Paplando dla atencji. I jak wszyscy, to wszyscy.
Wakacje mam do października, ale w takim razie zapytam jak tam początek roku szkolnego i tego typu sprawy?
Odpuszczę sobie rady odnośnie nauki, egzaminów, i tak dalej, bo nie jestem autorytetem w tej kwestii i moje podejście do szkoły wyglądało tak, że uczyłam się tego, co lubiłam, a czego nie lubiłam, tylko tyle, żeby wyrobić się na tróję. Wiem, że nie wszystkim się podoba taka postawa, ale dzięki temu ukończyłam liceum z nie aż tak wielką traumą i bez pretensji do świata, że uczę się od rana do wieczora, a nie jestem prymusem(znałam takie osoby).
Wyjątkiem była matematyka, której w ostatniej klasie uczyłam się z korepetytorką codziennie po kilka godzin, żeby zdać maturę na te 30%(a nawet wyszło więcej). Na szczęście, to już za mną i odkąd skończyłam pierwszy semestr retoryki i argumentacji logicznej, nie muszę mieć już żadnego kontaktu z liczbami.
Jeśli chodzi o moje atencyjne paplando o studiach, to dowiedziałam się ostatnio, że zapisy na przedmioty ruszają w ostatnim tygodniu września, a nie, jak w zeszłym roku, w połowie miesiąca. Przyznam, że nie za bardzo mi się to podoba, bo wolałabym już wiedzieć na czym stoję i mniej więcej wyobrazić sobie ten rok.
Na szczęście, teraz jestem bardziej ogarnięta i mam nadzieję, że wyjdę lepiej, niż w zeszłym roku, kiedy na połowę przedmiotów zapisałam się źle. Zresztą moją najbliższą koleżankę poznałam w ten sposób, że obie zapisałyśmy się nie na ta zajęcia na które powinnyśmy ;)
Najbardziej martwię się o języki, bo jak na indywidualistę przystało, chodzę na angielski na niższym poziomie, a na rosyjski na wyższy. Do tego zapisałam się na rosyjski w ogóle na wyższy poziom niż początkowo planowałam, bo mi pasowało czasowo, a teraz już nie chcę się przenosić na niższy(chociaż i tak muszę zdać na nim egzamin), bo to trochę wstyd i cofanie w rozwoju, a poza tym absolutnie kocham panią, która prowadzi te zajęcia i nie chcę jej tracić.
Z kolei angielski miałam głównie z ludźmi z Ukrainy i Białorusi, z których część przenosi się na inny poziom albo kończy naukę języka, a ja nie zdam dwóch egzaminów na poziomie B2, bo jestem leniem, i zależy mi na tym, żeby jednak ta grupa została utworzona.
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że zapisy na przedmioty wydziałowe będę miała wcześniej niż na języki, więc nie będę mogła sobie tego razem sprawdzić i boję się, że może mi się nałożyć(już w zeszłym roku spóźniałam się na rosyjski, bo o tej samej godzinie kończyłam łacinę). Dobrze, że nauczona doświadczeniem i pomocą kochanej pani doktor wiem już jak i gdzie składać podanie o przeniesienie i co napisać, żeby na 100% cię przepisali.
Poza tym, nie będzie chyba aż tak źle, bo odeszły mi wszystkie przedmioty, których nie lubiłam(poza angielskim, ale jego ogarnę), w tym w-f, który co tydzień pozbawiał mnie chęci do życia oraz szans na estetyczny wygląd. Za to dojdą mi nowe przedmioty, na szczęście większość literaturoznawczych. Będę wdzięczna, jeśli ktoś podzieli się swoimi doświadczeniami z czymś, co się zwie ,,historia filozofii".
No, i będę miała 8 przedmiotów na semestr, a nie 12/13.
Najbardziej boję się sesji letniej, bo będę miała 5 egzaminów, w tym 3 ustne, i 2 językowe, a chciałabym zdać je wszystkie w pierwszym terminie i potem pójść na praktyki studenckie. Za to w pierwszym semestrze będę miała chyba tylko jeden egzamin, z literatury międzywojennej, więc mam nadzieję, że po prostu go zdam i znowu będę miała miesiąc ferii.
I jak czytam te wszystkie Wasze wpisy o tym, czego się uczycie, to trochę mi głupio i czuję się jak totalny nierób. Właściwie miałam plan, żeby poczytać trochę lektur na przyszły rok, ale:
1. Boję się, że do sesji zapomniałabym treści.
2. Nie mam teraz za bardzo dostępu do wydań z tzw. B-nki(Biblioteki Narodowej), a jednak one są bardzo pomocne w interpretacji.
3. Przez to, że jestem niezapisana na zajęcia, nie mam tzw. ,,sylabusa", czyli wykazui wymagań, w tym lektur.
Przeczytałam tylko po raz kolejny ,,Noce i dnie", które bardzo kocham, i ,,Generała Barcza", który był okropny(znaczy, wiem, że to było pisane pod sytuację polityczną i ludzi, którzy się na tym znali, ale nie wiem jaki jest sens wprowadzać wątek miłosny, który trwa kilka akapitów).
Liczę na to, że drugi rok aż tak mnie nie przygniecie i będę w stanie publikować coś przynajmniej raz w tygodniu.
W sumie jest szansa, że jak zaczną się studia, to przestanę odczuwać presję związaną z tym, żeby moja twórczość podobała się wszystkim, bo skupię się na nauce, więc pisanie przyjdzie mi łatwiej.
Za to będę cierpieć, kiedy nie będę mogła tego robić.
Aha, i jestem rozdarta, bo nie wiem na jakie zajęcia z literatury porównawczej się zapisać i którą literaturę powszechną(chodzi o epoki), ale pewnie jak zwykle zdecyduje plan i pokrywanie się z innymi zajęciami.
I powiem Wam, że po raz pierwszy nie czuję takiego strachu i ,,ale mi się nie chce" przed powrotem do ,,szkoły", bo trochę tęsknię za miastem i ludźmi z mojego roku, którzy są cudowni, no i po tym jak nie muszę już się uczyć tych okropnych rzeczy, które psuły mi egzystencję, mam raczej pozytywne podejście do zdobywania wiedzy. Znaczy, niektóre przedmioty są trudniejsze do nauki, ale raczej mnie to motywowało do pracy niż zniechęcało, chociaż mózgowcem nie jestem.
No, to chyba tyle ode mnie.
CZYTASZ
Leszczyna, czyli shitpost
LosoweCzyli shitpost, tworzony jedynie po to, żebym mogła się wygadać na temat rzeczy, które nie interesują ludzi z mojego otoczenia. Mogą pojawić się ciekawostki, tagi, anegdotki, pseudo-recenzje i nominacje, ale w to ostatnie wątpię. Ogólnie zbiór luźny...