Trzy dni później siedziałam w salonie, rozmawiając z tatą przez telefon. Aż sama się zdziwiłam, gdy na ekranie wyświetlił mi się jego numer, ale mimo tego ucieszyłam się, że w końcu do mnie zadzwonił i to ja nie musiałam robić tego pierwsza. Wszyscy zostawili mnie samą, bym na spokojnie porozmawiała z mężczyzną. Wyszli zatem na podwórko, gdzie na obiad mieliśmy zrobić sobie grilla.
- Dobrze ci tam u nich? - spytał chyba już trzeci raz od początku naszej rozmowy. Uśmiechnęłam się delikatnie, bawiąc się sznurówką od trampka, którego miałam na stopie. Siedziałam po turecku i miałam do niego znacznie lepszy dostęp.
- Pytasz o to już trzeci raz, tato. - zaśmiałam się cicho. - Ile razy mam ci powtarzać, że jest mi tu dobrze?
- Oj, no. Chciałem mieć pewność, że moja córka jest dobrze traktowana. A tak przy okazji... Kiedy zamierzasz wrócić?
Jaka szybka zmiana tematu.
- No miałam być tu tydzień, a jestem dopiero niespełna cztery dni. - oznajmiłam, wzruszając lekko ramionami, czego oczywiście nie mógł zobaczyć. - A co? Już tak bardzo za mną tęsknisz, że chcesz, żebym wróciła? - spytałam, śmiejąc się pod nosem.
- A jeśli odpowiem ci, że tak?
- To będę się z tego cieszyć. - powiedziałam, uśmiechając się szeroko. Miło było słyszeć, że tata za mną tęsknił.
- Stella, obiad już jest! - zawołał Clint, zapewne stojąc w drzwiach od domu. Spojrzałam w tamtym kierunku, choć tak naprawdę nic nie zauważyłam, szczególnie jego.
- Już idę! Daj mi chwilę! - krzyknęłam w jego kierunku. Zaraz rozległ się dźwięk zamykanych drzwi, co oznaczało, że znów zostałam sama.
- Co tam się dzieje? - spytał mężczyzna po drugiej stronie telefonu. Ponownie przyłożyłam urządzenie do ucha i odpowiedziałam tacie z uśmiechem.
- Wołają mnie na obiad. Muszę kończyć.
- No dobrze. W takim razie smacznego, córeczko.
- Dziękuję, tatusiu. - podziękowałam, nie kontrolując uśmiechu cisnącego się na moje usta. - Niedługo się zobaczymy i wtedy już nie uciekniesz ode mnie. - zaśmiałam się, co udzieliło się także miliarderowi.
- Do zobaczenia, Stella.
- Pa, tato.
Rozmowa zakończyła się, a ja od razu wstałam na równe nogi i schowałam telefon do tylnej kieszeni spodni. Zanim jednak wyszłam, zahaczyłam o łazienkę, gdzie umyłam ręce, po czym wyszłam wprost na podwórko. Już z daleka było czuć zapach smażonego na grillu mięsa i innych pyszności. Nogi same poprowadziły mnie do stolika, przy którym siedziała cała rodzina Bartonów. Dosiadałam się do nich, dokładnie obok Laury.
- I co tam u taty? - zagadnęła do mnie kobieta, podając Nate'owi widelec z nabitym kawałkiem kurczaka. Od razu zaczął jeść.
- Trzy razy pytał mnie, czy dobrze mi u was. - powiedziałam ze śmiechem. Laura uśmiechnęła się przyjaźnie, Clint natomiast parsknął cicho śmiechem. - Tęskni za mną. W prawdzie, nie widzieliśmy się ostatnio dwa tygodnie. Teraz też się nie widzimy. - dodałam, ponownie wkładając do ust kawałek grillowanego mięsa.
- Twój tata to Tony Stark, tak? - zapytał Cooper, wskazując na mnie palcem. Spojrzałam na niego, posyłając delikatny uśmiech. Myślałam, że on wiedział, kto był moim ojcem. Z resztą, powiedziałam swoje nazwisko, gdy się poznawaliśmy.
- Owszem.
- Dlatego babcia powiedziała, że będziesz żyła w luksusach, gdy inni muszą na wszystko inne ciężko pracować? - dopytywał. Jego matka, jak i ojciec spojrzeli na niego, zapewne chcąc zwrócić mu jakoś uwagę, jednak on nawet nie zwrócił na nich uwagi, tylko wpatrywał się we mnie.
- Nie chcę być niemiła, ale twoja babcia obraziła zarówno mnie, jak i mojego tatę. Gdyby sytuacja się powtórzyła, zrobiłabym to samo, bez zawahania.
Zapadła cisza, a każdy zajął się swoim jedzeniem. Dopiero po jakimś czasie zaczęła się między nami dyskusja. Wszyscy zapomnieli o rozmowie na temat mojego ojca, mnie i matki Laury.
~*~
Jeszcze tego samego wieczoru postanowiliśmy pobawić się w chowanego. Laura i Clint również dali się namówić na zabawę. Na pierwszy ogień szukać miał Cooper. Hawkeye zaczął chować się razem ze mną, co nie za bardzo mi odpowiadało, choć plus był w tym, że mogłam z nim co jakiś czas pogadać.
Schowaliśmy się tuż za domem, gdzie teoretycznie chłopak nie był w stanie nas zauważyć. Wyjrzałam na moment, dostrzegając, że nastolatek właśnie zaczynał szukać. Kręcił się jednak z dala od domu, co było dla nas sporym plusem. Odwróciłam się z powrotem do mężczyzny, który uśmiechał się do mnie.
- Zmieniłaś się od ostatniego razu, gdy cię widziałem. - powiedział cicho, by nikt inny nas nie usłyszał. Przekrzywiłam głowę w bok, nie wiedząc, o co tak właściwie mu chodziło. Przecież nie zmieniłam się tak bardzo. - Byłaś inna na początku i jesteś inna też teraz. Nie mówię, że to źle, ale...
- Ale nie jestem już tą samą Stellą, co wcześniej? - dokończyłam za niego, uświadamiając sobie, że Clint w pewnym sensie miał rację. Tak naprawdę nie myślałam o tym. Wiele się wydarzyło, gdy widzieliśmy się ostatnim razem, wiele rzeczy mnie zmieniło.
- Dokładnie tak. - przytaknął mi. - Jesteś bardziej śmielsza, niż wtedy. Potrafisz się bronić, nie dajesz obrażać ani siebie, ani swoich bliskich. Zmieniłaś się. Na lepsze.
- Znalazłem was!
Oboje natychmiast odwróciliśmy się w stronę dobiegającego głosu, dostrzegając sylwetkę chłopaka, który patrzył na nas z triumfalnym uśmiechem. Przez to gadanie zapomnieliśmy, co tak właściwie robiliśmy i po co chowaliśmy się za domem.
- To wszystko twoja wina! Zagadałeś mnie! - powiedziałam pretensjonalnie, uderzając Clinta w ramię. Mężczyzna jedynie się zaśmiał i objął mnie ramieniem, ruszając wraz z Cooperem do miejsca, w którym chłopak liczył. Byli tam już zarówno Laura z Nate'em, a także Lila. Rozmawiały o czymś, lecz kiedy do nich podeszliśmy, zamilkły, odwracając się w naszym kierunku.
- Byliście ostatni. To kto z was liczy? - zapytała kobieta, gdy tylko do nich podeszliśmy. Spojrzałam na Clinta, na którego twarzy błąkał się delikatny uśmiech. Odsunęłam się od niego, stając naprzeciw.
- Robimy trzy po trzy. Jeśli ja wygram, ty liczysz. Jeśli jednak ty wygrasz, to liczę ja. - oznajmiłam, kierując słowa do mężczyzny. Pokiwał tylko głową, że się zgadzał.
Zaczęliśmy grać w trzy po trzy. Na początku oboje pokazaliśmy tak zwane nożyce, więc zrobiliśmy to jeszcze raz. Papier przeciwko kamieniowi.
Punkt dla mnie.
Nożyce i kamień.
Och, Clint. Coś ty narobił?
Kamień i kamień.
Nożyce i papier.
Tak! Wygrywam!
Papier i nożyce.
- Jeszcze jeden punkt. - oznajmił nastolatek, który tak, jak reszta, przyglądał się naszym poczynaniom i liczył nasze punkty.
- Gotowy na porażkę, Clint?
- To zależy, czy to ty jesteś gotowa przegrać. - odgryzł się, posyłając mi zadziorny uśmiech.
Ostatni ruch.
Papier i kamień.
- Taak! Wygrałam! Liczysz, mój drogi! - krzyknęłam uradowana, wskazując palcem na Hawkeye'a, który mimo przegranej i tak się uśmiechał. Uniósł ręce do góry w geście poddania, ale ja nie zwracałam już na niego uwagi. W głowie obmyślałam plan, gdzie mogłabym się teraz schować.
CZYTASZ
Inna niż wszystkie
FanfictionStella to na ogół normalna nastolatka. Na ogół, bo rzeczywistość jest inna niż można przypuszczać. Córka miliardera, obdarzona niezwykłymi mocami. Ukrywana przed innymi w celu zapewnienia jej bezpieczeństwa. Czy, kiedy superbohaterowie dowiedzą s...