Lochy- nowy dom Gryfonów

3K 223 31
                                    

Dwa dni zajęło im doprowadzenie nastolatki do stanu pozwalającego jej wyjść ze skrzydła szpitalnego. Harry nie opuszczał na krok swojej przyjaciółki, starając się ja wspierać i pocieszać. Severus nie był zachwycony, zwłaszcza że tak niewiele czasu zostało do rozpoczęcia roku szkolnego, ale rozumiał potrzebę chłopaka, aby być przy przyjaciółce. Mina Panny Granger była bezcenna, gdy poinformował ją, że zamieszka razem z nim w lochach. Przynajmniej ten jeden raz przebiło się jakieś uczucie przez jej otępienie. Harry zakrztusił się sokiem dyniowym, zaskoczony tą informacja i zaczął kasłać, aż Hagrid nie uderzył go w plecy, strącając okulary na podłogę.

-  Panno Granger prosiłbym, aby przestała pani patrzeć wciąż w podłogę. Zrobi sobie pani krzywdę, lub uszkodzi moją własność - powiedział chłodno mężczyzna, siadając w fotelu.

Młoda kobieta, która starała się przemknąć niezauważona do swojego tymczasowego pokoju, stanęła jak wryta, bawiąc się długimi rękawami swojej bluzki. Severus właśnie wrócił ze spotkania z dyrektorem, Io i Are na którym przegrał batalie o to, czy powiedzieć Harry'emu o tym czego żąda Voldemort.

Jak łatwo można wywnioskować, nie miał przez to najlepszego humoru. A to był pierwszy dzień, gdy wprowadziła się przyjaciółka jego kochanka. Miał tylko nadzieję, że chłopak wszystko jej wyjaśnił i pokazał. Był zmęczony, gdyż prawie cały dzień warzył eliksiry do skrzydła szpitalnego i szukał sposobu, aby uchronić chłopca przed eliksirem dla Voldemorta, a na koniec przegrał jeszcze ostatnią bitwę.

- Przepraszam profesorze - wymamrotała. Harry wstał z kanapy i złapał ją za rękę, przytrzymując, aby nie uciekła.

- Zostań - powiedział delikatnie.

- Nie chce przeszkadzać - powiedziała, wciąż patrząc na czubki swoich butów. Potter rzucił Snape'owi wściekłe spojrzenie znad okularów, na co tamten wzniósł oczy do nieba.

- Nie przeszkadza pani, panno Granger. Po prostu proszę o większą ostrożność - zielonooki gryfon opadł na kanapę, pociągając za sobą dziewczynę, która upadając, wbiła mu łokieć między żebra. Chłopak skulił się i popatrzył oskarżycielskim tonem, po czym uśmiechnął się ciepło.

- Jeszcze sobie niczym nie zasłużyłem! - powiedział, rozmasowując sobie obolałe miejsce.

- Tak bardzo przepraszam Harry, pokaż - zaczęła podnosić jego koszulkę do góry, a chłopak zaczął się zasłaniać, śmiejąc się głośno. Wił się jak piskorz, by uniknąć chłodnych palców dziewczyny.

- Panno Granger radziłbym zostawić mojego... - zaczął chłodno, ale przerwał, widząc, że szamotanina ustała, a Harry patrzy na niego wyczekująco, poprawiając przekrzywione okulary - Pottera.

- Jestem TWOIM Potterem? - zaśmiał się gryfon. Snape przybrał kamienny wyraz twarzy i nie odpowiedział - Mogę być, kim zechcesz, byle by twoim - Hermiona podniosła wzrok, by zobaczyć tak delikatny uśmiech na twarzy Mistrza Eliksirów, że myślała, iż się jej to przywidziało - Hermiono! Mam coś dla ciebie! - zerwał się z kanapy i wbiegł do sypialni, aby po chwili wrócić, niosąc w dłoni opakowany w czerwony papier mały podarek. Kiedy dziewczyna otworzyła go, znalazła w środku niesamowicie puchate i ciepłe skarpetki - Lochy są chłodne - wyjaśnił - Teraz już nie musisz tu biegać w butach, te skarpetki mają wzmocniona podeszwę - wyszczerzył się, na dowód pokazując gumowy spód.

- Dziękuje Harry - uścisnęła go przelotnie.

- Żebyś nie próbowała grzać tych swoich sopelków o mnie - zaśmiał się szczerze, a ona zarumieniła się, widząc pytające spojrzenie Snape'a.

- Mam nadzieję, że nie zamierzacie spać w jednym łóżku - zapytał sztywno, poprawiając się w fotelu. Harry odwrócił twarz od Hermiony i popatrzył na niego ciepło.

- Mam zamiar spać w TWOIM łóżku - uśmiechnął się czule.

- Panno Granger... - warknął ostrzegawczo Mistrz Eliksirów.

- Nawet przez myśl by mi to nie przeszło, profesorze - powiedziała szybko dziewczyna, rumieniąc się po same koniuszki uszu. Co to, to nie nie wpakuje się do łóżka Mistrza Eliksirów, za kogo on ją ma!

- Hermiono - powiedział Harry w stronę swojego kochanka. Ślizgon uniósł pytająco brew - Hermiona. Panna Granger ma na imię Hermiona - oświadczył chłopak tonem niemal nauczycielskim. Mężczyzna prychnął tylko w odpowiedzi - Mieszkamy razem, więc powinniśmy zwracać się do siebie po imieniu. Hermiono to jest Severus - Gryfon uśmiechnął się zachęcająco, ale dziewczyna nie powiedziała nic.

- Panno... - zaczął czarnooki mężczyzna, świdrując uczennicę wzrokiem - Hermiono... - poprawił się, na co kochanek obdarzył go jednym ze swoich piękniejszych uśmiechów - Myślę, że w tym wypadku ten matoł ma rację - zadrwił Snape, a chłopak wystawił mu język - Uważaj, bo mam parę lepszych pomysłów na wykorzystanie tego narządu - pogroził profesor mrocznym tonem, a dziewczyna zachłysnęła się powietrzem.

- Grozisz, czy obiecujesz? - zapytał młodzieniec, przekrzywiając na bok głowę, by podroczyć się z kochankiem.

- Sam zdecyduj - syknął - Wracając do meritum Hermiono. Jeśli nie sprawi ci to problemu, możesz zwracać się do mnie po imieniu - dziewczyna słysząc to, przełknęła ciężko. Ślizgon wstał z fotela i podszedł do kanapy, stając naprzeciw dziewczyny. Wyciągnął swoją dłoń, z lekko rozbawionym wyrazem oczu - Severus - powiedział oficjalnym tonem, zniżając lekko głowę.

- Hermiona - Gryfonka włożyła drobną i drżącą dłoń w jego szczupłą, gładką i pewną. Snape nachylił się i złożył na jej ręce delikatny niczym muśnięcie pocałunek, przez co dziewczyna zarumieniła się lekko.

- Ej! Ze mną nie byłeś taki szarmancki! - naburmuszył się Potter, krzyżując ramiona na piersi.

- A jesteś kobietą? - zakpił Mistrz Eliksirów - Czy zasugerowałeś właśnie, że chciałbyś być tak traktowany? - czarne oczy zabłysły figlarnie - Jak sobie życzysz - ukłonił się lekko.

- Świnia - zaśmiał się młodzieniec. Oniemiała dziewczyna wodziła wzrokiem od jednego do drugiego, nie mogąc nadziwić się, jak ten nieprzystępny mężczyzna może być tak... Czarujący? Zabawny? Seksowny? Powiodła wzrokiem po ciele stojącego obok profesora i musiała przyznać, że w jeansach eksponujących smukłe wysportowane ciało, błękitnej dopasowanej koszuli prezentował się naprawdę dobrze. Potrząsnęła głową, aby odegnać te niechciane myśli, ale Mistrz Eliksirów zauważył jej wzrok, prześlizgujący się po jego ciele.

- Tak, Hermiono pozbyłem się swoich nietoperzych szat - gdy to powiedział, dziewczyna spuściła wzrok i zagryzła wargę - Kiedy nie uczę bandy groźnych dla otoczenia imbecyli, pozwalam sobie na mniej formalny strój - podszedł do fotela, znów na nim siadając - Choć ten dżentelmen - wskazał ręką Harry'ego - zachowuje się w laboratorium, jak dziecko w piaskownicy...

- Jak możesz?! - warknął Potter, chwytając się za serce.

Kiedy chłopak wyszedł do łazienki, Granger spojrzała badawczo na profesora, czując jej spojrzenie, Snape westchnął poirytowany.

- Nic mu nie dałem - warknął. Dziewczyna zmieszała się, ale nie opuściła wciąż pytającego wzroku - Stara się być silny dla ciebie. Wieczorem, kiedy pójdziesz spać, będzie siedział skulony na tej kanapie i patrzył niewidzącym wzrokiem w ogień, ukrywając przede mną łzy.

- Przepraszam... - wymamrotała.

- Za co? - zapytał zdziwiony Snape.

- To przeze mnie Ron zginął - łzy zaszkliły się w jej oczach - To przeze mnie wszyscy teraz cierpią i nie możecie cieszyć się sobą przez ostatni tydzień, nim wrócą uczniowie - ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Harry, wchodząc do pokoju, spojrzał na Severusa, który tylko wzruszył ramionami. Gryfon podszedł i przytulił płaczącą młodą kobietę, kołysząc ja lekko. Sam czuł, jak zbierają mu się łzy w oczach i czuł ogromny, duszący ból w klatce piersiowej, niepozwalający mu złapać oddechu.

- Cii... - powiedział płaczliwym głosem, a jedna zdradziecka łza popłynęła po jego policzku. Snape obserwował cały obrazek przez chwilę, po czym wstał, dając nastolatkom chwilę prywatności. Zszedł do laboratorium. Kiedy wrócił, oboje siedzieli, patrząc w ogień i rozmawiając cicho.

- Panno... - zaczął, ale ugryzł się w język - Hermiono? - oboje podskoczyli i spojrzeli na profesora - Jakie masz plany na jutrzejszy dzień? - zapytał, siląc się na bardzo delikatny ton.

- Ja... - zaczęła, a potem spojrzała niepewnie na profesora - Nie mam żadnych.

- W takim razie pomożesz mi w laboratorium - oznajmił, siadając ponownie w fotelu, w ręku trzymał grubą księgę. Dziewczyna patrzyła na niego zdumiona, a Harry szturchnął ją w ramię z lekkim uśmiechem.

- Wpuści cię do swojej świątyni. Jest naprawdę niesamowita - powiedział z dumą - Tylko nie spędź całego dnia przed częścią z książkami - Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko kiwnęła głową i znów zaczęła bawić się rękawami.

- Wybaczcie mi, ale chyba pójdę się położyć - powiedziała cicho
Gryfonka.
- Oczywiście, masz ciężki czas za sobą - powiedział szybko chłopak. Chwilę później siedzieli ze Snape'em sami, słuchając trzaskającego ognia. Mężczyzna podniósł się z fotela i usiadł koło kochanka, delikatnie przeczesując palcami jego włosy. Patrzył na smutną, zamyślona twarz młodzieńca i bawił się kosmykami, zakładając je za ucho.

- Jak się czujesz? - Harry odwrócił się do niego lekko i uśmiechnął się słabo.

- Obok ciebie lepiej - Snape zmieszał się na to stwierdzenie.

- Harry... - zaczął, muskając palcem wskazującym żuchwę i szyję tuż pod nią.

- Wiem - westchnął ciężko - Muszę iść do Minervy. Obiecałem oddać jej dziś książkę.

- Możesz odesłać siecią Fiuu - powiedział mężczyzna, zagłębiając się w pieszczeniu szyi chłopaka.

- Muszę się przejść - oświadczył chłopak, wstając i zabierając ze sobą książkę ze stolika.

- Tylko nie wpadnij w tarapaty - pogroził mężczyzna, odprowadzając go wzrokiem do drzwi.

- Postaram się.

Dziewczyna leżała na łóżku w pokoju oświetlonym jedynie światłem świec, patrząc, jak cienie tańczą na suficie. Kiedy rozległo się ciche pukanie, automatycznie się odezwała.

- Proszę - powiedziała grzecznie, lekko podnosząc się, aby widzieć kto to.

- Czy mogę? - zapytał głęboki głos.

- Profesor Snape - usiadła gwałtownie, zakrywając się kołdrą. Mistrz Eliksirów na ten zabieg uniósł brew w rozbawieniu.

- Nie interesują mnie twoje wdzięki, Granger - zakpił, a widząc zbolałe spojrzenie dziewczyny, dodał łagodniej, podchodząc - Bardziej odpowiadają mi choćby oczy twojego przyjaciela.

- Tak, Harry ma piękne oczy - zgodziła się, patrząc na zbliżającą się postać. Snape przywołał sobie krzesło i usiadł obok. Dziewczyna nerwowym ruchem ciągnęła rękawy piżamy - Jest z panem szczęśliwy profesorze - powiedziała cichym głosem - Pan też wydaje się... - urwała, spoglądając przerażonym wzrokiem w czarne oczy. Mężczyzna skinął tylko głową - Przepraszam, to było niegrzeczne.

- Miałaś mi mówić po imieniu - powiedział, zmieniając temat.

- Severusie, co cię do mnie sprowadza? - zapytała nieśmiało. Mężczyzna sięgnął do tylnej kieszeni dżinsów i wyjął z nich mały słoiczek. Gryfonka na niego popatrzyła zdziwiona, gdy postawił go na kołdrze.

- Dlaczego ich nie usunęłaś? - zapytał, siląc się na delikatny ton, a oczy dziewczyny rozszerzyły się jeszcze bardziej - Spokojnie, nikomu nie powiem. Dziwi mnie też, że Poppy ich nie zauważyła. Pewnie robiła tylko badania różdżką, bo nie miałaś żadnych urazów fizycznych poza wyczerpaniem - Hermiona pokiwała głową.

- Ja... Skąd? - zapytała cicho, a w jej oczach zebrały się łzy.

- Czy mogę? - wskazał na ręce, a ta tylko skinęła głową. Mężczyzna odkręcił słoiczek i wziął jedną rękę Gryfonki, odwijając rękaw jej piżamy. Jego oczom ukazały się siniaki poniżej nadgarstka, świadczące o przytrzymywaniu. Kiedy nabrał maści na dłoń, a jego zwinne palce zaczęły rozprowadzać ją na sinych śladach, odetchnęła - Jestem głową domu, nie raz widziałem katowane dzieci. Ty zachowywałaś się w sposób jednoznaczny - przerażona spojrzała na Snape'a, próbując wyczytać coś z jego twarzy - Nie musisz mi nic mówić, ale powinnaś z kimś porozmawiać - pokręciła głową przecząco.

- Harry nie powinien rozpaczać po Ronie. Był parszywą gnidą - powiedziała, zaciskając powieki, a zdradziecka łza spadła na pościel przed nią - Nigdy nie chodziło mu o Harry'ego, tylko o jego sławę, prestiż z bycia przyjacielem Pottera.

- Czy on wie? - zapytał, smarując drugą rękę.

- Nie, nic mu nie powiedziałam, ale podejrzewa. Zwłaszcza po zeszłorocznym zachowaniu Rona, gdy Prorok wypisywał te bzdury. On go zostawił! Zostawił na pastwę szyderstw - powiedziała rozpaczliwym tonem - Zawsze tak robił, by potem wrócić w wielkiej glorii i chwale.

- Może jednak Weasley pomylił domy - zakpił lekko. Odłożył jej rękę na pościel, ale nie zabrał swojej. Uścisnął ją bardzo delikatnie w pocieszającym geście - Jestem tu.

- Hej! Co tu się dzieje? - oparty o framugę stał Harry i przyglądał się temu dziwnemu widokowi - Dlaczego obmacujesz Hermionę? - zapytał z udawaną zazdrością. Dziewczyna na te słowa wyrwała swoją rękę i schowała pod kołdrę. - Herm spokojnie - uniósł dłonie w geście poddania - Nie jesteś Malfoyem, więc nie jestem zazdrosny. Tak bardzo - popatrzyła pytającym wzrokiem na Snape'a, a ten tylko przewrócił oczami.

- Przyniosłem Hermionie książkę - powiedział kwaśno, wskazując na czarno oprawiony wolumin, który właśnie powiększył - Zaznaczyłem rozdziały z którymi powinnaś się zapoznać na jutro - popatrzyła na książkę obok siebie i pokiwała głową.

- To nadal nie tłumaczy, dlaczego trzymałeś ją za rękę - mruknął Harry. Snape spojrzał na niego ostro. W zasadzie zgromił go wzrokiem, więc chłopak spuścił głowę - Przepraszam... To głupie z mojej strony. Jak się czujesz? - zwrócił się do dziewczyny, która wzruszyła ramionami.

- A ty?

- Tak samo - Atmosfera zrobiła się ciężka, powietrze jakby zastygło i Severus poruszył się niespokojnie.

- Czas do łóżek - popatrzył na dziewczynę smutno - Nie mogę dać ci eliksiru na sen, ale myślę, że książka jest na tyle męcząca, że zaśniesz.

- Dziękuje - powiedział cicho.

- Gdybyś czegoś potrzebowała, jesteśmy obok - Harry uśmiechnął się i pokiwał głową na znak zgody. - Dobranoc Hermiono - powiedział, podnosząc się z krzesła.

- Dobranoc Herm.

- Dobranoc - powiedziała cicho, biorąc książkę.

Moje miejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz