Rozdział 49

1.6K 76 36
                                    

Peter ostatecznie wrócił do swojego domu w białej koszulce z napisem I survived my trip to NYC, różowych spodniach przypominających te od piżamy oraz czarnych japonkach. A dlaczego tak? A no bo mój kochany tatuś kupił mu akurat to.

Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie, a bardziej ja do niego. Byłam na niego wściekła.

Po odwiezieniu nastolatka do domu, skierowaliśmy się od razu do naszego. Ani razu nie odwróciłam głowy w stronę mężczyzny. Cały czas patrzyłam za szybę, na zmieniający się krajobraz, próbując się uspokoić. Byłam niesamowicie zła na ojca i za to, co postanowił zrobić w sprawie Petera.

- A ty co taka naburmuszona? - spytał w pewnym momencie, na moment odwracając głowę w moją stronę. Nie odpowiedziałam, w ogóle nie zareagowałam.

On naprawdę myśli, że mu odpowiem? No to się tatusiek zdziwi.

- Okey. Jeśli nie chcesz gadać, to nie. Ale porozmawiamy później, a od tego już nie uciekniesz.

- Zdziwisz się. - burknęłam pod nosem, zakładając ręce na piersi.

- Jednak się do mnie odzywasz?

W odpowiedzi tylko prychnęłam. Resztę drogi spędziliśmy w ciszy i tylko w tle leciała muzyka z radia.

Oj, coś czuję, że to będzie bardzo trudna, emocjonalna i długa rozmowa. I może się bardzo różnie skończyć.

~*~

Siedziałam w gabinecie ojca, przed jego biurkiem, z założonymi rękoma na piesi. On natomiast siedział naprzeciwko mnie, wpatrując się przed siebie, czyli inaczej mówiąc, we mnie. Mierzyliśmy się wzrokiem w totalnej ciszy. Przyszłam tam tylko dlatego, że musiałam. Chciał ze mną pogadać, dobra, ale ja nie byłam skora do rozmowy. To on chciał gadać, nie ja.

- Będziemy tu tak siedzieć i się na siebie patrzeć, czy zamierzasz na mnie krzyczeć i dasz mi karę? - spytałam, przerywając tym samym ciszę. Miałam już tego serdecznie dość. Niech mówi to, co musi, a ja w spokoju wrócę do pokoju.

Mężczyzna poprawił swoje położenie, jednak ani na moment nie spuścił ze mnie wzroku.

- To prawda, że byłaś tam wraz z Parkerem?

- Zależy gdzie.

- Na tym promie.

Prychnęłam pod nosem.

- Jak w ogóle mogłabym tam być skoro to ty kazałeś mi się zbierać i lecieć do niego? Weź czasami pomyśl zanim coś powiesz. - mruknęłam, pukając się w czoło.

- Nie byłaś taka. - stwierdził, wyciągając z szafki szklankę i butelkę Whisky. Patrzyłam, jak nalewa alkoholu do szklanki i upija trochę trunku.

Alkoholik.

- Taka, czyli jaka? - spytałam, unosząc brew do góry. Nie czekałam nawet na jego odpowiedź. - Z resztą, mógłbyś w końcu przestać pić. Niedługo popadniesz w alkoholizm.

- To chyba ja powinienem cię upominać, a nie ty mnie. - burknął. Po jego oczach widziałam, że zaczyna robić się zły.

Ciekawe, jak długo wytrzyma?

- Tylko, że ja nie robię nic złego. I w dodatku nie piję alkoholu tak, jak ty. - powiedziałam, wskazując na niego palcem. Uśmiechnęłam się wrednie.

Inna niż wszystkieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz