Minęły trzy miesiące, był dziesiąty stycznia. Za oknem spokojnie prószył śnieg, tylko po to by zaraz roztopić się na parapecie domu Uchiha, czy na brukowanej ścieżce prowadzącej do ich ogrodu. Czas mijał nieubłaganie, dobre dwa tygodnie temu zaczęli całkiem nowy rok. Rok zmian i nowych doświadczeń. Brzuszki obu kobiet rosły zdrowo (Sakura i Saburo na razie nie śpieszyli się z przeprowadzką), a dolegliwości ciążowe nie były aż tak uciążliwe, jak się tego obawiały. Sasuke zdołał już odzyskać rękę dzięki powolnej terapii jego ukochanej, jednakże wymagała ona jeszcze długiej rehabilitacji. Megurine zatrzymała się u nich na dłużej, nie wyobrażając sobie nawet, że teraz tak po prostu opuści przyjaciółkę. Pocztą otrzymała odpowiedź na swoje wypowiedzenie i pokaźną kwotę na konto jako odprawa. Ot, taka sielanka.
Od kiedy w osadzie znowu zapanował spokój, przynajmniej na chwilę, to ich jedynym zmartwieniem były nieubłaganie nadchodzące urodziny Naomi. Mieli jeszcze niespełna dwa dni, aby dokupić prezenty i wymyślić, jak odciągnąć ją od stania w kuchni tego dnia. Umówili się też, że na wieczór wyjdą, zostawiając bruneta i szatynkę samych w domu z małą Saradą. Nie mieli pojęcia, dlaczego Uchiha wymagał czegoś takiego, ale najwidoczniej chciał być sam na sam ze swoją „nową rodziną". W końcu był sentymentalny, prawda? Nie pozostało im nic innego jak westchnąć, a potem zarezerwować sobie bilety do kina na cały maraton komedii romantycznych (Saburo nie chciał, ale nie miał wyboru), no i też miejscówkę na jakąś kolację.
Pochłonięty przygotowaniami Sasuke przypomniał sobie, że mimo że miał już pierścionek, nadal brakowało mu porządnej oprawy. Przecież pierścionek zaręczynowy wymaga ładnego, eleganckiego pudełka! Na szczęście był piątek, godzina szesnasta piętnaście. Sklepy jubilerskie zazwyczaj były otwarte do osiemnastej... zdąży wysłać klona, pomyślał, kątem oka spoglądając na odpoczywającą z książką Yuki. Na szczęście umościła się wygodnie na kanapie z ulubionym kocem, dłoń trzymając na rosnącym brzuszku.
Gdy wreszcie nadszedł dzień dwunastego stycznia, zanieśli jej śniadanie do łóżka, obdarowali całym stosem prezentów, a potem uparcie trzymali ją z daleka od kuchni, mopa, ścierek czy czegokolwiek, czego nie powinien nigdy robić jubilat. Po wystawnym obiedzie obfitującym w carbonarę, chilli con carne i jeszcze z pięć kolejnych ulubionych potraw lekarki z Kirigakure, zawinęli się do kina. Saburo miał doprawdy niezadowoloną, nieszczęsną minę, ale cóż mógł zrobić?
Szatynkę bardzo zdziwiło nagłe wyjście przyjaciół w trakcie jej urodzin. Spodziewała się raczej, że spędzą razem cały wieczór, obejrzą coś w salonie, zjedzą jeszcze ciasta. A tu klops. Jedynie trzask zamykających się drzwi. Spojrzała bezradnie na Sasuke, gdy już poszli.
- Dlaczego zostawili nas samych z Saradą? – zapytała od razu.
- Poprosiłem ich o to - wyjaśnił szatynce, starając się dotknąć jej dłoni. Tym razem oburącz. - Wiesz... od miesięcy planuję dla ciebie szczególną niespodziankę. Niestety nikt inny nie może być jej świadkiem - dodał trochę niepewnie.
- Jesteś aż tak wstydliwy? – zmarszczyła brwi. – Naprawdę wolałabym, żebyś powiedział mi, o co chodzi...
- Po prostu... zaraz się dowiesz - westchnął, dotykając delikatnie jej policzka. Krótko musnął go kciukiem. - Myślę, że już czas... usiądź i poczekaj tutaj, dobrze? - poprosił.
- No dobrze... - mruknęła, siadając zaraz na kanapie. – Ale to naprawdę dziwne, wiesz? – wciąż marszczyła brwi.
- Wiem... to nawet bardziej niż dziwne - uznał, nagle śmiejąc się cicho. - Po prostu poczekaj tutaj, dobrze? Zaraz wrócę, kochanie - powoli się wycofał, nie czekając już na jej odpowiedź. W piwnicy miał już wszystko przygotowane...
CZYTASZ
Cena Grzechu [Naruto]
FanfictionKrótko po zakończeniu Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi Sasuke i Sakura wzięli dawno upragniony ślub. Początkowo życie wydawało się bajką. Lada moment na świecie pojawiła się Sarada. Mimo tego Sasuke, ciągle nękany demonami przeszłości, nie potrafił o...