Darui się nie poddaje!

112 5 7
                                    

***

Minęło kilka sielskich dni. Naomi otoczona opieką przyjaciół i bliskich czuła się całkiem dobrze, mimo wciąż powiększającego się brzuszka i trzech małych istotek, które nosiła pod sercem. Sasuke ćwiczył swoją odzyskaną, lewą rękę, chcąc, aby była silna i mocna jak dawniej. Sakura i Saburo powoli pakowali rzeczy różowowłosej, coraz poważniej planując przeprowadzkę. Wbrew pozorom, w ich świecie nie było to łatwe, chociaż i tak łatwiejsze, odkąd powstały linie kolejowe. Rzeczy musieli zwozić partiami, tyle ile zdołali zmieścić w kartonach do przedziału. Megurine zaś skakała wokół swojej przyjaciółki równie gorliwie jak Sasuke, w przerwach od konwersacji z oficjalnym już Kage Kumogakure.

Pewnego dnia jednak w domu wrzało nie tylko z powodu pakowania i stanu Naomi. Za zgodą Sasuke, Megurine zaprosiła obecnego Raikage do Konohy. Darui bardzo chciał ujrzeć ją podobnie, a na wzmiankę o brunecie czy młodej Yuki ucieszył się nawet bardziej. Wziął trzy dni wolnego, oświadczając dziewczynie, że zaraz wsiada w pociąg. Przez to wszystko chodziła w tę i z powrotem niebywale podekscytowana. Lepiej jej teraz nie dawać żadnej tacy z jedzeniem.

- On tu przyjedzie! Na trzy dni! - przeżywała, kręcąc się po kuchni tam i z powrotem. - Na trzy dni...! I będzie tu za cztery godziny! - wołała, cała rumiana i trochę roztrzęsiona, aby wreszcie przystanąć, aby spojrzeć na spokojnie pijącą miętę Yuki, oraz na Sasuke, który właśnie mieszał autorski sos do carbonary. Chciał tym zaspokoić i zachciankę narzeczonej, ale wiedział też, że tym daniem odpowiednio ugości Darui'ego. - Dziękuję wam, że zgodziliście się go przyjąć.

- Zdaje się, że Sasuke całkiem go polubił - odparła Nao z lekkim uśmiechem. - Poza tym goście w dom, bogowie w dom, ne? - spojrzała na gotującego narzeczonego.

- Mhm. Chętnie go ugoszczę i wypytam przy okazji, jak sobie radzi na stołku - uznał Sasuke, zaraz podchodząc do ukochanej z drewnianą łyżką sosu. Od spodu podstawił dłoń, aby nie nakapać. - Spróbujesz? Nie mam coś dzisiaj smaku po tym nocnym, ostrym kebabie. Tobie zdaje się, nic nie zaszkodzi.

- Ja ci nie kazałam brać z ostrym sosem - zaśmiała się od razu, próbując sosu. Był gęsty, kremowy, podbity śmietanką... od razu zrobiła błogą, rozczulającą minę. - Za każdym razem coraz lepsze! Restauracje się chowają, skarbie...

- Wiem, sam jestem sobie winien, że chciałem spróbować sosu z jalapeno - przewrócił oczami, ale zaraz uśmiechnął się do szatynki czule. - Naprawdę? Nawet jak nie mam smaku? - wyraźnie się ucieszył, chociaż najlepiej była w stanie odczytać to szatynka, gdyż jego kąciki ust delikatnie się uniosły, a wzrok się rozświetlił. Zawsze wyglądał tak niepozornie. - Dziękuję. Bardzo się cieszę, że mogę ci dogodzić.

- Jesteś najlepszym, co mi się przytrafiło w życiu – zapewniła go gorąco, chwytając zaraz za wolną dłoń. Upewniła się, że nie ma twarzy umorusanej sosem, a potem ucałowała jego rękę. Zazwyczaj był to gest mężczyzn, ale poruszona Nao bardzo chciała okazać Sasuke swoją wdzięczność. Zapewnić, że go docenia. No i wszyscy musieli widzieć, jak go kocha, wiadomo.

- Dziękuję... - powtórzył, chociaż już zdecydowanie mniej śmiało, nieznacznie się rumieniąc. Zachęcony nachylił się, aby ucałować jej pełne wargi. Piła miętę, która podbiła jej wyjątkowy, indywidualny zapach. Musnął je czule, ale nie rozkręcał się za mocno w obecności Megurine. Rzadko ostentacyjnie obnosił się z uczuciami, chyba że już musiał... na przykład zaznaczyć dokładnie, czyją narzeczoną jest Yuki. Niektórzy mężczyźni byli zbyt nachalni i bezpośredni, wpatrując się w jej wdzięki gdzieś w sklepie czy podczas spaceru po wiosce.

- Na was się tak cudownie patrzy – westchnęła błogo złotooka. – Pasujecie do siebie i wasze uczucie jest takie szczere, niewymuszone... też bym tak kiedyś chciała.

Cena Grzechu [Naruto]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz