Zaczęło się od tego, że mój kolega powiedział jedno, a zrobił drugie. Nie lubię, kiedy ktoś coś mówi, a później na ostatnią chwilę zmienia plany. Byłam zła. Ale nie byłam zła tak jak wtedy, kiedy po tym zamiast, no nie wiem, powiedzieć chociaż zwykle „sorry" czy chociażby pogadać na ten temat, albo chociaż normalnie pogadać o CZYMKOLWIEK, ignorował mnie.
Wtedy zjeżyłam się niczym kot i zaczęłam robić to samo. A później okazało się, że mam dość i nie chciałam prosić się i jemu i koleżance, żeby ze mną rozmawiali czy chociażby zwrócili na mnie uwagę. Oni zachowywali się jak najlepsi przyjaciele, razem, a ja zostałam sama na lodzie.
Nigdy nie wierzyłam, że to prawdziwa przyjaźń. Zawsze wiedziałam, że to po prostu płytka znajomość, bo nie wiem, czy rzeczywiście prawdziwa przyjaźń nie istnieje czy to po prostu ja jej nie doświadczam. Chociaż nie... mam jedną znajomość, gdzie mogłabym nazwać to przyjaźnią, a dziewczynę przyjaciółką. Tylko że ona mieszka w innym mieście, godzinę drogi pociągiem ode mnie. Mam też inną koleżankę, jeszcze z podstawówki, może nawet prawie przyjaciółkę? Nie wiem. W każdym razie one dwie są tą namiastką przyjaźni.
Ale ten mój kolega i koleżanka... cóż. Mają siebie, więc po co mają się przejmować mną? Kiedy się bardziej od nich odcięłam i wyszłam z wspólnej grupy nagle się obudzili i napisali do mnie pod pretekstem mojego opowiadania na watt. Ale wiecie co? Stwierdziłam, że po co mam przyjaźnić się z ludźmi, którzy gadają ze mną tylko wtedy, kiedy nie maja obok kogoś innego albo rozmawiają kiedy mają z tego korzyść?
Po co mam tkwić w takiej relacji, w której nie jestem szczęśliwa, a samotna? Lepiej czuję się sama w klasie, bez żadnej grupki „przyjaciół".
I chyba to najlepsza opcja dla mnie. Kiedy w końcu nie jestem zamknięta w więzieniu tej nie-przyjaźni z nimi, czuję się lepiej. Mogę rozmawiać z innymi, z którymi normalnie nie rozmawiałam, nawet jeśli to takie tematy o niczym. Kiedy w końcu się wyrwałam od nich, mogę otworzyć się na innych.
To chyba dobra decyzja.
CZYTASZ
I'm nothing
SpiritualNie jest tu kolorowo. Najczęściej panuje tu obezwładniająca ciemność, wypływająca z mojego zakażonego, zepsutego umysłu. Bo tak właśnie się czuję. Zepsuta. | Zakończone | | Druga część „Struggling" na moim profilu |