Rodzice Sakury

157 6 12
                                    

Naomi weszła pierwsza, jeszcze w locie ściągając z siebie pożyczoną ze szpitala koszulkę i bieliznę. Bez cienia wstydu stanęła przed nim zupełnie naga, odrzucając zmierzwione, lekko potargane włosy na plecy. Dzięki temu mógł podziwiać każdy fragment jej ciała.

Brunet i tak się lekko speszył, mimo początkowych zapewnień, ale obleciał wzrokiem jej kształty, od góry do dołu. Ostatecznie wrócił spojrzeniem do jej kształtnego biustu. Zaczął się rozbierać na tyle szybko, na ile mógł. Na szczęście nie było tego zbyt dużo. Nieśmiało wyciągnął dłoń do jej lewej piersi.

Yuki nie miała problemu z jego dotykiem. Wręcz przeciwnie – łaknęła go. I to cholernie mocno. Sama pozwoliła sobie ująć jego rękę, żeby zaraz przyłożyć ją do piersi. Pozwoliła mu ją mocno ścisnąć, potem ugniatać...

Brunet najwyraźniej naprawdę miał słabość do piersi, a jej były jeszcze takie miękkie i jędrne... czuł, że mógłby je ściskać godzinami. Czuł, jak schodzi z niego jakieś dziwne napięcie. Najwyraźniej dotykanie piersi łagodziło jego stres. Nawet rumieńce zaczęły gdzieś umykać, na rzecz jego naturalnej karnacji.

- Chyba ci się podobają - uznała cicho, uśmiechając się do niego czule.

- Tak - przyznał. - Uwielbiam je - zapewnił, uśmiechnięty. - Są tak przyjemne w dotyku...

- Są już twoje na zawsze... - odparła, sięgając ręką do kabiny prysznicowej. - Chodź, umyję ci plecy.

- Moje... - powtórzył z uśmiechem. - Dziękuję. A potem ja tobie umyję.

Kobieta zgodziła się już z nim, odkręcając ciepłą wodę. Uchiha początkowo się wzdrygnął. Przypomniał sobie wodną torturę, którą uraczyli go na samym początku pobytu w więzieniu. Pokręcił jednak głową. Nie. To koniec traum i koszmarów. Naomi była obok.

Jakoś sobie wyperswadował, że zatoki i gardło nie zostaną znowu zalane bezlitośnie wodą, a przy szatynce jest bezpieczny. Oparł się więc o wilgotną ścianę na wyprostowanej ręce, pozwalając jej robić z sobą, co tylko chciała. Jej dotyk naprawdę zaczynał sprawiać mu przyjemność. Nawet najlżejszy, najnormalniejszy...

Najpierw miała go po prostu umyć, ale widząc jego ciało całe i zdrowe, przywrócone do normalnego stanu, no i przy okazji w pełnej krasie, nie mogła się powstrzymać. Przywarła do niego z mocą, porywając w objęcia. Pozwoliła, by ciepła woda zmoczyła im włosy.

- Naomi...? - zapytał cicho, spoglądając na nią przez ramię. Nie spodziewał się tego tak nagle. - Wszystko dobrze?

- Cieszę się, że żyjesz... - wyszeptała nagle jakby zduszonym głosem. Ścisnęła go mocniej.

- Żyję... - odetchnął, kierując jedną z jej dłoni na swoje serce i dociskając ją, tak, by czuła jego bicie. - Żyję. I szybko się nigdzie nie wybieram.

- Spróbowałbyś się wybrać gdziekolwiek! – burknęła na niego nagle, przyciągając go do siebie jeszcze mocniej. I pocałowała go. Gwałtownie i żarliwie. Zupełnie tak, jakby miała go stracić na zawsze.

- Och, Nao... wyszeptał, gdy oderwała się od niego po chwili. - Nigdzie nie pójdę. A na pewno nie bez ciebie...

- Pójdę za tobą nawet na koniec świata... - wyznała, ale zaraz parsknęła. – Kami. To zabrzmiało jak jedna z tych przepompowanych kwestii z romansideł.

- Mnie to nie przeszkadza... - uznał, ujmując jej podbródek w dłoń. - Możesz tak do mnie mówić. Byle tylko do mnie.

- Słuchaj... - zmarszczyła brwi. – Wiem, że nie świecę przykładem, ale ja ich nigdy nie kochałam. Nikogo nigdy nie kochałam. Jesteś pierwszy w moim sercu – wyznała dobitnie. – Nie mam zamiaru odzywać się tak do żadnego innego faceta już nigdy.

Cena Grzechu [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz