Ostatnio nie było u mnie kolorowo. I zapewne jutro czy pojutrze zapanuje ciemność, ale chcę się cieszyć tą chwilą i podzielić się z wami w końcu jakimiś dobrymi wiadomościami tutaj.
Wczoraj miałam osiemnastkę. Strasznie męczyłam się z robieniem listy piosenek, bo na ostatnią chwilę praktycznie zauważyłam, że piosenki same układają się alfabetycznie. W końcu udało mi się z tego wybrnąć.
Sama ta kameralna, na 16 osób „impreza" nie był idealna. Cztery osoby i tak dosyć wcześnie ją opuściły. Nie wszyscy chcieli tańczyć, ale że wypiłam i mocno mnie wzięło, tańczyłam z dwoma koleżankami i dobrze się bawiłam. Później trochę się wkurzyłam, że połowa siedzi zamiast tańczyć, ale i tak były świetne chwile kiedy nieco więcej osób tańczyło.
Teraz piszę na drugi dzień.
Od koleżanki, którą znam od podstawówki, czyli jakieś dwanaście lat, dostałam naprawdę wyjątkowy prezent, którego nigdy bym się nie spodziewała.
I nie powiem tutaj o płycie artysty, o którym wspomniałam tylko raz, a ona to podchwyciła, ani o książce kryminalnej, – od roku znowu mocno się wkręciłam w zagadki kryminalne na YT– (i o tym też sobie przypomniała).
Podarowała mi wspólne zdjęcia w ramce, jedno z pierwszej klasy podstawówki, później z około czwartej, może piątej i kolejne zrobione jakieś pół roku temu na jej osiemnastce.
A do tego złączone kartki z różnymi fragmentami naszych rozmów z messengera i komentarze dotyczące ich. Nasze fochy, nasze głębokie rozmowy, nasze śmieszne wymiany zdań. Czytając to, jednocześnie się śmiałam i płakałam, płakałam chyba ze wzruszenia. To był śmiech połączony ze szlochem, bo chyba nigdy w całym życiu nie dostałam tak pięknego prezentu. I to jeszcze takiego pasującego, w końcu obydwie jesteśmy dość sentymentalne i często spotykając się rozmawiamy o podstawówce, o przeszłości, jak kiedyś było świetnie albo mówimy, że jako babcie musimy koniecznie nadal plotkować na ławeczce.
I chyba w końcu nadszedł ten moment, kiedy muszę odważyć się na to, by nazwać ją przyjaciółką. Tyle lat wytrzymać ze mną, nadal utrzymywać kontakt, mimo że od podstawówki chodzimy do szkoły w innych miejscowościach. Jeszcze do niedawna mogłyśmy się bez przeszkód widywać, teraz od wakacji przeprowadziłam się do miasta, gdzie chodzę do szkoły, ale nadal utrzymujemy kontakt.
Chyba nigdy nie sądziłam, że to my dwie tak długo będziemy się razem trzymać.
Zawsze trochę bałam się słowa „przyjaciółka", wydawało się strasznie ważne, bałam się, że wyjdzie, jakbym za mocno się angażowała w relację czy przesadzała. Teraz trochę boję się, że akurat teraz, kiedy mogę ją w myślach (a to już wyczyn) nazywać przyjaciółką, to wszystko się schrzani.
Ale mam nadzieję, że tak nie będzie.
Bo żadna zwykła koleżanka, nie podarowałaby mi tak pasującego prezentu, tak wyjątkowego, przy którym trzeba było się napracować. ❤️
CZYTASZ
I'm nothing
SpiritualNie jest tu kolorowo. Najczęściej panuje tu obezwładniająca ciemność, wypływająca z mojego zakażonego, zepsutego umysłu. Bo tak właśnie się czuję. Zepsuta. | Zakończone | | Druga część „Struggling" na moim profilu |