Lily i Severus

4.4K 322 14
                                    

Po obiedzie Harry chciał iść do lochów, ale Severus wciągnął go za posąg, objął mocno i chłopak znów poczuł, że się rozpływa. Kiedy otworzył oczy, znajdował się w szklarni profesor Sprout.
- Pytałem Pomonę i powiedziała, że możemy się tu ukryć dzisiejszego popołudnia — powiedział spokojnie, rozkładając koc na trawie pod ich magnolia.
- Czy ona...? - zapytał przestraszony Gryfon.
- Zważywszy na to, że widziała, jak całowałem cię ostatnim razem, to myślę, że raczej na pewno wie — Powiedział chłodno, widząc przerażony wzrok chłopaka — Podobno nie wstydzisz się mnie — wycedził już zły.
- Nie, oczywiście, że nie! - krzyknął młodzieniec, przerażony tym, w jaki sposób został odebrany jego strach — Po prostu myślałem, że ty nie chcesz, żeby ktoś wiedział, bo Czarny Pan, szpiegowanie i takie tam... - rumieniec wypełzł na jego twarz.
- „Takie tam"? - powtórzył sarkastycznie, unosząc brew - Tak, słownik jest konieczny – zadrwił – Sprout, to nie Malfoy. Jest wierna Albusowi i Zakonowi — wycedził. Wie, że jest paskudny, ale nie mógł nic na to poradzić, denerwował się i tylko tak sobie z tym radził. Harry usiadł i z uśmiechem poklepał miejsce obok siebie. Snape zdjął buty i usiadł, opierając się o drzewko, wyprostował nogi i rozłożył ramiona, dając chłopakowi znać, by się oparł o jego klatkę piersiową. Uradowany Potter przylgnął do mężczyzny i zapytał z westchnieniem.
- To o czym chcesz mi opowiedzieć?
- O mnie i Lily — ta krótka odpowiedź sprawiła, że Harry zesztywniał i podniósł głowę, spoglądając na Severusa. Mężczyzna patrzył w dal, a wzrok mu się zamglił — Poznałem ją, gdy miałem dziesięć lat. Pamiętam to jak dziś. Bawiła się wtedy z Petunią na huśtawkach. Współzawodniczyły, która rozhuśta się wyżej. Twoja mama już od dziecka była nieustraszona — Uśmiechnął się blado — Huśtała się tak wysoko, że jej krzesełko zrobiło obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni, a ona wypadła — Harry otworzył usta przerażony, ale Mistrz Eliksirów uśmiechnął się jeszcze bardziej — Jej magia uchroniła ją przed katastrofą. Była niesamowita. Tak pięknego dziecka nigdy nie widziałem. Pamiętam, kiedy spojrzała na mnie tymi zielonymi oczyma... - Wydawał się rozmarzony, a Harry spiął się w jego ramionach. Może jednak Severus kochał naprawdę jego matkę? - Pewnie wszyscy ci mówią, że je po niej odziedziczyłeś... W zasadzie odziedziczyłeś po niej więcej niż po ojcu... - Snape zdał sobie sprawę, że mniejsze ciało w jego ramionach, jest niesamowicie spięte. Spojrzał w dół i napotkał przestraszony zielony wzrok — Harry...?
- Naprawdę ją kochałeś? - zapytał cicho. Mistrz Eliksirów nie zrozumiał ukrytego przekazu, więc przytaknął. Chłopak starał się opanować, wciągając powietrze głęboko w płuca. To był błąd, bo wraz z powietrzem wciągnął zapach mężczyzny, co spotęgowało tylko ból, jaki czuł.
- Była przerażona tym, że widziałem, co potrafi. Petunia zaczęła na mnie krzyczeć i chciała odpędzić kijem. Kiedy sprawiłem, że pojawiły się na nim kwiaty, upuściła go i uciekła, krzycząc na mnie, że jestem dziwakiem. Lily wtedy podeszła i zaczęliśmy rozmawiać. Dopiero co sprowadziłem się z ojcem do tej okolicy, po śmierci matki. Nic nie wiedziałem o świecie, w którym się znalazłem. Twoja mama opowiadała mi o nim i pomagała się przystosować, a w zamian ja mówiłem jej o moim świecie i o tym, czego nauczyła mnie matka o magii. Od tamtego dnia widywaliśmy się niemal codziennie. Potem dostaliśmy swoje listy z Hogwartu. W pociągu siedzieliśmy razem, a tam miałem swoją pierwszą sprzeczkę z Blackiem. Wydaje mi się, że gdyby nie twój chrzestny, to James nigdy by nie zwrócił na mnie uwagi. Już nie pamiętam, o co poszło, ale to wtedy dostałem swój późniejszy przydomek. Syriusz rozbił mi nos, a ja nie mogłem powstrzymać łez, choć bardzo się starałem. Smarkerus... Tak, Lily pobiegła wtedy po Flitwicka, który pełnił wartę w pociągu, ale najpierw przeklęła Blacka, aby nie mógł uciec. Potem zostaliśmy przydział, ona do Gryffindoru, a ja do Slytherinu. Choć zawsze myślałem, że w jej przypadku Tiara Przydziału popełniła błąd. Była sprytna, inteligentna i ambitna, ale też szalenie odważna i lojalna. Nigdy ze mnie nie zrezygnowała... Twoja mama miała przyjaciółkę w Rawenclawie, Cassandrę, która miała dar widzenia. Przepowiedziała Lily na początku piątego roku, że urodzi syna, który będzie żył z wielkim brzemieniem mocy i przyjdzie mu pokonać mrocznego czarodzieja naszych czasów. Wiedzieliśmy oboje, o kogo chodzi, był tylko jeden czarodziej, który partycypował do tego tytułu — Snape przerwał na chwilę opowieść, by spojrzeć na chłopaka, który nadal spięty, nie patrzył już na niego, ale wydawał się smutny. Dotknął delikatnie jego policzka, a Harry zadrżał — Wtedy podjąłem decyzję, że się do niego przyłącze. Już i tak byłem uważany przez wszystkich za mroczną postać, a Lucjusz zabiegał o to, aby to on mógł mnie zwerbować w szeregi Czarnego Pana, gdyż byłem najlepszy z eliksirów od lat. Lily nie chciała się zgodzić. Początkowo, mówiła, że nie zniesie mojego poświęcenia, że nie będzie mogła spojrzeć w lustro. Przekonałem ją. Zawsze udawało mi się ją przekonać — uśmiechnął się na to wspomnienie — Zaczęliśmy konsekwentnie wprowadzać mój plan w życie. To, co widziałeś w myślodsiewni, było częścią planu, a przynajmniej ta część o szlamie. Twój ojciec bardzo nam się wtedy przysłużył, bo nie mogliśmy znaleźć wiarygodnego pretekstu do tego, że się nienawidzimy. Wszyscy zawsze myśleli, że jesteśmy parą — Snape zaśmiał się sucho — Gdyby to w ogóle było możliwe... Nie dość, że Gryfonka to jeszcze piękna, a ja nigdy nie byłem nawet znośny. Chudy, brzydki oślizgły Ślizgon. Zresztą, gdyby ludzie znali prawdę... - westchnął ciężko — Machina ruszyła i tak oto na koniec edukacji w Hogwarcie zostałem naznaczony i przyjęty w szeregi Śmierciożerców. Nigdy jednak nie przestałem spotykać się z Lily. W szkole chowaliśmy się u Hagrida w chacie, o czym ci mówił. Pomagaliśmy mu przy zwierzętach i uczyliśmy przydatnych rzeczy. Po ukończeniu edukacji i rozpoczęciu szkolenia na mistrza kontaktowaliśmy się tylko przez patronusy. Ja jako lojalny sługa, nie mogłem utrzymywać bliskich kontaktów ze szlamą, do tego przyszłą żoną najzatwardzialszego aurora. Twoja mama pojawiła się u mnie, tylko w dzień ślubu, tuż przed uroczystością. Wyglądała pięknie... W białej delikatnej koronkowej sukni z trenem lekko spiętym, a częściowo puszczonymi w loki włosami i kwiatami w nich. Przyszła, choć było to niebezpieczne. Powiedziała, że nie mogło mnie zabraknąć w ten dzień w jej życiu. Kiedy skończyłem terminowanie u Lazarusa i zdałem egzamin na Mistrza, udałem się do niej. Była z tobą w ciąży. Bardzo źle się czuła, bo dawałeś jej ostro w kość — Potargał włosy chłopaka — Zrobiłem jej wtedy eliksir na wymioty i przysyłałem, co miesiąc. W tym okresie pojawiła się przepowiednia Sybilli i najprawdopodobniej to Glizdogon przyniósł ją Czarnemu Panu. Byłem jego ulubieńcem — zawahał się — Sypiałem z nim, aby zawsze wiedzieć wszystko, a i tak nie zdradził mi tożsamości swojego szpiega... - Harry zacisnął rękę na dłoni Mistrza Eliksirów. Nie miał prawa go oceniać, Severus robił wszystko, by ratować ukochaną osobę i jej rodzinę. By ratować jego... - Kiedy się urodziłeś, przyszedłem do Jamesa błagać go, by ją ratował, by wziął na strażnika tajemnicy Minervę albo Filiusa, bo Black jest zbyt oczywisty. Twój ojciec zwyzywał mnie, pobił, wyrzucił z domu i kazał cieszyć się, że przez wzgląd na Lily nie zaciągnie mnie prosto do Dementorów. Pozwoliłem mu na to wszystko, aby wiedział, że mam dobre intencje, nie chciałem z nim walczyć. Chciałem, aby mnie wysłuchał. Tego dnia po raz ostatni widziałem moją przyjaciółkę żywą i po raz pierwszy zobaczyłem ciebie — smutny uśmiech gościł na jego ustach — Lily teleportowała się na Spinner's End wraz z tobą. Nawarczałem na nią, że postępuje nierozsądnie, pojawiając się u mnie i to jeszcze z tobą na rękach, ale jak to Lil, przepchnęła mnie w drzwiach i weszła do środka. Była wycieńczona, gdyż nie zdążyła odpocząć po porodzie, a ty miałeś straszne kolki i cały czas płakałeś. Przepraszała mnie za Jamesa, ale powiedziała, że częściowo posłuchał mojej rady, gdyż nie wziął Blacka na strażnika, uznając go za zbyt oczywisty cel. Zrobiłem ci naparu z Kopru włoskiego i ciepły kompres na brzuszek i w końcu przestałeś krzyczeć. Wyszedłem zrobić jej herbatę, a kiedy wróciłem, ona spała, a ty bawiłeś się jej lokiem. Wtedy po raz pierwszy trzymałem cię na rękach. Byłeś zadziwiająco spokojnym dzieckiem i wcale się mnie nie bałeś. Kiedy się obudziła, pożegnała się ze mną tak, jakbyśmy widzieli się po raz ostatni. Jakby wiedziała, że jej mąż podpisał na nich wyrok śmierci. Kiedy widziałem was po raz drugi, ona leżała martwa przy twoim łóżeczku, a ty płakałeś przy szczebelkach — samotna łza spłynęła mu po policzku — Harry ją otarł delikatnie dłonią.
- Severusie kim dla ciebie jestem? - zapytał słabo. Snape spojrzał na niego, nie rozumiejąc pytania — Czy jestem dla ciebie kopią ojca, czy namiastką matki? Kochałeś ją, poświęciłeś dla niej swoje życie, ciało i zaprzedałeś duszę diabłu — Profesor westchnął ciężko. W końcu pojął obawy Gryfona.
- Dla mnie jesteś Harrym. Po prostu Harrym. Młodzieńcem o dobrym wielkim sercu, upartej naturze, umiejącym wybaczać i kochać. Poświęciłem się dla przyjaciółki i jej syna, bo tylko ona, a teraz także i on potrafili zobaczyć we mnie człowieka — widząc, że chłopak nie jest usatysfakcjonowany, zapytał - A gdybyś ty znalazł się na moim miejscu i chodziło o pannę Granger i jej dziecko? Co byś zrobił, by ją ratować, nie mając perspektyw na własną rodzinę, ani nikogo kto by cię kochał? - głos miał smutny i poważny, a oczy patrzyły głęboko w szmaragdowe tęczówki.
- Wszystko — odpowiedział stanowczo Potter — Kocham Hermionę jak...
- Siostrę — dokończył za niego Snape, z lekkim uśmiechem, widząc, że przekaz dotarł w końcu do adresata — Ja tak właśnie kochałem twoją matkę.
- Przepraszam... - wymamrotał chłopak, rozumiejąc w końcu, jakim niewdzięcznym idiotą się okazał. Mistrz Eliksirów opowiedział mu właśnie bardzo bolesną historię straty jedynej przyjaciółki, dając mu jednocześnie możliwość poznania matki, a on tylko myślał o sobie — Czasem jestem takim kretynem... - Snape uśmiechnął się na tą uwagę i delikatnie pocałował go w czubek głowy.
- Sam nim jestem, bo twoja więź z panną Granger mnie niepokoiła... - Harry spojrzał zszokowany na Severusa — Minimalnie, ale mamy to wyjaśnione.
- Byłeś zakochany, kiedy byłeś młody? - zapytał trochę niepewnie.
- Zauroczony. Jednym Gryfonem, ale Lil szybko wybiła mi to z głowy, twierdząc, że prędzej mnie zabije, niż pozwoli zranić temu gburowi — Harry wyszczerzył się, a mężczyzna uśmiechnął lekko.
- A potem? Pokochałeś kogoś? – zapytał, znów wpatrując się wielkimi oczyma w Mistrza Eliksirów. Mężczyzna wciągnął zapach Pottera i popatrzył w dal.
- Hmm... Powiedzmy, że nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, bo pewne rzeczy są jeszcze zbyt świeże, by je sklasyfikować. Potrzebuje czasu, by dojść ze swoimi uczuciami do ładu, bo nagle się okazało, że jakieś mam — Starał się ukryć pod drwiną niepewne wyznanie. Oczy Gryfona zrobiły się wielkie, jak spodki i przylgnął do Snape'a całując go.
- Dziękuje, dziękuje, że opowiedziałeś mi tę historię. Dziękuje, że pozwoliłeś mi poznać moją mamę. Dziękuję ci za wszystko — składał drobne delikatne pocałunki na ustach mężczyzny. Ślizgon warknął i przyciągnął go do długiego namiętnego pocałunku. Kiedy go zakończył, oczy chłopaka były lekko zamglone.
- Proszę bardzo — wyciągnął z kieszeni małą buteleczkę ze srebrną substancją, w której pływała pojedyncza nić — To dla ciebie, - podał ją chłopakowi, a ten przyjrzał się jej uważnie — Wiem, że nie zachowały się żadne pamiątki z domu w Dolinie Godryka, ale chcę, żebyś zobaczył swoją mamę w dniu ślubu. Jaka była szczęśliwa i piękna. Skopiowałem dla ciebie to wspomnienie — Harry nie wytrzymał, z wdzięcznością rzucił się na mężczyznę, tuląc go i całując po twarzy.
- Dziękuje, dziękuje, dziękuje!
- Wystarczy już, bo się rozpuszczę od twoich enzymów w ślinie — zadrwił mężczyzna. Chłopak opanował się i spojrzał na profesora.
- Wracamy? Zaraz będzie kolacja — mężczyzna pokręcił przecząco głową.
- Zostajemy i zjemy tu. Mówiłem, że spędzimy tu całe popołudnie. Czasem mógłbyś słuchać — drażnił się z młodzieńcem. Chłopak wystawił mu język.
- Za bardzo mnie rozpraszasz — poskarżył się żartobliwie.
- Pan wybaczy, panie Potter.
- Tobie wszystko, Panie Snape...

Moje miejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz