Rozdział 45

1.7K 69 13
                                    

Gdy ja wypróbowywałam, co jeszcze potrafiłam, bawiłam się swoimi mocami, robiąc co chwilę śnieg lub podrzucając kulki ognia do góry, Peter rozmawiał z kobietą w swoim stroju. Nie chciałam podsłuchiwać, ale z miejsca, w którym obecnie siedziałam, było praktycznie wszystko słychać.

- Austin, włącz, proszę cię, podsłuch. Tylko tak, żeby Peter o tym nie wiedział. - mruknęłam cicho do sztucznej inteligencji, podrzucając śnieżki do góry. Może robiłam źle, nie nie powinnam, ale to było silniejsze ode mnie.

- Jasne, Stella. - odparł męski głos w mojej słuchawce, a ja lekko się uśmiechnęłam. Niemal od razu usłyszałam lepiej, o czym rozmawiał Peter i ta kobieta.

- Hej, paniusiu. Trochę mi głupio, że tak cię nazywam paniusią, wiesz? Chyba powinnaś mieć imię. Może Liz? Nie, nie, nie. Rany, to... To dziwaczne. No to może... Karen?

- Możesz mi mówić Karen, jeśli chcesz.

Chłopak zwisał z sufitu, tuż nad ziemią, głową w dół i czytał coś w swojej książce, bo w końcu miał ze sobą plecak. Sama nie wiedziałam, skąd on go wytrzasnął, w nie wnikałam. Siedziałam pod drzwiami, skąd miałam na niego doskonały widok.

- Hej, Karen. Co jeszcze potrafi ten kostium? 

Nie widziałam, co dokładnie się stało, ale słyszałam podekscytowany głos bruneta, co skwitowałam cichym śmiechem. Ja odkrywałam, co potrafię, przez kilka poprzednich lat. A to, co wykombinował tata, robiąc mi ten strój, sprawdziłam kilka dni wcześniej.

~*~

Kilka minut później nastolatek stał przed drzwiami, niedaleko mnie, wyświetlając swój znak na betonie, z którego zostały zrobione te drzwi. To naprawdę robiło wrażenie.

- Może samouczek się przyda... - stwierdził, wzruszając ramionami.

- Sieć rykoszetujaca.

- Rykoszet.

Peter strzelił w drzwi siecią, a ta odbiła się od niej, o mało go nie uderzając. Ten jednak błyskawicznie kucnął, unikając uderzenia. Pokręciłam tylko głową, uśmiechając się szeroko.

- Wow. Boskie. - skomentował, spoglądając na mnie. Jego oczy wręcz świeciły, co dodawało mu uroku.

Poza rykoszetem, była jeszcze podwójna sieć, a także granat sieciowy.


- Uwaga, leci! - zawołał, rzucając granatem w drzwi. Ten wybuchł, ale trochę sieci poleciało też na mnie. Odskoczyłam zaskoczona, dotykając dłońmi lepkiej sieci.

- Mógłbyś uważać. - mruknęłam, próbując wyciągnąć ją z włosów. Wolałam nie wiedzieć, jak aktualnie wyglądałam. Cała byłam w tej sieci.

- Sorry. Już pomagam. - powiedział prędko, podchodząc do mnie. Zaczął pomagać mi ściągnąć wszelaką sieć z ubrań i włosów.


Później Peter skakał na "skakance" wykonanej z sieci. Sama go poprosiłam o taką samą. Dawno się nie skakało, ale szło mi całkiem nieźle.

Na ścianie było mnóstwo sieci, którą bawił się Spiderman. Odsunęłam się trochę z tamtego miejsca, by przypadkiem żadna znów się do mnie nie przykleiła. Wystarczyło mi raz. Teraz i tak musiałam umyć włosy, by pozbyć się całkowicie sieci chłopaka.

~*~

Nie mając nic lepszego do roboty, pożyczyłam od Parkera jedną z jego książek. Nie obchodziło mnie, że były to szkolne książki. Nie wnikałam, skąd je przy sobie miał w tym miejscu. Po prostu przeglądałam je sobie na spokojnie, obserwując każdy obrazek.

Inna niż wszystkieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz