Rozdział 6

5K 185 39
                                    

Następnego dnia chodziłam zniecierpliwiona i zdenerwowana jednocześnie. Bałam się spotkania z Avengers, ale z drugiej strony czułam ekscytację, że miałam ich nareszcie poznać. Cieszył mnie też fakt, że w końcu mogłam normalnie wychodzić z pokoju, nie obawiając się, że na kogoś niespodziewanie wpadnę.

O umówionej godzinie ktoś zaczął pukać do drzwi mojego pokoju, więc szybko je otworzyłam i wpuściłam mężczyznę do środka.

- Gotowa?

- Gotowa i zestresowana... - mruknęłam, stając przed lustrem, by zobaczyć, czy aby na pewno dobrze wyglądałam. W odbiciu widziałam także tatę, z którym złapałam kontakt wzrokowy. - A co jeśli mnie nie polubią? Co jeśli do nich nie pasuję i mnie wyśmieją? - spytałam spanikowana. Nie stresowałam się tak nawet przed moim pierwszym lotem, czy pierwszym dniem w nowej szkole, choć oba te zdarzenia były stresujące.

- Spokojnie, Stella. - powiedział, podchodząc do mnie bliżej. Uspokój się, bo zaczynasz niepotrzebnie panikować. Wszystko będzie dobrze. - dodał, łapiąc mnie za ramiona. Sprawnym ruchem odwrócił mnie w swoją stronę. - Wszystko. Będzie. Dobrze.

Pokiwałam głową, uśmiechając się lekko. Westchnęłam głęboko i zaraz oboje wyszliśmy z mojego pokoju, od razu kierując się do salonu, skąd dochodził już gwar i gdzie nareszcie miałam poznać superbohaterów. Stanęłam jednak kilka metrów przed wejściem do pomieszczenia i spojrzałam na ojca. Bałam się, nie mogłam nic na to poradzić.

- Stella...

- Tato...

- Zachowuj się naturalnie. Nie udawaj kogoś, kim nie jesteś. Po prostu bądź sobą. - oznajmiał, zapewne widząc moje obawy i moją minę. Przynajmniej nie musiałam mu mówić, o co chodzi.

Bądź sobą.

- Dobrze.

Posłałam mu delikatny uśmiech, co mimowolnie odwzajemnił. Nawet nie wiedział, że dodał mi tym małym gestem odwagi.

Już po chwili weszliśmy do salonu pełnego mężczyzn i kobiet, choć tych było tylko trzy. Rozpoznałam kilku z nich od razu, między innymi Kapitana Amerykę, mimo tego, że był bez swojego kostiumu oraz Hulka, pomimo iż nie był tym wielkim, zielonym gościem. Z uśmiechem usiadłam na wolnym miejscu, bacznie obserwowana przez wszystkich. Musiałam sprawić dobre pierwsze wrażenie.

- Dzień dobry. - przywitałam się grzecznie, starając się ignorować ich spojrzenia. - Jestem Stella. Stella Stark. - dodałam, nie wiedząc czy tata aby na pewno powiedział im, jak miałam na imię. - Jestem też znana, jako Snow.

- Nigdy nawet byśmy nie podejrzewali, że Tony na córkę i to już w takim wieku. - odezwała się rudowłosa kobieta, ta, która spytała ostatnim razem, kim jestem. Zerknęłam na tatę z uśmiechem, jednak on jedynie wzruszył ramionami. - Jestem Natasha Romanoff. Czarna wdowa. - dodała kobieta, wystawiając w moją stronę dłoń, którą niepewnie uścisnęłam.

Kolejną osobą był wysoki mężczyzna z blond włosami i niebieskimi oczami. Wydawał się w porządku.

- Steve Rogers, znany też jako Kapitan Ameryka, ale to już chyba wiesz. - powiedział ze śmiechem, ściskając moją dłoń.

- Trudno zaprzeczyć. - zaśmiałam się, przenosząc wzrok na kolejnego mężczyznę.

- Clint Barton. - przedstawił się równie wysoki mężczyzna z krótko ściętymi blond włosami i niebieskimi tęczówkami. Z tego co mówił mi tata, to miał sokoli wzrok i nazywali go Hawkeye.

Z drugiej też strony, doskonale wiedziałam, kto należał do Avengers.

- Wanda Maximoff. - odezwała się brunetka z zielonymi oczami. Wiedziałam o niej tylko to, że posiadała moc telekinezy. Gdy ona formowała kule energii, ja robiłam to samo z wodą i ogniem.

Inna niż wszystkieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz