Skutki picia wódki

201 11 23
                                    

Gdy zszedł z powrotem do kuchni, zobaczył, że Naomi i Sakura chichoczą przyciszonymi głosami nad czerwonym telefonem uczennicy Tsunade. Domyślił się, że to jakieś „gorące wiadomości" z Saburo, więc tylko przewrócił oczami.

- Co robicie? - zapytał jakby od niechcenia, opierając się plecami o framugę.- Przeszkadzam?

- Ty mi w niczym nigdy nie przeszkadzasz – wyrwało się szatynce. Zaraz odchrząknęła, odsuwając się od Sakury. – Napijesz się jeszcze herbaty, Sasuke?

- Wolałbym po kirigakursku - wyznał. - Sarada od razu zasnęła - uśmiechnął się do niej.

- Czyli że z prądem? - dopytała od razu Sakura. - Ja też poproszę!

- Przyda się nam na rozluźnienie - uznał brunet. - To jak?

- Niech wam będzie - westchnęła, choć wcale nie kryła swojego rozbawienia. Otworzyła jedną z szafek, tym razem wyciągając butelkę białego rumu. - Ale tym razem bardziej ekskluzywnie i kulturalnie, dobra?

- Tak. Tym razem grzecznie - obiecał cicho Sasuke. - Pogadamy sobie.

- Jasna sprawa - kiwnęła głową, wlewając wody do sporego czajnika. Drugą ręką wyjęła paczkę czarnej herbaty z szafki nad zlewem.

I nagle usłyszeli pukanie do drzwi.

- Nao... ktoś puka! - krzyknął do niej Sasuke. - Otworzyć?

- Oj, nie krzycz, przecież stoję obok – skrzywiona pomasowała lewe ucho, rzucając ścierką o blat. – Ja otworzę, spokojnie – wyszła z kuchni.

- A jak to wróg... ja otworzę! - przejął się.

- Wróg pukałby do drzwi? - spojrzała na niego przez ramię.

- Sasuke-kun, trochę przesadzasz - mruknęła Sakura.

- Przepraszam. Może to już paranoja. Tak czy owak, otworzę - zdecydował.

- No dobrze - szatynka przewróciła oczami, idąc już do przedpokoju. - Ale ty sobie zdajesz sobie sprawę, że mieszkam zupełnie sama i czasami ktoś do mnie puka?

- Zdaję. Ale jest z nami Sarada - odparł, jakby to miało wszystko wyjaśniać. I poszedł. Otworzył drzwi, gdy tylko do nich podszedł. Ujrzał w progu Saburo i Tsubasę. Roześmianych. I z kilkoma butelkami przy sobie.

- Czeeeeść, Naaa... - zawołali wesoło, ale widząc, że to Sasuke, zaraz urwali. Miny im trochę zrzedły. Zaczęli też chrząkać. - Ekhem. Sasuke! Wpraszamy się do was z zimowym winem - pomachali butelkami.

- Wejdźcie - odsunął się lekko. - Naomi właśnie parzy herbatę po waszemu. Alkohol do alkoholu pasuje.

- Saburo! Tsubasa! - zawołała ich kociooka z przedpokoju. - Super, że jesteście! Wchodźcie!

- No heeej! - przywitał się Saburo, gdy tylko przekroczył próg. - Mamy małe co nieco! Na podgrzanie temperatury! - gdy zobaczył Sakurę od razu się wyszczerzył. Z lekkim rumieńcem.

- Saburo...! – wstała od stołu dziwnie podekscytowana, podchodząc bliżej. Oczywiście ani nie rzuciła się mu w ramiona, ani go nie pocałowała, bo Sasuke właśnie wchodził do kuchni i byłoby to co najmniej krępujące, ale uśmiechnęła się do niego szeroko. – Jak dobrze cię widzieć! Znaczy... was widzieć! – poprawiła się, patrząc też na Tsubasę. – Co to za alkohol? – wskazała palcem butelki.

- Nasza specjalność - uśmiechnął się Tsubasa. - Gruszkowe wino zimowe. Z późnej, miejscowej odmiany.

- Ciebie też dobrze widzieć, wisienko! - twarz Saburo dziwnie płonęła. Zupełnie jakby wcześniej już czegoś uszczknął.

Cena Grzechu [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz