Misja Sasuke i Naomi, część 2

195 13 1
                                    

Rozbijanie małego obozowiska zajęło im jeszcze paręnaście minut, ale na szczęście zdążyli przed oberwaniem chmury. Gdy deszcz już na dobre spadł z nieba, wszystko stało się szare. Nawet roślinność dookoła nich jakby wyblakła. Tym razem woda była prawdziwa, namioty aż się lekko uginały. Mimo to Uchiha był w stanie użyć swojej nadzwyczajnej czakry w taki sposób, by ogień w palenisku płonął mimo ulewy. To było coś niesamowitego. Totalnie niecodziennego. Naomi nie mogła się temu nadziwić.

- Ale jakim cudem ogień płonie i woda go nie gasi? Coś ty zrobił?

- Hm? - zdziwił się. - Na pewno wiesz, że to, jaka natura zwycięży, zależy nie tylko od przeciwstawności, ale i od siły danej techniki. Najprościej rzecz ujmując, mój ogień jest tak nasycony, że deszcz nie daje mu rady. To tak, jakbym użył Amaterasu.... Na pewno kojarzysz z wojny. Co Madara z ogniem wyprawiał. I cała pierwsza linia frontu musiała pluć wodą, by to zmienić w parę.

- Tak, to wszystko jest dla mnie jasne, tylko po prostu tego deszczu jest od chuja pana w tej chwili - rozłożyła bezradnie ręce. - W takim razie twój katon musi być teraz równie potężny co ten Madary, jestem pod wrażeniem - spojrzała na niego. - Ale nadal się ciebie nie boję.

- Czemu miałabyś... a. No tak. Ogień zabrał ci bliskich - szepnął. - Z mojej strony nic ci nie grozi.

- A ty ciągle o tych bliskich - westchnęła. - Raczej miałam na myśli to, że nie mam cię za potwora, który chce się na mnie rzucić i posiekać mnie na kawałki. Nie mam zamiaru patrzeć na ciebie tak, jak część personelu medycznego u was na wiosce. Strach ma wielkie oczy.

- To miła odmiana... - mruknął, rozsiadając się w wejściu do swojego namiotu. - Strasznie mnie to denerwowało. Ale sam na to pracowałem latami. Wyśmiano mnie nawet, gdy postanowiłem się zmienić i uznałem, że będę Hokage. Ale może i słusznie. Miałem podejście do tego godne Madary.

- Bez urazy, ale jak poszukiwany od lat kryminalista nagle wchodzi ubrany cały na biało z tekstem „zostanę Hokage", to nie dziwię się, że się śmiali - parsknęła. - Zauważyłam, że jesteś taki... bardzo nadgorliwy. Działasz w pośpiechu, jesteś nerwowy, uparty i wszystko chcesz mieć teraz, natychmiast.

- Masz zupełną rację - westchnął. - Czasami najpierw robię, potem myślę, a sam krytykowałem za to Naruto.

- To nie powód do wstydu czy złości. Zauważyłam to, bo po prostu jestem taka sama – przyznała się. – Nie umiem na coś czekać, chcę mieć wszystko zrobione na już, gdzie się pojawiam, to od razu przejmuję rolę liderki i rozstawiam ludzi po kątach – zaśmiała się. – Tylko po prostu zauważyłam w sobie te cechy i staram się je spychać na bok. Wiem, że nie w każdej sytuacji i nie do każdej osoby mogę się zachowywać tak, jak mi się zachce. Uczę się żyć z własnym charakterem.

- Im dłużej rozmawiamy - zaczął, zaraz jednak dębiejąc. - Właśnie... my rozmawiamy.... - aż dotknął dłonią ust - ale tak, im dłużej rozmawiamy... tym wydaje się, że więcej mamy z sobą wspólnego.

Kobieta o kocich oczach przyjrzała się mu uważnie, uznając, że mężczyzna zachowuje się nad wyraz dziwacznie. Przechyliła głowę na lewo, potem przechyliła ją na prawo, następnie zacisnęła wargi, wydusiła z siebie ciche „hmm", tylko po to, by wreszcie go zapytać:

- Ty nigdy z nikim nie rozmawiałeś, czy o co ci teraz chodzi?

- Zależy, co uważasz za rozmowę... - zmarszczył brwi. - Zazwyczaj odpowiadam „tak", „nie" lub moje zdanie nie zawiera więcej niż kilkanaście słów. A tymczasem z tobą gadam jak pieprzona katarynka.

- Najwidoczniej musiałeś trafić na kogoś, kto myśli podobnie do ciebie i daje ci się wysłowić - wzruszyła ramionami. - Ze mną można z reguły pogadać o wszystkim, a sama z siebie się nie narzucam, gdy widzę, że ktoś potrzebuje przestrzeni. No i najpierw słucham całości, zanim wyrażę opinię.

Cena Grzechu [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz