Nasz wielki dzień, nasz wielki stres

79 3 2
                                    

***

Od oblewania nowego domu przyszłego państwa Uchiha minęły dwa miesiące. Wreszcie, gdy wiosna zagościła na dobre w niemal wiecznie zielonej Wiosce Ukrytej w Liściach, nadszedł ten szczególny i długo wyczekiwany dzień. Sasuke i Naomi w końcu mieli się pobrać po jakże krótkiej, ale obfitującej w różne wydarzenia znajomości. Chociaż znali się od niedawna, czuli, jakby spędzili ze sobą całe dekady. Wiedzieli, że chcą zostać razem na zawsze i nic już nie stanie na drodze ich miłości i szczęścia. Pragnąc dotrzymać tradycji, przygotowania do tej specjalnej chwili odbywały się w dwóch różnych domach. Naomi pozostała na miejscu w asyście Sakury i Megurine, a Uchiha wybrał się do przyjaciół, a konkretniej do wesołej rodzinki Uzumakich. Chociaż dla bruneta nie był to pierwszy raz, denerwował się chyba bardziej niż poprzednio. Nie przespał połowy poprzedzającej ślub nocy, a po pobudce wszystko się w nim trzęsło i wypadało z rąk. Dlaczego tak reagował? Czyżby bał się, że coś zepsuje ten wyjątkowy dzień? Był niepoprawnym pesymistą.

Nerwy tak targały mu żołądkiem, że nie ruszył nawet przygotowanego przez Hinatę śniadania. Bał się, że wmuszenie w siebie na siłę miso czy wędzonej ryby skończy się zwymiotowaniem na ślubne kimono. Albo, o zgrozo, odświętny strój Naomi. I to na oczach wszystkich zebranych... nie, nie. Sasuke nie zjadł śniadania i do weselnej zabawy tym bardziej niczego nie zje. Ratowała go jedynie woda. Zielonej herbaty również nie wypił, bo przecież podrażnia żołądek. Naruto śmiał się z niego w najlepsze, ale też klepał po ramieniu w geście otuchy. Uchiha panikował znacznie bardziej niż Tsubasa, a przecież ten dołączał do szlachetnego rodu Hyuga! Co tu więc mogło pójść nie tak? „Jak on ma to niby zepsuć?", głowił się ciągle blondyn. Ta sytuacja była dla niego bardzo dziwna!

Wreszcie uznał po prostu, że wszystkiemu winne jest umiłowanie przez bruneta perfekcji. Chciał, żeby ten dzień był idealny w każdym calu, co doprowadziło do nakręcenia się każdym najmniejszym szczegółem. Nie był pewien czy to dobra droga - życie często toczy się tak, że im bardziej na czymś nam zależy, tym bardziej powodzenie całego przedsięwzięcia jest skazane na porażkę. Uchiha sam ściągał na siebie negatywną aurę. Musiał go jakoś uspokoić. Tylko jak? Brunet już od kilku minut wydeptywał trasę wzdłuż przedpokoju, co chwilę rzucając spojrzeniem w stronę wiszącego w kuchni zegara. Upływający nieubłaganie czas dusił go, niczym zaciskający się sznur. Nawet nie zauważył, kiedy zaczął obgryzać paznokcie.

- Jak Nao-chan zobaczy takie brzydkie, obgryzione palce, to nawet cię nie dotknie podczas nocy poślubnej, dattebayo! – Uzumaki postanowił uderzyć w czuły punkt przyjaciela. – Przez jakieś głupie nerwy chcesz wyglądać jak fleja, hę?

- Racja... - brunet rzucił cicho, zatrzymując się i oglądając swoje nadgryzione już paznokcie. - Co za hipokryta ze mnie! Sam jej o to zwracałem uwagę! Ale się wkurzy! - burknął na siebie, zdenerwowany rozglądając się za Hinatą. Usłyszał jej głos w jednym z pokoi. - Hinata! Masz może pilniczek?! - podbiegł w jej kierunku.

- Sasuke-kun? – białooka spojrzała na niego lekko zdziwiona. – Mam pilniczek, ale proszę, żebyś coś jednak zjadł, bo jesteś blady jak ściana... albo jak kreda – wyszeptała przejęta, podając mu jednak to, o co poprosił. – Boję się, że zemdlejesz.

- Nie, nie mogę nic zjeść - odparł zdecydowanie, prawie wyrywając jej pilniczek i zawzięcie piłując. - Uwierz mi, że nie mogę. Mam jakiś kamień w żołądku. Dopóki nie będzie po wszystkim, będzie mnie mdliło nawet od własnej śliny.

- Ale z głodu też można zwymiotować! – wzdychała przejęta.

- Daj spokój, kochana – mruknął Naruto, który wszedł tuż za nimi do pomieszczenia. – Sasuke to debil. I tak cię nie posłucha. Wszystko zawsze musi być jak sobie wymyśli, dattebayo! Nie przegadasz!

Cena Grzechu [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz