W tym samym czasie Sasuke krążył nerwowo po celi, już dawno po swoim skąpym śniadaniu. Tym razem dostał trzy małe onigiri z łososiem i kubek czarnej, gorzkiej herbaty. Była już zimna, ale i tak miło było ją wypić. Teraz niecierpliwie czekał i czekał na przyjście jego oprawców. Mogli być w każdej chwili. W końcu pora miała być "stała". Wreszcie się doczekał. Odtworzyli drzwi ci sami, co wczoraj. Znów na czele z Daruim.
- Zapraszamy na dół - powiedział już na wejściu. - Śniadanie smakowało?
- Lubię onigiri - odpowiedział tylko, powoli idąc za mężczyznami. Zastanawiał się, co go dziś czeka, skoro podtapianie szmatą miało się nie powtórzyć. Ale o nic nie pytał. Nie chciał prowokować okropnych celników.
Darui od razu urwał temat, chwytając go pod ramię i prowadząc razem ze strażnikami do znanej mu już sali tortur wyłożonej wymyślnymi narzędziami. Tym razem znowu czekało na niego krzesło, ale nie było ani szmat, ani wody.
Tak samo jak wczoraj został do niego przyprowadzony i przypięty. Oprawcy krążyli wokół niego tajemniczo, po chwili decydując się na dzisiejszą formę zabawy. Jeden z nich mocno odchylił Sasuke głowę, by drugi mógł nałożyć na jego szyję pasek z dziwnymi i przede wszystkim ostrymi podwójnymi widełkami. Od razu zaczęły wbijać mu się pod żuchwę i w okolicę obojczyka. Nie mógł przez to zmienić pozycji swojej głowy, co było bardzo bolesne. Wtedy kolejny z celników wyjął długie pióro. Jakby bólu całego karku i nakłutej skóry było za mało...
Ostrze powoli przebijało naskórek, przez co cztery niewielkie strużki krwi spłynęły mu po szyi prosto na ubranie. Ból był niemiłosierny. Nie tylko rozrywana ostrzem skóra, ale i nienaturalnie wygięty kark bolały go jak nigdy. A gdy zaczęli szukać piórem łaskotek... wtedy już zawył. Kiedy tylko dotknęli jego szyi tuż obok ostrza, nie mógł powstrzymać śmiechu przerywanego bólem. Śmiał się, a jednocześnie ból coraz bardziej rozrywał jego ciało, płynęło też coraz więcej krwi. Nie mógł ruszyć głową, a tak bardzo chciał... w końcu z oczu popłynęły mu łzy. Ależ to było okrutne.
Jak na złość trwało to bardzo długo. Łaskotali go może z pół godziny, wreszcie zostawiając go samego. Ale nie odpięli go, ani nie zdjęli mu tego ustrojstwa z szyi. Sam nie wiedział, ile czasu już upłynęło, ale powoli zaczął tracić przytomność. A gdyby tak jednak nabić się na te ostrza specjalnie i wszystko zakończyć... byłaby to powolna i okropna śmierć. Ale cierpiałby już po raz ostatni.
Ostatecznie po prostu płakał, czując ostry, metaliczny zapach własnej krwi. Ta bezwzględna niemoc powaliła go na kolana. Sam, mimo swoich psychopatycznych zapędów, nigdy nie wpadłby na taką torturę. To był szczyt bestialstwa. Jeden zły ruch i umrze. A jeśli nie, to szyja i głowa i tak będą go bolały po tym przez kilka dni. Bał się już nawet płakać. Nawet oddech bolał.
Minęły wieki. A w rzeczywistości zaledwie godzina zegarowa. Wtedy do pokoju tortur z powrotem wszedł Darui, spoglądając uważnie na bruneta. Widok był makabryczny. Sasuke leżał cały zalany własną krwią i łzami, oddychając płytko, ze strachem. Wyglądał teraz jak ranne zwierzę, które boi się własnego losu, które nie rozumie sytuacji... westchnął. Zaraz chwycił go ostrożnie za podbródek, odpinając uprząż, żeby zdjąć mu ostrze z gardła.
- Ile czasu minęło...? - brunet zapytał niezwykle cicho, bojąc się przywrócić głowę do naturalnej pozycji. Tak bardzo bolał go kark, mięśnie w szyi, rany... wszystko.
- Tylko godzina - odparł, odpinając też wiążące mężczyznę pasy. - Choć domyślam się, że z tym bólem mogły to być wieki.
- Godzina... - odszepnął zszokowany. - Chciałem to już zakończyć z tego wszystkiego.
CZYTASZ
Cena Grzechu [Naruto]
FanfictionKrótko po zakończeniu Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi Sasuke i Sakura wzięli dawno upragniony ślub. Początkowo życie wydawało się bajką. Lada moment na świecie pojawiła się Sarada. Mimo tego Sasuke, ciągle nękany demonami przeszłości, nie potrafił o...