Podejrzewam, że ten tytuł z wymyślonym przeze mnie neologizmem mógł niektórych zszokować, ale jak widać komentarze to temat-rzeka i po wielu rozmyślaniach, postanowiłam, że muszę ubrać w słowa coś, co ostatnio mocno mnie zastanowiło. Jak pisałam przy poprzednim poście, ostatnio mam wrażenie, że moja elokwencja mnie opuściła i nie umiem już sklecić poprawnie trzech zdań, ale to nie ma być żaden pisarski esej, tylko bardziej zbiór pytań retorycznych, więc może podołam.
Ponieważ mam teraz trochę wolnego(co z tego, że muszę napisać pracę semestralną z literatury międzywojennej i jedną notatkę), stwierdziłam, że nadrobię czytanie prac, które mam w biblioteczce ,,Do przeczytania i nadrobienia"(a mam ich ponad 90). Plus ostatnio bawiłam się z jedną osobą w czytanie na głos. Po tym wszystkim w głowie został mi jeden dziwaczny dylemat.
O komentarzach i o tym jak bardzo są fajne, napędzające i że warto je pisać, mówiłam już przynajmniej trzy razy. Ba, próbowałam przedstawić nawet moją opinię na temat tego, czemu niektórzy nie piszą komentarzy. Jednak do ostatniego czasu jakoś nigdy nie zastanawiałam się nad ilością komentarzy pod poszczególnymi opowiadaniami i rozdziałami, nawet jeśli je czytałam. Czasem jedynie jeśli widziałam, że dana historia ma mało komentarzy(i zazwyczaj też mało gwiazdek), to starałam się każdy rozdział jakoś skomentować. Ale przechodząc do sedna: w ciągu ostatnich dwóch-trzech tygodni zauważyłam, że w niektórych przypadkach tendencja nie jest tak bardzo typowa - są prace mające po kilkadziesiąt czy kilkaset gwiazdek na rozdział i kilka komentarzy, a także prace mające po kilka gwiazdek i około sto komentarzy w każdym rozdziale.
I o ile tą drugą sytuację rozumiem(właściwie sama tak mam), bo można mieć kilku czytelników, ale aktywnych, ,,wciagniętych" w daną opowieść i chętnych do wyrażania zdania na jej temat, tak byłam lekko zszokowana, kiedy zauważyłam prace mające tyle gwiazdek ile ja pewnie nie uzbieram przez całe życie, a posiadające kilka komentarzy na rozdział, licząc odpowiedzi autora, ewentualnie z komentarzami bez wgłębiania się w całość, na zasadzie ,,fajne", ,,super rozdział", ,,kiedy next".
Teoretycznie nie powinno mnie to obchodzić i powinnam zająć moje myśli czymś innym, ale że jestem człowiekiem lubiącym wszystko analizować zaczęłam zastanawiać się nad czymś, co nazwałam ,,komentarzogennością", czymś, co sprawia, że dana opowieść zachęca czytelników to pozostawiania komentarzy i wyrażania swojego zdania.
I co? Nie doszłam do żadnych wniosków. To, co teraz Wam zaprezentuję, to jedynie moje luźne myśli.
I mówię tu głównie o osobach, które czytają na bieżąco, nie nadrabiających wiele rozdziałów, bo wiadomo, że wtedy nie zawsze pamięta się o komentarzach.
- Tak zwana ,,rakowość". Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że naśmiewam się z innych. Jednak czytając kilka naprawdę słabych prac, z błędami, bez logicznej fabuły, nastawionych jedynie na cukrowy romans, często z skopiowaną fabułą, zauważyłam, że niezależnie od tego czy te historie mają kilka tysięcy gwiazdek czy kilka, komentarze są zazwyczaj właśnie na zasadzie ,,super" i ,,kiedy next", bez jakichkolwiek opinii o bohaterach czy akcji. Cóż, osobom, które takie coś publikują zależy raczej jedynie na łatwej popularności i chwaleniu się ilu to oni nie mają wielbicieli, rozdziały są często niedopracowane i autorowi czy autorce pewnie nawet przez myśl nie przeszło, że ktoś mógłby tu zastanawiać się nad decyzjami bohaterów, ich charakterami, relacjami. A czytelnicy szukają prostej rozrywki i też raczej nie zastanawiają sie nad całością fabuły i przedstawionego świata.
Oczywiście, nie chodzi mi, że jeśli ktoś ma mało komentarzy to jego praca jest ,,rakiem" albo że jeśli napiszecie komuś ,,fajny rozdział", to znaczy, że nie obchodzi Was, co czytacie. Po prostu wydaje mi się, że w przypadku naprawdę niskich wymagań ludzie umieją określić coś, co czytają jedynie jako ,,fajne" lub ,,niefajne".
- Długość rozdziałów. Wiadomo, że jeśli rozdziały są dłuższe, zawierają sporo wydarzeń, to teoretycznie powinny mieć więcej komentarzy, bo jest więcej sytuacji do których można się odnieść. Ale krótkość nie zawsze oznacza brak zdarzeń czy nudę, a długość też nie jest gwarantem, że znajdziesz czytelników, którym będzie się chciało oceniać każdy wątek.
- Zachowanie autora. Jeśli twórca odpisuje na komentarze, dziękuje za nie, wyraża wdzięczność za poświęconą uwagę, chce dyskutować, to chyba zawsze jest fajnie komentować, żeby móc powymieniać opinie albo po prostu sprawić komuś przyjemność. Natomiast jeśli je olewa, chociaż był aktywny, to chęć do komentowania spada, bo po co mam poświęcać swój czas po to, żeby osoba do której się zwracam, uznała, że jej spamuję? Jednak ostatnio spotkałam się z pracą(nie wymienię tytułu), która miała po kilkadziesiąt gwiazdek na rozdział i przy każdym około pięciu komentarzy. Kiedy sama zaczęłam ją komentować, okazało się, że autorka odpowiada w miarę regularnie i chętnie. A widywałam też prace, których autor w ogóle nie odpowiadał albo tylko nielicznym, mające skomentowany prawie każdy akapit.
- ,,Status" autora. Jak pod większościa historii, które czytam i komentuję, panuje miła atmosfera i zawsze wiem, że autor/ka mi odpisze, że będzie też można pożartować, tak mam wrażenie, że na Wattpadzie są różni twórcy uważani za bardzo ,,poważnych"(czy to z racji popularności, wieku czy udzielania się w różnych akcjach) u których niektórzy(w tym ja) czasami boją się komentować, żeby nie napisać czegoś głupiego i nie urazić autora/rki.
- Aktywność autora. Mam tu na myśli sytuacje, kiedy osoba pisząca daną historię sama jest aktywna jeśli chodzi o gwiazdki i komentarze. Często się wtedy zdarza, że osoby, których prace wielokrotnie komentowała, same zaglądają na jej profil i również zostawiają komentarze, żeby się odwdzięczyć, takie nieformalne ,,czytanie za czytanie".
- ,,Czytanie za czytanie" - formalne, po prostu przydzielona osoba ma za zadanie skomentować czytaną pracę i jest to sprawdzane, innych wyjaśnień nie trzeba.
- Przejrzystość fabuły. Czasami zdarza mi się czytać coś, co jest dobre, jest fajnie napisane, ale ma skomplikowaną fabułę w której trochę się gubię i wtedy trudno mi komentować, bo boję się, że coś pomieszam i urażę autora/rkę. Nie wiem, czy inni też tak mają.
- Mam wrażenie, że jednak rzeczywiście istnieje coś, co można określić jako ,,komentarzogenność", czyli prowadzenie akcji w taki sposób, że czytelnik czuje potrzebę, żeby jakoś się do tego odnieść, wyrazić swoje emocje. Nie wiem od czego to zależy i co trzeba zrobić, żeby osiągnąć ten magiczny stan. Wprawdzie sama mam to szczęście, że mam zazwyczaj przynajmniej kilkadziesiąt komentarzy pod rozdziałem, ale nie uważam się za mistrza pióra, a poza tym czytelnicy często komentują fragmenty, które wyleciały mi z głowy, a zapominają o tych, które ja uważam za najważniejsze, więc chyba tu też decydują subiektywne odczucia. Widywałam też opowiadania w których działo się naprawdę sporo i wiele akapitów prosiło się o komentarze, których nie miało.
Tak więc żadnych wniosków na koniec nie mam, ale byłoby bardzo fajnie, gdybyście mi napisali, co o tym wszystkim sądzicie i co Was zachęca do zostawiania komentarzy.
A ja spróbuję wysilić moje zdolności twórcze i popisać kolejny rozdział ;)
CZYTASZ
Leszczyna, czyli shitpost
De TodoCzyli shitpost, tworzony jedynie po to, żebym mogła się wygadać na temat rzeczy, które nie interesują ludzi z mojego otoczenia. Mogą pojawić się ciekawostki, tagi, anegdotki, pseudo-recenzje i nominacje, ale w to ostatnie wątpię. Ogólnie zbiór luźny...