Od urodzin ordynatorki szpitala w Kirigakure minął niecały tydzień. Czuła się świetnie. Ciążowe dolegliwości skutecznie tłumiły kubki mięty wypijanej tuż po przebudzeniu, a potem do każdego kolejnego posiłku, dopomagały też nieco witaminy, którymi faszerowały ją Sakura wraz z Megurine. Mimo że Haruno też była w ciąży, to jednak o kociooką wszyscy martwili się najbardziej. Powody były wiadome.
Wyglądało na to, że będzie już dobrze, ale odrobina nadgorliwości jeszcze nikomu nie zaszkodziła. A jeśli chodzi o faktyczny stan maluszka, miało go określić dzisiejsze badanie USG, o którym myśl dodała Sasuke skrzydeł, niemal dosłownie. Przy każdej możliwej czynności biegał (nie chodził) po całym domu, odpowiadał na wszelkie pytania dziwnie szybko. Wulkan energii.
- Sasuke, kochanie, już musimy wychodzić – Naomi w końcu zawołała go z przedpokoju, gdzie z lekkim już trudem zawiązała eleganckie zimowe botki na krótkim obcasie. – Jak się spóźnimy, to nas nie wpuszczą i wizyta przepadnie...
- Jestem! - przybiegł w ułamku sekund, dopadając do niej i lekko uderzając ją w dłonie. - Zostaw! Za zawiążę, nie powinnaś się schylać! - przeżywał. - Będziesz się źle czuła...
- Nie rób ze mnie kaleki! - prychnęła od razu, nachmurzywszy się. - Jeszcze mnie plecy nie bolą.
- Zostaw to mi. Uciskasz sobie żołądek - burknął, stawiając na swoim. - To niezdrowe. Tym bardziej, że brzuszek masz znacznie większy, niż Sakura w tym okresie.
- Bo ważę też tak z piętnaście kilogramów więcej od Sakury w stanie podstawowym - parsknęła cichym śmiechem.
- Możliwe, ale właśnie dlatego jest ci trudniej ze wszystkim, i ja będę ci pomagał - mruczał, wiążąc sznurówki. - Gotowe.
- I po co ja ci dorabiałam tę rękę...? - przewróciła oczami, ale uśmiechnęła się do niego szeroko. - Szalik ubierz, bo chory będziesz. Zimno dzisiaj. Jak otworzyłam okno w kuchni, to aż rumieńców dostałam.
- Po to, abyś nie była z tym wszystkim sama - uznał, prostując się. - Dobrze, założę szalik. Ten puchaty od ciebie. Żebyś się martwić nie musiała.
- Używasz katonu, musisz dbać o gardło i płuca - wzruszyła niewinnie ramionami, sama zaraz poprawiając mu węzeł. Szalik naprawdę był puchaty. Czarny jak noc, ale w dotyku jak młode jagnię albo świeża pierzyna. - Teraz możemy iść!
- Możemy. Ale najpierw... - poprawił jej płaszcz pod szyją. - Wiem, że tobie wiecznie gorąco, ale teraz jesteś podatna na infekcje.
- Widzę, że ścigamy się w konkursie na najbardziej irytującego partnera - zadarła głowę, by spojrzeć mu uważnie w oczy. Ucałowała krótko, acz dobitnie jego delikatne wargi.
Opuścili wreszcie dom rozwiedzionego państwa Uchiha, ostrożnym krokiem zmierzając w stronę odrestaurowanego już dawno szpitala. Mieli jeszcze dwadzieścia minut do wizyty, więc akurat zdążą. Sasuke, mimo swojej wrodzonej niecierpliwości, pilnował się, aby nie popędzać wybranki. W końcu było ślisko, a ewentualny upadek w jej stanie mógł się skończyć bardzo źle.
Kroczyli więc spokojnie, ostrożnie stawiając stopy. Mimo tego dość sprawnie dotarli na miejsce, mając w zapasie jeszcze dobre dziesięć minut. Spokojnie zajęli miejsca na poczekalni, chwytając się za dłonie. Przepletli palce, ogrzewając siebie wzajemnie. Było naprawdę chłodno, jak na konoszańskie warunki.
Wreszcie czas badania nadszedł. Z gabinetu wychylił się czarnowłosy ginekolog - podobno najlepszy na oddziale. Sprawdzał akurat jakieś dokumenty.
CZYTASZ
Cena Grzechu [Naruto]
FanficKrótko po zakończeniu Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi Sasuke i Sakura wzięli dawno upragniony ślub. Początkowo życie wydawało się bajką. Lada moment na świecie pojawiła się Sarada. Mimo tego Sasuke, ciągle nękany demonami przeszłości, nie potrafił o...