W jego wrażliwe nozdrza uderzył znajomy ostry, sterylny zapach detergentów, używanych w jednym miejscu w zamku, którego zresztą nienawidził. Nim otworzył oczy, już wiedział, że jest w skrzydle szpitalnym. W pierwszej chwili nie mógł zrozumieć, co się stało, że znajduje się w królestwie apodyktycznej pielęgniarki, a nie w swoim mieszkaniu.
W chwili, gdy mgła zasnuwająca jego świadomość ustąpiła, umysł mężczyzny zalała nagła fala wspomnień, powodując, że pożałował jeszcze bardziej odzyskania świadomości.
Czuł ogromny, przytłaczający wstyd i palącą złość, która koniecznie szukała drogi ujścia. Magia niebezpiecznie buzowała pod jego skórą, iskrząc się na powierzchni ostrzegawczo. Wziął głęboki oddech, by się opanować, nie mógł przecież zniszczyć skrzydła i zranić Harry'ego... Otworzył oczy, będąc całkowicie pewnym, że ujrzy dwa szmaragdy pogrążone w jeziorze łez, ale przywitały go jedynie smutne, niebieskie źrenice dyrektora.
Skrzydło szpitalne było pogrążone w półmroku i kompletnej ciszy, która przerywały jedynie ciche oddechy. Ta cisza nie dawała mu jednak ukojenia, a wręcz przeciwnie podsycała niepokój. Coś było nie tak, Potter nigdy by go nie zostawił po powrocie od Czarnego Pana, zwłaszcza że jego stan pozostawiał wiele do życzenia, gdy wrócił.
Zdziwiony stwierdził, że nie jest tak źle, nie czuje bólu od ciosów jakie mu zadano. Może Harry jednak go uleczył? Może nie pozwolili mu przebywać w Skrzydle Szpitalnym? Z drugiej jednak strony zakazy nigdy nie zatrzymałyby młodzieńca... Spiął się na myśl, co mogło się stać, przecież dzieciak był feniksem i jeśli mroczny czarodziej mógł wyczuwać emocje chłopaka, to musiało to działać w obie strony. Strach przebił się przez jego wstyd i zażenowanie, uwidaczniając się w czarnych oczach, które otworzyły się gwałtownie.
- Witaj, mój drogi chłopcze - zmartwiony głos Albusa uderzył w Mistrza Eliksirów niczym bat, uczucie, które kłębiło się w nim, z sekundy na sekundę coraz bardziej przypominało panikę. Gdzie do cholery jasnej był jego kochanek?
- Harry? - tylko tyle zdążył wykrztusić, nim jego wzrok padł na łóżko po drugiej stronie pomieszczenia. Częściowo przysłaniał mu widok siedzący na krześle staruszek, ciemność panująca w pomieszczeniu również nie pomagała, ale to był Harry, jego Harry. Poruszył się gwałtownie, czując, jak przerażenie chwyta go za gardło, chciał wstać, ale stanowcza starcza dłoń go powstrzymała. Na ten niechciany dotyk wzdrygnął się widocznie, Dumbledore natychmiast zabrał rękę, zaskoczony reakcją podwładnego.
- Śpi. Wygląda na to, że ostatnimi czasy obaj macie tendencje do wybuchów - Głos staruszka był spokojny, ale wyraźnie smutny.
- Czy on... Co mu się stało? - zająknął się Snape, opadając na poduszkę i zakrywając oczy dłonią. Nim się ponownie odezwał, wziął głęboki drżący wdech - Czy on wie? - odsłonił oczy, a maska już całkowicie spadła z jego twarzy, ukazując ogromny ból, gdy łapał niebieskie spojrzenie.
- Myślę, że na to pytanie mogą odpowiedzieć nam tylko Harry i młody pan Malfoy - niebieskie oczy unikały czarnego wzroku, a głos staruszka był poważny i zatroskany. Gdy znów się odezwał, był również bardzo zmęczony - Sądząc po zniszczeniach jakich dokonał w Zakazanym Lesie, myślę, że wie o wszystkim - oczy Mistrza Eliksirów rozszerzyły się w szoku. Poprawił się na poduszkach, odczuwając dyskomfort spowodowany obcowaniem ze Śmierciożercami.
- Dracon Malfoy? - starał się zapanować nad swoim głosem i mówić chłodno, ale nie mógł ukryć przerażenia.
- Tak, zaraz po tym, jak zabrali cię do skrzydła szpitalnego, obaj zniknęli - Albus nie był mu w stanie spojrzeć w czarne oczy, gdy wypowiedział kolejne zdanie - Odnalazłem Harry'ego, gdy leżał nieprzytomny wśród zgliszczy na polanie w Zakazanym Lesie. Sądzę, że użył jakiegoś zaklęcia wiążącego magię, zniszczenia nie były tak ogromne, jak się spodziewałem... - Snape popatrzył pytająco na dyrektora - Moc, którą poczułem, była ogromna, byłem pewien, że sięgnie zamku, ale Harry... - zamilkł i spojrzał na chłopca.
- Co z nim? - przełknął ciężko i starał się uspokoić swoje skołatane serce.
- Jest wyczerpany - odpowiedział spokojnie starzec.
- Czego mi nie mówisz? - zapytał już chłodno, a wręcz swoim firmowym tonem.
- Wiesz wszystko, co musisz wiedzieć Severusie - powiedział ciepło Albus, ale jego uśmiech nie sięgał oczu.
- Nie igraj ze mną dyrektorze - warknął Mistrz Eliksirów.
- Co ci zrobili mój kochany chłopcze, że Harry zniszczył jedną czwartą Zakazanego Lasu? - głos Dumbledora był smutny, ale zawierał w sobie moc, której ciemnowłosy mężczyzna nie chciał teraz prowokować. Wiedział, że pewnie będzie musiał opowiedzieć o wszystkim, ale teraz to było zbyt świeże. Otwarta jątrząca się rana, a opowiadanie o tym byłoby jak posypanie jej solą.
- Nie chce o tym mówić - powiedział twardo, odwracając głowę w stronę okna - Ty mi nie mówisz wszystkiego, więc i ja nie czuje się zobligowany...
- Użył Legilimencji - powiedział cicho dyrektor, kapitulując i znów nie patrząc na Mistrza Eliksirów. Głowa młodszego mężczyzny momentalnie odwróciła się w jego stronę, ukazując niczym nieskrępowany szok i przerażenie.
- Chcesz powiedzieć... - wychrypiał, a fala upokorzenia znów zalała jego umysł i sparaliżowała ciało. Jego twarz zrobiła się blada niczym kawałek kredy, a w ustach poczuł suchość.
- Tak, Harry użył jej na Draco i widział wszystko, co się wydarzyło na spotkaniu - Staruszek nadal na niego nie patrzył - Dlatego nalegam, byś mi powiedział - ton głosu znów był delikatny i smutny, gdy dotykał ramienia Ślizgona - Muszę...
- Nie - Mężczyzna odtrącił gwałtownie dłoń, czując obrzydzenie na dotyk mentora. Zacisnął dłonie na posłaniu i nabrał kilka uspokajających wdechów. - To nie możliwe - zamknął oczy, by powstrzymać coś, co mogłoby stać się łzami - On nie mógł tego zobaczyć... - zaczął oddychać zbyt szybko, nie mogąc powstrzymać wirujących myśli. Panika, że jego kochanek widział jego upokorzenie, mieszała się z obrzydzeniem do samego siebie i strachem.
- Severusie, co... - zaczął Albus, pochylając się w stronę swojego podwładnego.
- Upodlił mnie w jedyny sposób, jaki przyszedł mu na myśl - mówił przez zaciśnięte zęby, by nie dać ujścia burzy szalejącej wewnątrz jego ciała - Chciał mnie złamać przez zbrukanie, chciał udowodnić, że nadal ma władze nad moim ciałem i magią... - Mistrz Eliksirów przełknął głośno. Gdyby otworzył oczy, zobaczyłby, że te zwykle uśmiechnięte zachodzą mgiełką łez - Myślisz, że Harry po tym, co zobaczył, będzie chciał jeszcze przebywać w moim otoczeniu? - zapytał gorzko, zaciskając powieki - Zbrukany, pohańbiony...przez... wszystkich - Wciągnął głęboko powietrze i wstrzymał, aby choć trochę się uspokoić.
- Och Severusie... - z niebieskich oczu popłynęły łzy. Mistrz Eliksirów poczuł wściekłość tak ogromną, że groziła wybuchem tylko dlatego, że Albus mu współczuł. Nie chciał tego, nie chciał, żeby się nad nim litowano i lamentowano. Chciał jak najprędzej wrócić do lochów i zamknąć się przed światem, by ukryć swoją hańbę.
- Nie chce o tym więcej rozmawiać - powiedział, opanowując się.
- Severusie? - dobiegł go głos staruszki.
- Czego chcesz? - warknął na Are. Nie chciał jej widzieć w takiej chwili, nie chciał, by ktokolwiek go takim widział. Choć rany na ciele zostały wyleczone, jak przypuszczał przez chłopaka, to te psychiczne długo pozostaną otwarte.
- Chciałam cię tylko zobaczyć - podeszła do łóżka, a Dumbledore odstąpił jej krzesło - Jak się czujesz? - Kiedy chciała sięgnąć po dłoń wnuka, ten zabrał ją gwałtownie i rzucił jej gniewne spojrzenie. Pomyślała, że przypomina teraz zranione dzikie zwierze, które unika kontaktu i atakuje, gdy ktoś próbuje się zbliżyć.
- Ujdzie - powiedział kwaśno, ale wewnątrz czuł, jak rozpada się na kawałki. Wziął głęboki oddech, musiał się opanować i odłożyć wszystko na bok. Teraz najważniejszy był chłopiec leżący na sąsiednim łóżku - Czarny Pan ma wciąż dostęp do emocji Harry'ego - zmienił nagle temat, uświadamiając sobie bardzo ważną rzecz - Myśle, że to działa w obie strony - Are i Albus spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- Wiemy - Powiedziała wreszcie kobieta - Kiedy byłeś u tego waszego Voldemorta, Harry czuł każdą jego emocję - splotła swoje dłonie na kolanach, niepewnie patrząc na Severusa - Musieliśmy zablokować jego magię, by nie mógł się przenosić. On... - przełknęła - On był gotów przenieść się prosto w łapy tego potwora, by cię ratować - fala nudności zaatakowała czarnowłosego mężczyznę, przerażenie na myśl, co by się stało z młodym mężczyzną, gdyby udało mu się dotrzeć do niego. Ogromny ból ścisnął jego serce na myśl, co by mu zrobił jego pan i kat.
- Co zrobimy, by nie próbował się zabić podczas próby pomszczenia mnie?- zapytał, wciąż powstrzymując nudności. Kobieta sięgnęła dłonią do swojej bordowej szaty, wyjęła mały przedmiot i położyła go na pościeli obok dłoni Snape'a. Mistrz Eliksirów wziął go do ręki, a jego oczy zwięzły się wściekłe - Nie założę mu tego! To skrępuje całą jego magię ognia, on nie jest już dzieckiem, jest świadomy swojej mocy i umie ją kontrolować - powiedział zaciętym tonem, broniąc kochanka.
- Ja nie mogę tego zrobić - powiedziała smutno Are - Dziś opuszczam Hogwart i wracam na Tolnaur. Dobrze wiesz, że pierścień Norenaurów, zawierający odłamek komety zwiastującej przyjście na świat Tanina, może zdjąć tylko ten, kto go założył i wypowiedział wiążące zaklęcie - oczy Snape'a miotały gromy - W tym zamku znajdują się tylko dwie osoby, które mogą to zrobić.
- Nie zrobię mu tego, rozumiesz?! - magia niebezpiecznie zafalowała gorącem.
- Nosiłeś go, gdy byłeś dzieckiem i nie panowałeś nad mocą - stwierdziła oczywistym tonem - Nic mu się nie stanie, przyrzekam - zakończyła uroczystym przyłożeniem dłoni do klatki piersiowej. Kiedy jej wnuk już miał coś powiedzieć, odwróciła wzrok i spojrzała na łóżko zajęte przez młodzieńca - Spójrz na niego - powiedziała ciepło - Jest taki bezbronny.
- Ten bezbronny młodzieniec spalił cześć ogromnego lasu - prychnął - Widzisz w nim to, co chcesz zobaczyć, a nie prawdę - powiedział chłodno.
- To jeszcze dziecko! - krzyknęła nagle - Chcesz żeby rzucił się w wir zemsty? Choć wiesz, że jeśli pójdzie teraz, pisana mu jest śmierć? - Severus poczuł ból niczym uderzenie w brzuch, a wyrzuty sumienia zalały go ogromną falą. Po raz pierwszy od bardzo dawna spojrzał na Harry'ego, jak na nastolatka i poczuł jeszcze większe obrzydzenie do siebie. Gdzieś w głębi swojego bojaźliwego serca chciał, aby młody Potter pomścił jego krzywdę, to było silniejsze od niego, a przez to znienawidził się jeszcze bardziej.
- Chce być sam - warknął.
- Nie powinieneś... - zaczął dyrektor, wyciągając dłoń w kierunku czarnookiego mężczyzny. Została ona jednak odtrącona, a czarne oczy nagle stały się zupełnie puste - Odwołaj wizytę na wyspie - powiedział płaskim głosem.
- W tych okolicznościach to zrozumiałe - powiedziała spokojnie - Taninie, magia Feniksa jest w nim tak potężna, że pierścień mu jej nie odbierze - powiedziała łagodnie - Ograniczy ją jedynie, co zapewni mu bezpieczeństwo - starała się go przekonać, ale Snape nie chciał już tego słuchać. Wiedział, że Harry na pewno zrobi coś głupiego, ale nie chciał odbierać mu mocy. Nie w ten sposób, nie kiedy śpi i nie może się bronić.
- Przecz! - powiedział chłodno Ślizgon, zaciskając pierścień w dłoni. Il Istima spojrzała na wnuka wzrokiem pełnym bólu, ale uległa jego rozkazowi.
- Bądź zdrów Taninie - pożegnała się cicho i skierowała ku wyjściu. Ze smutkiem spojrzała w stronę mężczyzny w łóżku, który teraz uparcie patrzył w okno i opuściła skrzydło szpitalne.
- Chce. Być. Sam. Teraz - warknął. Albus pokręcił głową, podszedł do drzwi i obrócił się, by również spojrzeć na zgarbioną postać na łóżku. Chciał coś powiedzieć, ale ten jeden, jedyny raz w życiu zabrakło mu słów i wyszedł, kierując się w stronę swojego biura.
Severus ściskał w dłoni pierścień, a myśli kołatały się w jego głowie. Dawno wyzbył się wyrzutów sumienia spowodowanych obcowaniem z Harrym, gdyż nie traktował go jak dziecko. On i Potter byli sobie przeznaczeni, więc wiek nie miał znaczenia. Dla niego młodzieniec był równorzędnym partnerem, choć często tego nie okazywał. Teraz, jednak gdy Il Istima kazała mu spojrzeć na chłopaka, nieprzytomnego i słabego, uderzyło go to, jak młody był jego kochanek. Harry był przecież nastolatkiem, praktycznie wciąż dzieckiem.
- To jest złe... - powiedział głucho w przestrzeń.
- Co takiego Severusie? - usłyszał kobiecy głos. Poderwał głowę, by ujrzeć podchodzącą do niego w swej elfickiej formie Tari Amme. Zapomniał, jak piękna była, teraz ubrana w błękitna szatę z rozpuszczonymi włosami i jasnymi oczami, w niczym nie przypominała Minervy.
- Gdzie jest Poppy gdy jest potrzebna? - warknął ostrzegawczo - Nie dajecie jej pacjentowi spokoju - kobieta nic nie robiła sobie z jego warknięć. Opadła z gracją na krzesło obok jego łóżka roztaczając wkoło siebie aurę spokoju.
- Jak się czujesz? - zapytała melodyjnym głosem.
- Dobrze - skłamał gładko, ale jego maska nie wróciła na swoje miejsce, więc nie udało mu się ukryć prawdy.
- Kłamiesz - powiedziała, a jej spojrzenie stwardniało - Ale rozumiem, że nie chcesz ze mną o tym rozmawiać - westchnęła ciężko.
- Co tu robisz? - ton jego głosu mógł przecinać lód.
- Przyszłam do Harry'ego, ale skoro jest nie przytomny, a ty nie... - uśmiechnęła się bardzo delikatnie - Dotrzymam towarzystwa tobie - Severus prychnął pogardliwie, a ona nie zareagowała - Co jest złe? - zapytała nagle, a on skrzywił się brzydko. Powiedz mi, zawsze byłam po twojej stronie - Severus targany wewnętrznym bólem, wstydem i wyrzutami sumienia, opuścił gardę, ukazując kobiecie udręczone spojrzenie.
- Czy jestem aż takim potworem? - zapytał chwytającym za serce szeptem.
- Potworem? Masz na myśli pierścień, czy fakt, że sypiasz z nastolatkiem? - zapytała, uważnie śledząc jego twarz. Mistrz Eliksirów nie mogąc wytrzymać tego badawczego spojrzenia, opuścił wzrok na swoją dłoń w której ukryty był pierścień. Kobieta odchyliła się na krześle w zamyśleniu.
- Jeśli chodzi o sypianie z dużo młodszymi partnerami, to chyba nie jestem właściwą osobą do oceny moralności tych poczynań - powiedziała w końcu spokojnym tonem - W końcu przeżyłam setki lat, a sypiałam z Gryffindorem.
- To nie to samo. On nie był dzieckiem - powiedział gorzko mężczyzna.
- Różnica wieku zdecydowanie miażdżąca w naszym przypadku. I większa niż w waszym - uśmiechnęła się serdecznie - Zatem to czyni ze mnie większego zwyrodnialca.
- Przestań, każdy zasługuje na chwilę szczęścia.
- Mądry Ślizgon! - zaśmiała się lekko, a Snape zdziwił się, jak łatwo dał się podejść.
- Powinnaś być w moim domu - syknął do zaciśniętych dłoni.
- Zresztą Harry nigdy nie był tak naprawdę dzieckiem. Zawsze był zbyt dorosły, jak na swój wiek - popatrzyła na młodszego mężczyznę i poczekała, aż odda jej spojrzenie - Miłość nie zna ani wieku, ani płci, jesteście sobie przeznaczeni - chciała go pogładzić po policzku, ale zatrzymała się w pół ruchu, widząc, jak się odsuwa - Co do pierścienia... Severusie, wolałabym nie pędzić na ratunek wam obu, gdy Gryfońska brawura weźmie górę nad panem Potterem- choć wydawała się to mówić przyjacielskim tonem, Ślizgon wyczuł w jej tonie rozkaz - Ale pamiętaj, że to twoja decyzja - uśmiechnęła się pocieszająco i wstała - Muszę iść odprawić twoją babkę - westchnęła teatralnie - Jestem dla ciebie, jakbyś mnie potrzebował.
- Przyszłaś do swojego domownika, a nawet na niego nie spojrzałaś - powiedział podejrzliwie mężczyzna.
- Nigdy nie powiedziałam, że byłabym dobrym Ślizgonem - mrugnęła i wstała, wychodząc.
- Jak ty wytrzymujesz ze sobą w postaci Minervy? - zapytał z przekąsem, ale ona nie odpowiedziała, tylko wyszła, cicho zamykając drzwi.
Mistrz Eliksirów po jej wyjściu długo patrzył w okno, nie mógł się zebrać w sobie, by spojrzeć na chłopaka. Owszem był już ofiarą gwałtu Voldemorta, zaspokajał też dziwne jego zachcianki, sypiając czasem z innymi jego sługami. Czasem nawet Czarny Pan na to patrzył, ale to, co teraz się stało, było inne, bardziej poniżające, odrażające i brudne. Wcześniej robił to bo miał misję, a przynajmniej tłumaczył tak sobie swoją zgodę na działania Voldemorta. Teraz odebrano mu to poczucie kontroli, namiastkę pewności siebie i złudzenie, że to on, mimo wszystko, podejmuje decyzję. Czuł się odrażający, brudny, niegodny i złamany. Zdecydowanie bydlak pokazał mu, gdzie jego miejsce i czym tak naprawdę jest w jego oczach. A najgorsze z tego było to, że jego uczniowie na to patrzyli, członkowie jego domu widzieli go upodlonego, bezradnego i uległego. Jak teraz ma im spojrzeć w oczy? Jak mówić o ślizgońskiej dumie i godności? Skoro jego własna została opluta, zgwałcona, podeptana i rzucona mu twarz.
Usłyszał ciche westchnienie z drugiego zajmowanego łóżka i mimowolnie obrócił się w stronę dźwięku. Harry szamotał się na łóżku najwyraźniej w koszmarze, zaciskał dłonie na prześcieradłach z wykrzywioną wściekłością twarzą. Po chwili zaczął powtarzać cichutko "Nie" niczym swoją mantrę.
Kiedy zaczął kwilić i błagać Severus zebrał swoją podeptaną dumę do kieszeni i spróbował wstać z łóżka. Była to niezwykle bolesna czynność, gdyż pomimo tego, że Gryfon wyleczył jego obrażenia, to doskwierała mu pewna cześć ciała.
Dokuśtykał do łóżka chłopaka i opadł na nie, co spowodowało okropny ból. Przeklął w myślach sam siebie, że nie zrobił silniejszych eliksirów przeciwbólowych, uważając, że standardowe wystarczą dla tej bandy nieudaczników. Znów szloch wydobył się z tych cudownych ust, które niedawno tak chętnie go całowały. Pochylił się, by dotknąć Gryfona, uspokoić go, ale ten otworzył zamglone oczy i spojrzał na Mistrza Eliksirów.
- Mój kochany... - wyszeptał nieprzytomnie - Co oni ci zrobili... - chciał dotknąć twarzy Severusa - Zabije... Zabije ich wszystkich... - powieki opadły wraz z ręką, a Harry znów stracił przytomność.
Severus długo siedział na łóżku młodzieńca, patrząc w oszołomieniu, ale jego kochanek nie otworzył już oczu tej nocy. Nad ranem powziął decyzję, może jedną z cięższych w swoim życiu. Wiedział, że Gryfon może go za to znienawidzić, dla Severusa był to niemal gwałt na magii.
Ujął dłoń młodzieńca w swoją, złożył na jej wewnętrznej stronie delikatny pocałunek, po czym nasunął na palec serdeczny złotą obrączkę z drobniutkimi odłamkami komety ułożonymi w niewielu pasek po środku ozdoby. W cichym skrzydle szpitalnym, oświetlonym nieśmiałymi pierwszymi promieniami wstającego słońca, można było usłyszeć jedynie oddech nieprzytomnego młodzieńca i cichy szept. Severus Snape szeptał zaklęcie wiążące magię młodego Gryfona, a serce pękało mu na drobne kawałki.
CZYTASZ
Moje miejsce
FanfictionUWAGA: BETA: Arancia85- narazie do 60 rozdziału poprawki trwają. Po śmierci Syriusza Harry jest załamany. Uważa, że wszytko stracił. Na dodatek Dumbledore każe mu zostać w Hogwarcie. Nie było by to złe gdyby nie fakt, że zostaje oddany pod opiekę Sn...