Usłyszeli pukanie do drzwi, więc odwrócili się w tamtą stronę. Dyrektor, jak zwykle już wiedział, kto stoi przed jego gabinetem, więc uśmiechnął się, zapraszając gościa do środka. Czarnowłosy mężczyzna niósł zwinięty pergamin w ręku, w swoim wakacyjnym wydaniu Harry uwielbiał go najbardziej. Czarne dopasowane dżinsy i stalowo niebieska dopasowana koszula rozpięta pod szyją. Zdecydowanie podobał się taki chłopakowi.
- Severusie! - uśmiechnął się radośnie Albus - Co cię do mnie sprowadza?
- Minerva- warknął poirytowany. Staruszek uniósł pytająco brew nad swoimi złotymi oprawkami. - Nie zgadza się na listę zaproponowanych przez mnie składników - powiedział chłodno, pokazując zwitek w swojej ręce. - Kazała mi przyjść do ciebie, abyś zaaprobował wszystko, bo teraz to Horacy- wypluł to imię niczym obelgę - będzie uczył eliksirów, więc to on powinien zamówić składniki - położył pergamin przed Dumbledorem - Uczy od lat tak samo. Wiem, czego będzie potrzebował, nie ma sensu czekać, aż się łaskawie zastanowi.- powiedział chłodno. - To, że nie uczę tego przedmiotu, nie znaczy, że sam zaprzestanę tworzyć eliksiry. Jestem mistrzem, muszę ciągle nad sobą pracować, na moce Merlina. - Dyrektor wysłuchał przemowy podopiecznego, po czym odwinął lekko pergamin i postawił pieczęć, nawet go nie czytając.
- Nie przeczytasz?- uniósł brew.
- Ufam Ci drogi chłopcze - uśmiechnął się dobrodusznie, po czym spojrzał w bok. Mistrz Eliksirów obrócił się, podążając za wzrokiem staruszka. W fotelu siedział Harry w dżinsowych granatowych szortach i białej koszulce. Snape przesunął powoli, z aprobatą wzrokiem po sylwetce chłopaka, od nowych trampek do tych pięknych zielonych oczu. Chłopak bawił się nerwowo palcami, spoglądając na mężczyznę.
- Witaj - powiedział cicho chłopak.
- Witaj - odpowiedział spokojnie Severus, unosząc jeden kącik ust w delikatnym uśmiechu.
- Może pójdę...
- Zostań Harry, jeszcze nie skończyliśmy - powiedział dyrektor. Obaj młodzi czarodzieje patrzyli na siebie w ciszy. Dumbledore spoglądał to na jednego to na drugiego z iskierkami w oczach. Wiedział, że gdyby nie jego obecność ta dwójka nie byłaby tak daleko od siebie. W powietrzu czuć było to magnetyczne przyciąganie obu ciał, niewypowiedziane uczucia i słowa.
- Herbaty?- Snape ocknął się i spojrzał na dyrektora, ponownie skupiając myśli i uwagę na miejscu, gdzie i z kim był.
- Dziękuje Albusie, za dokument i propozycje ale muszę uwarzyć eliksiry dla Poppy... - zabrał pergamin z biurka, skinął głową dyrektorowi i skierował się w stronę wyjścia. Staruszek spojrzał znacząco na Gryfona i posłał mu pocieszający uśmiech. Ślizgon kładł już rękę na klamce, gdy chłopak poderwał się z fotela.
- Severusie! - zawołał z lekką paniką. Mężczyzna odwrócił się z pytającym wyrazem twarzy lekko skonsternowany - Co robisz dziś wieczorem? - zapytał nieśmiało. Nie patrzył na czarnooką postać, bawiąc się skrajem swojej koszulki.
- Przecież wiesz, co robię - odpowiedział chłodno, spoglądając przelotnie na rozbawionego dyrektora. Harry westchnął.
- Możemy spotkać się dziś, w pokoju życzeń powiedzmy o... dwudziestej pierwszej?- spojrzał błagalnie na mężczyznę i się zarumienił.
- Czy ty... - zaczął z niedowierzaniem mężczyzna i zmarszczył brwi - Zapraszasz mnie na randkę? - dokończył drwiącym głosem, ale z miny chłopaka wyczytał, że popełnił błąd. Gryfon pokiwał energicznie głową lekko zasmucony. Uśmiech dyrektora poszerzył się i Severus posłał mu mordercze spojrzenie, które oczywiście nie podziałało. Westchnął teatralnie i przewrócił oczami.
- Dwudziesta pierwsza pod pokojem życzeń - powiedział ostatecznie - Harry... - dodał delikatnym tonem i skinął mu na pożegnanie głową.
- Nie było tak źle, Harry... - usłyszał rozbawiony głos dyrektora, nim drzwi się zamknęły.
Potter opadł ciężko na fotel i poczochrał swoje nieposłuszne włosy.
- Jestem w tym beznadziejny.- powiedział z frustracją.
- Każdy z nas jest beznadziejny za pierwszym razem - powiedział pocieszająco dyrektor, wstając zza biurka i podchodząc do fotela. - Myślę, że poradziłeś sobie lepiej, niż ja bym to zrobił, gdybym miał zaprosić Severusa na randkę - puścił oczko chłopakowi.
Kiedy usiadł w fotelu, jego mina była już poważna. Patrzył na chłopaka, jakby się nad czymś zastanawiał. Wahał się dłuższą chwilę, aż Gryfon zaczął wiercić się niespokojnie.
- Czy wiesz, czym są horkruksy Harry? - widząc zdumione spojrzenie młodzieńca, sam odpowiedział na pytanie. - To czarnomagiczne artefakty, przedmioty w których ktoś ukrył cząstkę swojej własnej duszy - oczy chłopaka rozszerzyły się w zdumieniu. - Kiedy ciało umiera lub zostanie zniszczone dusza osoby, która stworzyła horkruks, pozostaje na ziemi ponieważ jej cząstka w przedmiocie jest nienaruszona. Może wrócić.
- Voldemort...- zaczął chłopak wielkimi oczami.
- Tak Harry, Tom stworzył horkruksy, aby uchronić się przed śmiercią. Jego obsesja na punkcie nieśmiertelności sprawiła, że rozszczepił swoją duszę.
- Ale jak można to zrobić?
- Kiedy kogoś zabijasz, twoja dusza się rozpada, gdyż jest to największy gwałt na naturze. Za pomocą odpowiedniego zaklęcia można ten kawałek pochwycić i umieścić w odpowiednim przedmiocie lub istocie - głos Dyrektora był smutny i poważny, a oczy badały bladą twarz chłopaka - Nie można tego jednak robić w nieskończoność, gdyż nie zostanie już nic - westchnął ciężko, nim kontynuował - Dlatego Tom jest taki... Niestabilny, gdyż podzielił duszę więcej niż raz czy dwa.
- Skąd Pan wie?- zapytał słabym głosem Potter. Dumbledore przywołał to, co pozostało z pamiętnika Toma Riddle i położył na stoliku przed Gryfonem.
- Od tego się zaczęło. Horkruksy można zniszczyć tylko potężną magią lub substancją po której nie są w stanie się regenerować. Jak na przykład...
- Jad bazyliszka... - dokończył chłopak pewnie - Ile ich jest? - zapytał pewnie.
- Tego nie wiem dokładnie. Wiemy o dwóch może trzech... Pamiętnik, pierścień... - urwał, jakby nie chciał mówić na ten temat więcej - Musimy się tego dowiedzieć, Harry. Chcę cię zacząć uczyć legilimencji, abyś wszedł w umysł Voldemorta i odszukał wspomnienia o nich. Będziesz musiał to zrobić delikatnie i tak, aby się nie zorientował, tylko ty możesz to zrobić - Potter wstrzymał oddech, a po chwili jego oczy zrobiły się ogromne z przerażenia, a on jeszcze bardziej zbladł.
- "Choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna... I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje..."- powiedział drżącym głosem Gryfon - Jestem horkruksem Voldemorta, to tak mnie, naznaczył, swoją duszą. To dlatego jest między nami taka więź - wziął drżący oddech, a łzy cisnęły mu się do oczu - Muszę zginąć - powiedział, patrząc w smutne oczy dyrektora.
- Harry... Jesteś bardzo mądrym młodym mężczyzną... - powiedział pełnym bólu głosem - Nie sądziłem, że od razu połączysz fakty... - Potter prychnął.
- Akurat, teraz gdy odnalazłem szczęście i moje miejsce u boku... - spojrzał przerażony na dyrektora - Severus wie? - staruszek pokręcił głową - Nie może się dowiedzieć - powiedział nagle chłopak - Proszę mi przysiąc dyrektorze - Albus chciał już coś powiedzieć, ale chłopak mu nie pozwolił - Tak wiele już stracił... Niech Pan obieca! - zażądał.
- Co to zmieni?- smutek przebijał się przez łagodny głos.
- Będzie się cieszył chwilami, które razem spędzimy. Nie będzie się martwił i szaleńczo szukał rozwiązania, którego nie ma. Chce, żeby był ze mną, żeby był szczęśliwy dopóki będzie nam dane - powiedział desperacko - Severus nie może nic wiedzieć o horkruksach! - ogień zapłonął w oczach chłopaka i chciał wyrwać się na zewnątrz.
- Obiecuje - powiedział zrezygnowany dyrektor. Chłopak skinął głową.
- Kiedy zaczynamy? - zapytał rzeczowym tonem.
- Jutro - odpowiedział zbolałym głosem - Chcę, abyś oswoił się ze wszystkim - chłopak skinął głową. - Dziś udam się po pierścień, mam nadzieje, że udało mi się go właściwie namierzyć. Teraz powinieneś już iść do Minervy na lekcje animagii - chłopak pokiwał głową i wstał z fotela - Czy wolisz ją przełożyć?
- Tak, wolałbym. Nie dam rady się teraz na niczym skupić. Chciałbym się przejść...- Dyrektor wstał i położył mu rękę na ramieniu, po czym przytulił.
- Usprawiedliwię cię przed Minervą. Nie spiesz się, Filius też zrozumie - Harry opuścił ramiona i oparł głowę o ramię staruszka, a łzy poleciały mu z oczu - Jesteś bardzo dzielny Harry - zaczął kołysać delikatnie młodzieńca, gładząc po plecach uspokajająco.
- Przepraszam, dyrektorze - powiedział słabo, gdy się trochę uspokoił. Odsunął się, ale nadal pozostał w uścisku swojego mentora.
- Jestem tu dla ciebie kochany chłopcze, zawsze kiedy będziesz mnie potrzebował - powiedział smutno Albus. Potter pociągnął nosem i opuścił bezpieczne ramiona.
- Pójdę pobiegać. Może jakoś pomogę z tymi horkruksami?- rzucił nieśmiało w stronę Dumbledora. Mężczyzna pokręcił przecząco głową. Kiedy chłopak miał wychodzić, zawołał go po raz ostatni.
- Harry... - chłopak odwrócił się i spojrzał zaczerwienionymi oczami w stronę, gdzie stał czarodziej.
- Powodzenia dziś na randce. - chłopak uśmiechnął się słabo i wyszedł.
Harry większość dnia spędził na dworze, starając się pogodzić z zaistniałą sytuacją. Biegał, krzyczał, płakał i rzucał klątwami, ale ostatecznie poszedł do Filiusa na zajęcia. Nie miał wyjścia, jak zwykle z resztą. Zawsze wiedział, że istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że zginie, walcząc z Czarnym Panem, ale teraz nie było dla niego nadziei. Może jej już nie miał, ale miał Severusa i dla niego zapragnął być silny. W końcu czym byłoby jego krótkie życie, bez tego, co mężczyzna mu dawał? Ale czy uda mu się ukryć to wszystko przed Ślizgonem? Przecież wystarczyło zawsze, by Snape na niego spojrzał i już wiedział, że Harry coś knuje. Z drugiej jednak strony nauczył się trochę od Mistrza Eliksirów, zwłaszcza nakładania masek. Może nie były tak idealne, jak mężczyzny, jednak miał nadzieje, że wystarczą.
Skierował się do pokoju życzeń na spotkanie z krasnoludem. O dziwo znajdowała się tam również profesor McGonnagal, jak się później okazało, przyniosła miecz Godryka, którego była strażniczką. Po raz pierwszy Gryfon miał dziś ćwiczenia z prawdziwym mieczem. Dobrze wyważony idealnie leżał w pewnych już dłoniach Pottera. Walka z krasnoludem była intensywna, ale krótka i Harry szybko został pokonany, ale mimo to nauczyciel nie szczędził mu pochwał.
Po skończonych zajęciach, prysznicu i przebraniu się w czarne dopasowane dżinsy i białą koszulę udał się pod pokój życzeń, aby spotkać się ze swoim kochankiem. Severus, jak zwykle zjawił się o czasie, ubrany w firmową czerń ze związanymi włosami i drwiącym uśmieszkiem na ustach.
- Gdzie moje kwiaty? - zapytał z kpiną. Harry nie odpowiedział na zaczepkę, tylko otworzył drzwi pokoju, przepuszczając w nich czarodzieja. Znaleźli się w pomieszczeniu pogrążonym w półmroku. Na przodzie był ogromny ekran, a przed nim rząd foteli obitych czerwonym materiałem.
- Kino? - zapytał zdziwiony Snape, unosząc brew. Gryfon pokiwał twierdząco głową i poprowadził go na miejsce. Usiadł obok niego i popatrzył w czarne oczy z czułością.
- Wiem, że to mugolski sposób randkowania, ale ja... Nigdy w żadnym nie byłem... Pomyślałem, że może być fajnie... - zaczął się jąkać - Nie mam pojęcia, co robią czarodzieje... - westchnął z rezygnacją, spuszczając głowę i czując się jak palant.
- Harry... - mężczyzna chwycił go za podbródek i uniósł jego twarz, by popatrzeć w oczy - Jest, jak ty to powiedziałeś? Fajnie? - uśmiechnął się lekko, ale Gryfon nawet się nie poruszył - Doceniam to, że się postarałeś i wymyśliłeś coś takiego.
- Chciałem to zrobić w wieży albo twoich kwaterach, ale dyrektor powiedział, że tak będzie lepiej i prościej - zaczął powoli - No i jak po prawdziwej randce, będę mógł cię odprowadzić... - uśmiechnął się słabo.
- Jest idealnie. O ile nie będziesz karmił mnie ani poił tym mugolskim wynalazkiem - powiedział, grożąc palcem.
- Ani myślałem - odwrócił się i sięgnął za fotel. Następnie podał mężczyźnie lampkę czerwonego półwytrawnego wina. Snape przyjął kieliszek z wdzięcznością. I rozparł się wygodniej w fotelu, chwytając chłopaka za rękę. Młodzieniec popatrzył na niego błyszczącymi oczami, a czarodziej prychnął.
- Mam czekać, aż zacznie się film? - uniósł drwiąco brew. Harry uśmiechnął się swoim cudownym pełnym uśmiechem i pokręcił głową - Lecz zapewniam cię, że to wszystko, na co możesz dziś liczyć. Nie idę do łóżka na pierwszej randce - oświadczył poważnie Mistrz Eliksirów. Potter roześmiał się perliście, na co Severus odpowiedział lekki uśmiechem i przewrócił oczami - Dobrze, niech stracę. Pocałunek na pożegnanie.
- Ma pan dziś szczęście, panie Snape - powiedział rozbawiony Harry - Ja bardzo chętnie pójdę do łóżka na pierwszej randce.
- Ty mały, rozpustny bezwstydniku! - zaśmiał się Severus - Jaki film wybrałeś?
- Adwokat Diabła - wyszczerzył się młodzieniec, po czym światła zgasły, a na ekranie pojawił się film.
Cały seans Harry trzymał dłoń Severusa, starając się skupić na filmie. Myślał jak ukryć przed mężczyzną to, co dziś rano powiedział mu dyrektor.
Westchnął ciężko, spychając całą rozmowę w najgłębsze zakamarki umysłu za zbudowany mur. Podniósł dłoń Mistrza Eliksirów do ust i pocałował delikatnie. Mężczyzna ścisnął drobną dłoń czule i popatrzył na chłopaka, który kiwnął w stronę ekranu. Kiedy pojawiła się scena seksu między głównym bohaterem, a jego żoną Potter podniósł wskazujący palec Snape'a do ust i zaczął go sugestywnie ssać i pieścić.
Czuł, jak mężczyzna zadrżał i usłyszał westchnienie. Wyjął go z ust i przelotnie ucałował wierzch dłoni, po czym położył na oparciu fotela. Czarnowłosy czarodziej warknął cicho i zacisnął ja w pięść, ale nie zrobił nic, by odwzajemnić się Gryfonowi. Kiedy film dobiegł końca i zapaliło się światło, Harry spojrzał w czarne płonące pożądaniem oczy.
- Chodź, przejdziemy się po błoniach - wstał i wyciągnął rękę w stronę Ślizgona. Mężczyzna niechętnie ją przyjął i dał się poprowadzić. W końcu byli na randce.
Wszystko było idealne, gwieździste niebo, zapach trawy, szum liści i nawet księżyc odbijający się w tafli jeziora. Świerszcze cicho cykały, w tle wtórował im cichy rechot żab. Szli obok siebie, delektując się aurą, trzymając się za ręce, nawet jeśli Severus uważał to za dziecinne, nie dał tego po sobie poznać.
- Będę za tym tęsknić - westchnął Gryfon - Za tą swobodą, możliwością spędzania z tobą czasu. Tym, że możemy być razem wszędzie... - Snape się nie odezwał, szedł cicho obok, wdychając zapach łąki mieszający się z tym kochanka - Jak podobał ci się film?- zatrzymał się i spojrzał w czarne oczy. Ze zdziwieniem stwierdził, że są smutne - Severusie?
- Ja... - wziął drżący oddech - Też będę za tym tęsknił - odpowiedział w końcu, jakby przyznanie się do tego bolało go - Za tobą w moich kwaterach, za spacerami, godzinami rozmów i po prostu byciem - chłopak przytulił się do niego delikatnie, a on objął go ramionami. Przełknął głośno i nabrał tego cudownego zapachu w płuca. - A film bardzo pouczający - powiedział już pewniejszym głosem - Próżność jest tym, co człowiek kocha najbardziej.
- Kogoś mi to przypomina - powiedział i pociągnął Snape'a, aby się ruszył z miejsca.
- Tak, Czarny Pan jest próżny - zgodził się czarodziej.
- Bardziej myślałem o Malfoyu - przyznał cicho Potter. Severus spojrzał na niego pytająco - Och wiem... - puścił rękę mężczyzny sfrustrowany i podszedł do drzewa. Oparł się o nie ramieniem tyłem do towarzysza - Lubisz go, ale on jest próżny - powiedział cicho. Mężczyzna stanął za nim i wyciągnął rękę, by dotknąć jego ramienia -Spójrz... - odwrócił się tak, by oprzeć plecami o drzewo, nadal nie patrząc na kochanka - Czy Czarny Pan nie jest jak Diabeł z tego filmu? A Malfoy i reszta jak Kevin? Czysta krew... Mami ich, wmawia, że są lepsi ponieważ są czyści.
- To trochę bardziej złożone... I na pewno mniej przyjemne, niż było w filmie - powiedział Ślizgon, stając twarzą w twarz z chłopakiem - Draco nie jest taki, jak myślisz i owszem lubię go - Chłopak zacisnął pięści i odepchnął się od pnia, aby ruszyć w stronę jeziora. Powstrzymało go jednak ramię profesora, opierające się twardo o korę tuż przy jego policzku. Mężczyzna nachylił się do ucha Gryfona i wymruczał - Nikogo nie lubię tak jak ciebie - musnął jego policzek nosem - I już nigdy nie polubię - złożył delikatny pocałunek w miejscu, gdzie wcześniej muskał ciało. Chłopak przekręcił głowę tak, że ich usta dzieliły milimetry. Przełknął ciężko i już chciał pocałować mężczyznę, gdy jego ust dotknął palec wskazujący, nakazując mu przestać - Powiedziałem Potter, pocałunek na pożegnanie - uśmiechnął się drwiąco. Jego czarne oczy rozjaśnił błysk rozbawienia - Jesteś zazdrosny? O Draco?
- Jestem... - przyznał niechętnie, a mężczyzna uniósł brew - Jestem zazdrosny o Draco, Lucjusza, Zabiniego, a nawet o Hermionę - powiedział pokonany.
- Nie rozumiem... och... - jego spojrzenie złagodniało - Nie musisz być dobry z Eliksirów tylko dlatego, że ja je lubię...
- Severusie... - jęknął żałośnie - Lubisz to ty dokopywać Gryfonom, a Eliksiry kochasz. Wypadałoby więc, żebym potrafił poprawnie je sporządzać - przeszedł pod ramieniem mężczyzny ze zmarszczonymi brwiami. Ślizgon obrócił się, łapiąc chłopaka w objęcia i powiedział wprost do jego ucha.
- Starasz się i to mi wystarcza - Harry opuścił głowę z rezygnacją - Czy ja powinienem być zazdrosny o cały skład drużyn Quidditcha?
- To nie to samo... - zaczął Potter, uwalniając się z objęć mężczyzny i obracając do niego przodem.
- Nie? - zapytał z drwiną - Ty jesteś najlepszym szukającym w szkole od lat, a ja... powiedzmy, że nawet nie lubię latać na miotle.
- To nie jest ważne. Latanie na miotle to nie talent, a w większości przypadków to moja brawura i lekkomyślność - Wzruszył ramionami. Snape'owi nie udało się ukryć zdziwienia pod maską obojętności.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Potterem?
- To wciąż ja. Tylko myślę - widząc sceptyczny wyraz twarzy kochanka, poddał się - No dobra... Staram się myśleć i używać mózgu - próbował zażartować chłopak. Mistrz Eliksirów patrzył na niego, nic nie mówiąc - Ok. Ok. Powiedzmy, że wychodzi słabo.
- Harry, latanie na miotle w taki sposób, jak ty to robisz to też talent. Kiedyś może uratować ci życie. Nie musisz być orłem z eliksirów, nie dbam o to. Masz być dobry dla mnie - powiedział poważnie, chwytając chłopaka za podbródek i zmuszając do spojrzenia sobie w oczy - I jesteś, jesteś najlepszym partnerem o jakiego mogę prosić na tym etapie znajomości. Nie uczę już warzenia, a Obrony przed Czarną Magią, więc bądź najlepszy teraz na moich zajęciach.
- To ci mogę obiecać - chłopak uśmiechnął się z satysfakcją.
- Dobrze, a teraz skończmy ten temat i odprowadź mnie, jak przystało na dżentelmena do domu - uśmiechnął się drwiąco i wziął chłopaka za rękę - Jak to się w ogóle stało, że na ten temat zeszliśmy? - pociągnął Gryfona za sobą - Ach tak... Pan Malfoy...
- Mówiłem ci, zło wcielone - uśmiechnął się młodzieniec. Szli w ciszy, trzymając się za ręce i ocierając od czasu do czasu ramionami. Kiedy doszli pod drzwi kwater Mistrza Eliksirów, Harry stanął przed nim z pięknym młodzieńczym uśmiechem.
- Dobranoc Severusie - powiedział cicho i pocałował mężczyznę w policzek. Już miał odchodzić, gdy Snape złapał go za rękę i przyciągnął do siebie, łapiąc w talii.
- Mówiłem, pocałunek na dobranoc, Potter - nachylił się i przykrył jego wargi swoimi. Młody chłopak westchnął w usta mężczyzny. Cały wieczór na to czekał, ale to było tak dobre i warte każdej minuty zwłoki. Czekanie, a potem ta cudowna i słodka nagroda - Dobranoc Harry - wyszeptał mężczyzna tuż przy jego ustach i puścił chłopaka, który posłał mu rozmarzony uśmiech i ruszył w stronę wieży Gryffindoru. Tak, dziś będą zasypiać w osobnych łóżkach, ale kto wie, jak obudzą się rano? Pomyślał ze złośliwym uśmiechem Snape.
CZYTASZ
Moje miejsce
FanfictionUWAGA: BETA: Arancia85- narazie do 60 rozdziału poprawki trwają. Po śmierci Syriusza Harry jest załamany. Uważa, że wszytko stracił. Na dodatek Dumbledore każe mu zostać w Hogwarcie. Nie było by to złe gdyby nie fakt, że zostaje oddany pod opiekę Sn...