Technika przywołania

123 6 9
                                    

Nie mogło jednak pójść im zbyt łatwo. Susanoo Sasuke chroniło całą ekipę przed różnej maści atakami wojowników z Kumogakure, więc nie przejmowali się latającymi mieczami, shurikenami czy nawet strzelającymi błyskawicami. Nagle jednak musieli się zatrzymać.

Idealnie w wejściu, do którego zmierzali, wyrósł nagle Darui we własnej osobie. Powietrze dookoła dziwnie stężało. Zrobiło się duszno. Oddziały Kumo aż się zatrzymały, wyczuwając już swojego szefa w pobliżu. Sasuke od razu zmierzył ostro ciemnoskórego wzrokiem.

- Naprawdę nie chce mi się walczyć, ale nie mogę pozwolić wam wyjść z budynku – poinformował ich przyboczny Raikage.

- Obiecałem ci coś - zaczął zimno Sasuke - ale jeżeli się nie odsuniesz, to niestety. Umrzesz.

- Jakoś sobie z tym poradzimy – westchnął ciężko jasnowłosy, szybko układając pieczęcie. Sasuke od razu zrozumiał, skąd ta nagła duchota w pomieszczeniu. To słynne uwolnienie burzy. – Ranton: reiza sakasu! – krzyknął.

Darui wypuścił w ich stronę dziesiątki wiązek błyskawic, które podsycone wodą, leciały do nich z prędkością światła. Dzięki mieszaniu czakry wody z błyskawicą, shinobi z Kumo był w stanie stworzyć dowolną liczbę błyskających światłem wiązek, bez problemu je przedłużając i na długość, i na szerokość. Na pierwszy rzut oka technika wydała się być po prostu bardzo potężną zdolnością błyskawicy. Wodę trzeba było umieć w tym wyczuć.

- Nie rób sobie jaj z pogrzebu, człowieku – sapnęła zaraz Naomi, układając pieczęć jedną dłonią, co samo w sobie było niespotykanym wyczynem. – Kirigakure no jutsu! – powiedziała głośno, plując zaraz ogromem mgły w technikę Darui'ego.

W normalnej sytuacji zwyczajna, powolna mgła nie poradziłaby sobie z rantonem w żaden sposób, ale Naomi pochodziła w końcu z klanu Yuki. Jej przesycona mrozem czakra sprawiła, że mlecznobiała, gęsta chmura mgły zyskała właściwości zamrażające. Bez problemu otuliła wiązki błyskawic ciemnoskórego. Gdyby była to czysta błyskawica, technika wcale by nie zadziałała, ale zamrażający powiew doskonale podziałał na wodnistą bazę reiza sakasu, usztywniając świecące wiązki jeszcze w locie. Mimo tego siła rażenia piorunów była tak ogromna, że te wszystkie zaraz popękały na drobne, nieregularne i ostre kawałki niby szkło, z hukiem opadając na ziemię tuż pod ich nogami.

- Bestia z Kirigakure – Darui rozłożył bezradnie ręce. – Miło cię poznać. No cóż. Nikt mi teraz nie powie, że nie próbowałem was zatrzymać – dodał. – No to na razie.

- Darui...? - zapytał cicho Uchiha, po chwili wzdychając. - Już rozumiem... dobra robota, Naomi - spojrzał na nią przelotnie, widząc, że reszta shinobi Kumo nie zamierza odpuścić.

- Widać, że się zakumplowaliście, Sasuke teme! - ucieszył się zaraz Naruto. - Darui-san to swój ziom!

- Najnormalniejszy w tym bagnie - skwitował, wyrywając się do przodu. - Musimy się przebić!

- Naruto-kun! – krzyknęła nagle przerażona Hinata, widząc, że wróg zdołał jakoś wsunąć swój miecz między żebra lśniącego fioletową czakrą susanoo. Ugodził blondyna prosto w plecy.

- Och – Uzumaki rozejrzał się, dopiero po chwili dostrzegając miecz wystający mu ostrzem z brzucha. – Cholera. Chyba ktoś mnie trafił. Zawsze coś, dattebayo... - westchnął ciężko, wypychając z siebie miecz z powrotem. – Ale za to to ty dostaniesz po ryju, kolego – spojrzał na zszokowanego ninja z Chmury, z całej siły uderzając go pięścią w twarz. – To było strasznie niehonorowe, dattebayo!

- Naruto, do cholery, skończ już dramatyzować i daj mi myśleć – burknął na niego Shikamaru, który stał w miejscu z zamkniętymi oczami. – Musimy dostać się z powrotem na dół. Możemy spróbować wybiec głównym wejściem, ale wracając do Lee przez kuchnię i spiżarnię, byłaby szansa poluźnić trochę tę chorą pogoń. Dałoby nam to więcej czasu. Jak chcecie?

Cena Grzechu [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz