Dla Kuroi_Ookami wstawiam kolejny rozdział za mój pierwszy pozytywny komentarz. Obym Cię nie zawiodła!
Nie wiedział, kiedy zasnęli na trawie, wtuleni w siebie. Pierwszy obudził się Snape i głaskał lekko włosy młodego człowieka.
Harry oddychał spokojnie, miarowo, a dłoń miał zaciśniętą na koszuli mężczyzny, jakby chciał powstrzymać go przed zniknięciem. Mistrz Eliksirów cieszył się, że Pomona wstaje późno, a do szklarni zagląda dopiero po kawie z Minervą.
Sądząc po wysokości, na jakiej znajdowało się słońce, była dziesiąta, więc mieli jeszcze dwie godziny. Z drugiej strony był ciekaw miny koleżanki, gdyby nakryła go w swojej szklarni w objęciach Harry'ego Pottera.
- Harry... - musnął wargami czoło Gryfona — Czas wstać. Chłopak otworzył opuchnięte, zaspane zielone oczy i napotkał czarne spojrzenie.
- Witaj — uśmiechnął się, lekko przeciągnął i skrzywił.
- Zasypianie na trawie, teraz już wilgotnej nie było szczytem inteligencji — zadrwił Snape, podnosząc się do siadu. Plecy miał całe mokre, a spodnie przyklejały mu się do ciała. Dotknął chłodnymi palcami skóry pod oczami chłopca, który zamknął je i westchnął z ulgi – Wyglądasz strasznie, jakbym cię co najmniej pobił – zadrwił, rzucając na obu zaklęcie suszące.
- Dzięki — nachmurzył się Gryfon na uwagę o swoim wyglądzie. Jego twarz szybko złagodniała, a w oczach było widać troskę — Nic Ci nie jest? Nic Cię nie boli? Przepraszam... Nie pomyślałem... Nie powinienem... - zaczął się jąkać.
- Myślę, że przytulanie też nie jest w JEGO stylu — zadrwił znów Snape — Nie mógł nas zablokować całkowicie na dotyk, w końcu musimy funkcjonować w świecie — powiedział już poważnie. Sądzę, że zaklęcie tyczy się bardziej strategicznych rejonów i przyjemności, jaka mogłaby płynąć z obcego dotyku — Młodzieniec przytaknął smutno.
- Wezmę wszystko, co zechcesz mi dać, jeśli nadal chcesz...
- Harry... - Mężczyzna delikatnie dotknął dłonią jego policzka. Chłopak momentalnie wtulił się, przytrzymując ją. Zastanów się, jestem dwa razy starszy od ciebie, brzydki, wredny, zaborczy, aspołeczny... - został uciszony delikatnym pocałunkiem. Usta Gryfona były tak słodkie i ciepłe, tak doskonałe, jak w nocy. A sam pocałunek niczym dotknięcie skrzydeł motyla.
- Też jestem brzydki, wredny, będę zaborczy, mogę być aspołeczny — szeptał przy ustach Mistrza Eliksirów — I jestem smarkaczem, dwa razy młodszym od ciebie, więc bardzo – muśnięcie warg – bardzo — kolejne muśnięcie — upartym.
- Nadal będę do niego chodził — grdyka Snape'a podniosła się i opadła, gdy przełykała ciężko — Nadal będę jego sługą i nadal będę należał do niego...
- A ja będę czekał... - dotknął opuszkami skroni i powiódł nimi w dół, do szczęki mężczyzny, w delikatnej pieszczocie — Będę czekał każdej nocy, by cię objąć i pocieszyć lub po prostu być obok... A jeśli będziesz chciał, będziesz na mnie krzyczał, wyrzucał ze swoich komnat, a ja i tak wrócę rano, sprawdzić, czy nic ci nie jest... - wodził opuszkami po szyi mężczyzny. Czuł jego szybki puls pod palcami, ciepło skóry i wiedział, że wygrał.
- Byłbyś skłonny dotykać mnie po NIM...? - zapytał ten mroczny głos, a emocje w nim były wręcz namacalne.
- Byłbym bardziej, niż skłonny — palce dotykały dłoni mężczyzny — O ile to tylko mojego dotyku będziesz pragnął... Niczyjego innego — czarne oczy płonęły, intensywnie wpatrując się w zielone tęczówki. Profesor rozpaczliwie starał się, przywołać resztki rozsądku. Dać logiczny argument, aby chłopak sam zrozumiał, jak złym pomysłem to było.
- A twoi przyjaciele, gdy się dowiedzą? - ostatnia deska ratunku, na powstrzymanie tego szaleństwa.
- Hm... Jeśli są prawdziwymi przyjaciółmi, to zrozumieją. Jeśli nie zrozumieją, to nigdy nimi nie byli. Hermiona już wie — Harry zaśmiał się delikatnie — Ona NAPRAWDĘ zawsze, wszystko wie. Wydaje mi się, że wiedziała wcześniej ode mnie. A Ron... - westchnął ciężko, a jego palce dotykały teraz delikatnie warg mężczyzny — Jeśli nie zrozumie, to nigdy nie był, moim prawdzi... - Dla Snape'a to było już za wiele, przyciągnął Gryfona do siebie i pocałował.
Jego wargi mocno przywarły do tych młodzieńca, tak ciepłych i posłusznych, które otwarły się przed nim. Język wsunął się do tego ciepłego wnętrza, odnawiając znajomość z drugim. Czuł, że mruczy w usta chłopaka, ale przyjemność była niesamowita. Nie mógł się oprzeć, by nie ugryźć dolnej wargi Gryfona, prawie boleśnie. Jego ręce błądziły wszędzie, chciał chłopaka, pragnął zanurzyć się w nim i utonąć.
Jego dłoń po torsie zsunęła się na krocze Harry'ego. Uśmiechnął się w usta ucznia, gdy poczuł pod palcami wybrzuszenie, a młody westchnął. Jego jęk zagłuszył kolejny pocałunek. I wtedy Severus poczuł czyjąś obecność. Oderwał się od Pottera, który miał zamglony pożądaniem wzrok i rozchylone zaczerwienione usta. Snape przełknął... Tak, Harry Potter był piękny. Zwłaszcza w takim wydaniu i był jego, choćby Mistrz Eliksirów miał iść za to do piekła.
- Witaj Severusie, Harry — uśmiechnęła się dobrodusznie profesor Sprout.
- Pomono — przywitał się z podchodząca kobietą mężczyzna. Chłopiec uśmiechnął się zawstydzony. Kobieta spojrzała na Gryfona i zaczęła czegoś szukać w trawie. Znalazłszy, podała liście chłopcu z uśmiechem.
- Plantago major — Chłopak znów się uśmiechnął.- preheat — wyszeptał i przyłożył ciepłe liście do oczu.
- Zapamiętałeś — powiedziała, z uznaniem kiwając głową.
- Tak, pani profesor cały wykład był fascynujący i bardzo przydatny. Tylko... Nie bardzo potrafię rozpoznać wszystkie rośliny — powiedział przepraszająco, zdejmując babkę z oczu, które teraz wyglądały niebo lepiej.
- Z czasem się nauczysz, zobaczysz. Ja też czasem mylę dąb szypułkowy z bezszypułkowym — odwróciła się do Ślizgona, z ciepłym uśmiechem — Jak ci się podoba Severusie? - Snape spojrzał na nią zimnym spojrzeniem, na co kobieta zaśmiała się — Oczywiście nie pytam o naszego młodego przyjaciela, on widziałam jak bardzo ci... Odpowiada — Potter nigdy nie myślał, że dożyje tej chwili, a jednak Severus Snape lekko się zarumienił i warknął coś niezrozumiale — Och, przestań już. Było to po was widać, nawet przy obiedzie. Może i jestem dobroduszna i lekko naiwna, ale nie głupia i ślepa! - udała oburzoną, po czym znów się uśmiechnęła — Młody Harry pokazał ci mój azyl, to nad tym ostatnio pracowaliśmy. Choć pokaże ci coś — kiedy szli wzdłuż rzędu równych rabat, Snape zatrzymał się jak wryty. Sprout zaczęła się śmiać.
- Tak Severusie to jest Kwiat paproci. Harry uparł się, aby w tej części szklarni posadzić zioła do eliksirów. Zamówił i posadził gatunki z całego świata. Całe dwa przedpołudnia rzucaliśmy zaklęcia na każde z osobna, aby mogły rosnąć koło siebie — Znów się zaśmiała — Wiesz, Harry jestem już długo profesorem w Hogwarcie, ale nigdy nie pomyślałam, aby używać zaklęć w ten sposób. Zawsze dostosowywałam roślinę do zastanej ziemi, a nie ziemie do rośliny, którą chciałam posadzić. Myślę, że dużo czasu zajęło ci wyszukanie tych zaklęć i dużo oboje się od siebie nauczyliśmy — chłopak zarumienił się po koniuszki uszu.
- Mam nadzieje, że pani poświęcenie nie pójdzie na marne i rośliny wzejdą... - wymamrotał cicho, spoglądając na Snape'a niepewnie. Mężczyzna podchodził i pochylał się nad każdą tabliczką zachwycony.
- Dziękuje, Pomono – powiedział, podchodząc do dwóch postaci na ścieżce.
- Cała przyjemność po mojej stronie, ale pozwól Harry'emu, wciąż przychodzić do mnie — Snape skinął głową, wciąż nie patrząc na chłopaka — A teraz uciekajcie, bo wyglądacie koszmarnie, jakbyście całą noc nie spali. No już! - powiedziała z uśmiechem.
- Do widzenia — pożegnali się obaj.
Severus popchnął lekko chłopaka, żeby się ruszył. Kiedy wyszli na zewnątrz i już nie groziło im dostrzeżenie przez żadne oczy, Mistrz Eliksirów złapał, idącego przed nim chłopaka za rękę i przyciągnął do siebie, jednocześnie przyciskając do ściany budynku.
Harry spojrzał w te czarne oczy i już wiedział, dlaczego mężczyzna nie patrzył na niego przy profesor Sprout. Chłopak jęknął na widok tego głodu, ognia i dał się pocałować. Kiedy Profesor go puścił, chłopak oddychał ciężko. Mężczyzna objął go ciasno i wtedy Gryfon poczuł, jak się rozpływa. Kiedy uczucie odeszło i otworzył oczy, znajdowali się już pod drzwiami ich wspólnego mieszkania.
- Jak to się stało? - zapytał, rozglądając się.
- Magia — zadrwił mężczyzna. Potter wystawił mu język — Uważaj, bo następnym razem wepchnę ci go z powrotem swoim — pogroził surowo.
- Obiecujesz, czy grozisz, bo nie jestem pewien — przekomarzał się Potter, patrząc w górę spod przymkniętych powiek.
Snape westchnął i otworzył drzwi, przepuszczając młodzieńca. Było jeszcze tyle rzeczy, o których musiał powiedzieć Potterowi. O Lily. O swoim przyłączeniu się do Czarnego Pana. O pochodzeniu i mocy, jaką dysponował. Nagle zdał sobie sprawę, że chłopak nic o nim nie wie. Ogarnęły go znów wątpliwości.
- Harry... - zaczął spiętym, niepewnym głosem. Młodzieniec odwrócił się do niego, a na jego twarzy malowała się troska i pytanie — Nic o mnie nie wiesz, muszę ci tyle opowiedzieć.
- Dobrze Severusie, opowiesz. Opowiesz wszystko, co będziesz chciał, a ja cię wysłucham. A teraz chodźmy odpocząć – chwycił rękę mężczyzny i pociągnął w stronę swojego pokoju – Odpocznijmy, bo po obiedzie czeka nas trening — Severus po raz pierwszy poddał się i dał poprowadzić.
CZYTASZ
Moje miejsce
FanficUWAGA: BETA: Arancia85- narazie do 60 rozdziału poprawki trwają. Po śmierci Syriusza Harry jest załamany. Uważa, że wszytko stracił. Na dodatek Dumbledore każe mu zostać w Hogwarcie. Nie było by to złe gdyby nie fakt, że zostaje oddany pod opiekę Sn...