Boję się. Tak cholernie się boję przyszłości. Tego, co mnie czeka.
Jeden błąd, jedna porażka, jak nie zdanie matury, może sprawić, że moje życie rozsypie się jeszcze bardziej, jednocześnie stając na głowie.
Ostatnio moja znajoma pisała do mnie, że nic nie czuje, nic ją nie obchodzi. W tym momencie jej tego zazdroszczę.
Wiem, że jednocześnie sobie zaprzeczam, w końcu sama myślałam, że wolałabym chociaż raz się zakochać, nawet jeśli miałoby to zakończyć się fiaskiem, zamiast nie wiedzieć jak to jest, zamiast nieczucia. Ale w tym momencie chciałabym po prostu być na wszystko obojętna. Nie czuć strachu, presji, porażki.
Chciałbym nic nie czuć, kiedy po raz drugi będę musiała iść na egzamin praktyczny.
Chciałbym nie czuć wstydu, kiedy nie odebrałam trzech połączeń od instruktora, mimo że spałam.
Chciałabym nic nie czuć, idąc na godzinę jazdy z nim, żeby poćwiczyć ten przeklęty łuk.
Chciałabym nic nie czuć, idąc na maturę.
Chciałabym przestać myśleć o gimnazjum, o tym, jak szybko minęło, jak niewiele z niego pamiętam, jak czuję się źle, bo trzy lata mojego życia tak po prostu minęły i następne też już prawie za chwilę miną. Zapewne liceum tak samo zniknie z mojej pamięci, jakby nigdy nie istniało, a ja będę zastanawiać się, jak to boli, że coś tak szybko minęło, że tamto młodsze Ja minęło ot tak. Zniknęło i nie powróci.
Sama nie potrafię połapać się w swoich uczuciach, tęsknocie, strachu i smutku.
Chciałabym być jak inni normalni ludzie, twardo stąpający po ziemi, którzy nie analizują i nie myślą o czymś takim. Którzy są wolni od tego wszystkiego.
Chciałabym nic nie czuć.
CZYTASZ
I'm nothing
SpiritualNie jest tu kolorowo. Najczęściej panuje tu obezwładniająca ciemność, wypływająca z mojego zakażonego, zepsutego umysłu. Bo tak właśnie się czuję. Zepsuta. | Zakończone | | Druga część „Struggling" na moim profilu |