Kiedy wszedł do wieży, marzył tylko o prysznicu, łóżku i książce. Nie było mu dane jednak zaznać spokoju. Zobaczył postać siedząca w fotelu naprzeciw kominka, wpatrzoną w płomienie.
- Profesor McGonagall? - zapytał zdziwiony, widząc ją w nie typowej dla niej szacie połyskującej niczym światło księżyca. Siedziała zapatrzona w ogień, wydawała się zmartwiona i smutna.
- Potter? - wyrwana z własnych myśli, lekko podskoczyła na dźwięk głosu chłopca — Co tu robisz? Nie powinieneś być u profesora Snape'a? - zapytała zdziwiona obecnością kogokolwiek w wieży.
- Stąd mi bliżej do profesora Flitwicka — powiedział cicho, na co kobieta podniosła sceptycznie brew.
- Panie Potter, czy ja wyglądam na Hagrida, żebym wierzyła we wszystkie bajki, jakie mi się opowiada? - zapytała poważnie — Siadaj, porozmawiamy — wskazała mu gestem dłoni kanapę.
- Wolałbym o tym nie rozmawiać — powiedział stanowczo chłopak.
- To nie będziemy rozmawiać, Potter — powiedziała surowo — Ja będę mówić, a ty słuchać — chłopak, ociągając się, usiadł na kanapę, ale nie spojrzał na swoją opiekunkę, patrzył w płomień. Kobieta usiadła wygodniej w fotelu i zmierzyła chłopca — Wybrałeś sobie trudnego mężczyznę do kochania, ale niezwykłego i oddanego — na te słowa chłopak gwałtownie spojrzał na nią — Och nie rób takiej miny Potter. Jestem opiekunką twojego domu, a jego znam, odkąd po raz pierwszy przekroczył próg tej szkoły. Znam was i mam oczy. Widzę, że coś się dzieje — powiedziała łagodniej.
- On mnie nie chce, nie ufa mi. Nadal widzi we mnie tylko mojego ojca — powiedział smutno młody Gryfon, patrząc w oczy swojej głowy domu.
- Severus miał bardzo trudne życie. Wszyscy, do których się przywiązywał lub kochał, odchodzili. Najbliżsi zawsze go zawodzili, a jedyną osobą, jaką do siebie dopuszcza, jest Albus. Podejrzewam, że po części, gdyż jest najpotężniejszym czarodziejem, w naszych czasach, a po części przez to, że jak się na coś uprze... - westchnęła.
- Jego babcia mówiła, że zrobiła coś, przez co jednego dnia straciła córkę i wnuka — powiedział cicho Harry.
- Życie profesora Snape'a to pasmo smutnych wydarzeń i upokorzeń. Nie możesz oczekiwać, że rzuci się na oślep w wir uczucia. Będzie się bronił, jak tylko może, bo zwyczajnie się boi.
- Boi? - zapytał zaskoczony.
- Tak, Potter. Każdy z nas boi się zranienia — zaczęła smutno, znów patrząc w ogień — Kiedy był dzieckiem, stracił matkę, przez to, że jego babcia nie zareagowała w porę na pewne... sygnały. Tego samego dnia stracił babcię, resztę swojej rodziny i całe dotychczasowe życie.
- Zna Pani Are? - zapytał zaskoczony — Minerva spojrzała na niego wymownie, ale nie odpowiedziała na pytanie, tylko kontynuowała opowieść.
- Potem przyszedł do szkoły, gdzie był gnębiony przez Huncwotów, a Hogwart był niekończącą się udręką. Przyjaźnił się z Lucjuszem, a raczej dał się mu wykorzystywać, by następnie przez niego stać się niewolnikiem szaleńca. Nigdy nie miał przyjaciół, Severus zawsze był sam. A gdy zginął jego ojciec, odsunął wszystkich od siebie, nawet Filiusa, który był swego rodzaju ojcem dla niego w szkole — Zakończyła, nie odrywając oczu od płomieni.
- Miał moją mamę. Ona była jego przyjaciółką — powiedział pewnie Harry.
- Tak, była — powiedziała chłodno, spoglądając na młodzieńca — I za kogo wyszła za mąż? Za jednego z jego szkolnych dręczycieli. Ona chyba zdradziła go najbardziej ze wszystkich, z czarodziejskiego świata — chłopak otworzył usta, ale zaraz je zamknął — Zrozum, proszę, że to wszystko jest dla niego bardzo trudne Potter. Jeśli jednak wpuścił cię do swojego świata i życia, to znaczy, że mu zależy. Bądź cierpliwy i wyrozumiały. Ludzie tak skrzywdzeni są bardzo nieufni. Trochę, jak dzikie zwierzęta, które trzeba oswoić — Potter westchnął ciężko.
- To wszystko jest jak emocjonalna górska kolejka. Gubię się w tym, w jednej chwili jest dobrze, by zaraz potem świat legł w gruzach. Wszyscy oczekują ode mnie, że będę się zachowywał, jak dorosły, ale ja nim nie jestem — ukrył twarz w dłoniach.
- Miłość nie jest prosta Potter, dlatego nie wszyscy ja odnajdują. Ty jesteś niezwykłym nastolatkiem, dlatego wierze, że poradzisz sobie z każdą przeszkodą — powiedziała pewnie — Trzeba pracować nad każdym związkiem, nic nie jest tak po prostu nam dane.
- Ale ja chce tylko odrobiny spokoju i stabilizacji. Myślałem, że znajdę to przy nim, ale on... Nie chce tak żyć, nie mogę. Jeśli on nie potrafi się przełamać, to będziemy się tylko ranić. Nie zniosę tego.
- Wolisz z niego zrezygnować? - zapytała zaskoczona. Chłopak sam nie wiedział, miał zbyt duży mętlik w głowie.
- Przeczytał moją korespondencję — powiedział z wyrzutem w głosie.
- Dlaczego? - zapytała rzeczowo.
- Chyba myślał, że jest coś między mną, a Hermioną — Minerva pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Wszyscy jesteśmy głupcami, jeśli chodzi o miłość — uśmiechnęła się do niego pocieszająco — A między tobą a panną Granger jest istotnie niesamowita nić porozumienia. Sama na początku myślałam... – urwała, machając lekceważąco na swoją uwagę.
- Nie wiem, czy będzie chciał ze mną rozmawiać — zaczął cicho.
- Daj mu czas, w końcu przyjdzie. Pamiętaj, że jest bardzo dumny i uparty. Dla takich ludzi miłość to słabość, czyni go wrażliwym na zranienie, a on od lat budował mur odgradzający go od świata — pochyliła się w fotelu, w jego stronę, położyła mu rękę na dłoni i uścisnęła — Trudno mu się przyznać do błędu, a jeszcze trudniej przeprosić, ale zrobi to.
- Dziękuje Pani profesor — uśmiechnął się delikatnie, zdziwiony tak osobistym gestem swojej głowy domu.
- Jak wyniki SUM-ów? – zapytała, zabierając dłoń. Chłopak zakrył usta, wciągając powietrze.
- Zapomniałem o nich — powiedział, patrząc z przestrachem na kobietę — Są gdzieś w komnatach Severusa.
- To trzeba je odzyskać — powiedziała sztywno, podnosząc się z fotela. - Do łóżka Potter — Widząc wciąż niepewną minę chłopaka, powiedziała łagodnie — Odzyskam je dla ciebie, ale jutro.
- Dziękuje pani profesor. Dziękuje, za rozmowę i poświęcony czas. Długo Pani na mnie czekała? - zapytał ze skruchą, wstając z kanapy, aby iść pod prysznic.
- Szczerze Potter, to wcale nie czekałam na ciebie. Nie wiedziałam, że tu jesteś — powiedziała tym swoim nauczycielskim tonem — Po prostu lubię spędzać czas w pokoju wspólnym, zawsze go lubiłam. Jest dla mnie synonimem ciepła i rodziny — ton na chwile zmiękł — Dobranoc panie Potter.
- Dobranoc pani profesor.
***
Severus Snape był zły. Dwa razy w ciągu jednego dnia miał okazje porozmawiać z Harrym, wyjaśnić i przeprosić, ale dwa razy ktoś mu przerwał. O ile rozumiał jeszcze Filiusa, który teraz uczył chłopaka, tak Malfoya był gotów zabić. Mężczyzna przyszedł tylko po to, by upewnić się, że Mistrz Eliksirów nie chowa urazy do jego dziedzica za uszkodzenie dłoni.
Do tego jeszcze to zachowanie Lucjusza... Gryfon był wściekły. Severus niemal widział, jak ogień buzuje w jego żyłach, ale nic nie mógł zrobić, musiał grać swoją rolę. Jak miał teraz iść do chłopaka? Przecież nie wejdzie ot tak do wieży, nie po tym, co powiedział.
Chodził po salonie, gdy nagle usłyszał pukanie do drzwi. Miał cichą nadzieję, że to Harry, ale gdy je otworzył stała w nich Minerwa McGonnagall.
- Minerwo — powitał ją chłodno — Spodziewałem się ciebie wcześniej.
- Severusie — kiedy mężczyzna nie poruszył się, kontynuowała — Masz zamiar mnie wpuścić, czy mamy rozmawiać w ten sposób? - zapytała chłodno. Ślizgon przepuścił ją w drzwiach. Kiedy weszła, usadowiła się w fotelu, a Mistrz Eliksirów naprzeciw niej.
- Jak obchody święta Revakel? - zapytał zmęczonym głosem.
- Jak zawsze huczne — odpowiedziała krótko — Słyszałam o twoich dłoniach. Przykro mi.
- Czy ktoś z Ludu Ognia pojawił się? - zapytał beznamiętnym tonem, zbywając jej uwagę o uszkodzonych kończynach.
- Sama Io zaszczyciła nas swoją obecnością. Pragnie z tobą porozmawiać. Coś niedobrego dzieje się na Tolenaur — powiedziała poważnym głosem — Smoki nie chcą uznać jej zwierzchnictwa, obawia się, że zaczną napadać na ludzi, przez co ludzie zaczynają zwracać się w stronę jej brata.
- Moja kuzynka, jak zwykle przesadza — powiedział lekceważąco — Nie wrócę na wyspę — uciął stanowczo dyskusje.- Czy coś jeszcze się działo?
- Filius zaszczycił nas swoją obecnością. Przybył po zajęciach z Harrym — Zaczęła ostrożnie temat chłopca.
- Nawet nie próbuj — warknął Snape — Nie będę o tym z tobą rozmawiać — kobieta zaśmiała się lekko.
- Jesteście tacy sami — pokręciła głową z rozbawieniem.
- Filius opowiedział mu legendę o wojnie — powiedział bezbarwnym tonem.
- Całą? - zapytała kobieta, z udawanym spokojem. Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Wątpię, aby wspomniał o tobie.
- Dobrze. Sama mu powiem w swoim czasie — powiedziała chłodno kobieta — Doszły mnie słuchy, że jest wielkim czarnym feniksem.
- Istotnie — Zgodził się ponuro — Może w końcu nadejdzie kres twojej udręki Tari Amme.
- Żyję już tak długo, że straciłam nadzieje. Skoro to jest Enaqua to dlaczego go odpychasz? - coś w głosie kobiety przełamało opór Snape'a. Ten cień troski, brak zwyczajowego chłodu i dystansu, który zawsze wykazywała względem niego. Czasem troska pojawiała się w jej głosie, gdy był młody, ale zawsze brał ją za litość. Teraz był dorosły, nie potrzebował niczyjej litości, był wykształconym i silnym czarodziejem.
- Dobrze wiesz dlaczego — odpowiedział skrępowany.
- Powiem ci to, co powiedziałam jemu. Każdy boi się zranienia, miłość nie jest prosta i nie każdy ją odnajduje. Wam się udało i powinniście nad nią pracować — powiedziała poważnie - Spójrz, ile czasu zajęło, by Feniks odnalazł smoka... Ile stuleci się odradzałeś... - powiedziała delikatnie - Wiem co zrobiłeś — pogroziła mu palcem jak prawdziwa matka.
- To było niewybaczalne z mojej strony. Obawiam się, że nie chce mnie widzieć — powiedział z westchnieniem — Inaczej sam, by się pojawił. Zabrał swoje rzeczy i odszedł.
- Mylisz się. Chce i to bardzo, ale uważam, że to ty powinieneś do niego iść. To ty zawiodłeś jego zaufanie i obraziłeś – powiedziała, patrząc na niego chłodno. Mężczyzna odwrócił wzrok — Severusie? Coś jeszcze się stało?
- Nic — warknął.
- Nie próbuj mnie oszukiwać — zażądała stanowczo — Znam cię całe życie, byłam przy twoich narodzinach, stałam obok ciebie na pogrzebie twojej matki, a potem ojca i umożliwiłam ci edukacje w Hogwarcie. Nie okłamuj mnie Dovahkiin! - mężczyzna westchnął i się poddał.
- Chodzi o to... — zaczął, ale rozmyślił się po chwili, by zgrzytnąć zębami z irytacją — Chciałem z nim dziś porozmawiać, ale dwa razy nam przeszkodzono. Raz zrobił to Lucjusz... – westchnął – dlatego wątpię, by chciał ze mną rozmawiać po tym, jak zachowywał się Senior.
- Ty jesteś Severus Snape, jeden z najsprytniejszych i najodważniejszych ludzi, jakich znam, a boisz się nastolatka? Stawiasz czoło Czarnemu Panu, a boisz się iść do wieży Gryffindoru? - zapytała z rozbawieniem.
- Boje się miłości — przyznał pokonany.
- Kochasz go? - zapytała zaskoczona — Wiem, że jesteście sobie przeznaczeni, ale to nie musi oznaczać przecież... - zawiesiła głos niepewna, czy chce znać odpowiedź.
- Nie wiem, czuję coś, a nawet wiele i to do tego sprzecznych emocji. Nie wiem, czy powinienem iść. Nie mogę tam po prostu wejść i... Co mu powiem? - warknął z irytacją.
- Przepraszam? - zadrwiła chłodno — Głowa domu węża nie potrafi wymyślić pretekstu, aby dostać się do siedziby Gryfinów? - Zapytała z niedowierzaniem. Machnęła ręką i podleciał do niej list spod kanapy Snape'a. Podała go zdziwionemu mężczyźnie z przyjaznym uśmiechem.
- Co to?
- Twój pretekst. Wyniki Harry'ego z SUM- ów — Ślizgon patrzył na kopertę w rozłożonej dłoni. Kobieta wstała i położyła rękę na ramieniu towarzysza — Severusie, przeżyłam wiele żyć, ale kochałam tylko dwa razy przez tysiąclecia. Nie bój się, to będzie warte każdej ceny — uścisnęła ramię odziane w czerń i wyszła.
Severus popatrzył na kopertę, która leżała spokojnie na owiniętej w czerń dłoni. Westchnął ciężko, podejmując decyzję i wkładając kopertę pod pachę. Wstał z kanapy i podszedł do kominka, wyrzucając delikatnie z pojemnika proszek Fiu.
- Pokój wspólny Gryffindoru – powiedział, wchodząc w zielone płomienie.
Revakel- święto
Tari Amme- królowa matka
CZYTASZ
Moje miejsce
FanfictionUWAGA: BETA: Arancia85- narazie do 60 rozdziału poprawki trwają. Po śmierci Syriusza Harry jest załamany. Uważa, że wszytko stracił. Na dodatek Dumbledore każe mu zostać w Hogwarcie. Nie było by to złe gdyby nie fakt, że zostaje oddany pod opiekę Sn...