Coś się kończy, a coś się zaczyna...

197 8 1
                                    

Tym razem odebrała dopiero po ostatnim sygnale, jak już brunet zamierzał przerwać połączenie. Zmartwił się, że coś jest nie tak, ale odetchnął z ulgą, słysząc głos dziewczyny.

- Sorry, szukałam tego głupiego telefonu w torbie – powiedziała mu zaraz przywitania. – Jesteśmy już w laboratorium, ale mów, proszę.

- Hej, Naomi - przywitał się z nią trochę skrępowany z powodu obecności żony. - Słuchaj... mówiłaś, że trzy dni ci zajmie w laboratorium, tak? - podpytał. - Bo rozmawiałem z Sakurą... chcielibyśmy cię poprosić o zostanie naszym przewodnikiem w Kiri. Kiedy masz czas?

- Hej, hej - zabrzmiała o wiele pogodniej. - No to za te trzy dni możecie już wpadać. To będzie akurat na początek nowego tygodnia. Ugościłabym was chętnie w swoim domu, ale Sakura zapewne chce jakiś hotel?

- Jeszcze tego nie uzgodniliśmy, zapytam ją, bo siedzi obok - odparł, spoglądając na żonę. - Naomi mogłaby nas przetrzymać. Chyba że wolisz hotel?

- Zawsze byłaby to jakaś oszczędność pieniędzy... - mruknęła zamyślona. - Jeżeli to nie byłby żaden problem.

- Jeżeli nie jest to problem, to Sakura nie ma nic przeciwko - odpowiedział szatynce. - Bylibyśmy wdzięczni.

- Super, ugotuję wam coś dobrego - zaproponowała. - Zadzwoń do mnie koło osiemnastej, okej? Muszę lecieć do mikroskopu. Na razie odkryliśmy, że denat miał sztucznie osłabiony układ czakry.

- Dziękuję - uśmiechnął się "do niej". - Zadzwonię. To, co mówisz, brzmi ciekawie. Wszystko mi opowiedz, dobrze? Do usłyszenia.

- Opowiem wieczorem, jak tylko skończę pracę. Saburo sporządzi raport i wtedy już nam nie podskoczą. Ktoś został zainfekowany celowo i podłożony do Konohy. To już nie jest żaden przypadek - dodała pewnie. - Trzymajcie się. PAPA, SAKURO! - krzyknęła nagle.

- Czekam niecierpliwie na raport... do usłyszenia - powtórzył, zaraz odsuwając telefon od ucha. Spojrzał na żonę. - No to załatwione. I mamy pewność już, że ten denat to zamierzone działanie.

- Celowo osłabiony układ czakry... - zmartwiła się nie na żarty. - Kto mógł temu człowiekowi zrobić coś tak okropnego? Z czymś takim wirus mógł dać objawy i jednocześnie zabić go tego samego dnia, shannaro!

- Najpewniej tak było, Sakura - spojrzał na nią uważnie. - Być może to naprawdę ostatnia wycieczka, ale nie tyle co z naszego powodu, a polityki.

- To nawet wcale nie musiała być sprawka Iwagakure - aż wstała, chodząc zaraz w kółko po salonie. - Skoro ktoś go podłożył, to równie dobrze wszystko może być spiskiem! - denerwowała się. - To, że ten trup miał wrodzoną czakrę ziemi niczego nie udowadnia...!

- Nie udowadnia - zgodził się, niepewnie wyciągając do niej dłoń. - Spokojnie... - sam sobie się dziwił, ale gdy już wszystko teoretycznie przepadło, on odzyskał spokój.

- Jak mogę być spokojna, shannaro?! - bezradnie docisnęła dłonie do własnych skroni. - Przecież teraz to już na pewno wybuchnie wojna...

- Jeżeli wybuchnie, to będziemy walczyć - spojrzał na nią uważnie. - Tak naprawdę... do tego jesteśmy stworzeni.

- A Sarada? - spojrzała na niego ze smutkiem. - A Boruto? Himawari? Inojin? Shikadai? Cała reszta...? Wojna oznacza śmierć. Jeśli osierocimy nasze dzieci... - w jej oczach znowu stanęły łzy.

Sasuke westchnął. I wstał. Podszedł do niej, chwytając ją za podbródek, by na niego spojrzała.

- To jest kolejny powód, aby na razie trzymać się razem - spojrzał jej w oczy. - Czasy są niepewne. Ale przeżyjemy i ochronimy ją, jeżeli będziemy gdzieś w pobliżu. A przynajmniej szanse na to wzrosną. Musimy znowu połączyć siły. Ja, ty i Naruto. Rozumiesz? Wtedy większość wyjdzie z tego bez szwanku.

Cena Grzechu [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz