałowałeś.- Snape był w lekkim szoku, jak było możliwe, że Harry'ego tak szybko wszystko puścił w niepamięć. Ten dzieciak, nie młody mężczyzna, jego mąż był niesamowity. Opuścił głowę i niepewnie pochylił się do przodu ale nie zrobił nic więcej. Wyraz twarzy chłopaka zmienił się momentalnie na niezadowolony i z udawaną pretensja w głosie powiedział.- No wiec?- kiedy Mistrz Eliksirów w końcu złączył ich usta, Potter zamruczał z przyjemności. Trwali tak nie zdając sobie sprawy z upływu czasu, odnawiając ze sobą znajomość, badając swoje wargi, pozwalając językom tańczyć. Kiedy w końcu musieli nabrać powietrza i odsunęli się nieznacznie od siebie, mężczyzna w końcu patrzył w oczy swojego męża. Harry uśmiechnął się promiennie.-Tęskniłem.- za to wyznanie otrzymał całusa w czoło.
- Ja też. Jesteś niesamowicie uzależniający...- zamruczał ciemnooki Ślizgon.
- Myśle, że teraz powinieneś zabrać mnie do łóżka.- powiedział ziewając.- Ani kanapa ani fotel nie są zbyt wygodne.- na dowód swoich słów wyciągnął się lekko a w jego plecach coś strzeliło.
- Nigdy Cię z niej nie wyrzuciłem...- zaczął smutno mężczyzna.
- Wiem, ale potrzebowałeś czasu i przestrzeni.- odpowiedział pewnie chwytając męża za rękę.
- Od kiedy jesteś takim ekspertem?- zapytał unosząc brew i prowadząc powili chłopaka do ich sypialni. Harry westchnął i przywołał książkę ukrytą przy podłokietniku fotela. Podał ją mężczyźnie a ten parsknął przeczytawszy tytuł.- Poradnik małżeński?
- Nie śmiej się!- oburzył się chłopak.- Dostałem go od Herm. Przecież nie mam się kogo poradzić w tej kwestii.- powiedział naburmuszony.- Sami single, dzieciaki, stare panny, elfy i krasnoludy.- Ślizgon przekartkował strony i zatrzymał się na jednym z rozdziałów, który wydawał się najczęściej przeglądany.
- Ale wiesz, że tu opisują jak radzić sobie z żoną podczas pms?- zapytał rozbawionym głosem ale gdy zobaczył wymowne spojrzenie chłopaka od razu mina mu zrzedła.- Potter...- warknął.
- Też Cię kocham.- uśmiechnął się Gryfon i pociągnął mężczyznę za sobą do sypialni.
CZYTASZ
Moje miejsce
FanfictionUWAGA: BETA: Arancia85- narazie do 60 rozdziału poprawki trwają. Po śmierci Syriusza Harry jest załamany. Uważa, że wszytko stracił. Na dodatek Dumbledore każe mu zostać w Hogwarcie. Nie było by to złe gdyby nie fakt, że zostaje oddany pod opiekę Sn...