***
Kirigakure no sato. Czasy współczesne.
Dwa miesiące później
Gdyby ktoś powiedział Saburo rok wcześniej, że będzie planować ślub i wkrótce zostanie ojcem, to wyśmiałby tę osobę albo zapytał, ile herbaty z prądem wypiła. Taki w końcu był. Artystyczna dusza, wolny ptak, głowa w chmurach... chyba że chodziło o akta pacjentów i konieczne do wypełnienia tabelki. Wtedy potrafił się spiąć, ale to chyba głównie ze względu na ostre spojrzenie szefowej. Teraz jednak życie odwróciło się mu do góry nogami i już tak zostało. Zapałał szczerą, gwałtowną miłością do filigranowej, uroczej Sakury, porzucając wszelkie wartości (a raczej ich brak), które wyznawał w życiu. Zmienił się. Odrobinę.
Teraz umierał z nerwów. Od dobrej godziny siedział z narzeczoną w szpitalu, trzymając z mocą jej drobną, ale silną dłoń. Wody odeszły kobiecie w trakcie śniadania, nie zdążyła nawet wypić herbaty, więc martwił się teraz, że głodna źle zniesie poród. Strasznie krzyczała, a każdy pisk wbijał się w niego boleśnie niczym prawdziwa igła. Trudno przyszło mu znosić cierpienie ukochanej.
- S-Sakurciu... ty mi się wykończysz... - szeptał przejęty, blednąc na twarzy nie tylko z powodu stresu i cierpienia, jakie odczuwał na te wszystkie pełne agonii odgłosy, ale też z powodu bólu. Niepozorna dawna Haruno ściskała jego dłoń jak imadło, a białowłosy nie był pewien, czy nie pogruchotała mu paliczków. W obliczu tych okoliczności nie miało to jednak żadnego znaczenia. Rodziła, z pewnością czuła się o wiele gorzej, może jakby łamano jej wszystkie kości, jedna po drugiej... a przynajmniej na to wskazywała ta emocjonalna scena.
- D-Dam radę, shannaroooooo!! – wydarła się, uderzając głową o poduszkę. – T-To już nie pierwszy raz...! Nie martw się o mnie!
- No dobra... - odetchnął, uznając, że podsyci jej temperament. Próbował odwzajemnić jej żarliwy i dosadny uścisk dłoni, mimo że palce mu zbielały. - Wierzę w ciebie, wisienko słodka! Jak nie ty, to kto? Pokaż im... pokaż im jak to się robi! - zachęcał, obejmując spoconą wybrankę wolną ręką.
- Jeszczeeeee troooooochęęęęę...!! – wydzierała się dalej.
Ta intensywna, bolesna i emocjonująca sytuacja trwała jeszcze jakieś pół godziny. Po wszystkim Haruno opadła na podtrzymującego ją narzeczonego w przypływie słabości, starając się zaczerpnąć głęboki oddech. Albo dwa. Może trzy. Ciało różowowłosej szalało. Nie przesłaniało to jednak rozpierającego ją szczęścia. Ujrzała tego zakrwawionego, czerwonego maluszka w rękach młodej położnej. Usłyszała kwilenie, a potem cichy płacz. Co prawda rodziła parę tygodni przed terminem, ale najwidoczniej nie wpłynęło to negatywnie na zdrowie dziecka. Szybko poczuła, że łzy spływają jej po twarzy niemal ciurkiem.
- Drodzy państwo, to dziewczynka! – poinformowała ich kobieta.
- Och... Tsubaki...! - wyrwało się poruszonemu Saburo, który targany nagłym przypływem szczęścia sam zaczął wylewać łzy, czego się po sobie zupełnie nie spodziewał. Nie miał w zwyczaju płakać, chyba że ze śmiechu. Skąd mógł to jednak przewidzieć? Po raz pierwszy został ojcem. Myślał, że będzie twardy, ale widok tej kruchej, zakrwawionej istotki roztrzaskał go w środku na drobne kawałeczki. - Nasza mała dziewczynka.... - wyszeptał, zaraz z miłością całując zgrzane i spocone czoło różowowłosej, obklejone pojedynczymi pasmami grzywki. - Jesteś niesamowita, wisienko! Zrobiłaś to!
- Saburo, na litość boską, przetnij pępowinę! – szybko sprowadziła go na ziemię, widząc, że położna czeka już zniecierpliwiona z nożycami. – Tsubaki trzeba umyć i otulić, bo nam zamarznie! – gorączkowała się. – Ja sobie poradzę, shannaro...
CZYTASZ
Cena Grzechu [Naruto]
FanfictionKrótko po zakończeniu Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi Sasuke i Sakura wzięli dawno upragniony ślub. Początkowo życie wydawało się bajką. Lada moment na świecie pojawiła się Sarada. Mimo tego Sasuke, ciągle nękany demonami przeszłości, nie potrafił o...