Severus Snape domyślał się, że znajdzie Pottera w swoich kwaterach bardzo rozzłoszczonego, wręcz białego z wściekłości. Spodziewał się też, że chłopak nie będzie sam, wiedział, że będzie z nim Are, Io i być może Dumbledore, ale Severus Snape nie był przygotowany na to, co zastał w swoim salonie, nawet w koszmarach nie wyobrażał sobie tego, co zastanie po przestąpieniu progu swojego domu.
Owszem była Królowa, Il Istima, Albus Dumbledore i Minerva McGonnagal, ale przy kominku siedział także Lupin i Tonks, a Fletcher delektował się jego alkoholem. Jednak nie to było tym, co rozzłościło najbardziej Mistrza Eliksirów. Na kanapie naprzeciw kominka siedział Harry w objęciach burzy brązowych włosów.
JEGO Harry Potter obejmował kogoś na JEGO kanapie, w JEGO domu. Kiedy ta brązowa burza podniosła głowę z piersi Gryfona i spojrzała na niego tymi orzechowymi zapłakanymi oczami Severus, już wiedział, że jego gniew nie był słuszny i zniknął tak szybko, jak się pojawił. Hermiona odchrząknęła, przetarła czerwone od płaczu oczy i powiedziała słabym, załamanym głosem:
- Profesor Snape - skinął jej krótko głową, po czym ona podniosła się z kolan Pottera. W tym momencie Harry obrócił głowę w jego stronę, a Mistrz Eliksirów pomyślał, że jego serce zaraz rozpadnie się na milion kawałków.
Jego kochanek miał podobnie, jak młoda czarownica czerwone od płaczu oczy w których wciąż czaiły się łzy, był blady i przygarbiony. Snape wziął drżący oddech i potoczył wściekłym wzrokiem po zebranych.
- Rozumiem, że zrobiliście sobie teraz z mojego salonu kwaterę główną Zakonu - wywarczał.
- Severusie - zaczął Lupin, ale Ślizgon rzucił mu takie spojrzenie, że zaraz zamknął usta.
- Wszyscy wyjść poza Potterem - syknął. Chłopak patrzył na niego pełnym bólu spojrzeniem, ale nie odzywał się. Jego opuchnięte oczy przesuwały po ciele Mistrza Eliksirów, obejmując całą sylwetkę
- Severus ma rację - zaczął delikatnie dyrektor.
- Nigdzie nie idę - przerwała stanowczo Tonks - Nie masz pojęcia, co się stało, a wyrzucasz najbliższych tego chłopaka i jego załamana przyjaciółkę.
- Zabierzcie Granger do Poppy, niech da jej eliksir uspokajający i bezsennego snu - zaczął stanowczym nauczycielskim tonem, spoglądając na wciąż szlochającą dziewczynę siedzącą przy Potterze - Inaczej dziś jej nie pomożemy. Nie ma też sensu debatować tutaj. Potterem zajmę się osobiście - znów spojrzał na swój najdroższy obraz nędzy i rozpaczy -Spotkamy się u Albusa - zakończył ostro. Kiedy Tonks i Lupin chcieli zaprotestować, syknął, tracąc cierpliwość - Wiem, co się stało - rzucił różdżkę Wesleya w stronę Remusa. Huncwot złapał ją sprawnie, a jego oczy się rozszerzyły.
- Kochani, Severus ma racje - zaczął ostrożnie dyrektor - Chodźmy, musimy jak najprędzej złożyć kondolencje Molly i Arturowi - pomimo pomruków niezadowolenia wszyscy wstali. Hermiona uścisnęła Harry'ego i została wyprowadzona przez Tonks i Minervę. Na końcu Lupin położył różdżkę Rona na stoliku obok Harry'ego i podążył za resztą, zostawiając kochanków samych.
Gryfon spojrzał na stolik na którym spoczywała różdżka jego najlepszego przyjaciela i zaczął się trząść, zsuwając się z kanapy na kolana. Severus w trzech szybkich krokach przemierzył dzieląca ich odległość i uklęknął przy chłopaku, podnosząc dłoń do mokrego od łez policzka.
- Harry... - powiedział cicho, ocierając płynącą łzę. Chłopak załkał żałośnie, a mężczyzna objął go mocno ramionami, przytulając do siebie. Potter przylgnął do niego tak kurczowo, jakby chciał się z nim stopić, drżał niczym liść na wietrze, targany szlochem.
- Zabił go... Zabił Rona... - szlochał w ramię mężczyzny - Kiedy zjawiła się Io i powiedziała, że poszedłeś do niego, byłem pewien... - głos mu się złamał. Snape odsunął go od siebie, aby móc spojrzeć mu w oczy. Chłopak był jak w amoku, skomlał wciąż cicho, starając się wciąż w niego wtulać - Byłem pewien, że cię zabił... Że nigdy cię już nie zobaczę... O Boże... - zaczerpnął powietrza tak rozpaczliwie, jakby się topił - Boże jak ja chciałem umrzeć...
- Ciii Harry... - Severus wziął jego twarz w dłonie i kciukami delikatnie ścierał płynące łzy - Jestem tu, jestem przy tobie - Harry łapał powietrze i płakał, jakby nie wierzył do końca w to, że Ślizgon naprawdę wrócił cały i jak się wydawało zdrowy.
- On zabije wszystkich, których kocham... - złapał w dłonie twarz mężczyzny, a nowa fala łez spłynęła po jego policzkach - Zrobi to... Severusie... Nie możesz... - łapał spazmatycznie powietrze. Mistrz Eliksirów przywołał eliksir uspokajający, puszczając twarz chłopaka. Podał mu specyfik i czekał, znów gładząc jego twarz. Oddech Gryfona uspokoił się, ale łzy nadal płynęły, jednak już nie tak obficie.
- Już lepiej? - zapytał łagodnym głosem, a Potter pokręcił przecząco głową. Uniósł brew i chciał już zapytać o powód, ale w tym momencie gorące słone usta zaczęły agresywnie odciskać swój ślad na jego wargach, gryząc i ciągnąc dolną, aż mężczyzna zasyczał z bólu.
Snape był z początku zaskoczony, bo Harry nigdy nie przejawiał chęci dominacji i ani takiej brutalności w łóżku. Owszem ciągnął go czasem za włosy, ale to było coś innego, było w ekstazie. Potter przeniósł się na jego szyję, znów gryząc i liżąc, a potem zaczął ssać. Wszystko, co robił, robił mocno, intensywnie i bez opamiętania jakby upewniając się, że ciało naprzeciw niego jest żywe.
Wydał z siebie sfrustrowany pomruk, gdy natrafił na kołnierzyk i rozdarł koszulę na piersi mężczyzny. Spojrzał na nagą skórę przed sobą i dotknął jej, zatrzymując rękę tuż nad sercem. Wyraz jego oczu był dziki, gdy tak patrzył na swojego kochanka, a Snape wstrzymał oddech na moment. Czuł, jak jego członek twardnieje.
- Harry... - pocałował go delikatnie, czując łzy chłopaka. Gryfon oddał się temu delikatnemu dotykowi, ale wkrótce stało się to nie wystarczające, gdy błądzące po ciele mężczyzny dłonie dotarły do erekcji.
- Proszę... - wychrypiał, ciągnąc za pasek spodni Ślizgona. Wyraz oczu starszego czarodzieja złagodniał, gdy dotknął młodej twarzy - Chciałbym, abyś mógł mnie wziąć... - powiedział cicho Gryfon. Na tę deklarację oczy Snape'a rozszerzyły się w pożądaniu, ale emanował z nich też coś innego, ciepłego.
On też tego chciał, pragnął dać chłopakowi dowód życia, ale nie tak, nie w ten sposób. Jego kochanek nie zasłużył na taki los. Na taki pierwszy raz, na zimnej, brudnej podłodze jego mieszkania w ferworze rozpaczy, niczym zwierzęta walczące ze sobą.
W tym momencie Severus patrząc w te niesamowicie zielone oczy, postanowił, że pierwszy raz tego rozbitego młodego człowieka będzie wyjątkowy, pełen miłości i pasji, ale delikatny. Nie taki, jak jego własny, tak podobny do tej sytuacji teraz.
Harry pchnął go lekko tak, że mężczyzna leżał na podłodze. Przejechał paznokciami po piersi i brzuchu mężczyzny, delikatnie zahaczając sutki i zatrzymał się przy zapięciu spodni, patrząc pytająco. Snape niezauważalnie skinął głową i młodzieniec usunął je niewerbalnie.
Spojrzał na imponującą erekcje mężczyzny intensywnym, niemal obłąkanym wzrokiem i pochłonął go w całości. Severus szarpał się w ekstazie, gdyż jego kochanek nie bawił się z nim dziś, lecz ssał mocno, metodycznie wyciągając z niego orgazm, niemal bezwzględnie.
Wplótł palce w kosmyki splątanych włosów chłopaka i ciągnął za każdym razem, gdy Potter przybliżał go do spełnienia. Starał się jak mógł, aby jego instynkty nie wzięły nad nim góry, by nie szarpać włosów zbyt mocno i nie zagłębiać się za bardzo penisem, ale Harry był dziś inny. Gryfon pragnął tego, a wręcz żądał, warcząc agresywnie wokół członka, czym doprowadzał Ślizgona do szału.
Snape szarpnął biodrami, wijąc się na twardej kamiennej podłodze, wbijając się mocno w to cudowne gardło i zaciskając pięści, aż pobielały na włosach kochanka, po czym doszedł z imieniem Gryfona na ustach. Młodzieniec wyssał z niego ostatnią kroplę spełnienia, po czym podpełzł do niego, kładąc głowę na jego piersi.
- Dziękuję... - wyszeptał już spokojnie. Snape potargał jego włosy, czując na sobie mokry policzek.
- W porządku? - zapytał słabym, zmęczonym głosem.
- Jeszcze długo nie będzie w porządku - odpowiedział młodzieniec smutno.
- Jestem tu - na to stwierdzenie Gryfon zadrżał. Mistrz Eliksirów zaczął błądzić dłońmi po ciele chłopaka, ale on złapał jedną z nich i pocałował już delikatnie.
- Wiem, przepraszam, ale musiałem to zrobić. Potrzebowałem czuć cię, ale nie chciałem być taki... - dotknął delikatnie jednej z malinek na szyi profesora - Przepraszam... - powiedział, powoli się podnosząc. Nie przestawał dotykać ciała przed sobą, jakby nie mógł się powstrzymać.
- Myślę, że powinieneś odwiedzić przyjaciółkę - chłopak skinął głową, ale nie poruszył się, pozwalając się podnieść mężczyźnie - Bądź dzielny dla niej i dla siebie - powiedział, wstając i przywołując swoje szaty. Kiedy się ubrał, wyciągnął dłoń w stronę chłopaka - Chodź, zaprowadzę cię - Harry chwycił rękę mocno, jakby od tego zależało jego życie i poszli do skrzydła szpitalnego.
Hermiona spała na jednym z łóżek stojącym przy oknie. Nie było przy niej nikogo, skrzydło szpitalne wydawało się być opustoszałe, ale wiedzieli, że gdzieś tu czai się Poppy. Snape przywołał krzesło i usadził na nim chłopaka, który natychmiast chwycił dłoń dziewczyny. Gryfonka oddychała spokojnie. Mistrz Eliksirów nachylił się lekko nad jej wargami i uśmiechnął bardzo delikatnie do Gryfona.
- Eliksir bezsennego snu i uspokajający. Będzie spała do rana, jak przypuszczam - Harry patrzył niewidzącym wzrokiem przez okno na piękny księżyc, a po jego policzku płynęła łza. Snape westchnął cierpiętniczo i ukląkł na jednym kolanie obok młodzieńca. Czuł skutki klątwy, jaką potraktował go Czarny Pan, a miejsce w które został wbity sztylet, lekko bolało, pomimo eliksirów i tego, że na skórze nie było śladu. Wyciągnął dłoń i starł czułym ruchem słoną kroplę.
- Muszę iść do Dumbledora... - zaczął, ale chłopak nie zareagował. Siedział, ściskając dłoń przyjaciółki i patrząc przez okno - Wrócę do ciebie, jak tylko będę mógł - powiedział, podnosząc się. Położył dłoń na ramieniu zrozpaczonego chłopaka - Harry ja... - zaczął ochrypłym głosem.
- Idź - przerwał mu Potter, nie odrywając wzroku od okna. I Mistrz Eliksirów wyszedł, kierując się w stronę gabinetu dyrektora.
CZYTASZ
Moje miejsce
FanfictionUWAGA: BETA: Arancia85- narazie do 60 rozdziału poprawki trwają. Po śmierci Syriusza Harry jest załamany. Uważa, że wszytko stracił. Na dodatek Dumbledore każe mu zostać w Hogwarcie. Nie było by to złe gdyby nie fakt, że zostaje oddany pod opiekę Sn...