Czas leciał mi nieubłaganie szybko i, zanim się obejrzałam, było wpół do dziesiątej wieczór. Schowałam swój szkicownik, ołówek, gumkę do mazania i kredki do szuflady i wyciągnęłam spod łóżka torbę, w której był mój strój. Położyłam ją od razu na łóżku, otwierając i wyciągając z niej jej zawartość. Mój strój nie był niewiadomo jaki. Składał się z czarnych dżinsów ( bardzo wygodnych, swoją drogą ), szarej dresowej bluzy, zakładanej przez głowę, ale bez kaptura oraz czarnej maseczki zakrywającej usta i nos. Bluza w dodatku była nadrukowana, był na niej wielki biały napis Snow, czyli imię bohaterki, którą byłam.
Sama nie wiedziałam, skąd wziął się u mnie pomysł na właśnie taki pseudonim. Jednak tak się jakoś przyjął i teraz każdy, kto znał Snow, mnie tak nazywał.
Zabrałam wszystkie potrzebne mi ubrania i udałam się prosto do łazienki, która znajdowała się w pokoju.
Pomieszczenia było dość sporej wielkości, o połowę mniejsze od mojego pokoju, a przyznajmy szczerze, on był duży. Na wprost drzwi znajdowała się umywalka i wielkie lustro, po lewej stronie od drzwi postawiona była ubikacja, kawałek dalej znajdowała się duża wanna, a po przeciwległej ścianie prysznic. Kafelki były w jasnych barwach; te na ziemi były beżowe, a na ścianach miały odcień pudrowego różu, były też na nich kwiaty. Całość komponowała się rewelacyjnie.
Położyłam strój na umywalce, a następnie ściągnęłam z siebie ubrania, które wrzuciłam do kosza na pranie. Zostawiłam oczywiście bieliznę. Prędko założyłam mój strój, po czym związałam włosy w wysokiego koka i założyłam na twarz maseczkę. W pełni gotowa ostatni raz spojrzałam na siebie w lustrze, po czym weszłam z łazienki.
I o mało nie dostałam zawału.
Serce zaczęło walić mi w piersi, gdy oparłam się dłonią o ścianę. Oddech stał się nierównomierny i szybki.
Dlaczego mój ojciec musi przychodzić tak znienacka i mnie straszyć?
- Człowieku, nie strasz mnie tak więcej. - powiedziałam, uspokoiwszy się nieco. Serce zwolniło do swojego normalnego biegu, oddech też zaczął wracać do normy. - Wszedłeś tak cicho... Mogłeś chociaż zapukać czy coś.
Mężczyzna wzruszył jedynie ramionami, uśmiechając się pod nosem.
- Gdzie w ogóle twoja zbroja? - spytałam, bo w przeciwieństwie do mnie, miał na sobie wcześniejsze ubranie. Zdziwiło mnie to, gdyż mieliśmy latać, a on bez swojej zbroi nie zrobiłby tego.
Nie uzyskałam jednak odpowiedzi na zadane pytanie. Nim się obejrzałam, poszczególne części zbroi Iron Mana zaczęły przylegać do ciała mężczyzny.
- Gotowa?
- Jeszcze się pytasz. - odparłam z uśmiechem, którego nie mógł niestety zobaczyć. - W drogę.
Otworzyłam okno, wychodząc od razu na zewnątrz. Spadłabym, gdybym nie potrafiła latać. Chwilę po mnie wyleciał także Iron Man, więc zamknęłam okno i podleciałam do niego.
- Jaki jest pierwszy punkt naszej wycieczki?
- Nie ma punktów. - odparł oczywistym tonem, patrząc w moją stronę. - Pokażę ci miasto nocą.
Nie czekając na żadną moją odpowiedź, po prostu ruszył przed siebie, a ja, nie mając większego wyboru, poleciałam tuż za nim.
~*~
Lataliśmy po mieście kilka godzin, gdy w końcu postanowiliśmy chwilę odpocząć. Zatrzymaliśmy się na jednym z dachów, skąd doskonale było widać nocną panoramę Nowego Jorku. Przysiadłam na skraju dachu, wpatrując się w oświetlone budynki, lampy uliczne, jeżdżące auta i ludzi, którzy o tej godzinie powinni już spać.
![](https://img.wattpad.com/cover/216457723-288-k726137.jpg)
CZYTASZ
Inna niż wszystkie
FanficStella to na ogół normalna nastolatka. Na ogół, bo rzeczywistość jest inna niż można przypuszczać. Córka miliardera, obdarzona niezwykłymi mocami. Ukrywana przed innymi w celu zapewnienia jej bezpieczeństwa. Czy, kiedy superbohaterowie dowiedzą s...