Otwieraj walizkę

82 3 0
                                    

Gdy dotarli pod adres zawarty w ogłoszeniu, sporych rozmiarów dom zrobił na nich jeszcze większe wrażenie. Wizja zamieszkania tutaj stała się już namacalna. Ładna, tradycyjna brama, uroczy płot, a za nim kremowe ściany i obsydianowe dachy. Wszystko w otoczeniu zadbanego ogrodu. Płaskie, wypolerowane otoczaki wyznaczały ścieżkę do frontowych drzwi. Budynek był tradycyjny, a było to coś, co cenił sobie Sasuke. Trochę przypominał nawet jego pierwszy dom, ten w dzielnicy klanu.

Zgodnie ze słowami właściciela, po prostu przeszli przez otwartą bramę, kierując się do frontowych drzwi. Zapukali grzecznie, spoglądając na siebie w ciszy. Z twarzy obojga biło mnóstwo pozytywnych emocji. Wreszcie im otworzył. Początkowo go nie dostrzegli, dopiero po wymownym chrząknięciu spojrzeli w dół. Okazało się, że mężczyzna, z którym rozmawiał Sasuke, jest niskim, wątłym staruszkiem z przerzedzonymi, ale zadbanymi włosami. Trochę się garbił i trochę trząsł, ale i uśmiechnął szeroko na ich widok, kłaniając głowę z szacunkiem.

- Sasuke-san, Naomi-san – przywitał się. – Właśnie zaparzyłem zieloną herbatę, proszę śmiało – ręką wskazał na przestrzeń za sobą.

- Dziękujemy - tym razem brunet znów poddał się nagłemu przypływowi kultury. Odwzajemnił ukłon, chwytając Yuki za jej miękką i delikatną broń. Weszli za właścicielem do przedsionka, gdzie od razu zaczęli zdejmować buty, jak nakazywała ich tradycja. Boso podążyli cierpliwie za przemiłym staruszkiem. Przeszli przez długi i wąski korytarz wystrojony tatami i shoji. Brunet znowu poczuł się jak w swoim własnym domu rodzinnym.

- Jakbym cofnęła się o trzydzieści lat w czasie, ale w takim dobrym kontekście – skomentowała cicho szatynka, rozglądając się uważnie. Nadal z uśmiechem.

Mężczyzna wprowadził ich do biało-czarno-zielonego salonu, gdzie stały oczywiste rzeczy takie jak kanapa, półka na książki i szafka z telewizorem, ale również większe oraz mniejsze donice z przepiękną roślinnością. W pomieszczeniu czuć była ducha tradycji i natury, co bardzo się im podobało. Wszystkiego dopełniało wielkie okno, wpuszczające do środka słońce. Były też przeszklone drzwi prowadzące na taras po drugiej stronie domu. Sasuke już naprawdę miał retrospekcje z wczesnego dzieciństwa. Pozwolił sobie jednak spojrzeć na wyłożoną książkami półkę, dostrzegając kilka ramek ze zdjęciami. Od zawsze był ciekawski, a przy okazji trochę niewychowany. Niespeszony podszedł bliżej, oglądając bardzo stare, jeszcze czarno-białe zdjęcie ślubne, a potem kilka nowszych fotografii przedstawiających głównie starą, ale sympatycznie uśmiechniętą kobietę. Było też zdjęcie siwego kota. Chyba persa. A przynajmniej tak kojarzył te spłaszczone pyszczki.

- Och, patrzysz na moją piękną Sayakę – starszy pan uśmiechnął się, wzdychając zaraz. – Pochowałem ją pół roku temu. Bardzo chorowała, wiecie. Kin, ten stary kocur, zdechł zaraz po niej. Następnego dnia – westchnął znowu. – Kochał ją tak samo jak ja. Ten głupi, wredny kot – pokręcił głową. Szatynce wydało się, że oczy starca zabłyszczały.

- Bardzo mi przykro - zdołał wydusić brunet, ostrożnie ujmując jedną z fotografii w dłoń. Tutaj starzec siedział na tarasie ze swoją małżonką. Trzymali się za dłonie. Oboje podsiwiali już, z widocznymi zmarszczkami, ale wydawali się tacy szczęśliwi... aż poczuł dziwne ukłucie w sercu. Nie sądził, że to kiedykolwiek się wydarzy w takich okolicznościach, ale oczy zaczęły mu „się pocić". Pociągnął szybko nosem i odstawił zdjęcie na swoje miejsce. - Zostać samemu, tym bardziej w tak wielkim domu, który przywołuje wspomnienia... musi być bardzo ciężkie - spojrzał na staruszka lekko wilgotnymi oczami. W jego głowie zaczęły się kłębić różne myśli, wpraszając się bez pozwolenia do jego podświadomości.

- Otóż to – uśmiechnął się smutno. – Dlatego za zgromadzone oszczędności kupiłem mniejsze mieszkanie w centrum. Trudno rozstać się z miejscem, w którym spędziło się dobre sześćdziesiąt lat... - sam rozejrzał się po salonie – ale wiecie. Młodszy już nie będę. Muszę mieć pod ręką sklep, szpital i tak dalej. W takim wieku śmierć już zagląda ci w oczy na każdym kroku. Ciągle stoi za rogiem i czeka aż się potkniesz – uznał, uśmiechając się nagle szerzej. – Ale tego kota szczerze nienawidziłem. Możecie uwierzyć mi na słowo, że wielokrotnie przeprowadzałem zamach na tę kupę brudnej sierści. Tylko Sayaka ciągle się ze mną o to awanturowała. Traktowała to małe bydlę jak dziecko. Koniecznie musiał spać na poduszce – pokręcił głową. – To była poczciwa kobieta. Teraz, gdy już jej nie ma, życie stało się czarno-białe jak te stare zdjęcia – wyznał. Spojrzał zaraz na speszoną sytuacją Naomi. – Niech się pani doktor nie smuci. Taka kolej rzeczy.

Cena Grzechu [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz