Postacie, postacie...

147 22 68
                                    


Napisałam kolokwium z angielskiego, nie wiem czy zaliczyłam, ale przeżyłam, więc napiszę kolejną obiecaną pogadankę(popisankę chyba).

Miałam to wstawić wczoraj, ale napisałam prawie całość, po czym stwierdziłam, że wolę pisać ,,Kruczą Tancerkę", a potem poszłam spać. Dzisiaj nie dopuszczano mnie do komputera, a na telefonie pisać nie umiem :/ Więc szybko dokończyłam te przemyślenia, żeby zdążyć obejrzeć mecz Polska-Izrae ;)

Kiedy pisałam moje ostatnie ,,żale" na temat czytelników, naszła mnie refleksja o postaciach, więc czemu by się nią nie podzielić.



Postacie to temat budzący bardzo dużo emocji, zarówno na Wattpadzie, jak i w przypadku ,,normalnych" książek(do których raczej w większości będę się odwoływać, bo wydaje mi się to bardziej neutralne, a poza tym myślę że każdy ma jakichś swoich pisarzy, których styl bardzo szanuje i których łatwo mu będzie do tego dopasować). To od nich w dużej mierze zależy czy przejmiemy się fabułą i czy będziemy z niecierpliwością dążyć do odkrycia jak zakończą się losy naszych ulubieńców(bądź nie). Z drugiej strony, postać, która jest nudna i źle napisana albo po prosu niebywale wkurzająca i odpychająca może zrazić czytelników i sprawić, że daną powieść(czy jakąkolwiek inną formę ,,przekazu") będzie się czytać po prostu gorzej, bo nie umiemy kibicować bohaterom albo ich losy w ogóle nas nie obchodzą.

Ja osobiście jestem osobą dla której często postacie są ważniejsze niż sama fabuła i nie chodzi o to, że nie zwracam uwagi na pomysł, świat przedstawiony,itp. Jednak zdecydowanie łatwiej jest mi się wkręcić w historię i pokochać ją, jeśli mogę kibicować głównym bohaterom. Pisałam jakiś czas temu o Colleen McCollough i niestety w jej przypadku zazwyczaj główni bohaterowie są dla mnie jacyś strasznie odpychający i bije od nich coś takiego, że trudno mi im kibicować(powtarzam się, wiem) i życzyć jak najlepiej. Dlatego doceniam warsztat tej pisarki, doceniam przedstawienie historii Australii,itp., ale jakoś nie umiem pokochać tych książek, bo we wszystkich trzech, które czytałam(,,Ptaki ciernistych krzewów", ,,Czas miłości" i ,,Słodko-gorzkie życie") te najważniejsze postacie po prostu mnie irytowały i cały czas miałam w głowie, że w dziewięciu przypadkach na dziesięć zachowują się zupełnie inaczej niż powinni. Z kolei w przypadku takich książek jak mój ukochany ,,Niedźwiedź i Słowik" czy ,,Córka Kleopatry", gdzie główna bohaterka była dla mnie chyba najmocniejszym punktem książki, też doceniam świat, fabułę, zwroty akcji,itp., ale jednocześnie czytając, często mam w głowie, że robię to tak naprawdę dla tych postaci, żeby z nimi ,,pobyć", no i dowiedzieć się jak skończą.

Mam wrażenie, że zaczęłam w niewłaściwy sposób i teraz tu będzie czysty chaos, ale postaram się jakoś z tego wybrnąć. Tak więc postacie można kochać albo nienawidzić(mogą też nas totalnie nie obchodzić). Można je hejtować i można stawać w ich obronie. To jest absolutnie w porządku, jeśli nie narzucamy nikomu swojego zdania i tak dalej. Jednak cały tekst w sumie ma źródło w sytuacjach, kiedy negatywne wypowiadanie się o bohaterach zostawało odbierane jako czepianie się autora albo wyraz jakiejś niewiedzy, nieświadomości. I tutaj będą już większe skojarzenia z Wattpadem, bo mówimy o sytuacjach, kiedy autor jest dla nas żywym człowiekiem z którym stajemy w pewien sposób ,,twarzą w twarz" i mamy świadomość, że zarówno on, jak i inni czytelnicy poznają nasze zdanie.



Absolutnie nie jestem osobą, która uważa, że każdy rodzaj krytyki jest wartościowy i poprawny. Nie uznaję przekonania, że można obrażać, rzucać wyzwiskami i ironiami, jeśli tylko nie uderzamy w samą osobę autora i/lub czytelników. Uważam, że nawet jeśli coś nam się nie podoba, mamy obowiązek kulturalnych wypowiedzi, a jeśli decydujemy się na jakiś sarkazm czy żart, musimy mieć pewność, że nie urazi to odbiorcy. Zwłaszcza na Wattpadzie, gdzie mamy bezpośrednio do czynienia z autorem i to często autorem początkującym, a w każdym razie z założenia amatorskim(Wattpad jest oficjalnie portalem dla amatorów, nawet tych doskonale piszących), z tekstem, który nie został oficjalnie zatwierdzony przez żadne wydawnictwo, nie przeszedł profesjonalnej korekty i ręczy za niego jedynie autor. W przypadku książek wydanych moim zdaniem można sobie pozwolić na większą ostrość, bo jednak to jest swego rodzaju ,,produkt", który ktoś uznał za odpowiedni i wypuścił na rynek.

Leszczyna, czyli shitpostOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz