Po krótkiej przerwie Tsubasa wrócił do pracy w szpitalu, zostawiając Saburo i Sakurę samych w gabinecie medyczki. Domyślał się aż za dobrze, co tam wyprawiali oprócz picia kawy, ale jedyne, co mógł zrobić, to pokręcić głową. Jego przyjaciel igrał z ogniem. Nawet jeśli faktycznie zakochał się w tej drobnej różowej, to na horyzoncie nadal mamy Sasuke, który pewnie już gdzieś tam obraca jego Naomi po kątach. Zaklął pod nosem. Naprawdę musi się uwolnić od tej kobiety. Lepiej było, jak się tylko przyjaźnili. Dlaczego, do cholery, musiał coś poczuć? No po co?
Z tak intensywnych rozmyślań wyrwał go donośny, przesympatyczny głos Naruto Uzumakiego. Przyszedł on do recepcji z żoną i jeszcze jakąś kobietą. Tsubasa przyjrzał się im, marszcząc brwi. Zaraz. No przecież. Tą drugą była Hanabi, młodsza siostra żony blondyna. Bardzo pomogła im w szczytowym momencie epidemii, razem z Hinatą blokując układy czakry chorych. Coś tam nawet szczebiotała, że chyba zrobi sobie kurs na iryo-nin... Zdecydował się podejść bliżej.- Witam, witam naszych dzielnych pomocników - powitał ich z uśmiechem, podchodząc z rękoma skrzyżowanymi za plecami i wypiętą piersią. - Co was tutaj sprowadza?
- Będę iryo-nin! - Hanabi wyrwała się do niego bez przywitania, uśmiechając szeroko. - Tata się zgodził!
- Naprawdę? - Tsubasa został pozytywnie zaskoczony. Skłonił przed dziewczyną głowę. - To zaszczyt, dla nas, medyków, móc powitać tak zdolną bestię w naszym gronie - wyszczerzył się jak to miał w zwyczaju raczej Saburo. Cóż, z kim przystajesz, takim się stajesz. - Bardzo się cieszę! Będziesz w tym świetna.
- Naprawdę tak uważasz, Tsubasa-san? - Hinata zapytała go z jak zawsze miłym, uczynnym uśmiechem. - Posłuchałyśmy słów Naomi-san. Skoro ja już raczej nie mam szans na kurs medyczny, to Hanabi-chan przyczyni się do rozwoju medycyny w wiosce.
- Odstawiliśmy dzieciaki do dziadków, to uznaliśmy, że już weźmiemy Hanabi do Sakurki albo babuni Tsunade, żeby pytać o trening - dopowiedział roześmiany Naruto. Rety. Jakim on był szczęśliwym człowiekiem.
- Rozumiem - Tsubasa skinął głową, składając ręce jak do modlitwy. - Sakura-san chwilowo nie może jej przyjąć, ale zaraz ją powiadomię. Chwilę razem poczekamy i pogadamy - puścił im oczko, a raczej głównie Hanabi. Poszukał komórki w kieszeni, aby napisać do Saburo: „kończcie to. Sakura będzie mieć gościa".
- Ojej, Sakura-san ma strasznie dużo pracy, a my jej zawracamy głowę... - Hinata od razu się zmartwiła.
- Oj tam, Hinatka, znajdzie dla nas chwilę. Przecież się nie pali – Naruto machnął ręką.
Tsubasa za moment dostał smsa o treści: „spoko, i tak właśnie dochodziłem. Ubieramy się i powiem wisience, że ma zejść do recepcji. Pięć minut, stary". Uśmiechnął się pod nosem, chcąc nie chcąc zarzucając spojrzenie na podekscytowanej szatynce. Była ubrana w całkiem ładną pomarańczową yukatę, która podkreślała korzenny odcień jej włosów jak i białe, magicznie wyglądające tęczówki. W oczach mężczyzny wyglądała niczym pani jesień. Bogini mieszkająca wśród czerwono-złotych liści... co? On miał coś nie tak z głową. Odchrząknął.
- Hanabi-san – zagadał ją. – Czy wie już pani, w jakiej dziedzinie zechce się pani poruszać? – poprawił okulary.
- Jeszcze nie wiem - zamyśliła się. - Chciałabym spróbować jak najwięcej, a potem określić - wyznała, bawiąc się kosmykiem włosów uciekającym z długiego, luźnego kitka. - To chyba nic złego?
- Ależ skąd - uśmiechnął się do niej. - Wielu z nas najpierw szkoliło się we wszystkim, by dopiero po ukończeniu kursu wybrać konkretną specjalizację. Ja specjalizuję się w chorobach zakaźnych oraz tropikalnych - pochwalił się. - Mój kolega Saburo jest za to bardziej skupiony na sposobie działania szpitala, prowadzi wszelkie raporty, odpowiada za komunikację między oddziałami... w sumie to taki medyczny menadżer - zaśmiał się nagle. Ależ zabawne porównanie!
CZYTASZ
Cena Grzechu [Naruto]
FanfictionKrótko po zakończeniu Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi Sasuke i Sakura wzięli dawno upragniony ślub. Początkowo życie wydawało się bajką. Lada moment na świecie pojawiła się Sarada. Mimo tego Sasuke, ciągle nękany demonami przeszłości, nie potrafił o...