Z każdej strony zaczęli nas otaczać policjanci w helikopterach, wymierzając w nas bronią. Byli irytujący, ale starałam się ich jakoś ignorować, próbując zbić szybę w oknie. Próbowaliśmy uratować życie swoim znajomym, a oni nam w tym przeszkadzali.
Czy aż tak trudno było zrozumieć, że my próbujemy tylko pomóc?!
- Poddajcie się! Natychmiast wracajcie na ziemię!
Nie zrobiliśmy sobie nic z ich słów.
Ja waliłam w szybę, próbowałam ją jakoś stopić, cokolwiek, by tylko ją zbić. Peter natomiast wszedł trochę wyżej, najwyraźniej mając w głowie pewien plan. Nie wnikałam, co to było. Ważne, żeby zadziałało.
- Wracajcie na ziemię albo otworzymy ogień!
- Wyżej, wyżej, wyżej! - krzyczał ktoś inny.
Wokół pomnika zaczął zbierać się tłum gapiów. Jeden z funkcjonariuszy wymierzył w Petera z broni. Ten jednak nie zwrócił na to uwagi i, jak zauważyłam, wszedł na sam czubek pomnika, mamrocząc coś pod nosem.
- To wasza ostatnia szansa!
To rzeczywiście była nasza ostatnia szansa. Ale na coś innego, niż zejście.
Nagle dostrzegłam nastolatka, który z dużą prędkością, krzycząc "pęknij!", rozwalił szybę, wskakując do środka. W tym samym czasie szyba, którą ja próbowałam rozwalić, również pękła, a ja od razu wgramoliłam się do środka, nie zważając na szkło.
W moje oczy natychmiast rzucił się obraz chłopaka łapiącego w ostatnim momencie windę spadającą w dół z trzema osobami. Błyskawicznie poleciałam tuż za nim, dostrzegając w środku Liz, Neda i nauczyciela, pana Harringtona.
Winda pomału zaczęła jechać w górę, dzięki Parkerowi, który starał się ją jakoś utrzymać. Nie trwało to jednak długo, gdyż winda wraz ze mną, nim i pozostałymi zaczęła ponownie spadać w dół. Ta "podróż" nie trwała długo, bo zaraz się zatrzymaliśmy. Niestety, na nasze nieszczęście, spadliśmy wprost na ziemię, przez co winda znów zaczęła spadać.
To był już odruch. Parker wystrzelił swoją sieć w górę, która przyczepiła się do czegoś, ciągnąć go machinalnie w górę. Oparł się stopami o sufit windy, robiąc niemałe wgniecenie. Ja natomiast zrobiłam coś podobnego do niego, tylko bez sieci i bez użycia nóg. Użyłam rąk. Winda stanęła dzięki nam, na co mogliśmy odetchnąć z ulgą.
Peter w pewnym momencie odchrząknął, a ja spojrzałam na niego. Domyśliłam się, że chciał zmienić nieco swój głos, by go nie rozpoznano. A, przyznajmy szczerze, tu były osoby, które znały jego głos dość dobrze.
- Hej, jak leci? - zapytał, spoglądając na całą czwórkę. Nikt jednak nie odpowiedział, a on prawdopodobnie też nie oczekiwał odpowiedzi. - Spokojnie, trzymamy was. - dodał, by nieco ich uspokoić.
- Tak! Tak! - zawołał uradowany Ned, zaczynając podskakiwać z ekscytacji. Było to głupie z jego strony, bo mogło to narobić jeszcze większych szkód, niż i tak już były.
- Chłopcze, proszę, nie skacz. Uspokój się. - upomniałam go natychmiast. Chłopak od razu przestał.
- Przepraszam. Już nie będę. - powiedział ze skruchą, uspokajając się.
Rozejrzałam się po reszcie i jedyne, co zauważyłam, to przerażenie. Mój wzrok zatrzymał się dłużej na Liz, która patrzyła na mnie przerażona, ale również zaciekawiona moją obecnością.
- Kim ty jesteś? - zapytała cicho, nie odrywając ode mnie wzroku. Trzy pary brązowych tęczówek patrzyły na mnie wyczekująco.
- Snow. Miło mi. - odparłam z uśmiechem, choć był on dla nich niewidoczny przez maseczkę, którą miałam na twarzy.
CZYTASZ
Inna niż wszystkie
Fiksi PenggemarStella to na ogół normalna nastolatka. Na ogół, bo rzeczywistość jest inna niż można przypuszczać. Córka miliardera, obdarzona niezwykłymi mocami. Ukrywana przed innymi w celu zapewnienia jej bezpieczeństwa. Czy, kiedy superbohaterowie dowiedzą s...