chapter three

17.4K 569 870
                                    

Minął dzień od spotkanie się z Malfoy'em, trochę o tym myślałam, a w szczególności myślałam o tych jego szarych, naprawdę ślicznych oczach, wpatrzonych w moją osobę. Dziwnie się czułam myśląc o chłopaku, czułam jak robi mi się gorąco, a na całym ciele jest gęsia skórka. Od stup do głowy. Wypieki na policzkach, a ja nie potrafię tego opanować. Chłopak ma za dużą władze i on to idealnie wie, on to lubi i wykorzystuje na wszelki sposób. Przeklinam go za to, że nie potrafi być zwyczajnym nastolatkiem tylko takim zarozumiałym kutasem.

Tess, proszę. Zapomnij o nim, o tym tlenionymi dupku. O tym dręczycielu.

— Muszę iść do Cedric'a, zobaczyć jak się czuje.— przypomniałam sobie, siedząc z moimi przyjaciółmi w bibliotece. Moje ramiona były skrzyżowane, gdy wpatrywałam się przed siebie.

— Wczoraj słabo to wyglądało, Tess.— oznajmił Ron, a ja odepchnęłam się nogą od szafki, wzdychając na jego słowa pod nosem.

— Ronald.— Hermiona lekko go pchnęła łokciem i spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.— Idź do niego, na pewno zrobi mu się ciepło na sercu.

— Tak myślisz?— zapytałam i odsunęłam krzesło, siadając obok Pottera, który sprawdzał coś w książce.

— Tak myślę.— uniosła kącik ust ku górze, dalej kontynuując swoją pracę domową.

— A jak ty się czujesz?— zapytał Harry, a ja uniosłam wzrok z nad jego książki.

— Co?— zapytałam niezrozumiale, a ten zamknął książkę i całkowicie odwrócił ciało w moją stronę, aż nasze kolana zaczęły się stykać. Co nie zwróciło mojej uwagi, w końcu się przyjaźniliśmy.

— Chodzi mi o to, co wczoraj się stało.— powiedział, a ja pokręciłam głową nadal nic nie rozumiejąc.— O to, że Malfoy cię uderzył. Gdybym wiedział, że coś takiego się stanie zareagowałbym szybciej. Nie pozwoliłbym na to, dobrze wiesz.— jego dłoń dotknęła mojej, by jego kciuk już po chwili gładził moją miękką skórę.

— Harry.— westchnęłam ciężko, uśmiechając się czule do przyjaciela.
— Ze mną wszystko w porządku, nie ma powodów, by się martwić. Diggory został dotkliwie pobity, a nie ja.

Uśmiechnął się do mnie nieco łagodniej i odetchnął z ulgą. Minęła chwila, a my zaczęliśmy rozmawiać na inny temat niż to co zdażyło się wczoraj. Niestety kaszel Rona uniemożliwił nam dalszą część rozmowy.

— Problemy przyszły do biblioteki.— chrząknął i ruchem głowy wskazał, że do biblioteki wszedł Malfoy z gangiem jego idiotów.

— Cholera.— szepnąłem i ponownie odwróciłam się do Harrego.
— Idę do Cedric'a, spotkamy się później?— zapytałam, a ten tylko pokręcił twierdząco głową.

Wstałam z krzesła i wzięłam swoje książki, powoli kierując się do wyjścia, nim ktoś pociągnął mnie za rękę. Była to tylko Hermiona.

— Czekaj, pójdę z tobą.— uśmiechnęła się do mnie czule, a ja pod nosem powiedziałam tylko ciche dziękuje.

Ruszałyśmy obie do wyjścia, jak najbardziej niezauważalnie jak było to możliwe, aczkolwiek po chwili znowu się coś spieprzyło, ponieważ ktoś wysunął krzesło, o które wyłącznie się potknęłam, wywracając się tuż przed chłopakiem, a tym chłopakiem był pierdolony Malfoy. Wolałam nie unosić wzroku do góry, by nie być jeszcze bardziej zażenowana, niż byłam teraz. Przez chwilę przed nim klęczałam, aż w końcu on nie kucnął i nie spojrzał na mnie, swoją głowę delikatnie przechylając w bok.

— Co tak klęczysz, Evans? Chcesz czegoś?— zapytał i podniósł moją książkę, którą chciałam mu wyrwać, ale wstał na równe nogi.— Na przykład possać mi fiuta na lepszy dzień?

𝐃𝐄𝐒𝐄𝐑𝐕𝐄𝐃 ; D.M (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz