Latajace poduszki, bezcenne ingrediencje i prośba

3.1K 240 26
                                    

Dwójka gryfonów leżała na ogromnym łóżku, między książkami i notatkami, byli tak pochłonięci nauką i dyskusją, że nie zauważyli przyglądającej im się ciemnej postaci opierającej się o futrynę otwartych drzwi.

- No dobrze Harry, a jakbyś chciał uwarzyć eliksir, powiedzmy na... trądzik? Jakie składniki mogą być potrzebne? - zapytała dziewczyna znad swoich notatek. Jakie komponenty mogłyby wejść w jego skład?

- Na pewno bergamotka, bo ma dużo witaminy A, przyspiesza też gojenie ran i ma działanie antyseptyczne. Zamiast zwykłej wody użyłbym wody różanej, bo ma takie samo działanie, plus sporo witaminy E, ale musiałby być świeża i z zebranych, naznaczonych rosą poranka kwiatów. Sproszkowane płatki nagietka, bo skóra się szybciej regeneruje dzięki nim. Dobrze działa też olejek lawendowy. A może lepiej tonik z Oczaru wirginijskiego zamiast wody różanej? - zapytał dziewczynę, gryząc końcówkę ołówka.

- Jeśli zależy ci na czasie, użyj toniku i zamiast sproszkowanych płatków nagietka lepiej jest użyć startych świeżych. Mają więcej substancji regenerujących niż wysuszone. Do olejku lawendowego nie dodawaj już nic, bo kombinacja może być zbyt intensywna dla młodzieńczej skóry - usłyszał głęboki głos dochodzący z drzwi.

- Severus!- krzyknął uradowany, podnosząc się do siadu, przez co zrzucił notatki na podłogę.

- Czy mi się wydaje, czy piekło właśnie zamarzło? - zapytał z kpiącym wyrazem twarzy, a widząc konsternację w oczach Gryfonów - Harry Potter autentycznie wie coś na temat eliksirów - wyjaśnił z drwiną.

- Opowiadałeś mi i tym na początku wakacji - nachmurzył się chłopak.

- Potter słucha i zapamiętuje! - zironizował - A Lucyfer właśnie zatańczył kankana... -  w tym momencie obok jego ucha przeleciała jedna z poduszek - Za słabe okulary Potter?

- Szuja - warknął młodzieniec.

- Och proszę, przestańcie już... - powiedziała dziewczyna, pochylając się, by zebrać notatki - Jak dzieci...

- Dobrze mamo. Przepraszam mamo - powiedział Harry i zarobił ostre spojrzenie.

- Przepraszam Severusie, już oddaje ci łóżko - powiedziała, składając książki.

- Ależ nie krępuj się - powiedział sztywno - Mogę całkowicie z niego zrezygnować, o ile Harry się czegoś nauczy - uśmiechnął się wrednie - Bo na odnalezienie rozsądku już nie liczę... - druga poduszka sięgnęła celu. Mistrz Eliksirów dostał w ramię. Spojrzał na kochanka pogardliwym spojrzeniem - Tak jak mówiłem. Na rozsądek nie liczę... - szybkim zaklęciem posłał obie poduszki prosto w Gryfona, który nie zdążył się uchylić i oberwał, spadając z łóżka.

- Auć - wyjęczał, podnosząc się, by usiąść - Wspaniale traktujesz rekonwalescenta - wymamrotał, wodząc dłońmi po dywanie wkoło siebie.

- Wydaje mi się, czy proces ten został zakończony sukcesem? - podszedł do chłopaka i podał mu okulary, szepcząc ciche Reparo.

- Herm... - zawył chłopak - Powiedz mu coś.

- Nie mieszam się. Chce żyć - powiedziała, chowając się bardziej za książką, ale jej oczy się śmiały.

- Dzięki... Co to? - zapytał, widząc papiery pod pachą mężczyzny.

- Lista studentów i zatwierdzony program nauczania na Zaawansowane Eliksiry - usiadł na łóżku po prawej stronie, opierając się o wezgłowie. Jego lewa stopa spoczęła na ziemi, a prawa luźno opierała się o prawe kolano.

Otworzył dokumenty i zaczął przeglądać spis uczniów. Harry wskoczył obok niego i zaczął czytać przez ramię. W tym roku było wielu chętnych uczniów, ponieważ kryterium ocen zostało zniesione, więc musiał zdecydować jak ich podzielić.

- Severusie proszę bądź wyrozumiały... - poprosił cicho Harry. Hermiona siedząca w nogach łóżka, po turecku jak zwykle, w długich dresach i bluzie, opuściła książkę i przyglądała się im ciekawie - Nie jesteś już jednym z nich, więc...

- Nadal jestem Ślizgonem, a do tego głową tego domu. Nie licz więc, że oszczędzę pana Longbottoma tylko dlatego, że śpisz CZASEM w moim łóżku - dziewczyna spojrzała pytająco na mężczyzn, mierzących się wzrokiem. Jeden chłodny, kalkulujący, a drugi blisko wybuchu.

- Neville będzie chodził na Zaawansowane Eliksiry - powiedział Gryfon, w końcu odwracając wzrok od kochanka. Nie cierpiał tych ich walk na spojrzenia i nie chodziło wcale o to, że zawsze przegrywał. Po prostu zdecydowanie bardziej lubił oczy Snape'a, gdy się śmiały, gdy opowiadał o eliksirach, lub gdy dochodził... Tak... Już tak dawno oni nie... Jego wzrok przesunął się po szczęce na białą smukłą szyje i przełknął, wiedząc, że się rumieni. Z zamyślenia wyrwał go głos dziewczyny.

- To zrozumiałe, w końcu każdy szanujący się zielarz, czy ogrodnik powinien umieć warzyć środki ochrony roślin - widząc lekko rozmyty wzrok Harry'ego, Severus powiedział niskim głosem.

- Mogę rozważyć bycie nieco miłosiernym. Nie rozszarpię go na pierwszych, a na drugich zajęciach - Hermiona przewróciła oczami, a Gryfon jakby wrócił na ziemie.

- Nie zrobisz tego!- powiedział buntowniczo.

- A uważasz tak, ponieważ? - Snape uniósł brew i na jego usta wypłynął wredny uśmieszek.

- Bo cię o to proszę Severusie... - powiedział łagodnie Potter, dotykając przelotnie dłoni kochana w delikatnej pieszczocie.
Mistrz Eliksirów poczuł dreszcz, przechodzący przez całe jego ciało, a na ustach chłopaka zagościł cień uśmiechu. Harry nauczył się już, że krzykiem nic nie zdziała, jeśli już miał coś ugrać z Severusem, to właśnie takim zachowaniem.

Czasem w myślach porównywał Ślizgona do dzikiego zwierzęcia, z którym należało się obchodzić delikatnie i ostrożnie w przeciwnym razie można było stracić głowę. Ostatecznie Severus Snape miał dusze pradawnego smoka, więc czemu się dziwił? W praktyce wychodziło mu to różnie, zazwyczaj i tak zrobił coś, co naraziło go na gniew kochanka, w końcu był młodym Gryfonem, a dla nich trzymanie na wodzy emocji nie jest możliwe zbyt długo. O ile w ogóle jest możliwe dla Pottera, ale uczył się tego.

Cieszył się tym dotykiem, ślizgając swoje palce po szczupłej dłoni spoczywającej na posłaniu. Odkąd wprowadziła się Hermiona, nie byli ze sobą w intymny sposób, Severus odmówił zamykania drzwi do sypialni jeśli już byli w niej razem, ale nie powiedział dlaczego. Potter się domyślał, że chodzi o dziewczynę. Może i był krótkowzrocznym, głupim Gryfonem, ale zauważył długie rękawy i nogawki, nerwowe ruchy i spojrzenia, gdy ktoś chciał ją dotknąć. Tylko on i jego kochanek wydawali się mieć do tego prawo, nie żeby Snape z niego korzystał. Poza paroma przypadkowymi i jeszcze mniejszą ilością celowych razów Severus nie dotykał Hermiony, wydawało się, że wkoło niej jakby tańczył.

Harry lubił siadać w laboratorium i obserwować, jak wokół siebie lawirują, warząc wspólnie jakiś eliksir. Czasem był zazdrosny o to nieme porozumienie między nimi, bo on i Mistrz Eliksirów byli raczej dynamiczną w relacjach parą, a chłopak chciał spokoju, ale wtedy zawsze któreś z nich patrzyło na niego w taki sposób, że jego serce topiło się i zapominał o wszelkiej zazdrości.

- Co mówiła Tari Amme na temat rytuału? - zapytał, a Severus westchnął ciężko i spojrzał w zielone oczy chłopaka.

- Mabon będzie zbyt słabe pod względem generowania energii i nie uda się zdjąć znaku - powiedział poważnie.

- Ale przecież... - chłopak wciągnął z przerażeniem powietrze.

- Samhain będzie odpowiedniejsze, to święto jest też ważne dla pozostałych ludów, więc nagromadzenie magii i dostęp do niej będą większe. Będziemy potrzebować pomocy Filiusa i Are. Flitwick już pracuje razem z Minervą nad odpowiednimi zaklęciami - spojrzał na przerażonego chłopaka i podniósł rękę, by dotknąć jego policzka - Przeżyłem tyle z tym piętnem, więc mogę jeszcze trochę.

- To przecież miesiąc dłużej! - zaprotestował chłopak.

- Zażalenia proszę składać do księżyca, gwiazd i przodków - zakpił.

- To nie jest śmieszne - powiedział dąsający się Harry, który w tym momencie wyglądał, jak mały chłopiec.

- Nie, nie jest ale za to twoja mina... - Potter wystawił mu język, a Snape przewrócił oczami.

- Oby to nie przesunęło się do Beltane - powiedziała cicho Hermiona. Cała wesołość zniknęła, zastąpiona przez dziwną nerwowość. Severus westchnął po raz milionowy w te wakacje, czasem miał wrażenie, że tylko to robi.

- To święta równoważne, więc wątpię - powiedział twardo, posyłając dziewczynie zimne spojrzenie kończące temat - A teraz Panie Potter... Do czego jeszcze użyłby pan bergamotki? - zapytał z wrednym uśmieszkiem, a Harry jęknął. Tak łatwo było rozproszyć jego uwagę...

***

Severus sfrustrowany rzucił listy na stół i chwycił poranną kawę. Nastolatkowie spojrzeli na niego pytająco, a on tylko warknął pod nosem. Hermiona popatrzyła oskarżycielsko na chłopaka, a ten tylko wzruszył ramionami i zaczął smarować sobie kanapkę masłem.

- Więc? - zapytał Gryfon, gryząc chleb.

- Nie zaczyna się zdania od więc - powiedział chłodno Mistrz Eliksirów, biorąc łyk smolistego płynu.

- No wiec? - młodzieniec spojrzał wyzywająco w czarne oczy, a dziewczyna ukryła chichot za kubkiem z herbatą. Ślizgon przewrócił oczami.

- Twoje zdolności krasomówcze są naprawdę przerażające...

- Jakoś nigdy nie narzekałeś na moje zdolności oralne - chłopak uniósł sugestywnie brwi. Hermiona parsknęła, krztusząc się herbatą.

- Chce uwarzyć eliksir, ale brakuje mi składnika, dość istotnego jak się domyślasz - postanowił zignorować zaczepki chłopaka - Żaden dostawca nie posiada go w swoich zasobach. Nawet na specjalne zamówienie nie są w stanie go zdobyć - powiedział sfrustrowany, wskazując małą kupkę pergaminów.

- Co to za składnik?- zapytała ciekawie Hermiona.

- Sierść Ignissi - odpowiedział z westchnieniem.

- Ignissi? Co to takiego? - zapytała zdziwiona Gryfonka. Nigdy wcześniej nie słyszała o czymś takim.

- Jest coś, czego nie wie Panna - Wiem - Wszystko? - zakpił profesor, unosząc brew. Granger zarumieniła się lekko, ale posłała mu wredne spojrzenie. Tak, jego Gryfoni byli w tym coraz lepsi, pomyślał z dumą.

- Ignissi to ognisty lis, są bardzo rzadkie Herm - powiedział spokojnie młodzieniec - Przypomina trochę Fenka, a futro ma koloru ognia, ale najpiękniejszy jest jego ogon... Herm! - westchnął - Wygląda jak siedem języków ognia - towarzysze patrzyli na niego w osłupieniu.

- Skąd...? - zaczął profesor, ale Harry wstał od stołu i wybiegł, krzycząc krótkie "przepraszam!". Dwoje ludzi patrzyło na siebie z zaskoczeniem, po chwili chłopak wrócił i postawił fiolkę przed Snape'em.

- O to chodzi? - zapytał z szerokim uśmiechem. Mężczyzna wziął w długie palce buteleczkę wypełniona po brzegi i potrząsnął nią, a w środku pojawiły się malutkie iskry ognia.

- Skąd? - zapytał, nie zauważając, że się powtarza.

- Pamiętasz ten dzień, gdy byłem z Hagridem na polanie? - lekko się zarumienił na wspomnienie o początkach ich relacji. Snape skinął głową na znak, że pamięta, ale jego oczy nie opuściły zawartości fiolki - Tego dnia przyszedł do mnie lis i obdarował tym - wskazał na to, co trzymał teraz w dłoniach mężczyzna - Hagrid powiedział, że to bardzo rzadka ingrediencja do eliksirów, więc ją zachowałem. Chciałem ci dać w odpowiednim momencie i chyba właśnie nadszedł... - powiedział z ciepłym uśmiechem - O to ci chodziło? - Mężczyzna z lekko otwartymi ustami skinął głową - Tak więc proszę, są twoje - pochylił się i pocałował kościsty, blady policzek.

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile to jest warte - powiedział lekko drżącym głosem, obracając fiolkę w dłoniach - Za parę tych malutkich włosków trzeba zapłacić fortunę, a ty mi dajesz je wszystkie tak po prostu.

- Zachowałem je dla ciebie i są twoje. Teraz możesz uważać swój eliksir.

- Głupi Gryfon - powiedział dziwnym czułym głosem Severus - Dziękuje - Harry usiadł na swoim miejscu i popatrzył na Hermionę, która odezwała się dziwnym wzruszony głosem.

- Jesteście tacy... - zaczęła.

- Nie waż się kończyć, bo cię przeklnę - warknął Snape. Potter zaczął się śmiać.

- Ta... pewne rzeczy nigdy się nie zmienią - powiedział, śmiejąc się.

***

Na drugi dzień po śniadaniu, Harry ruszył do Dumbledora na kolejną lekcję Legilimencji, a Severus wraz z Hermioną zamknęli się w laboratorium.

- Co to za eliksir? - zapytała zaciekawiona dziewczyna, patrząc na ingrediencje. Rozpoznała świetlik, płatki Bławatka i owoce borówki Amerykańskiej reszta była jej zupełnie nieznana.

- Mój autorski - odparł sztywno Snape. Dziewczyna podeszła bliżej zaciekawiona - Rozumiem, że chcesz wiedzieć więcej - powiedział z przekąsem, a dziewczyna przytaknęła, zbierając swoje rozczochrane włosy w niezgrabną kitkę - To Eliksir dla Harry'ego.

- Jest chory? - przestraszyła się lekko - Świetlik wskazywałby na oczy... Och! - podniosła zaskoczona wzrok na Mistrza Eliksirów.

- Chyba już kiedyś wspomniałem, że ma piękne oczy - uśmiechnął się krzywo mężczyzna.

- Tak, te oprawki strasznie go oszpecają - zgodziła się Granger, stając naprzeciw mężczyzny - Co mam robić?

- Zacznij miażdżyć włosy Ignissi. Praca nad eliksirem zajmie nam całą dobę - powiedział, siekając świetlik.

- Skoro to twój eliksir, to dlaczego wybrałeś tak trudno dostępny składnik? - wskazała na sierść.

- Ponieważ Harry dobrze reaguje z ogniem, a sierść ma najintensywniejszej działanie.

- Mogę ci towarzyszyć w całym procesie? - zapytała nieśmiało.

- A co twoim zdaniem oznacza zwrot "nam"? - sarkazm aż kipiał, a dziewczyna się uśmiechnęła. To zbiło Snape'a z pantałyku i uniósł brwi w niemym pytaniu.

- Brakowało ci tego, prawda? - powiedziała ze śmiechem - Bycia wrednym, sarkastycznym...

- Dupkiem? - dokończył za dziewczynę, a ta zarumieniła się i spuściła wzrok - Tak, brakowało mi tego - powiedział szczerze - Już niedługo będę miał całe tabuny biednych, małych imbecyli do obrażania i rozwijania moich sarkastyczno - ironicznych umiejętności - błysk rozbawienia pojawił się w jego zimnych oczach, a usta wykrzywiły się we wrednym uśmieszku.

- Nikt by nie uwierzył... - zaśmiała się, zakrywając usta dłonią.

- Jeśli komuś powiesz, przerobię cię na składniki do eliksirów - powiedział, groźnie na nią patrząc.

- Twój sekret jest ze mną bezpieczny - mrugnęła - Nikt się nie dowie, że Severus Snape ma też inną, przyjemniejszą stronę i poczucie humoru.

- Wredne tłustowłose nietoperze nie mają przyjemniejszej strony. Bredzisz - powiedział kwaśno - Czy ty ze mną flirtujesz Granger? - zapytał podejrzliwie, przechodząc do miażdżenia świetlika.

- Nie! - krzyknęła przerażona dziewczyna, uświadamiając sobie, jak musiała wyglądać ta konwersacja - Ja...

- Jeśli chcesz Ślizgona, to radziłbym blondyna - powiedział z jeszcze wredniejszym uśmieszkiem. Hermiona prychnęła, ale na jej policzki wypłynął zdradziecki rumieniec.

- Co powiemy Harry'emu? - zapytała w zamian, zmieniając temat.

- Nic - kiedy zobaczył jej zdziwione spojrzenie, uśmiechnął się kpiąco - Myślisz, że odróżni eliksir pieprzowy od tego?

- Harry nie jest - zaczęła oburzonym tonem, chcąc bronić przyjaciela.

- Orłem z Eliksirów? - dokończył kpiącym tonem - Nie mówię tego, aby go obrazić. Stwierdzam fakt. To, że poczynił postępy, nie oznacza, że zaraz zostanie Mistrzem.

- Oczywiście - powiedziała zawiedzionym tonem dziewczyna.

Cały dzień spędzili w pracowni nawet w niej jedli. Severus bardzo precyzyjne wybrał dzień na warzenie eliksiru, gdyż dziś Potter miał cały dzień zajęcia z Dumbledorem, Minervą i Filiusem. Pracowali w ciszy, każde pogrążone w swoich myślach, gdy nagle do laboratorium wpadł Potter. Wykończony rzucił się na fotel i zamknął oczy z westchnieniem.

- Aż tak źle? - zapytała Hermiona znad parującego kociołka.

- Nie. Choć Filius skopał mi tyłek - zaśmiał się chłopak - Rzucanie zaklęć bitewnych mieczem nie jest tak proste, jak myślałem. Może to tylko kwestia przyzwyczajenia, ale instynktownie używam go jak różdżki, a nie tedy droga - westchnął ponownie i spojrzał w ich stronę - A wy? Jak wam dzień mija?

- Jak widać - odpowiedział bez jadu Snape. Harry zaciekawiony syczeniem z kociołka wstał, zobaczyć.

- Co robicie? - zapytał zaciekawiony.

- Myślałem, że po tylu latach edukacji twoje kompetencje są na tyle rozwinięte, by wiedzieć, że w kociołkach warzy się eliksiry - powiedział chłodno. Potter przewrócił oczami i zerknął do naczynia. W naczyniu wirowały jakby małe płomyczki i  wyglądało niczym paląca się woda.

- Czy to od sierści? - Severus skinął głową - Na co jest ten eliksir? - zapytał, wkładając niemal głowę do kociołka.

- Jeśli nie pomagasz, to nie przeszkadzaj - warknął profesor, szykując się do dodania oczu jaszczurki. Harry podniósł ręce w geście poddania i wycofał się, stając obok mężczyzny.

- Tonks jest w zamku - zaczął nagle nowy temat, nie patrząc na Mistrza Eliksirów.

- To logiczne w końcu będzie tu uczyć - odpowiedział mężczyzna, dodając nalewkę z rumianku.

- Remus pomaga się jej zakwaterować - zaczął nerwowo bawić się koszulką.

- To raczej oczywiste, jest matką jego dziecka - powiedział chłodno.

- Będzie w zamku przez najbliższy czas - spojrzał na Hermionę, szukając pomocy, ale dziewczyna czytała uparcie notatki Snape'a.

- To normalne, że chce być blisko tej tęczowo włosej zmory - zakpił mężczyzna. Wiedział, że Gryfon zmierza do czegoś, ale nie ułatwi mu zadania pytania.

- I będzie tu spędzał wieczory - powiedział nieśmiało.

- Taak? - Severus coraz lepiej się bawił. Granger spojrzała na niego z dezaprobatą, ale nie odezwała się.

- Tak sobie pomyślałem...

- A to coś nowego - zadrwił mężczyzna.

- Severusie! - oburzył się chłopak, obracając go przodem do siebie i patrząc mu w oczy buntowniczo.

- No wyduś to w końcu - powiedział tonem wskazującym na rozbawienie.

- Chciałbym zjeść z nimi kolacje - wrzucił z siebie w końcu.

- Myślę, że na pewno spotkacie się w Wielkiej Sali na tym posiłku - powiedział sztywno, a Hermiona parsknęła, ale postanowiła się nie odzywać już i tak Snape zwrócił jej uwagę, że zbytnio się z nim spoufalała. No i tak jak mówiła wcześniej, chciała żyć.

- Ale ja myślałem raczej o... - spojrzał spod rzęs na mężczyznę, który patrzył na niego z nieukrywanym już rozbawieniem - czymś bardziej prywatnym.

- Rozumiem, że chcesz ich zaprosić do naszego mieszkania - powiedział chłodno.

- Naszego? - zdziwił się chłopak i z nadzieją patrzył w te mroczne zimne oczy w których czasem widział ogień.

- Uderzyłeś się dziś w głowę? - Severus uniósł pytająco brew - Mieszkamy już od jakiegoś czasu razem, więc to NASZE mieszkanie.

- Lubisz to, prawda? - warknął chłopak - Lubisz kiedy się tak wiję zawstydzony i niepewny - odwrócił się zły i już chciał odejść, kiedy silne ramiona złapały go w pasie, przyciskając do twardego ciała.

- Granger! - powiedział tak ostro, że dziewczyna podskoczyła - Nawet nie waż się spojrzeć - Gryfonka uśmiechnęła się pod nosem, ale kiwnęła na znak zgody. Mistrz Eliksirów nachylił się do chłopaka i musnął sosem szyje od podstawy, aż po ucho - O tak... Masz rację, uwielbiam, kiedy się wijesz... - powiedział mrocznym uwodzicielskim głosem tuż przy jego uchu - pode mną. Kiedy się skręcasz z potrzeby i rumienisz zaraz po... - Harry jęknął, czując przyciskający się do jego pośladków członek, a ten należący do Gryfona odpowiedział drgnięciem - Zaproś Lupina na jutro - powiedział beznamiętnym tonem, wypuszczając chłopaka który niemal upadł.

- Szuja!- rzucił mu Gryfon i wyszedł.

- To było wredne - powiedziała dziewczyna, spoglądając lekko zawstydzona na Mistrza Eliksirów - Nawet jak na ciebie.

- Do usług.

Moje miejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz