Sasuke udał się do kredensu w poszukiwaniu puszki kawy. Naomi wyjęła za to dwa kubki, a potem zalała czajnik świeżą wodą. Sasuke nie bawił się już w żadne podgrzewanie wody palnikiem. Użył swojej czakry, nie wiedząc o której zamierzają po niego przyjść. Chciał zdążyć zrobić jak najwięcej, zanim wszystko się skończy.
Zebrali się nawet za przyrządzanie szybkiego śniadania – jajecznicy i zwykłego chleba ze skrojonymi pomidorami. Popijali gorącą kawę, stojąc razem nad kuchenką. A wtedy do kuchni weszła Sakura. To była jej pora szykowania się do pracy.
- Cześć – przywitał się z żoną cicho Sasuke. – Robimy śniadanie, zanim po mnie przyjdą – wyjaśnił po prostu, wiedząc, że nie musi się z niczego tłumaczyć.
- Naomi – powiedziała jej imię z szokiem, ale zaraz uśmiechnęła się dziwnie poruszona. Jej delikatna twarz pokryła się rumieńcem. – To najpiękniejszy dowód miłości, jaki mogłaś mu dać.
- Żebyś ty ją widziała o tej trzeciej czy czwartej... - pokręcił głową. - Jak sopel lodu. Tak mnie zaskoczyła...
- Możesz się przeziębić - zmarszczyła brwi, nadal patrząc na kobietę. - Strasznie cię teraz podziwiam.
- Saburo pożyczył mi papugę i jakoś się udało - odparła spokojnie. - Raczej nie zachoruję. Jestem zahartowana.
- Saburo to jednak ma w sobie coś z rycerza... - szepnęła jeszcze bardziej rumiana, choć zaraz odchrząknęła. - Pomóc?
- Możesz nakryć - uznał Sasuke. - Tak, dał jej tak po prostu swojego chowańca nad ranem... to się bardzo ceni.
- Co prawda bardzo dosadnie skwitował moje zachowanie, ale jednak nie śmiał mi odmówić - zaśmiała się cicho.
- Twój wyczyn, Naomi...to jak z jakiegoś filmowego romansu - skwitowała Sakura, pomagając im.
- Och, obejrzałabym sobie taką głupią komedię romantyczną - westchnęła nagle. - Chociaż dwie godziny normalności w życiu. Zrobię ci kawy.
- Ja też - westchnęła Sakura. - Dziękuję ci. Chyba zdążymy jeszcze razem wypić... zanim się zacznie.
- Zjeść raczej też - odparła, zdejmując szybko patelnię z palnika. Potem postawiła na nim czajnik.
- Mam taką nadzieję - wtrącił Sasuke, patrząc na zegarek. Szósta trzydzieści. Poczuł niemiły ścisk w gardle. Wiedział, że ten okropny moment jest coraz bliżej.
- Nie denerwuj się aż tak - szatynka już wyczuwała jego zmiany nastroju. Dotknęła lekko jego ramienia. - Jak nic nie zjesz, to padniesz, zanim jeszcze z tobą dotrą do tego więzienia.
- O ile będzie chodzić o więzienie - westchnął. - Ale masz rację.
Po kilku minutach w trójkę zasiedli do stołu z kawą i aromatyczną jajecznicą. Byłby to całkiem miły wspólny posiłek, gdyby nie to, że czekali w napięciu, nie wiedząc, co się ostatecznie wydarzy. Zjedli, wypili stygnace już kawy, a dawna Haruno powoli zaczynała się szykować do wyjścia. Była już siódma trzydzieści. Niepokój rósł, i jak się okazało, nie bez powodu. Gdy Sakura miała już ubierać buty, usłyszeli stanowcze pukanie do drzwi. Sasuke pobladł i cały się trząsł. Aż wypuścił talerz, który właśnie próbował wstawić do zlewu.
Naczynie stłukło się, pryskając kawałkami na sporą część kuchni. Nie mieli jednak czasu tego sprzątać. Haruno nie mogła zrobić nic innego, jak po prostu otworzyć drzwi Szóstemu Hokage z obstawą.
Z ubranym jednym butem, nacisnęła na klamkę, uchylając drzwi. Zauważyła nikogo innego, jak samego Hatake. Ale niestety miał obstawę, z Kumogakure. Był to Darui i Shi. Przyboczni Raikage, którzy podczas Szczytu Kage walczyli z Sasuke. Mieli zacięte, poważne miny. To nie wróżyło niczego dobrego.
CZYTASZ
Cena Grzechu [Naruto]
FanficKrótko po zakończeniu Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi Sasuke i Sakura wzięli dawno upragniony ślub. Początkowo życie wydawało się bajką. Lada moment na świecie pojawiła się Sarada. Mimo tego Sasuke, ciągle nękany demonami przeszłości, nie potrafił o...