Jestem tu

148 6 2
                                    

Szedł ciemnymi uliczkami wioski, wcale nie śpiesząc się do domu. Zaciągał się świeżym, czystym powietrzem, chcąc, aby rumieńce powstałe przez wypicie alkoholu zniknęły. Bał się jutra, bał się decyzji Chmury i Kakashi'ego, ale nie mógł już zrobić niczego. Nie mógł ich pozabijać, nie mógł znowu zostać „tym złym". Córka już by na niego nie spojrzała. Naomi chyba zresztą też. Pozostało mu zdać się na los. Nawet na ten najokrutniejszy. Myśl, że następnego dnia może go już nie być była surrealistyczna. I taka okropna. A czekała go jeszcze trudna rozmowa z jego Yuki. Wiedział, że zaraz złamie kolejne serce. Gdy wreszcie wszedł do domu Sakura w ciszy podstawiła mu talerz z kolacją pod nos, a sama poszła na górę, aby położyć się spać. Z trudem znosiła sytuację i bardzo się denerwowała, ale po prostu wiedziała, że płaczem i histerią tylko rozwścieczy Sasuke. Wolała usunąć się w cień na kilka godzin. Sasuke zaczął jeść kolację, ale nie smakowała mu jak zazwyczaj. Ba, stawała w gardle. To wszystko przez ten stres i świadomość, że być może ten i następny posiłek będą jego ostatnimi. Nie mogąc dokończyć porcji, poszukał ręką telefonu. Drżąc wybrał numer szatynki i przyłożył aparat do ucha. Wsłuchiwanie się impulsy aż bolało.

- Sasuke? - usłyszał po chwili jej czuły głos. - Mam ci pomóc z wideokonferencją?

- Cześć, Naomi... - opowiedział cicho. - Nie. Niestety nie będzie to już potrzebne. Muszę ci coś powiedzieć...

- Na bogów, co się znowu stało? - wyczuł, że się zaniepokoiła. - Nie strasz mnie...

- Z Kumogakure przyszło żądanie mojej śmierci. Albo moja głowa, albo wojna – wyznał cicho. - Kakashi będzie próbował wynegocjować dożywocie, ale nic nie wiadomo jeszcze.

Przez chwilę nie słyszał niczego. Głos Naomi zamarł, a w słuchawce panowały co najwyżej lekkie szmery. Zupełnie tak, jakby po drugiej stronie nie było żywego ducha.

- Naomi...? - zapytał cicho. - Hej... jesteś tam...? Odpowiedz mi...

- Chcą się pozbyć najsilniejszego przeciwnika, żeby zaatakować wioskę i wygrać... - powiedziała wreszcie, choć mówiła głosem takim, jakby się dusiła. Szybko oddychała. - Kurwy pierdolone... puściłabym całą tę skurwiałą Chmurę z dymem...! - krzyknęła nagle. A potem zaszlochała.

- Na to wygląda – wyszeptał. Jej łzy łamały mu serce. Znowu. - Nie płacz... Naomi. Tak ciężko mi tego słuchać...

- Jak mam nie płakać...? - zapytała go bezradnie. - Nawet jak Hokage coś wynegocjuje, to... to ty w więzieniu? Zupełnie sam? Nie mogę tego przyjąć do wiadomości - łkała, choć starała się mówić normalnie. - Mój skarbie...

- Będą dobrze się bawić, poniżając mnie – odparł, wzdychając ciężko. - Już nic nie zrobię. Nie mogę iść i wymordować wszystkich. Pozostało mi się zdać na los, kochanie... - dodał szeptem. - Ach. I w razie czego... zostawiłem Sakurze coś po sobie. By była jakaś nadzieja. Ona ci to przekaże. Pieniądze też. Zrobisz z tym co zechcesz. Zmuszać cię nie mogę.

- Masz jaja, żeby prosić mnie o wstrzyknięcie sobie spermy - skwitowała, chcąc zabrzmieć po staremu, choć przez łzy i tak wyszedł jej z tego dziwnie rozjechany pisk. - Nie zakładam najgorszego. Nie ma mowy, że umrzesz. Nie ma mowy. Ale przyjmę fiolkę.

- Jestem po prostu zdesperowany... dziękuję, że przyjmiesz - westchnął. - Nie wiem już, co byłoby gorsze. Więzienie czy śmierć. Ale chcę żyć. Dla ciebie i dla Sarady. Kocham cię... - dodał przejęty.

- A ja kocham ciebie. Jesteś moją pierwszą i ostatnią miłością - wyznała, pociągając nosem. - Będziesz żyć. Musisz żyć. Może damy radę cię jakoś odbić... jak Mizukage się dowie...

Cena Grzechu [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz