Ostatnio znowu...
W piątek mój instruktor do mnie dzwonił i przypomniał mi, żebym ćwiczyła testy i żebym zrobiła dziesięć i mu później powiedziała, ile zrobiłam z nich dobrze.
Więc zrobiłam. Siedziałam, szczerze mówiąc, przy tym z cztery godziny? W sobotę. I bałam się, że jak nie zadzwonię z informacją jak mi poszło, o którą przecież prosił, to wyjdzie, że go olewam. Ale nie pomyślałam, jak zwykle, kurwa, nie pomyślałam.
To było po dziewiętnastej chyba, bo często o takiej godzinie do mnie zadzwonił.
Nie pomyślałam. Jak zwykle.
Okazało się, że jest na urodzinach czy imieninach kuzynki i trochę zirytowany był, że od poniedziałku do piątku normalnie można do niego dzwonić itd.
Tyle że ja, głupia nie pomyślałam, bo do południa ma jeszcze jazdy...Miałam ochotę zapaść się pod ziemie ze wstydu.
Wpadłam niemalże w histerię po tym. Zgasiłam światło i schowałam się pod kołdrą, jakby ktoś, jakby on, mógł mnie zobaczyć i nie mogłam przestać płakać.
Czułam się strasznie, chciałam zniknąć. To wszystko bo nie pomyślałam. To wszystko bo jestem głupia.
CZYTASZ
I'm nothing
SpiritualNie jest tu kolorowo. Najczęściej panuje tu obezwładniająca ciemność, wypływająca z mojego zakażonego, zepsutego umysłu. Bo tak właśnie się czuję. Zepsuta. | Zakończone | | Druga część „Struggling" na moim profilu |